Reklama

Telefon od profesora mnie zaskoczył, od dawna nie byłem już jego asystentem, zrezygnowałem z kariery naukowej, zmieniłem pracę. Dobrze go wspominałem, ale nigdy nie byliśmy zaprzyjaźnieni, nie wiedziałem, że ma mój numer telefonu.

Reklama

– Grześ, mogę tak do ciebie mówić?

Do tej pory tytułował mnie „panem kolegą”, czasem zastanawiałem się, czy wie, jak mam na imię.

– Oczywiście, panie profesorze.

Zrobiłem wszystko, żeby nie wyczuł, jak bardzo jestem zdziwiony. Była głucha noc, dziwna pora na telefoniczne spotkanie po latach.

Zobacz także

– Mam dziwne przeczucie, nie opuszcza mnie od pewnego czasu – powiedział i zamilkł. – Chcę, żebyś mi coś obiecał. Jak mnie zabraknie, zaopiekujesz się moją rodziną?

– A dokąd to profesor się wybiera? – pozwoliłem sobie na żart.

– Jestem w wieku, w jakim umarli mój dziadek i ojciec. Oraz pradziadek. Czy to nie dziwny zbieg okoliczności? Nie wiem, dlaczego wyznaczono nam taki kres, to musi coś znaczyć. Obawiam się, że na mnie pora, będę się zbierał. Nie martwiłbym się zbytnio, swoje już zrobiłem, ale boję się o żonę i córkę. O Natalię i Sarę. Kiedy zamknę oczy, opadną je harpie.

Nastawiłem uszu. Sytuacja rodzinna profesora była kiedyś szeroko omawiana w naukowym światku, tak bywa, kiedy starzejący się mężczyzna żeni się z kobietą młodszą o 25 lat. Prognozy były różne, ale Natalia okazała się dobrą i opiekuńczą żoną, a córeczka Sara stała się oczkiem w głowie profesora.

W przypływie szczerości mawiał, że jego dziewczynki są zadośćuczynieniem za dotychczasowe życie. Miał na myśli harpie.

Nie wiem, kto pierwszy nazwał tak córki profesora z pierwszego małżeństwa, trzy dorosłe kobiety o bardzo wyrazistych charakterach, kłopotliwe, roszczeniowe i wiecznie wiszące na sławnym ojcu. Profesor podchwycił to określenie i zaczął go używać, co niezbyt dobrze świadczyło o jego ojcowskich uczuciach, za to nieźle o poczuciu humoru.

– Pomyślałem o tobie, Grzesiu, bo zapamiętałem twoją szczerą twarz, wiem też, że Natalia cię lubiła. Ucieszy się, że wybrałem właśnie ciebie.

Lubiła! Była moją dziewczyną przez jakieś trzy miesiące, dopóki nie uwiodła jej sława profesora.

– To co, zajmiesz się moimi dziewczynkami?

– O ile pan profesor mnie nie przeżyje, to z przyjemnością – roześmiałem się.

– Dziękuję. Sprawa załatwiona, teraz z czystym sumieniem mogę położyć się spać.

Obudziłem się późno, musiałem gonić czas, nocna rozmowa z profesorem wyleciała mi z pamięci, a jednak coś mnie gniotło, jakbym zapomniał o czymś ważnym. W południe, kiedy złapałem chwilę oddechu, zacząłem bezmyślnie przeszukiwać telefon, nagle mój palec zatrzymał się nad dawno nie widzianym imieniem. Natalia.

Zapisałem numer jej komórki, kiedy byliśmy parą, od dawna go nie używałem. Natalia była teraz profesorową, miała męża, córkę…

Podskoczyłem, bo telefon zaczął wibrować jak wściekły, patrzyłem na ekran i nie wierzyłem.

Dzwoniła Natalia, pierwszy raz po latach.

– Grzesiu, Staszek nie żyje – załkała w słuchawkę, gdy odebrałem. – Rano poszłam go obudzić, a on… Wczoraj mówił o tobie, że będę mogła na tobie polegać. Dlatego zadzwoniłam. Co mam teraz robić?

– Zaraz będę, zdaj się na mnie.

Uszczerbek na moim męskim honorze pozostał do dziś

Jadąc do niej, myślałem o nocnym telefonie od profesora, o jego niesamowitym przeczuciu, które spełniło się co do joty. Skąd wiedział, że umrze, i co ja mam teraz z tym fantem zrobić?

Natalia była bardzo przybita, musiałem zająć się przygotowaniami do pogrzebu, spytałem, czy córki profesora nie zechciałyby pomóc.

– Rozmawiałam z nimi, powiedziały, że przyjadą dopiero na pogrzeb. Trudno poruszyć ich serca, interesują się wyłącznie pieniędzmi. Staszek chciał mnie przed nimi chronić, wpadł na pomysł, by raz na zawsze zaspokoić ich apetyty, rozdzielił między nie spadek za życia. Każda dostała swoją część i od tej pory przestały widywać ojca. Nie opłacało im się przyjeżdżać do starego, wiedziały, że już niczego więcej z niego nie wyciągną.

– Prawdziwe harpie – uśmiechnąłem się pod nosem.

Zjawiły się na cmentarzu, od stóp do głów spowite w czerń, mającą sugerować głęboki smutek po utracie ojca. Kto ich nie znał, ten uwierzył, pozostali z zapartym tchem przypatrywali się ich teatralnemu wejściu do kościoła, nawet ja byłem pod wrażeniem.

Kapelusze, gęste woalki zasłaniające twarze, wyrafinowany krój żałobnych kreacji, chusteczki w dłoniach. Stały ramię w ramię, chociaż skądinąd wiedziałem, że serdecznie się nie znoszą, pomyślałem jednak, że zjednoczyły się w obliczu smutku.

Przemaszerowały nawą poprzedzane przez niesione przed nimi ogromne wieńce, każdy przepasany szarfą z wymownym napisem. „Kochanemu tatusiowi, córka Danusia… Marta… Małgosia”. Przywiązanie na pokaz, żeby można je było sfotografować i uwiecznić, po latach nikt już nie będzie pamiętał, jak było naprawdę.

Z ciekawością obserwowałem, jak harpie docierają do pierwszej ławki, wchodzą do niej, spychając siedzącą tam Natalię. Dla wszystkich kobiet nie wystarczyło miejsca, Natalia nie chcąc walczyć z córkami męża, musiała zrezygnować z pierwszej ławki i przenieść się do następnej. Harpie rozsiadły się na honorowym miejscu, nie poświęcając żonie ojca uwagi.

Po uroczystości pogrzebowej wszyscy pojechaliśmy do domu profesora, uczcić jego pamięć skromnym poczęstunkiem i rozmowami o zmarłym. Natalia była w kiepskim stanie, zaprowadziłem ją do biblioteki, by skryła się przed gośćmi i odetchnęła.

Do biblioteki wślizgnęły się siostry, jedna sprawnie przejęła trzymany przeze mnie kieliszek.

– Porozmawiajmy o spadku – zaproponowała swobodnie. – Dom należy również do nas, a może przede wszystkim do nas, zważywszy, że we trzy jesteśmy w większości. Natalio, musisz się wyprowadzić, im prędzej to zrozumiesz, tym lepiej.

– Profesor rozdzielił już spadek, dostałyście już swoją część – zaprotestowałem, widząc, że Natalia zbladła i wyglądała, jakby miała zsunąć się z fotela na ziemię.

– A ty kim jesteś, żeby zabierać głos? – jedna z harpii, chyba Marta, potraktowała mnie jak pętaka, o ile pamiętałem, taki miała styl bycia.

– Rzecznikiem Natalii, profesor wyznaczył mnie na jej opiekuna.

– Przypominam go sobie – Małgorzata podeszła, oglądając mnie jak eksponat – To jemu ojciec sprzątnął sprzed nosa dziewczynę.

Zacisnąłem pięści, harpia trafiła w sedno. Tak było, rana nie była wielka i szybko się zagoiła, ale uszczerbek na męskim honorze pozostał do dziś.

– Wyznaczył cię na jej opiekuna? Sprytnie – Danuta uśmiechnęła się drapieżnie, podchodząc bliżej.

Jeśli nie znajdziemy umowy, siostry rozedrą Natalię

Miałem wrażenie, że mnie osaczają, wywęszyły ofiarę i czekają z atakiem, aż będę wystarczająco słaby. Poczułem łaskoczącą kroplę potu spływającą po karku, otarłem czoło i zobaczyłem, że ręka jest mokra.

– Pocisz się, widać masz coś na sumieniu – Małgorzata pokazała zęby w wilczym uśmiechu.

To tylko kobiety, złe, ale zwyczajne, nie ma w nich nic demonicznego, one tylko udają, myślałem gorączkowo. Wziąłem oddech i powiedziałem:

– Nie ma mowy o spadku, zrzekłyście się go w zamian za darowizny, są na to dokumenty, które podpisałyście w obecności notariusza.

– Tak, a gdzie? My ich nie mamy – rzuciła lekko Marta, puszczając oko do sióstr.

Nawet nie siliły się na udawanie, wiedziały, że mogą Natalii narobić kłopotów. Zanim sprawa się wyjaśni, minie dużo czasu, procedury sądowe nie należą do najszybszych, harpie będą mogły swobodnie rozdrapać mienie i szukaj wiatru w polu.

Spojrzałem pytająco na Natalię, powinna wiedzieć, gdzie profesor schował dokumenty poświadczające, że roszczenia sióstr zostały zaspokojone i harpie odstępują od spadku. W odpowiedzi wzruszyła bezradnie ramionami. Zrobiło mi się gorąco, jeśli nie znajdziemy umowy, siostry rozedrą Natalię na strzępy.

– Na razie dom należy do Natalii, więc proszę, wyjdźcie z biblioteki.

– Nie ma sprawy, rycerzyku – Małgorzata posłała mi w powietrzu całusa i zrobiła, o co prosiłem. Siostry poszły w jej ślady, zostaliśmy z Natalią sami.

– Dostały mnóstwo kasy w zamian za zrzeczenie się praw do domu i oszczędności – szepnęła załamana wdowa. – Staszek podzielił sprawiedliwie to, co miał, zrobił to dla mnie, żeby nie prześladowały mnie, gdy jego zabraknie.

– A jak tylko zamknął oczy, przyszły po swoje – uzupełniłem. – Trzeba je powstrzymać, gdzie profesor schował umowę?

– Staszek nie wprowadzał mnie w swoje sprawy, wszystko załatwiał sam – powiedziała cicho Natalia.

Pomyślałem, że wyjaśnienie tej sprawy będzie długie i kosztowne, chyba że uda nam się znaleźć właściwy dokument. Zaczęliśmy szukać. W salonie było mnóstwo gości, ale na górze panował spokój. Wysłałem Natalię do sypialni i gabinetu, sam zająłem się biblioteką. Wyciągałem książkę po książce, zaglądając na tył półek i przetrząsając kartki. Uważałem, że to mało prawdopodobne miejsce, ale wolałem niczego nie zaniedbać.

Prychnęła jak wściekła kotka

– Na górze nic nie ma, Staszek nie trzymał w domu wielu dokumentów – do biblioteki wróciła Natalia.

– W książkach też ich nie przechowywał – powiedziała, podchodząc.

– No to pomyśl, gdzie mógł schować umowę z córkami – zezłościłem się.

– Dziwię się, że nic nie wiesz, to ważna dla ciebie sprawa.

– Staszek wszystko sam załatwiał – szepnęła bezwolnie Natalia, doprowadzając mnie do białej gorączki.

– Skup się, bo inaczej harpie cię rozedrą, zostaną z ciebie tylko białe kości – pogroziłem jej.

– Ale ja naprawdę nic nie wiem – na jej rzęsach zawisły łzy, była śliczna, ale wkurzająca.

– Coś na pewno wiesz, przypomnij sobie – napierałem.

– Pamiętam tylko drobiazgi bez znaczenia, Staszek niedawno zawołał mnie do biblioteki, bo znalazł coś dziwnego, pokazał mi ciebie na starym obrazie, mówił, że to ciekawostka, której nie umie wyjaśnić.

– Gdzie jest ten obraz? – o mało nią nie potrząsnąłem, chciałem, żeby szybciej mówiła.

– To reprodukcja – spojrzała na mnie z urazą – widziałam ją w tamtym albumie.

Pokazała na półkę wypełnioną podobnymi wydawnictwami, było ich chyba ze dwadzieścia.

Zgrzytnąłem zębami i zacząłem wyciągać je po kolei. Natalia chciała mnie zostawić z tą robotą i iść do gości, ale ją zatrzymałem, prosząc, by mi pomogła.

Spojrzała na mnie ze zdziwieniem, chyba jej nie przyszło do głowy, że mogłaby się zakrzątnąć wokół swoich spraw, przecież miała mnie, opiekuna wyznaczonego przez męża.

– O, to chyba ten album – Natalia powiedziała to dokładnie trzy razy, zanim trafiła.

Album był ogromny, niewymiarowy, sam otworzył się na szukanej przez nas stronie, bo założony był papierami.

– To jest reprodukcja, którą pokazywał mi Staszek – ucieszyła się Natalia.

Pomachałem jej przed nosem znalezionym dokumentem.

– Natalio, mamy to! Jesteś bezpieczna, harpie będą musiały odlecieć.

Potem spojrzałem na reprodukcję obrazu, na którym święty Michał pokonuje trzygłowego smoka.

– On ma twoją twarz, można by pomyśleć, że pozowałeś mistrzowi do obrazu – powiedziała Natalia.

– Może tak było, kiedyś, przed laty, w innym życiu? Może nie pierwszy raz się spotykamy?

– W sensie, że urodziłem się na twojego obrońcę? – zaśmiałem się.

– Obraz to sugeruje, rycerz ma twoją twarz i walczy z trzygłowym smokiem.

– Skojarzyło ci się z trzema harpiami – skrzywiłem się. – To tylko zbieg okoliczności.

Natalia mnie nie słuchała, wpatrywała się w obraz.

– Ciekawe, od ilu pokoleń odtwarzamy wciąż tę samą scenę – powiedziała w zamyśleniu. – Nie sposób wyrwać się z błędnego koła, będziemy to robić, dopóki nie wpadniemy na dobre rozwiązanie.

– A jest nim?

– Jeszcze nie wiem – pokręciła głową – ale kiedyś rozwiążę tę zagadkę.

– Podsunę ci pomysł – pomachałem znalezionym dokumentem. – Oto dowód, że córki profesora dostały już swoją cześć. Na drugi raz zatroszcz się o siebie, nie zostawiaj własnych spraw w rękach innych ludzi.

– I co mi z tego przyjdzie, one i tak nie uszanują woli ojca, będą się ze mną sądzić o każdy gwóźdź w tym domu – wzruszyła ramionami Natalia.

Kątem oka zobaczyłem zatrzymującą się w drzwiach jedną z harpii, czarna powiewna sukienka potęgowała wrażenie, że zaraz odfrunie na pobliskie drzewo. Podsłuchiwała.

Mam to! – pokazałem jej papiery

Prychnęła jak wściekła kotka, odwróciła się gwałtownie wywiercając obcasem dziurę w podłodze i… Nie nie odfrunęła, zwyczajnie odeszła.

– Spodziewałem się czegoś bardziej spektakularnego – zawołałem za nią.

Nie obejrzała się. Poszedłem do salonu i zobaczyłem, że wszystkie trzy wychodzą.

– Już wiedzą, że nie mają czego tu szukać – powiedziałem do Natalii.

– Nie będą cię niepokoić, twój Michał pokonał trzygłowego smoka, ale na przyszłość pamiętaj, gdzie leżą ważne dokumenty.

Reklama

– Tak, już mi to mówiłeś – uśmiechnęła się uroczo.

Reklama
Reklama
Reklama