„Przed ślubem córki poszłam na solarium i wybieliłam wąsik. Zrobiłam z siebie pośmiewisko na jej weselu”
„– Czy zdążę złapać nieco opalenizny do ślubu mojej córki? – zapytałam, wychodząc z solarium. – Jeśli skóra nie będzie zaczerwieniona, to zapraszam na kolejną wizytę już za dwa dni. I przyszłam dwa dni później. A potem przyszłam jeszcze raz za dwa dni i znów za kolejne dwa. Nie musiałam długo czekać na efekty”.
- Aniela, 50 lat
Moja córeczka miała przepiękne wesele, a zdjęcia są wręcz bajeczne... Cóż, nie wszystkie. Są takie, które najchętniej bym podarła na kawałki.
– Weselisko w środku zimy?! Okropna aura, nie można założyć sukni z dekoltem, blada, nieopalona twarz, matowe włosy – marudziła ciotka. – A może ty z jakiegoś powodu tak się spieszysz z zamążpójściem?! Mów Hanka! Ewka jest w ciąży?
– Nie jest w ciąży! – a w środku, aż się we mnie gotowało. – Po prostu z narzeczonym postanowili zorganizować wesele w zimie, bo im tak pasuje, i koniec!
– Ale zimą to jest nieopłacalne! – nie dawała za wygraną ciotka. – Więcej alkoholu wypiją, bo zanim się człowiek ogrzeje, zanim mu do łba dojdzie... To nie to samo co latem, w upale, kiedy wystarczy kilka kieliszków.
– Ciociu już przestań! – zaczęłam delikatnie. – Pieniądze nie są tu najważniejsze. Najistotniejsze przecież, że młodzi się kochają. A nikt nie będzie liczył, ile kto alkoholu wypije, niech piją na zdrowie!
Zobacz także
Koleżanka namawiała mnie na solarium
Jednak w kwestii cery, ciotka miała trochę racji... Kiedy tak na siebie spoglądałam w lustro, nie mogłam się oprzeć myśli, że latem wyglądam zazwyczaj lepiej.
– A mam taką piękną jasnoszarą sukienkę ze srebrnymi nitkami! – westchnęłam.
Kupowałam ją pod koniec sierpnia. Wtedy wydawała mi się być szczytem klasycznego stylu i elegancji. Idealnie pasowała do mojej karnacji, tylko że wtedy miałam opaloną skórę... Teraz sukienka tylko podkreślała moją bladość i cienie pod oczami. Zaczęłam nawet zastanawiać się, czy nie powinnam sobie sprawić nowej sukni, ale skąd wziąć na to pieniądze? Nie jestem aż tak bogata.
– No dobrze, ale powiedz mi, dlaczego nie możesz po prostu pójść do solarium? – zapytała mnie moja przyjaciółka, kiedy zmuszona była kolejny raz wysłuchać mojego biadolenia. – Nie masz pojęcia, jak super jest poczuć trochę słońca zimą. Mówię ci z własnego doświadczenia.
– A ja myślałam, że to przez twój ciemny puder! – powiedziałam, patrząc na jej skórę.
– No tak, puder też – przyznała. – Ale solarium to jest to! Pięć razy po kilka minut i poczujesz się jak nowo narodzona. A twoja twarz znowu będzie świecić! – powiedziała Iwona, jakby cytowała kobiece magazyny z działu uroda.
„Czy to dobry pomysł?” – zastanawiałam się. Czytałam, że krótkie sesje w solarium nie są szkodliwe, a nawet mogą przynieść korzyści skórze. Mogą pomóc w walce z depresją spowodowaną niedostatkiem słońca, leczyć problemy skórne. Nie miałam problemów ze skórą, ale jeśli chodzi o depresję... Z czego tu się cieszyć, kiedy za oknem jest ciągle ciemno?
Postanowiłam spróbować
W drodze z pracy do domu postanowiłam wpaść do solarium na moim osiedlu. Przyjazna pani oceniła, że moja karnacja nie jest wcale taka jasna, jak mi się wydawało i dobrała odpowiednie kosmetyki do opalania.
– Na start wystarczy pięć minut – powiedziała.
Muszę przyznać, że miałam chwile zwątpienia, kiedy zamykałam się w kapsule opalającej, ale potem okazało się, że czuję się po prostu świetnie!
– Czy zdążę złapać nieco opalenizny do ślubu mojej córki? – zapytałam, wychodząc z solarium.
– Kiedy jest ślub? Dopiero za dwa tygodnie? Absolutnie – odpowiedziała kobieta. – Jeśli skóra nie będzie zaczerwieniona, to zapraszam na kolejną wizytę już za dwa dni.
I przyszłam dwa dni później. A potem przyszłam jeszcze raz za dwa dni i znów za kolejne dwa. Nie musiałam długo czekać na efekty.
– Wyglądasz super! To jakiś nowy krem? – spytała mnie koleżanka.
Nawet mój mąż zauważył, że wyglądam młodziej.
Byłam czerwona jak cegła
Niestety, po ostatniej wizycie w solarium twarz zaczęła mnie dosłownie piec. Zwłaszcza w okolicach nosa. Wieczorem moja skóra była czerwona, a rano dodatkowo miejscami spuchła!
– Co ci się stało? – pytały mnie koleżanki z pracy.
– Nie mam zielonego pojęcia – jęknęłam. – Może to jakaś reakcja alergiczna?
Było mi niezręcznie przyznać, że parę dni temu pozbyłam się wąsika! Mam go od czasu, kiedy zaczęłam dorastać, to taka moja hiszpańska uroda. A im jestem starsza, tym bardziej jest widoczny. Dawniej go usuwałam mechanicznie, a nawet goliłam! Ale kiedy zdałam sobie sprawę, że to tylko pogrubia włoski, zaczęłam używać kremu wybielającego.
– Nałożyłaś krem i poszłaś na solarium? – zapytała zszokowana Iwona, której w końcu opowiedziałam o moim problemie. – Czy ty nie wiesz, że jest absolutnie zabronione? Te kremy są przecież wrażliwe na światło!
– Wrażliwe na co? – nie zrozumiałam.
– Kobieto, po prostu się poparzyłaś! Czy ta kobieta z solarium ci nie powiedziała, że jeśli używasz wybielacza, to nie możesz się opalać?
Może coś takiego mówiła… Bycie głuchym na rady kosmetyczki skończyło się dla mnie fatalnie. Podczas wesela mojej córki miałam na twarzy krostę i strupy, których nie dało się ukryć nawet najlepszym korektorem. Na wszystkich fotkach wyglądałam, jakbym miała ciemne wąsy, jak jakiś muszkieter. Kobieta z wąsami... Jakie to upokorzenie!