„Przekopałyśmy z siostrą papiery rodziców, by odkryć tajemnicę sprzed lat. Nie sądziłyśmy, że zburzy to domową sielankę”
„Miałyśmy wrażenie, że trafiłyśmy na jakąś przerażającą zagadkę. Podekscytowane tym odkryciem, całkiem straciłyśmy poczucie czasu i zapomniałyśmy zatrzeć dowody naszej działalności przed powrotem rodziców”.

- Listy do redakcji
Zaczęło się od zwykłych porządków. Regularnie u mamy występują napady robienia gruntownych porządków w domu i wtedy angażuje do tego całą rodzinę. Przez pół weekendu wszyscy domownicy zmagają się z kurzem, brudami i nieporządkiem.
Podobnie było tego dnia
Tym razem jednak mama zdecydowała się pójść o krok dalej i posprzątać także w szufladach z dokumentami. Kiedy zaczęła je wyciągać i układać, pomiędzy papierami odkryła stare fotografie. Natychmiast zawołała tatę, a następnie mnie i moją siostrę.
Panowała bardzo wesoła atmosfera i wszyscy świetnie się bawili. W pewnym momencie moja młodsza siostra Karolina podniosła stary dowód osobisty, który leżał na ziemi. Przez moment wpatrywała się w niego intensywnie, a na jej twarzy malowało się zaskoczenie. Następnie wręczyła ten dowód naszej mamie.
– Mamo, a co ty tu masz wpisane za nazwisko? – spytała, a ja zaskoczona uniosłam wzrok znad fotografii.
– No pokaż mi to… – kiedy mama chwyciła dokument, odniosłam wrażenie, że w jej spojrzeniu czaił się lęk. – No jak to jakie? Panieńskie przecież – odpowiedziała.
– Panieńskie? Ale babcia nazywa się inaczej… – nie odpuszczała Karolina.
– Krysiu, przecież to ten zabawny dowód – włączył się tata. – Kojarzysz, jak urzędniczka wypisała ci go na jakieś dziwaczne nazwisko? Wkradła się wtedy pomyłka. Nie pamiętasz, że zaraz potem musiałaś wyrabiać nowy...?
Potwierdziła jego wersję
– No tak, oczywiście. Jak mogłabym zapomnieć? Skarbie, oddaj mi to, schowam go w bezpiecznym miejscu.
– Chwila moment, ja też chcę go zobaczyć… – zaprotestowała moja siostra.
– Natychmiast mi go daj! – mama stanowczo wyciągnęła rękę w jej stronę. Widać było, że jest podenerwowana i nie udaje jej się tego ukryć.
Cały boży dzień spędziłyśmy na sprzątaniu, a kiedy poszłyśmy spać, zaczęłyśmy z siostrą rozmawiać. Mnie już ten dowód wyleciał z głowy, ale Karolina ciągle o tym myślała. Ona też zwróciła uwagę na to, jak mamie zrobiło się dziwnie, gdy go zobaczyła.
– Słuchaj, mam pomysł. Wymyślimy jakąś wymówkę na jutro, że niby jesteśmy chore, i odpuścimy sobie mszę. Kiedy starzy będą w kościele, przeszperamy szafkę i odkryjemy ten sekret – powiedziała konspiracyjnym szeptem.
– Przestań. To nie jest dobry pomysł – byłam sceptyczna.
– Luz, przecież się nie zorientują – namawiała mnie dalej.
Powinnam była odmówić
Miałam pełne prawo to zrobić i poinformować rodziców o tym, że Karolina kłamie i wcale nie jest chora. Jednak tego nie zrobiłam. Muszę przyznać, że intrygowało mnie, co kryje się za dowodem osobistym wystawionym na zupełnie inne nazwisko. Jak się okazało, stare przysłowie mówiące, że ciekawość jest pierwszym krokiem do piekła, sprawdziło się w stu procentach.
Gdy tylko rodzice wyszli, zaczęłyśmy grzebać po szafkach. Dowód, za którym się rozglądałyśmy, był zupełnie gdzie indziej. Schowany na samym dnie głębokiej szuflady, pod stosem rachunków.
Ale poza nim wygrzebałyśmy stamtąd też inne papiery, które nieźle nas przestraszyły: dokumenty jakiegoś mężczyzny, który miał identyczne nazwisko jak matka w tym dziwnym dowodzie, a do tego wyniki badań, wezwania z sądu, papiery rozwodowe. No i dokumenty jakiejś kobiety, która z kolei nosiła nasze nazwisko.
Miałyśmy wrażenie, że trafiłyśmy na jakąś przerażającą zagadkę. Podekscytowane tym odkryciem, całkiem straciłyśmy poczucie czasu i zapomniałyśmy zatrzeć dowody naszej działalności przed powrotem rodziców.
Zareagowali bardzo nerwowo
Kiedy tylko usłyszałyśmy szczęk klucza przekręcanego w zamku, w panice zaczęłyśmy zbierać walające się po podłodze kartki. Ledwo rodzice przekroczyli próg, od razu wiedzieli, co jest grane. Przyłapali nas na gorącym uczynku. Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek aż tak się na nas wściekli.
Mama darła się wniebogłosy, że przez najbliższe tygodnie mamy zakaz wychodzenia i jesteśmy uziemione na amen, a ojciec rzucał tymi dokumentami na prawo i lewo. W końcu ja czmychnęłam do swojej sypialni, a Karolina, tak jak zawsze, schowała się w toalecie. Po jakiejś godzinie sytuacja nieco się uspokoiła i jakoś wróciliśmy do rutyny dnia codziennego.
Każda z nas czuła, że te papiery to nie tylko zwykły błąd w dokumentacji, ale że mama i tata trzymają przed nami w sekrecie coś istotnego. Nasze zaufanie do nich mocno zmalało, co było widać po tym, jak się do nich odniosłyśmy. Chodzili przygnębieni, aż w końcu postanowili wyjawić nam, jak było naprawdę. Do dzisiaj mam wyrzuty sumienia, że zdecydowali się na to wyznanie.
– Zastanawialiśmy się, kiedy nadejdzie odpowiedni moment, aby wam o tym opowiedzieć, ale jakoś nigdy się nie składało – powiedziała z ciężkim westchnieniem nasza mama.
Nie było to dla nich łatwe
– Nie byliśmy pewni, czy powinniśmy w ogóle zdradzać tę tajemnicę – uzupełnił tatuś. – Ale skoro już znalazłyście te papiery, to chyba lepiej będzie już powiedzieć wam prawdę. Zależy nam na tym, żebyście wiedziały, że niczego przed wami nie ukrywamy. To znaczy… ukrywaliśmy, ale robiliśmy to tylko dlatego, że chcieliśmy dla was jak najlepiej…
– Ale co takiego ukrywaliście? Powiedzcie szybko, bo już się boję! – wykrzyczałam zniecierpliwiona.
– Wyjaśnimy wam wszystko, ale najpierw musicie nam coś obiecać. Spróbujcie nas zrozumieć i pamiętajcie, że jesteśmy rodziną. I nic tego nie zmieni, bez względu na to, co usłyszycie.
Najwyraźniej dostrzegł, że jestem bliska histerii i zaczął mówić. Jego opowieść wstrząsnęła mną do głębi. Nie mam pojęcia, jak dałam radę tego wysłuchać. Zresztą do tej pory nie potrafię tego wszystkiego pojąć.
Rodzice dawno temu byli w innych związkach. I właśnie z tamtego okresu pochodził ten dowód, który miała mama. Ówczesna partnerka taty i partner mamy borykali się z problemem alkoholowym.
Cały mój świat runął
Oboje uciekli, zostawiając ich na lodzie z małymi dziećmi. Mama i tata spotkali się na jakichś zajęciach dla rodzin z problemem alkoholowym. Wzięli rozwód z byłymi partnerami i zamieszkali pod jednym dachem, wspólnie się nami opiekując. A tamta kobieta i mężczyzna ani razu nie zainteresowali się swoimi dziećmi.
– No dobrze, ale co z tamtymi dziećmi...? – nie dawała za wygraną siostrą, a zaczęłam wtedy coś rozumieć.
– Tamtymi maluchami, skarbie, jesteście wy – powiedziała mama drżącym głosem, z oczami pełnymi łez. – Iza była z tatą, a ty byłaś ze mną…
– Czyli ja nie jestem córką taty!? Czyli nie łączą nas więzy krwi!? – wykrzyknęła Karolina.
– Co ty wygadujesz? To przecież nic nie oznacza! – ojciec próbował zaprzeczyć, lecz ona momentalnie spurpurowiała na twarzy i zalała się łzami.
– Jak to nic nie oznacza? Jak śmiesz tak mówić?! Czemu dopiero w tej chwili nam o tym wspominacie?!
Karolina ponownie uciekła do toalety i przekręciła zamek. Zazwyczaj zostawialiśmy ją wtedy w spokoju, jednak tym razem sprawa była na tyle istotna, że tata zdecydował się wyłamać zamek. Rozległo się szlochanie, zawodzenie, wrzaski i prośby o zostawienie w spokoju.
Atmosfera była dziwna
Od tamtego momentu upłynęło już osiem tygodni, a ta kwestia ciągle powraca. Wciąż mamy wrażenie, że nastąpiła jakaś zmiana, że sprawy nie wyglądają tak, jak należy. Zapewne w końcu nam przejdzie, tylko… No właśnie: tylko. Sama nie wiem, czy kiedykolwiek oswoję się z myślą, że nie jesteśmy spokrewnieni.
Moja siostra Karolina prawdopodobnie również odczuwa ten strach, ponieważ każdej nocy śpimy razem, wtulone w siebie nawzajem. I choć żadna z nas o tym nie wspomina, to właśnie ta nasza siostrzana więź daje nam nadzieję. Z tego powodu ostatnio tak często przytulam moją mamę. Sądziłam, że jestem już na to zbyt dorosła. Bo ona, pomimo wszystkiego, wciąż jest moją mamą. A Karolina moją siostrą…
Iza, 19 lat