Reklama

Agnieszkę poznałem na wakacyjnym obozie sportowym. Wygrałem dwutygodniowy pobyt w Hiszpanii za osiągnięcia w uniwersyteckiej drużynie siatkarskiej. Aga była studentką AWF-u i jej konikiem było pływanie. Od razu wpadła mi w oko. Jej boskie długie nogi przyciągały wzrok wszystkich, wśród których się pojawiała. Na powitalnym ognisku starałem się usiąść jak najbliżej niej. Podsłuchałem, jak rozmawia z koleżankami i zorientowałem się, że oprócz figury modelki ma też poczucie humoru. Zaczekałem na dobry moment i zaproponowałem jej drinka.

Reklama

Zapowiadało się bajkowo

Do Polski wróciliśmy już jako para. Ale podczas reszty wakacji nie mieliśmy zbyt wiele czasu dla siebie, bo Aga wyjechała do rodzinnego Wejherowa, a ja zostałem w Warszawie. To właśnie przez to, że pochodziła z tak daleka, przez długi czas nie poznałem nikogo z jej rodziny.

W październiku zdecydowaliśmy się zamieszkać razem i wynajęliśmy kawalerkę. Co to był za cudowny czas! Studiowaliśmy to, co lubiliśmy, wieczory spędzaliśmy na imprezach ze znajomymi albo na romantycznych kolacjach. Tak dobrze było mi z Agnieszką, że zacząłem nawet myśleć o ślubie. Koledzy co prawda podszeptywali, że to za wcześnie, że można przecież jeszcze poszaleć i niejedną dziewczynę poznać, ale ja miałem inne zdanie. Został mi ostatni rok studiów, byłem osobistym trenerem w fitness klubie, miałem pieniądze i właściwą kobietę u boku. Na co miałem czekać?

Jesienią, jak co roku, zaplanowaliśmy z Agnieszką i kilkorgiem znajomych wypad w Bieszczady. Zapowiadało się bajkowo. Całe dnie mieliśmy jeździć konno, a wieczory spędzać przy ognisku z gitarą i grzanym winem. Nakręcony romantyczną perspektywą wpadłem na genialny pomysł. „Oświadczę się Agnieszce! – postanowiłem. „W siodle, w przepięknej kolorowej scenerii bieszczadzkiej przyrody, gdzie lasy mienią się niezliczoną ilością barw, to dopiero będzie przeżycie”. Nikomu nie zdradziłem moich zamiarów. Kupiłem pierścionek z rubinem, ulubionym kamieniem Agi, i ukryłem go w plecaku.

Wyglądała jak mała dziewczynka

Byłem w tak fantastycznym humorze, że nawet nie zareagowałem, gdy Agnieszka dwa dni przed wyjazdem zakomunikowała, że jedzie z nami jej siostra.

Zobacz także

– Wiesz, w naszym pensjonacie nie ma już wolnych miejsc, więc może mogłaby mieszkać z nami w pokoju? – spytała.

Byłem tak zatopiony w romantycznych wizjach zaręczyn u stóp Tarnicy, że z miejsca się zgodziłem. Aga rzuciła mi się na szyję i powiedziała, że jestem najukochańszym facetem na świecie.

Pierwszy raz zobaczyłem Marzenę, siostrę Agnieszki, na dworcu w Warszawie. W grubej wełnianej czapie i szczelnie owinięta szalikiem wyglądała jak mała dziewczynka. Widać było tylko jej wielkie oczy. Nie miałem pojęcia, że jest dwa lata starsza ode mnie. Przyznam, że nie zrobiła na mnie piorunującego wrażenia. Owszem, była ładna, ale nie tak jak moja dziewczyna. Poza tym nie widziałem w niej tej iskry przebojowości, jaką miała Aga.

Mieszkanie w trójkę w jednym pokoju okazało się zupełnie nieuciążliwe. Marzena wyczuwała w lot, kiedy usunąć się z drogi i zostawić parę zakochanych sam na sam. Była tak taktowna, że chodziła tylko własnymi drogami. Tak naprawdę miałem okazję bliżej ją poznać dopiero podczas tamtego ogniska…

Miała w sobie coś, czego zawsze mi brakowało

To miał być wyjątkowy wieczór. Przedostatni z naszego pobytu. Zaplanowaliśmy wyprawę i ognisko w przepięknym miejscu, które udostępnił nam znajomy góral. Właśnie w ten wieczór zaplanowałem oświadczyć się Agnieszce. Wszystko potoczyło się jednak inaczej. Zaczęło się od tego, że Agnieszka z samego rana tak niefortunnie zeskoczyła z konia, że zwichnęła sobie kostkę. Wróciła do pensjonatu i stwierdziła, że rezygnuje z wyprawy i ogniska, bo jest obolała i chce się położyć. Nie wiem, dlaczego nie zostałem z nią w pokoju. Byłem trochę poirytowany, że z romantycznych oświadczyn nici i zbity z tropu postanowiłem pobawić się z przyjaciółmi.

Wyprawa udała się znakomicie. Przez większą część drogi jechałem obok Marzeny. Nasze konie szły łeb w łeb, a nam wspaniale się rozmawiało. Okazało się, że Marzena jest zabawna i pełna wigoru, zupełnie jak jej młodsza siostra. Tyle że odkrywa się to dopiero przy bliższym poznaniu. Do tego miała w sobie coś, czego zawsze brakowało mi w Adze – dojrzałość, spokój i ciepło. Takie prawdziwie kobiece, rozpuszczające męskie serca. Przy ognisku, które rozpaliliśmy o zachodzie słońca siedzieliśmy obok siebie. A potem, gdy ogień przygasał i robiło się zimno, chciał nie chciał, trochę przytulaliśmy się do siebie. Poczułem, że mięknie mi serce, a ta dziewczyna coraz bardziej mi się podoba. Próbowałem to zagłuszyć. Pomyślałem o Agnieszce, której przecież tego wieczora miałem się oświadczać – o dziewczynie, którą podobno kocham i z którą chciałem spędzić życie. „Dlaczego więc zostawiłem ją samą z obolałą nogą?”.

Po powrocie do Warszawy byłem w totalnej kropce. Starałem się nie dać odczuć Agnieszce, że coś jest nie tak. Nie wiedziałem, jak mam rozegrać tę sytuację. Mijały dni i tygodnie, a ja wiedziałem jedno. Agnieszka jest wspaniałą kobietą, ale to nie ona jest miłością mojego życia. Tęskniłem za Marzeną. Całymi dniami myślałem, jak sprowokować spotkanie z nią. Nie mogłem postawić wszystkiego na jedną kartę. Było za wcześnie. Nie miałem pewności, czy Marzena czuje to, co ja.

Z pomocą przyszła mi sama Aga. Powiedziała, że zaprosiła siostrę do Warszawy na zakupy.

– Nie martw się, kochanie – powiedziała. – Nie będziemy zawracały ci głowy. Na cały dzień przepadniemy w butikach, wrócimy wieczorem, a Marzena prześpi się u nas tylko jedną noc i wróci do domu.

Zamurowało mnie! Marzena tutaj? Nie mogę zmarnować tej szansy. Zaproponowałem Adze, że odbiorę jej siostrę z dworca. Gdy pociąg wjeżdżał na peron, trzęsły mi się kolana. Po chwili moja ukochana podeszła do mnie.

– Liczyłam na to, że się pojawisz – zaczęła bez ceregieli. – Sam – dodała.

Tysiąc razy ćwiczyłem w myślach, co powiem, ale w tej najważniejszej chwili miałem w głowie kompletną pustkę.

– No… – zacząłem niezdarnie. – Też chciałem cię zobaczyć. Po tym wyjeździe w góry nie mogłem o tobie zapomnieć.

– To tak, jak ja o tobie – wyglądało na to, że Marzena przejmuje inicjatywę. – Próbowałam wybić sobie ciebie z głowy, ale nie potrafię. Wiedziałam, że nie powinnam tu przyjeżdżać, ale nie potrafiłam odmówić Agnieszce, gdy mnie zaprosiła.

Zaskoczyła mnie jej szczerość. Nic nie powiedziałem. Przytuliłem ją do siebie...

Cierpliwość się opłaciła

Dla Agnieszki był to cios. Najpierw to Marzena porozmawiała z siostrą. Wyjaśniła jej, że zakochała się we mnie wtedy w Bieszczadach, ale robiła wszystko, by zdusić to uczucie w zarodku. Ale kiedy miłość jest wyjątkowo silna, bierze górę nad rozsądkiem. Później przyszedł czas na moją konfrontację z Agnieszką. Nie było łatwo. Krzyczała, że jestem kłamcą i podrywaczem. Na odchodne dorzuciła, że nigdy nie wybaczy mi tego, że poróżniłem ją z najbliższą osobą.

Starałem się unikać byłej dziewczyny. Nie pojawiałem się na ich rodzinnych spotkaniach, Marzena też nie wspominała o mnie przy siostrze. Cierpliwość się opłaciła. Z miesiąca na miesiąc atmosfera robiła się lżejsza, a Agnieszka znów zaczęła dzwonić do Marzeny na pogaduchy. Okazało się, że zadurzyła się w koledze z biura i nie tylko zapomniała o mnie, ale uznała, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, bo gdyby nasz związek się nie rozpadł, ominęłoby ją takie szczęście.

Do dziś spotykam Agę na rodzinnych imprezach. Siadamy razem do świątecznego stołu, zostałem nawet ojcem chrzestnym jej córki. Kiedy czasem przypominam sobie tamten jesienny wyjazd, zwichniętą nogę Agnieszki, to, myślcie sobie, co chcecie, ale wierzę w przeznaczenie.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama