Reklama

Ostatnie tygodnie mojego małżeństwa wyglądały jak czekanie na wyrok. W domu panowała cisza, która bolała bardziej niż najgorsze kłótnie. Paweł i ja mijaliśmy się jak obcy ludzie – wymienialiśmy tylko zdawkowe zdania o rachunkach, terminach i sprawach urzędowych. Nawet nasze spojrzenia były puste, jakbyśmy od dawna nie mieli sobie nic do powiedzenia. Rozwód stał się już formalnością. Papiery czekały, podpisy miały być tylko ostatnim aktem w teatrze pozorów, który odgrywaliśmy przez lata. Nie płakałam, bo łzy wypaliły się we mnie dawno temu. Zostało tylko zmęczenie i pytanie, co właściwie nam się przydarzyło?

Reklama

Najbardziej bolało mnie jednak to, że równocześnie traciłam męża i siostrę. Magda… kiedyś była mi najbliższą osobą. Śmiałyśmy się do późna w nocy, dzieliłyśmy sekrety, a potem… nagle przestała przychodzić, odsunęła się bez słowa. Nigdy nikomu nie tłumaczyłam, dlaczego tak naprawdę nasze drogi się rozeszły. Może sama nie miałam odwagi nazwać tego, co przeczuwałam.

– Musimy to w końcu podpisać – odezwał się Paweł, przesuwając w moją stronę plik dokumentów.

– Wiem. – Skinęłam głową bez emocji.

– Mecenas mówił, że lepiej nie przeciągać.

– Tak. To tylko kwestia formalna – odparłam chłodno, jakbym mówiła o naprawie kranu, a nie końcu naszego życia razem.

A jednak we mnie coś się jeszcze tliło. Ostatnia iskra, która kazała zapytać, czy przed końcem nie powinniśmy usłyszeć prawdy? Czy szczerość w chwili, gdy i tak już wszystko runęło, może jeszcze coś zmienić?

Nie byłam wariatką

Spotkaliśmy się przy stole w jadalni, tym samym, przy którym kiedyś śmialiśmy się, planując wakacje, a teraz kładliśmy na nim tylko dokumenty rozwodowe.

– Zanim podpiszę – odezwałam się, patrząc mu prosto w oczy – chcę, żebyś był ze mną szczery. Choć raz. Powiedz mi, co naprawdę się wydarzyło.

Paweł uniósł brwi, jakby pytanie go zaskoczyło, ale od razu odwrócił wzrok.

– O czym ty mówisz? – mruknął. – To chyba jasne, że się rozpadło, po prostu… życie.

– „Po prostu” mnie nie satysfakcjonuje. – Skrzyżowałam ręce na piersi. – Chcę wiedzieć.

Westchnął, nerwowo przejechał dłonią po włosach.

– To nie ma sensu. Po co rozdrapywać rany?

– Bo jeśli mam zamknąć te lata i odejść, muszę wiedzieć. – Głos mi zadrżał, ale nie zamierzałam ustąpić. – Przecież czułam, że coś jest nie tak. Że kłamiesz.

Zapadła cisza. Paweł wpatrywał się w stół, jakby szukał w drewnie odpowiedzi. W końcu powiedział:

– Był ktoś.

To krótkie zdanie uderzyło we mnie jak cios. Mimo że od dawna to przeczuwałam, usłyszenie tego sprawiło, że serce mi zamarło.

– Kiedy? – spytałam cicho.

– Dawno… piętnaście lat temu. – Przełknął ślinę. – To nie była chwilowa zdrada. To trwało.

Poczułam, jak zimno rozlewa się po moim ciele. Piętnaście lat. Czyli niemal połowa naszego małżeństwa była farsą.

Więc nie byłam wariatką – wyszeptałam. – Nie wymyślałam sobie tego chłodu, tych nocy, gdy nagle wracałeś późno.

Paweł podniósł głowę, spojrzał na mnie bezbronnie, pierwszy raz od lat nie w masce obojętności.

– Nie chciałem cię ranić. Nie wiedziałem, jak to przerwać.

Zacisnęłam pięści, żeby nie drżały. W głowie kołatała jedna myśl, dlaczego dopiero teraz, dlaczego mówi to dopiero, gdy wszystko i tak się kończy?

Siostra zniknęła w ciemną noc

Kiedy zostałam sama po tej rozmowie, nie mogłam przestać myśleć o przeszłości. O nas. O niej. Wszystko nagle zaczęło układać się w inny obraz. Magda… Moja młodsza siostra, jeszcze kilka lat przed tym, zanim nasze drogi się rozeszły, była dla mnie jak druga połowa. To z nią uciekałam z lekcji, to z nią dzieliłam się pierwszymi miłosnymi sekretami. Wiedziała o mnie wszystko. Do dziś pamiętam jedną z wigilii – tę sprzed piętnastu lat. Magda nagle wstała od stołu i oznajmiła, że musi „pilnie” wyjść. Nie spojrzała na mnie, nie ucałowała rodziców na pożegnanie. Po prostu zniknęła w ciemną noc. A Paweł? Zrobił się wtedy dziwnie nerwowy. Pamiętam, że nawet tłukł się naczyniami w kuchni, jakby szukał ujścia dla czegoś, czego nie chciał powiedzieć na głos.

Przez lata tłumaczyłam sobie, że Magda ma swoje powody. Że może ktoś ją zranił, że potrzebowała dystansu. Ale przecież serce kobiety czuje, kiedy coś nie pasuje. Teraz, gdy Paweł przyznał się do romansu sprzed piętnastu lat, w mojej głowie otworzyły się wszystkie te stare szuflady z podejrzeniami. Czy to mogło być powiązane? Czy to był przypadek, że właśnie wtedy Magda zaczęła znikać z mojego życia? Telefon zadzwonił nagle. Numer siostry. Rzadko się odzywała, ale kiedy już to robiła, zawsze brzmiała jak ktoś, kto stara się zachować normalność.

– Hej, Inga. – Jej głos był lekko spięty. – Mama pytała, czy wpadniesz w niedzielę na obiad.

– Zobaczę – odpowiedziałam chłodno. – A ty będziesz?

– Może… Nie wiem jeszcze. – Zawahała się. – No, to… trzymaj się.

Krótkie, zwyczajne zdania. A jednak w nich było coś więcej – coś, co nagle kłuło mnie w serce.

Zaczynałam rozumieć, że moja siostra nigdy tak naprawdę nie zniknęła z mojego życia. Ona była w nim cały czas – tylko w roli, o której bałam się nawet pomyśleć.

Zrobiło mi się ciemno przed oczami

Następnego dnia nie wytrzymałam. Czułam, że jeśli nie dowiem się prawdy, oszaleję. Paweł siedział w salonie, udając, że czyta gazetę. Zabrałam mu ją z rąk.

Kim była ta kobieta? – zapytałam bez wstępu.

Uniósł wzrok, a w jego oczach pojawił się strach.

– Inga, nie drąż. To nie ma sensu.

– Ma. – Głos mi zadrżał, ale mówiłam dalej. – Wiesz, co to znaczy żyć w kłamstwie przez piętnaście lat? To, że chcę wiedzieć, nie jest kaprysem. To moje życie, Paweł. Moje. Więc kim ona była?

Milczał. Widziała, jak drżą mu dłonie. W końcu wyszeptał:

To ktoś bardzo bliski… Nie powinnaś wiedzieć.

Zrobiło mi się ciemno przed oczami.

– Powinnam. I powiem ci jedno, że dopóki nie powiesz, nie podpiszę papierów.

Zamknął oczy, jakby to, co miał zaraz powiedzieć, mogło go zniszczyć. A potem padło jedno imię:

– Magda.

Serce mi się zatrzymało. Słowa odbiły się echem w całym mieszkaniu. Magda. Moja siostra.

– Wiedziałam – wyszeptałam, a łzy same popłynęły mi po policzkach. – Wiedziałam, że coś między wami było, ale nie chciała sama w to uwierzyć. Bałam się.

– Inga… – Paweł wyciągnął rękę, jakby chciał mnie dotknąć, ale odsunęłam się gwałtownie.

– Nie waż się mnie dotykać. – Mój głos stał się zimny jak lód. – Zdradziłeś mnie podwójnie. Jako mąż i jako człowiek, który wiedział, że niszczy więź między siostrami.

Paweł spuścił głowę.

– To był błąd, który ciągnął się latami. Nigdy nie potrafiłem ci o tym powiedzieć.

– Bo byłeś tchórzem – przerwałam mu. – I ona też.

Siedzieliśmy naprzeciwko siebie, obcy i zrujnowani. Wtedy wiedziałam już jedno, że prawda naprawdę potrafi zabić resztki miłości.

Czułam gniew, ale i żal

Nie mogłam tego zostawić. Jeszcze tego samego wieczoru pojechałam do Magdy. Otworzyła drzwi powoli, jakby spodziewała się, że prędzej czy później tu przyjdę.

– Inga… – zaczęła niepewnie.

Nie udawaj zdziwionej. – Odepchnęłam jej rękę, którą chciała mnie wpuścić do środka. – Wiem wszystko.

W jej oczach pojawił się cień paniki. Przez chwilę wyglądała jak nastolatka, którą pamiętałam sprzed lat. Tyle że teraz była dorosłą kobietą, która przez lata milczała o zdradzie.

– Posłuchaj, ja… – zaczęła, ale nie dałam jej skończyć.

– Jak mogłaś? Ty, moja własna siostra! Wiedziałaś, że go kocham. Wiedziałaś, że zbudowałam z nim życie, a mimo to…

– Nie planowałam tego! – krzyknęła nagle. – Byłam młoda, zagubiona. On obiecywał, że cię zostawi, że zacznie ze mną nowe życie… A ja wierzyłam.

Te słowa uderzyły mnie mocniej niż jakiekolwiek przyznanie się do winy.

– I co, było ci łatwiej, kiedy kładłaś się obok niego, wiedząc, że ja na niego czekam? – wysyczałam przez zęby.

Magda rozpłakała się, a jej łzy były chaotyczne, brzydkie, bez żadnej gracji.

– Inga, ja cię kocham. Jesteś moją siostrą. To był błąd, który zniszczył nas obie.

– Błąd? – zaśmiałam się gorzko. – Ten błąd, jak to nazywasz, trwał latami. To nie był jeden wieczór, jeden pocałunek. To było życie za moimi plecami.

– Nie potrafiłam się z tego wyplątać. – Magda mówiła coraz ciszej. – Bałam się ciebie, bałam się rodziny.

Patrzyłam na nią i nagle poczułam coś dziwnego... Żal, nie tylko gniew. Żal za tym wszystkim, co utraciłyśmy. Za śmiechem, który zniknął, za więzią, której już nigdy nie odzyskamy.

– Zabrałaś mi męża, Magda – powiedziałam szeptem. – Ale najgorsze jest to, że zabrałaś mi też siostrę.

Magda zakryła twarz dłońmi. Ja odwróciłam się i wyszłam, zostawiając ją z jej łzami i winą, która powinna należeć do niej od piętnastu lat.

Nie było już nas

Wróciłam do domu późnym wieczorem. Paweł siedział w fotelu, jakby na mnie czekał. Na stoliku stała niedopita szklanka whisky, a w powietrzu unosił się zapach alkoholu i przegranej.

– Byłaś u niej – powiedział bez pytania.

– Tak. – Odłożyłam torebkę i stanęłam naprzeciwko niego. – I teraz wiem już wszystko.

Paweł zamknął oczy, jakby te słowa wbijały się w niego ostrzej niż noże.

– To było dawno, Inga. To nie ma już znaczenia.

– Dla ciebie dawno. – Mój głos drżał, ale był chłodny. – Dla mnie to teraz. Każde twoje spojrzenie, każde jej milczenie… wszystko nagle nabiera sensu. Piętnaście lat żyłam z kłamstwem, którego mogłam się domyślać, ale nigdy nie chciałam nazwać.

Nie chciałem cię stracić – wyszeptał. – Byłem głupi, tchórzliwy. Myślałem, że jeśli będę milczał, jakoś to się rozmyje.

– Nie rozmyło się. – Podniosłam papiery rozwodowe z komody i położyłam je na stole. – To nie jest już życie, Paweł. To ruina.

Spróbował sięgnąć po moją dłoń. Cofnęłam ją natychmiast.

– Inga, proszę… Wiem, że zawaliłem, ale może…

– Nie. – Przerwałam mu stanowczo. – Nie ma już „może”. Nie ma nas.

Cisza między nami była cięższa niż kiedykolwiek. Paweł spojrzał na mnie bezradnie, jakby dopiero teraz zrozumiał, że stracił wszystko.

Podpisz to – powiedziałam chłodno, przesuwając dokument w jego stronę. – To jedyne, co możemy jeszcze zrobić razem.

Nie odpowiedział. Tylko sięgnął po pióro, a ja wiedziałam, że właśnie kończy się rozdział mojego życia, którego nigdy nie będę w stanie zapomnieć.

Nie wiedziałam, co dalej

Kiedy wyszłam z kancelarii z podpisanym wyrokiem na nasze małżeństwo, świat wyglądał zwyczajnie. Ludzie spieszyli się do pracy, dzieci biegały po chodniku, ktoś wyprowadzał psa. Tylko we mnie coś się skończyło – jakby zgasło ostatnie światło. Nie miałam już męża. Nie miałam siostry. Straciłam dwie najbliższe osoby, choć obie wciąż żyły. To było dziwniejsze niż śmierć – tam można pogodzić się z losem, tutaj zostaje tylko świadomość zdrady i kłamstwa.

Usiadłam w kawiarni na rogu i długo wpatrywałam się w filiżankę kawy. Pytałam siebie, czy jeszcze kiedyś będę potrafiła zaufać, czy zdołam wybaczyć. A jeśli tak, to komu bardziej – jemu czy jej? Paweł zniszczył nasze małżeństwo, ale Magda odebrała mi coś więcej. Poczucie, że w rodzinie jesteśmy bezpieczni. Nie płakałam. Płakałam już tyle razy, że teraz zostało we mnie tylko zmęczenie. I dziwna ulga. Bo choć wszystko się rozpadło, prawda wreszcie wyszła na jaw. Przez lata czułam się jak w klatce pełnej niedomówień, a teraz klatka zniknęła. Jestem wolna – nawet jeśli ta wolność pachnie samotnością.

Wieczorem wróciłam do pustego mieszkania. Zdjęcia z wakacji, wspólne pamiątki – wszystko wydawało się obce. Położyłam się do łóżka i patrzyłam w sufit. Nie wiedziałam, co dalej. Ale wiedziałam jedno, że nie pozwolę już nikomu karmić mnie kłamstwem. Wolę najboleśniejszą prawdę niż życie w złudzeniu. I w tej myśli odnalazłam pierwszy cień spokoju.

Inga, 40 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama