Reklama

Kiedy człowiek spędza trzydzieści lat, pnąc się po szczeblach korporacyjnej drabiny, zdaje mu się, że stworzył fundament, którego nic nie ruszy. Tak właśnie myślałem o swoim życiu. Byłem dyrektorem, człowiekiem od sukcesu. Renata, moja żona, była oazą, do której wracałem, gdy świat robił się zbyt chaotyczny. Ale potem wszystko się zmieniło.

Reklama

Zostałem zwolniony

Któregoś dnia dyrektor generalny poprosił mnie do sali konferencyjnej. „Restrukturyzacja” – jedno słowo, a ja już wiedziałem, co mnie czeka. Odsunęli mnie. Wyrzucili. Dom też przestał być azylem. Renata wydawała się inna. Miałem wrażenie, że skrywa coś, czego nie chcę odkryć. Zaczęły się wątpliwości, pytania, na które sam bałem się odpowiedzieć.

– Wychodzisz znowu? – rzuciłem mimochodem któregoś wieczora.

Zatrzymała się przy drzwiach, poprawiając szalik. Jej ruchy były powolne, jakby ważyła każde słowo, zanim odpowiedziała.

– Od kiedy to interesuje cię, dokąd idę? – odparła chłodno.

Miałem wrażenie, że dom staje się dla mnie więzieniem. Odkąd zwolnili mnie z pracy, dni zlewały się w jedną monotonną plamę. Renata coraz częściej wychodziła wieczorami. Twierdziła, że spotyka się z przyjaciółkami, czasem chodzi na jogę. Jednego dnia, kiedy zauważyłem, że jej torebka leży na stole, coś we mnie pękło. Zacząłem szukać, choć nie wiedziałem czego. W bocznej kieszeni natrafiłem na paragon. Kawiarnia. Ulica, która od dawna nie była w zasięgu naszych codziennych spraw.

Miała tajemnice

Wróciła późnym wieczorem.

– Długo cię nie było – rzuciłem.

– Znasz mnie – odparła beznamiętnie. – Lubię spędzać czas poza domem.

Tego już było za wiele. Wstałem gwałtownie, uderzając dłońmi o stół.

– Chyba właśnie przestałem cię znać. Kim ty się stałaś?

Jej twarz zamarła w nieprzeniknionym wyrazie.

– Kiedyś to ty wychodziłeś z domu na całe dnie. Ja zostawałam i czekałam. A teraz świat się obrócił i nagle nie umiesz sobie z tym poradzić?

– A może wcale nie chodzi o to, że lubisz spędzać czas poza domem? Może jest coś więcej? Ktoś więcej?

Przez chwilę myślałem, że się roześmieje, że zaprzeczy, że powie coś, co przywróci spokój. Ale nic takiego się nie stało.

– Zastanów się, czy naprawdę chcesz znać odpowiedź na to pytanie.

Jeśli myślała, że jej słowa mnie złamią, myliła się. Stały się raczej zapalnikiem. Postanowiłem dowiedzieć się, co się dzieje.

Nie poznawałem jej

Kiedy zjadła szybkie śniadanie i wyszła, wziąłem telefon. Przeglądanie jej torby dało mi niewiele, ale teraz musiałem spróbować czegoś innego. Wybrałem numer do jedynego zaufanego znajomego, który nie zadawał zbyt wielu pytań.

– Michał? Mam do ciebie sprawę. Musisz mi kogoś polecić. Kogoś… kto potrafi kogoś śledzić.

Zapadła cisza po drugiej stronie.

– Adam, co ty kombinujesz?

– Po prostu powiedz, czy masz numer do kogoś, kto się tym zajmuje.

Westchnął i podał mi kontakt. Zrobiłem notatkę i szybko się rozłączyłem.

Pan Krzysztof przyjął zlecenie bez zbędnych pytań. Czekałem, aż sprawa nabierze tempa, ale nie sądziłem, że tak szybko poczuję skutki swojej decyzji. Już po kilku dniach zadzwonił:

– Panie Adamie, myślę, że mam coś, co pana zainteresuje. Możemy się spotkać?

Moje serce zabiło mocniej. W umówionym miejscu podał mi zdjęcia. Zobaczyłem na nich Renatę, jak wchodzi do tej samej kawiarni, z której paragon znalazłem wcześniej. Obok niej stał mężczyzna – wysoki, dobrze ubrany.

– Spotykają się regularnie. Wygląda na to, że mają wspólne rytuały. Kawa, spacery, kolacja. Nie są ostrożni.

– Kim on jest? – zapytałem z kamienną twarzą.

– Pracuje w branży PR. Dobrze zarabia, mieszka na drugim końcu miasta.

Zdradzała mnie

Wieczorem, kiedy Renata wróciła do domu, próbowała przejść obok mnie obojętnie. Ale tego dnia nie mogłem już dłużej milczeć.

– Kim jest Wojtek? – zapytałem prosto z mostu.

Stanęła w miejscu, a kolor odpłynął z jej twarzy.

– Słucham?

– Nie udawaj. Wiem. Mam dowody.

Zamarła na moment, a potem spojrzała na mnie z czymś pomiędzy gniewem a żalem.

– W końcu zrobiłeś to, czego się bałam. Zacząłeś mnie śledzić.

– A ty zaczęłaś żyć podwójnym życiem.

– Wojtek pojawił się w moim życiu wtedy, kiedy ciebie w nim nie było.

– Nie było?! – wyrzuciłem, unosząc głos. – Byłem w pracy przez trzydzieści lat. Pracowałem na to, co mamy!

– I właśnie dlatego cię nie było – przerwała mi ostro. – Ty pracowałeś, a ja byłam w domu. Sama. Tylko dzieci przez jakiś czas dawały mi poczucie, że mam kogoś, kto mnie potrzebuje. A potem one dorosły, a ty nigdy nie wróciłeś. Nic cię nie interesowało.

Obwiniała mnie

Poczułem, jak jej słowa wbijały mi się w serce. Chciałem coś powiedzieć, ale nic nie przychodziło mi do głowy.

– Co on ci dał? – zapytałem w końcu, siląc się na spokój.

– Dał mi coś, czego nigdy od ciebie nie miałam: uwagę, rozmowę, bliskość. Wiesz, jak to jest, kiedy ktoś pyta, jak się czujesz, i naprawdę chce usłyszeć odpowiedź?

Zagryzłem zęby, czując, jak moje wnętrzności zaciskają się w supeł.

– Więc to jest twoje wytłumaczenie? – wycedziłem. – Znudziłem ci się, bo byłem zbyt zajęty, żeby pytać o twoje samopoczucie?

– To nie tak, że się znudziłeś. Zniknąłeś, nawet gdy byłeś w domu.

– Zniknąłem?! – ryknąłem. – Myślisz, że było mi łatwo? Praca, stres, odpowiedzialność… A teraz, kiedy wszystko straciłem, próbuję się odnaleźć. A ty mi mówisz, że mnie tu nie było?!

– Nie oczekuję, że to zrozumiesz. Od dawna wiem, że nasze małżeństwo to tylko fasada.

– I co teraz? – zapytałem, próbując zapanować nad wściekłością. – Co chcesz zrobić? Odejść? Być z nim?

– Nie wiem. Wiem tylko, że nie mogę wrócić do tego, co było.

Byliśmy jak obcy

Następnego dnia wstała wcześnie i wyszła z domu, zanim zdążyłem z nią porozmawiać. Myślałem, że wróci wieczorem, tak jak zawsze, ale nie wróciła. W końcu sięgnąłem po telefon i wybrałem jej numer. Odebrała dopiero po kilku sygnałach.

– Gdzie jesteś? – Zapytałem.

– U znajomej – odpowiedziała cicho.

– Myślisz, że w to uwierzę?

– Nie chcę teraz z tobą rozmawiać – powiedziała, a w jej głosie wyraźnie brzmiało zmęczenie. – Daj mi trochę czasu.

– Na co? Na uporządkowanie spraw z Wojtkiem? – wybuchnąłem.

Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza.

– Nie zrobiłeś nic przez te wszystkie lata, żeby walczyć o nas – powiedziała w końcu. – A teraz, kiedy wszystko jest na krawędzi, nagle chcesz przejąć kontrolę?

Rozłączyła się, zanim zdążyłem odpowiedzieć.

Po kilku dniach usłyszałem trzask drzwi wejściowych. Renata wróciła. Jej twarz była napięta, oczy błyszczały od powstrzymywanych łez. Usiadła naprzeciwko mnie i przez chwilę po prostu patrzyła na swoje dłonie splecione na kolanach.

– Wojtek nie jest rozwiązaniem – zaczęła powoli.

Nie wiedziałem, co powiedzieć. Czy to miało być wyznanie, przeprosiny?

– Więc co teraz? – zapytałem po chwili.

– Nie wiem – odpowiedziała. – Ale musimy coś zmienić, jeśli to ma przetrwać.

– A co my mamy jeszcze? Ty budujesz życie z Wojtkiem, a ja nawet nie wiem, kim jestem w tej układance.

Wiem, że miał rację

Jej spojrzenie złagodniało, ale nadal widziałem w nim ból.

– Wojtek nie jest częścią mojego życia – powiedziała cicho. – Może był chwilową ucieczką od rzeczywistości. Ale nie ma miejsca na to, co czuję wobec ciebie, i jednocześnie na niego.

– Więc chcesz zostać? – zapytałem.

– Chcę spróbować – powiedziała.

Któregoś dnia postanowiłem wejść do baru. Zamówiłem whisky i usiadłem przy stoliku w kącie. Chciałem się zgubić na chwilę w hałasie rozmów i dźwiękach telewizora, który transmitował mecz.

– Ciężki dzień? – zapytał mężczyzna, który usiadł obok mnie.

– Ciężki rok – odparłem z gorzkim uśmiechem.

Przez godzinę wymienialiśmy się historiami. On opowiadał o firmie, którą stracił w wyniku złych inwestycji, ja o Renacie i Wojtku. Im więcej mówiłem, tym bardziej czułem, jak wylewa się ze mnie żal, który przez tygodnie tłumiłem.

– Wiesz, co ci powiem? – zapytał w końcu. – Z tego, co mówisz, twoje życie przestało być twoje dawno temu. To ty pozwoliłeś, żeby wszystko kręciło się wokół pracy, pieniędzy, planów. Może czas zacząć myśleć o tym, czego ty chcesz?

Słowa tego nieznajomego uderzyły mnie mocniej, niż chciałem przyznać. Przez tyle lat wszystko podporządkowywałem temu, co wydawało się właściwe – dom, praca, rodzina. Ale gdzie w tym wszystkim byłem ja?

Daliśmy sobie szansę

Kiedy wróciłem do domu, Renata siedziała w salonie, czytając książkę. Spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem, ale w jej oczach dostrzegłem napięcie.

– Co my tak naprawdę robimy? – zapytałem, odwracając się do niej.

– Próbujemy.

– A jeśli to nie wystarczy? Jeśli to tylko gra na przeczekanie?

Jej twarz stężała, a dłonie zacisnęły się na książce.

– Chcesz odejść? – zapytała wprost.

Przez chwilę zastanawiałem się nad odpowiedzią.

– Nie wiem – przyznałem w końcu. – Ale wiem, że nie chcę żyć w tej ciszy.

– Myślisz, że ja tego nie czuję? – zapytała. – Każdego dnia zastanawiam się, czy jeszcze cokolwiek nas łączy.

Zapadła cisza.

– Może powinniśmy spróbować od nowa – powiedziała nagle. – Jak dwie osoby, które poznają się na nowo. Bez udawania, bez tych wszystkich ciężarów z przeszłości.

Jej słowa były zaskakujące, ale miały sens. Może faktycznie jedyną drogą było wymazanie wszystkiego, co dotąd budowaliśmy, i próba stworzenia czegoś nowego.

– Dobrze – powiedziałem w końcu. – Spróbujmy.

Poczułem się dziwnie spokojny. Nie wiedziałem, czy nasz plan się powiedzie, ale pierwszy raz od dawna miałem wrażenie, że coś się zmienia.

Reklama

Adam, 55 lat

Reklama
Reklama
Reklama