Reklama

Gdy zobaczyłam go pierwszy raz od tylu lat, niemal zaparło mi dech. Choć czas odcisnął na nim swoje piętno, to wciąż był tym samym Jackiem. Owszem, jego czupryna straciła dawną gęstość, a tu i ówdzie przebijały się srebrne pasma, ale jego urok pozostał niezmieniony.

Reklama

Nie miałam szans

Mimo że przed oczami miałam już nie tego samego nastolatka, w którym się kiedyś zadurzyłam w szkole średniej, to gdzieś w środku wciąż był tym chłopakiem. Zerknęłam przelotnie w szybę sklepowej witryny, by sprawdzić swój wygląd. On jeszcze nie zdawał sobie sprawy z mojej obecności, a ja chciałam wypaść perfekcyjnie. W końcu na to spotkanie czekałam tak wiele czasu.

Wzdychałam do niego od moich szesnastych urodzin. Był jak niedościgniony ideał, o którym mogłam tylko pomarzyć. Nawet nie próbowałam go zdobyć, bo wiedziałam, że to bez sensu. Najładniejsze laski z klasy zabiegały o jego względy. One przynajmniej miały w sobie to coś – były piękne i pewne siebie.

W jego obecności kompletnie się zatracałam – gadałam bez sensu i rechotałam jak wariatka. Po prostu przestawałam nad sobą panować. Zdawałam sobie z tego sprawę, więc nawet nie starałam się skupiać na sobie jego uwagi. Cieszyłam się już samą możliwością przebywania obok Jacka, patrzenia na niego każdego dnia i dzielenia z nim tej samej przestrzeni. To była typowa, pierwsza nastoletnia miłość.

Nie mogłam sobie pozwolić na rozklejanie się, zwłaszcza teraz i tutaj. Dostałam od losu niepowtarzalną szansę – mogłam odzyskać tę wyjątkową osobę, która jako jedyna zawładnęła moim sercem. Teraz musiałam pokazać się z najlepszej strony – jako dojrzała, opanowana kobieta o dobrym sercu. Ktoś zupełnie inny niż dziewczyna, którą znał przed laty.

Małżeństwo było porażką

Jacek wciąż tkwił w moich myślach. Każdego faceta, którego spotykałam, mimowolnie z nim porównywałam. Nikt jednak nie mógł się z nim równać – brakowało im tego wyjątkowego charakteru i czaru, który sprawiał, że rzeczywistość nabierała barw. Ta pustka towarzyszyła mi zawsze, nawet gdy wyszłam za mąż.

Krzywdziłam Tadeusza, choć wiedziałam, że na złe traktowanie nie zasługuje. Ta świadomość wcale nie pomagała mi uporać się z wyrzutami sumienia. Dopiero po czasie zrozumiałam, że popełniłam błąd, wiążąc się z nim.

Bardzo chciałam wierzyć, że między nami wszystko się ułoży. Myślałam, że czasem nie trzeba szaleńczej miłości, żeby stworzyć udany dom – nawet skromniejsze uczucie może być fundamentem szczęśliwej rodziny. Tak się oszukiwałam. Bo właściwie czego więcej mogłam chcieć? On darzył mnie szczerym uczuciem i był dobrym człowiekiem.

Nie podjęłam decyzji o ślubie, kierując się tylko rozsądkiem. Wydawało mi się, że łączy nas prawdziwe uczucie. Może nie była to miłość jak z romansu, ale uznałam ją za wystarczającą do wspólnego życia. Przynajmniej wtedy tak mi się zdawało.

To było oszustwo

Im więcej czasu mijało w tym małżeństwie, tym bardziej czułam się nieszczęśliwa. Bliskość z mężem nie sprawiała mi już radości. Choć Tadeusz był idealnym mężem, o jakim marzyło wiele kobiet, ja nie potrafiłam docenić swojego szczęścia. Moje myśli ciągle wędrowały do Jacka, który z biegiem lat stał się w moich oczach symbolem prawdziwego, szczerego uczucia.

Marzyłam o takiej właśnie miłości – pochłaniającej bez reszty, rozpalającej wnętrze. Kiedy do głosu dochodziła logika, próbowałam sobie wmówić, że to tylko złudzenia. Robiłam wszystko, by pozbyć się tych romantycznych fantazji. Przecież nie można całego życia spędzić, rozpamiętując szkolną miłość.

W końcu dojrzałam na tyle, by przestać zestawiać ze sobą mojego partnera i Jacka. Wprawdzie się uspokoiłam, jednak wtedy zaczęłam odpływać w fantazje. W mojej głowie wciąż pojawia się Jack. Widziałam, jak nasze dłonie się splatają. Mogłam niemal poczuć bijące od niego ciepło. Pochylał się nade mną z tym charakterystycznym, lekko ironicznym uśmiechem, który tak bardzo mi się podobał. W takich momentach czułam prawdziwą radość. Niestety, zderzenie z prawdą za każdym razem było bolesne. Sama nie rozumiałam, co się ze mną dzieje. Kiedy myśli ciągle krążyły wokół poprzedniego uczucia, zwykłe życie stawało się naprawdę trudne.

Marzyłam o nim

Mój mąż musiał dostrzec, że coś między nami się zmienia. Na pierwszy rzut oka wszystko toczyło się normalnie, więc nie miał się czym przejmować i nie wiedział o tym, co skrywam. No bo przecież każdy ma prawo do własnych sekretów i osobistej sfery, którą zachowuje tylko dla siebie.

Nie miałam sobie nic do zarzucenia. Starałam się być dobrą żoną, ale Tadeusz nie mógł rościć sobie prawa do całej mojej osoby. Fragment mojego serca zawsze należał do Jacka…

Wszystko dokładnie przemyślałam przed spotkaniem z Jackiem. On traktował to jako zwykłą kawę z koleżanką z dawnych lat, podczas gdy ja widziałam w tym prawdziwą randkę. Świetna sytuacja, by powspominać stare czasy.

Odnalazłam jego profil w mediach społecznościowych – wyglądał na szczęśliwego człowieka. Pierwsza zdecydowałam się wysłać wiadomość. Później regularnie ze sobą pisaliśmy. Opowiadałam mu o swoim życiu, powoli pokazując mu mój perfekcyjny świat. Naprawdę nie próbowałam go złapać w pułapkę. Wszystko potoczyło się naturalnie.

Gdyby jego małżeństwo było udane, pewnie na tym by się skończyło. Jednak informacja o jego rozwodzie otworzyła przede mną nowe możliwości. Szansa dla mnie właśnie się pojawiła. Spędziłam dużo czasu myśląc, jak namówić go na wspólne spotkanie. Bałam się, że zauważy, jak bardzo mi na tym spotkaniu zależy. Nie chciałam go wystraszyć, ale ogromnie pragnęłam się z nim zobaczyć.

Denerwowałam się

Zaproponowałam, żeby napić się razem kawy gdzieś w śródmieściu. „A gdybyśmy tak spróbowali zebrać całą naszą klasę?” – rzuciłam mimochodem. Od razu podchwycił pomysł, mówiąc że to świetny plan.

Kiedy zmierzałam w stronę kawiarni, poczułam jak opuszcza mnie cała odwaga. Wróciły wspomnienia – znów byłam tą cichą uczennicą z miejsca przy oknie, która nigdy nie odważyła się do niego odezwać. Ze stresu spociły mi się ręce. W pewnym momencie obrócił głowę i mnie dostrzegł.

– Wyglądasz dokładnie tak samo jak kiedyś – powiedział typowym, kurtuazyjnym tonem i pocałował w policzek.

On podchodził do tego na luzie – traktował to jako zwykłe spotkanie z dawną koleżanką, podczas gdy ja spełniałam swoje wieloletnie marzenia. Usiedliśmy przy stoliku w kawiarni i rozpoczęliśmy rozmowę.

Właściwie to głównie on opowiadał. Przedstawiał swoje życie, przemyślenia i poglądy na różne sprawy. Ja milczałam, po prostu ciesząc się, że mogę z nim być. W tej chwili niczego więcej mi nie było trzeba. Tylko raz odważyłam się wtrącić, kiedy zrobił pauzę. Zdawało się, że chce poznać moją opinię, ale szybko mi przerwał, ignorując to, co mówiłam.

Czułam się zawiedziona

To zachowanie mnie zabolało, bo burzyło wyidealizowany obraz mojego wymarzonego chłopaka. Jacek lubił przewodzić. Zamiast dialogu, wygłaszał monologi. Wydawał ostateczne sądy, nie dopuszczając możliwości, że ktoś może myśleć inaczej.

– Naprawdę świetnie się nam gawędzi – stwierdził, pochylając się w moją stronę z tym swoim charakterystycznym wdziękiem.

Nigdy nie przestał być mistrzem uwodzenia. Moje ciało odruchowo chciało się cofnąć, ale zdołałam nad tym zapanować. Przecież właśnie na tym mi zależało, na tym, żeby być tak blisko. Od lat śniłam o możliwości poczucia jego ciepła tuż obok. Z tego powodu pozwoliłam jego dłoni spocząć na mojej, nie odsuwając jej.

– Szczerze mówiąc, wcale mi się nie spieszyło na to spotkanie – wypalił prosto z mostu, jakby był przekonany, że zniosę wszystko. – Z trudem cię kojarzę, chyba nigdy nie byliśmy specjalnie blisko?

– No nie, ty chodziłeś z Ewką – wypaliłam od razu.

– A rzeczywiście – zrobił minę, jakby coś mu się przypomniało. – Bardzo fajna była z niej dziewczyna. Spotkałaś ją ostatnio? Okropnie się zaokrągliła…

Chciałam wracać do męża

Zrobiło mi się jakoś dziwnie. Ten Jacek z moich marzeń nigdy nie użyłby takich słów. Ten facet kiedyś na pewno był zupełnie inny… Jestem tego pewna.

– Za to ty wyglądasz rewelacyjnie – pochwalił mnie, i widać było, że mówi to szczerze.

Byłam kompletnie zagubiona w swoich uczuciach. Nic nie szło zgodnie z planem. Zamiast radości, która powinna mnie wypełniać, czułam się zawiedziona. Sama nie wiedziałam, czego ja w ogóle się spodziewałam. Przecież wydarzenia potoczyły się dokładnie według mojego scenariusza. Do pełni szczęścia chyba niczego mi nie brakowało?

– Słuchasz mnie w ogóle? – dobiegł mnie jego głos. – Chyba odpłynęłaś myślami.

Nie dociekał przyczyn mojego rozkojarzenia. Po prostu sprowadził mnie na ziemię i mówił dalej. Obserwowałam jego męską urodę i zdecydowane ruchy. Widać było, że to przystojny facet, któremu odpowiadało moje towarzystwo. Ani myślał o zakończeniu randki – właśnie poprosił kelnera o kolejną butelkę.

Martwił się

Telefon w mojej torebce zaczął dzwonić. Dzwonił Tadeusz.

– Przepraszam, ale muszę odebrać. To naprawdę istotna sprawa – powiedziałam, przerywając mu wpół słowa.

– O której będziesz? – spytał mój małżonek.

Nigdy wcześniej nie zadał mi takiego pytania.

– Za niecałą godzinę. Coś się stało?

– Nie, nic takiego. Po prostu dopadło mnie dziwne uczucie niepokoju, ale się tym nie martw. Gdy wszedłem do pustego domu, od razu zadzwoniłem. Musiałem się upewnić, że nic ci nie jest.

– W tej chwili wszystko gra – odrzekłam serdecznie. – Lepiej być nie może. Niedługo będę i przekonasz się sam. Ja również miałam pewne obawy, ale okazały się bezpodstawne.

Nie chciałam, ale tą odpowiedzią zaniepokoiłam Tadeusza. Postanowiłam to jakoś później naprawić.

Reklama

Aleksandra, 31 lat

Reklama
Reklama
Reklama