„Przez lata żyłam sama i było mi dobrze. Nie sądziłam, że romans na stare lata może mieć w sobie tyle żaru”
„Zastanawiałam się, czy to w porządku, że kobieta w moim wieku jedzie spotkać się z facetem, skoro wiadomo, jak to wszystko się skończy. Jak to będzie wyglądać? Jakie będzie miał o mnie zdanie? A co potem, jak to wpłynie na nasze dotychczasowe, ułożone życie?”.
- listy do redakcji
Nie zaszkodzi spróbować
Można powiedzieć, że w moim romansie z Jurkiem kryje się prawdziwa moc! Kto by się spodziewał, że na stare lata przeżyję takie emocje i porywy serca! W naszym związku jest żar, jakiego dawno nie czułam. Mimo że oboje jesteśmy już po pięćdziesiątce, to namiętności w nas nie brakuje. Jerzy rozpalił we mnie uczucia, o których istnieniu już zapomniałam. Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek doświadczę takiego żaru i wzlotów. A jednak! Miłość nie patrzy na wiek i potrafi zaskoczyć w najmniej oczekiwanym momencie.
Przez długi czas żyłam w samotności, nie miałam już żadnego zajęcia, moje życie stało się monotonne i jałowe. Moja córka, która właśnie w ten sposób poznała swojego kolejnego małżonka, przekonała mnie, żebym utworzyła profil w portalu randkowym. Stwierdziłam, że nie zaszkodzi spróbować. Niestety, po paru randkach z facetami poznanymi w sieci, poczułam się mocno zniechęcona. I wtedy odezwał się do mnie on. Dojrzały, bystry, dowcipny i tak samo samotny jak ja. Na fotkach prezentował się nieźle. Gadało nam się rewelacyjnie. Wymienialiśmy maile i rozmawialiśmy przez telefon.
Nie mogłam się doczekać naszych spotkań online, ale im dłużej ze sobą gadaliśmy, tym bardziej korciło mnie, żeby zobaczyć go na żywo. Była tylko jedna przeszkoda – dzieliło nas mnóstwo kilometrów. Mój Jurek był z zupełnie innej części kraju. Ciężko chodzić na randki z facetem, który mieszka na drugim końcu Polski.
Ten moment był nieunikniony
– Mamuś, przecież to żaden problem, w końcu masz wolne i nie pracujesz cały rok. Pojedziesz tam, zobaczysz wszystko na własne oczy i będziesz wiedziała, jak wygląda sytuacja – przekonywała mnie córka.
Postanowiliśmy spotkać się w stolicy, która leżała w połowie drogi pomiędzy naszymi miejscowościami. Kiedy z duszą na ramieniu przekraczałam próg kafejki na Nowym Świecie, poczułam, jak miękną mi nogi. Od razu go rozpoznałam: miał na sobie gustowny garnitur, a w dłoni trzymał bukiet czerwonych róż…
Zwiedziliśmy całą Warszawę, przemierzając wspólnie wszystkie uliczki. Opera to nasza wspólna pasja, więc Jurek z wyprzedzeniem kupił wejściówki. Spacerując po parku, złapał moją dłoń i nagle poczułam się jak zakochana nastolatka. Na koniec pierwszej randki wymieniliśmy słodkiego buziaka. Po powrocie do siebie, każde z nas zasiadło przed komputerem. Moje serce waliło jak oszalałe, gdy go uruchamiałam... Czyżby coś napisał? Jest wiadomość! Przesłał mi list pełen czułych słówek i zapewnień o uczuciu.
– No i wylądowaliście w łóżku? – moja córka nigdy nie owija w bawełnę.
No cóż, Anka totalnie mnie zaskoczyła tym pytaniem! Ale wiecie co? Ono sprawiło, że zaczęłam się nad tym wszystkim zastanawiać. Jurek ciągle chciał się widywać, więc prędzej czy później musiałoby dojść do „tego”. A ja czułam, że jeszcze nie jestem na to gotowa. Po takim długim czasie bycia singielką nagle mieć faceta tak blisko siebie, rozebrać się przed nim… Niełatwo jest przyznać samej przed sobą, że człowiek trochę zaniedbał pewne sprawy, że ta istotna dziedzina życia zeszła na drugi plan. Najwyższy czas wziąć się w garść i coś z tym zrobić!
Jurek tęsknił i dawał mi o tym znać przez telefon. Ja również odczuwałam brak jego bliskości. Dzięki wnusi opanowałam wreszcie sztukę wysyłania SMS-ów, dzięki czemu mogliśmy sobie pisać niczym para zakochanych gołąbków. Każdego ranka witał mnie czuły SMS o treści: „Cześć kochanie. Jakie masz plany na dziś?”. Takie słowa dodają energii, zachęcają do działania. Mam wtedy ochotę brać życie pełnymi garściami i realizować swoje marzenia!
Pozbyłam się wątpliwości
Kolejną randkę zaplanowaliśmy w Sopocie. Zarezerwowaliśmy noclegi w tym samym pensjonacie. I nagle, jak to ujmuje moja pociecha – zaczęłam się zamartwiać. Zastanawiałam się, czy to w porządku, że kobieta w moim wieku jedzie spotkać się z facetem, skoro wiadomo, jak to wszystko się skończy. Jak to będzie wyglądać? Jakie będzie miał o mnie zdanie? A co potem, jak to wpłynie na nasze dotychczasowe, ułożone życie? Kiedy szykowałam się do wyjścia, miałam w głowie natłok myśli. Jednak mimo obaw, spakowałam najładniejsze ubrania i zachęcona przez córkę wyruszyłam w podróż.
Podczas mojej wyprawy miałam za kompankę kobietę, która była starsza ode mnie o około dekadę. Była naprawdę ładna i miała rozjaśnione włosy. Wręcz kipiała energią. Śmiała się donośnie i rozmawiała podniesionym głosem. W przedziale nie było nikogo prócz nas, więc gawędziłyśmy przez długie godziny. To ona przede wszystkim snuła opowieść. Jej historia poruszyła mnie do głębi i wpłynęła na moje postrzeganie wielu rzeczy.
Wyjawiła mi, że również jedzie na randkę ze swoim ukochanym. Ich pierwsze spotkanie miało miejsce wieki temu, gdy zdawali egzaminy do liceum. O ile dobrze zrozumiałam, po czterech latach stracili ze sobą kontakt, by odnaleźć się ponownie kilka lat temu na spotkaniu absolwentów, które zorganizowała ich szkoła. Kiedy spojrzała na siwiejącego mężczyznę z brzuszkiem, od razu skojarzyła go z nastolatkiem, którego poznała pięćdziesiąt lat temu. Całą noc spędzili na parkiecie, wirując w tańcu, a potem zdecydowali utrzymywać kontakt, choć dzieliła ich ogromna odległość. Spotykali się parę razy w ciągu roku.
– Wystarczy mi, że trzyma u mnie w łazience swoją szczoteczkę, a w szafie wiszą jego koszule. Bycie mężatką mam już za sobą i kolejny mąż nie jest mi potrzebny. Teraz zależy mi tylko na czerpaniu z życia samych przyjemności – wyznała mi Hanna.
Kiedy podzieliłam się z nią swoimi obawami, bez wahania stwierdziła:
– Niech mi pani wierzy, nic nie dorównuje seksowi w tym okresie życia. Wyglądamy, jak wyglądamy i w pełni to akceptujemy. Kochamy się tak, jak mamy na to ochotę, choćby w wannie przy blasku świec, bez obaw o ciążę. Może i nie są to wyczyny rodem z filmów, ale z moim mężem nigdy nie przeżywałam takich uniesień w sypialni – wyznała rozbawiona.
Bardzo mi tego brakowało
Kiedy wreszcie dotarłyśmy do Sopotu, na stacji kolejowej powitało nas dwóch podstarzałych mężczyzn z bukietami kwiatów. Wymieniłyśmy porozumiewawcze spojrzenia. Po przybyciu do hotelu streściłam Jurkowi opowieść mojej koleżanki. Przy okazji wspomniałam także o własnych obawach. Jednak gdy już się o czymś głośno powie, to przestaje to być tak przerażające.
Kiedy Jurek zaczął obsypywać mnie pocałunkami i pieszczotami, ja po prostu odpowiedziałam tym samym. Nie czułam wstydu, tylko cudowne, wspaniałe uczucie. Dopiero w tym momencie zdałam sobie sprawę, jak bardzo tęskniłam za czułym dotykiem, bliskością i męskim ciepłem! W naszych porywach namiętności panowała niezwykła, idealna harmonia! Kiedy w pełni akceptujesz fizyczne niedoskonałości partnera i pragniesz sprawić mu przyjemność, intymność w jesieni życia zyskuje zupełnie nowy, chyba nawet lepszy smak niż za młodych lat. Przyznaję, że oprócz paru przechadzek brzegiem morza, praktycznie nie opuszczaliśmy łóżka.
Sporo gadaliśmy o tym, co nas zjednoczyło i jak poradzić sobie z uczuciem, które nas połączyło. Jurek od razu stwierdził, że pomysł mojej koleżanki jest bez sensu.
– Danusiu, słoneczko, nie widzę siebie w relacji na dystans. Pragnę budzić się obok ciebie każdego ranka i tulić do snu co wieczór, a nie spotykać się dwa razy do roku – tłumaczył.
Nigdy nie przyszło mi do głowy, że będę musiała przenieść się na drugi koniec kraju. Perspektywa opuszczenia mojego mieszkania, zostawienia córki, małej wnusi i wszystkich bliskich znajomych była dla mnie nie do pomyślenia. Rozmyślałam o tym, jak dobrze i komfortowo mi się teraz żyje bez konieczności gotowania, sprzątania czy użerania się z czyimiś humorami. Lubiłam swoją codzienność w pojedynkę, a za sprawą Jerzego to miało się zmienić. Nagle znowu stanęliśmy w punkcie wyjścia.
– Nic nie musimy ustalać od razu, w tej chwili. Nie ma potrzeby niczego popędzać, ale nie możemy też pozwolić, żeby coś tak fajnego nam uciekło. Zobaczysz skarbie, jakoś to będzie, samo się ułoży – podsumował w końcu Jurek.
Po powrocie do domów kontynuowaliśmy naszą rozmowę przez internet, dając upust uczuciu tęsknoty. Moja dorosła córka nieustannie sugerowała, abyśmy w końcu podjęli jakąś decyzję w sprawie naszego związku. Ostatecznie los sam podsunął nam rozsądne wyjście z sytuacji… Finalnie postawiliśmy na niezwykle pragmatyczne rozwiązanie.
Okres zimowy zazwyczaj spędzamy w moim mieszkaniu w bloku, gdzie nie muszę martwić się odśnieżaniem, a w zasięgu ręki mam przychodnię, sklepy i aptekę. Gdy tylko zaczyna się wiosna, przenosimy się do Jurka. Tam możemy cieszyć się przepięknym ogrodem oraz bliskością lasu i rzeczki. Jeśli zaś chodzi o sformalizowanie naszego związku, to kto wie? Być może i na to przyjdzie odpowiedni moment.
Danuta, 58 lat