Reklama

Lubiłam roraty. Mały kościółek zawsze emanował ciepłem świec, a modlitwa była ukojeniem dla mojej duszy. Jednak pewnego dnia ktoś przykuł moją uwagę. Przystojny mężczyzna przyglądał mi się uważnie, a w jego spojrzeniu było coś unikalnego. Początkowo uznałam to za nieodpowiednie. To miejsce powinno sprzyjać skupieniu, a nie wymianie spojrzeń. Ale z każdym kolejnym dniem jego obecność na roratach budziła we mnie nieznane dotąd emocje.

Reklama

– Co się z tobą dzieje? – spytała przyjaciółka, kiedy spotkałyśmy się na kawę po nabożeństwie.

Zamyśliłam się na chwilę. Nie byłam pewna, czy powinnam dzielić się z nią moimi obawami.

– Po prostu... ktoś zbyt często patrzy na mnie w kościele – odpowiedziałam w końcu, starając się, aby brzmiało to, jak coś nieistotnego.

– Może nie ma w tym nic złego? Może ktoś chce cię poznać – zasugerowała Magda, uśmiechając się zadziornie.

Zmieniłam temat, ale jej słowa zostały ze mną na długo. Czy naprawdę chciałam, aby ten nieznajomy mnie poznał? Myśli towarzyszyły mi przez kolejne dni. Starałam się unikać jego wzroku, choć jednocześnie nie mogłam się doczekać kolejnej mszy.

Czuliśmy się zawstydzeni

Kilka dni później postanowiłam przełamać wewnętrzną barierę. Moje serce zabiło szybciej, gdy odważyłam się podnieść wzrok i odwzajemnić spojrzenie mężczyzny. To była sekunda, może dwie, ale poczułam, jakbyśmy rozmawiali bez słów.

Po nabożeństwie, gdy większość osób już opuściła kościół, zauważyłam, że mężczyzna zbliża się do mnie. Miałam ochotę się wycofać, ale coś mnie zatrzymało.

– Cześć – powiedział nieśmiało, a jego głos był niski, ale przyjazny.

– Cześć – odpowiedziałam, próbując ukryć moje zmieszanie.

– Wiem, że może to dziwne, ale widziałem cię tu kilka razy i... poczułem, że muszę się przedstawić. Michał – powiedział, kłaniając się lekko.

Uśmiechnęłam się delikatnie, czując, jak ciepło oblewa moje policzki.

– Paulina. Miło mi.

Nasza rozmowa była krótka. Wymieniliśmy kilka zdań o codziennych sprawach, ale napięcie, jakie między nami istniało, było niemal namacalne. Oboje czuliśmy się zawstydzeni, ale jednocześnie coś nas pchało ku sobie.

Obcy facet zawrócił mi w głowie

W ciągu kolejnych dni nasze rozmowy zaczęły nabierać coraz bardziej osobistego charakteru. Po każdym porannym nabożeństwie, gdy kościół pustoszał, zostawaliśmy na chwilę, by porozmawiać. Coraz mniej myślałam o modlitwie, a coraz więcej o tym, co powie mi Michał.

– Co cię przyciągnęło do tego małego kościółka? – zapytałam pewnego dnia, kiedy siedzieliśmy na ławce przed wejściem.

Michał spojrzał na mnie z uśmiechem, który wydawał się jednocześnie ciepły i tajemniczy.

– Potrzebowałem spokoju, jakiegoś miejsca, gdzie mógłbym się wyciszyć. Praca, miasto, wszystko zaczynało mnie przytłaczać.

Poczułam, że jego słowa są mi bliskie.

– Ja też. To miejsce ma w sobie coś, co przyciąga, prawda? – powiedziałam, patrząc na kamienne mury kościoła.

Michał przytaknął, a w jego oczach dostrzegłam zrozumienie. Zaczął opowiadać o swoim życiu, o tym, jak pochłaniająca jest jego praca i jak czasami trudno jest znaleźć w niej sens. Słuchałam go z uwagą.

– A ty? – zapytał nagle, odwracając pytanie na mnie. – Co skłania cię do tych porannych wędrówek?

Westchnęłam, zbierając myśli.

– Szukam równowagi. Życie bywa chaotyczne, a tutaj czuję, że wszystko wraca na swoje miejsce. No i... – zawahałam się, ale postanowiłam dokończyć myśl – twoja obecność też mnie tu przyciąga.

Michał uśmiechnął się szeroko. Jego reakcja była nieoczekiwanie szczera.

Powinniśmy być ostrożni

W tej właśnie chwili zrozumiałam, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Czułam, jakby coś niewidzialnego łączyło nas coraz mocniej

Michał opowiadał o swojej rodzinie, o młodszej siostrze, której starał się pomóc w wyborze studiów. W jego głosie słyszałam troskę, ale też pasję, której nie mogłam zignorować. Z każdym dniem zbliżaliśmy się do siebie coraz bardziej, choć gdzieś w tyle głowy krążyła myśl, że powinniśmy być ostrożni.

Podczas kolejnych spotkań z Michałem zaczęłam dostrzegać, że nasze rozmowy odciągają mnie od tego, co wcześniej było dla mnie najważniejsze – od duchowego wymiaru rorat.

– Czemu jesteś taka zamyślona? Coś się stało? – zapytał Michał pewnego ranka, kiedy staliśmy przed kościołem, delektując się chłodnym, porannym powietrzem.

Spojrzałam na niego, próbując ukryć wahanie.

– Zastanawiam się, dokąd to wszystko zmierza – przyznałam w końcu, czując, że muszę być szczera.

– Mam podobne myśli – odpowiedział, nie odrywając ode mnie wzroku. – Wiesz, czasem wydaje mi się, że przypadkowe spotkania są czymś więcej niż tylko przypadkiem.

Jego słowa dały mi spokoju. Czułam się rozdarta pomiędzy dwoma światami: duchowym spokojem, który zawsze dawał mi siłę, a nowo odkrywanym uczuciem do Michała, które przynosiło mi nieoczekiwaną radość.

– Czasem zastanawiam się, czy jesteśmy gotowi na to, co może się wydarzyć – powiedziałam, patrząc w ziemię, próbując uporządkować swoje myśli.

Michał podszedł bliżej i ujął moją dłoń. Było to pierwsze fizyczne zbliżenie między nami i poczułam, jak coś we mnie pęka.

– Może nie musimy wiedzieć wszystkiego teraz. Może to jest część naszej podróży – odparł łagodnie, jakby czytając moje myśli.

Moje serce biło mocno

Przez kolejne dni starałam się odnaleźć balans. Spędzałam czas na modlitwie, ale myśl o Michale była zawsze obecna.

W końcu nadszedł dzień, który miał przynieść odpowiedzi na moje pytania i wątpliwości. Spotkaliśmy się jak zwykle przed kościołem, ale tym razem atmosfera była inna, cięższa, jakby coś wisiało w powietrzu. Moje serce biło mocno, a myśli kotłowały się w głowie.

– Muszę z tobą szczerze porozmawiać – zaczął Michał, a jego głos był poważniejszy niż zwykle.

Spojrzałam na niego, nie wiedząc, co mam oczekiwać. Czy to będzie rozmowa, której się obawiałam, czy też ta, na którą podświadomie czekałam?

– Wiem, że nasze spotkania mogą być dla ciebie rozpraszające – kontynuował, nieco zmieszany. – Dla mnie też są. Ale nie potrafię zaprzeczyć, że odkąd cię poznałem, coś się we mnie zmieniło.

Słuchałam go uważnie, czując, że to jest ten moment, kiedy musimy podjąć decyzję o dalszym kierunku naszych relacji.

– Zastanawiam się, czy to wszystko jest dobre, czy nie odciąga nas od tego, co naprawdę ważne – przyznał, a ja widziałam, jak zmaga się z własnymi myślami.

– Też o tym myślę – zaczęłam, niepewna, czy potrafię ubrać w słowa to, co czuję. – Te spotkania przynoszą mi radość, jakiej dawno nie czułam, ale jednocześnie boję się, że mogą mnie oddalić od mojej duchowej ścieżki.

Nasze spojrzenia spotkały się i wiedziałam, że oboje jesteśmy w tym samym miejscu.

– Może spróbujemy odnaleźć równowagę? – zaproponował Michał, jakby odczytując moje myśli. – Nie chcę rezygnować z ciebie, ani z tego, co ważne dla nas obojga.

Jego propozycja była zaskakująco prosta, ale jednocześnie wydawała się być rozwiązaniem, którego szukałam. Może nie musieliśmy wybierać pomiędzy miłością a wiarą. Może mogły one współistnieć, wzbogacając nasze życie na różne sposoby.

Boję się

Widywaliśmy się regularnie, nie tylko w kościele, ale też poza nim. Spotkania z nim przynosiły mi radość, ale nie chciałam, aby stały się one centrum mojego świata.

– Dziś miałam trudny dzień w pracy – powiedziałam podczas jednego z naszych spotkań, kiedy siedzieliśmy na ławce w parku.

– Chcesz o tym porozmawiać? – zapytał Michał, spoglądając na mnie z troską.

Westchnęłam, próbując znaleźć odpowiednie słowa.

– Czasem czuję, że utknęłam w miejscu, w którym nie chcę być. Może to głupie, ale boję się, że nie znajdę czegoś, co naprawdę mnie uszczęśliwi.

Michał pokiwał głową, jakby rozumiał moje wahania.

– Wiesz, myślę, że każdy z nas czasami tak się czuje. Może to kwestia szukania nowych ścieżek, odkrywania, co naprawdę jest dla nas ważne.

Jego słowa były jak balsam dla mojej duszy. Wiedziałam, że nie jestem sama w swoich zmaganiach. Michał nie próbował rozwiązywać moich problemów za mnie, ale dawał mi wsparcie, którego potrzebowałam.

– Zastanawiam się, czy mogę mieć wszystko – kontynuowałam. – Czy mogę połączyć te dwa światy, które wydają się tak różne.

Michał uśmiechnął się, jakby znał odpowiedź.

– A może właśnie chodzi o to, żeby nie bać się rzeczy, które na pierwszy rzut oka wydają się nie do połączenia?

Czułam, że Michał naprawdę mnie rozumie. Choć nasze życia były inne, mieliśmy podobne pragnienia i obawy.

Z biegiem czasu zaczęłam dostrzegać, że nie muszę wybierać między miłością a wiarą. Mogłam mieć obie rzeczy w swoim życiu, o ile tylko byłam gotowa na dialog i kompromis.

Reklama

Paulina, 26 lat

Reklama
Reklama
Reklama