„Przez wiele nocy śniłem ten sam sen. Nie wierzyłem, że może coś znaczyć, a jednak. Teraz nie rozstaję się z sennikiem”
„Miłość, która przyniesie ci hańbę? Rany, co za bzdura! Zatrzasnąłem książkę i z niechęcią spojrzałem na pozostałe. Pewnie pełno w nich podobnych absurdów. Że też ja, stary dziad i bibliotekarz, dałem się nabrać na bajeczki dla naiwnych! Ludzie w miasteczku mieliby używanie, gdyby się dowiedzieli. Już i tak uważali mnie za dziwaka”.
- Maksymilian, 61 lat
Jest mroźny poranek, styczeń albo luty. Idę przez las, chyba brzozowy, drzewa całe pokryte są śniegiem… Na ziemi też leży śnieg. A może raczej szron. Jak na tę porę roku ubrany jestem dość dziwnie, bo w garnitur, lekki płaszcz i kapelusz. Ale nie jest mi wcale zimno. Chodzę po lesie i zbieram grzyby. Prawdziwki, choć i kozak się zdarza czasami. Grzyby są zamarznięte, ale wsadzam je do koszyka, kładąc delikatnie jednego na drugim.
Obudziłem się w swoim łóżku. „Znowu ten idiotyczny sen” – pomyślałem z niesmakiem. Świadomość, że raczej nie uda mi się powtórnie zasnąć, nie poprawiała mi nastroju. Wstałem, wsunąłem kapcie i poszedłem do kuchni zaparzyć sobie herbatę.
Znów byłem niewyspany
Kątem oka zerknąłem na zegar stojący w korytarzu na wprost drzwi. Była czwarta nad ranem. Cóż, w moim wieku człowiek nie potrzebuje aż tyle snu co w młodości. Poza tym pracę miałem niezbyt męczącą i od biedy mogłem podrzemać w bibliotece, bo rzadko ktoś mnie tam niepokoił.
Chociaż nie, co za pech, dzisiaj się nie uda – miał przyjechać Kazik i zebrać ode mnie zamówienie na nowe książki. Zamiast po imbryk do herbaty sięgnąłem po puszkę z kawą. Zapowiadał się ciężki dzień.
– Panie Maksymilianie, coś pan nie w sosie dzisiaj – zagadnął mnie młodszy kolega z centrali, kiedy po raz kolejny studiowałem spis książek, nie mogąc się zdecydować, które z nich wybrać.
Zobacz także
Odłożyłem spis i spojrzałem na niego.
– E, wie pan, miałem sen dziś w nocy – burknąłem ponuro.
Ze zdziwienia aż usta otworzył, bo nie zwykłem się zwierzać.
– Nieprzyjemny jakiś? – spytał ostrożnie.
Wzruszyłem ramionami.
– Raczej dziwny… A w dodatku powtarza się po raz kolejny. Opowiedzieć?
Uśmiechnął się przekornie.
– Lepiej nie. Pamięta pan, to chyba Mrożek napisał, że „nie ma nic nudniejszego niż cudze sny” – zaśmiał się.
Zdumienie nieco mnie otrzeźwiło. Jako bibliotekarz powinien wiedzieć takie rzeczy, znać autorów cytatów, może nie wszystkich, ale na pewno tych, które sam przytacza.
– Bibliotekarstwo nie jest chyba pana pasją… – mruknąłem.
– Nie marzyłem o tej robocie, fakt. Chciałem zostać pisarzem, ale nie wyszło.
Westchnąłem.
– Bibliotekarze, panie kolego, to elita nauki. Nie sztuką jest bowiem napisać książkę, sztuką jest wiedzieć, kto co w jakiej książce napisał – zerknąłem na niego znacząco.
Z lekka się zarumienił. Nie zamierzałem go pogrążać bardziej, tłumacząc, że zdanie „nic nudniejszego niż sny innych” to aforyzm Françoise Sagan, zwanej Saganką. Nagle się ożywił.
Zastanawiałem się nad sennikami
– Niech pan zerknie na siedemnastą stronę tego spisu. Może to pana zainteresuje?
Przerzuciłem kilka kartek i ze zdziwieniem trafiłem na dział „Ezoteryka”. Kolega palcem wskazał mi jeden z podpunktów, czyli „Senniki”. Było tam z kilkanaście pozycji.
– Może coś pan wybierze? – zasugerował, puszczając do mnie oko.
Po krótkim wahaniu wziąłem się za sporządzenie listy. „Sennik egipski”, „Sennik chaldejski”, „Sny – znaczenie i interpretacja”. Potem dopisałem jeszcze kilka innych książek o zbliżonej tematyce.
– Oj, bo na inne pozycje nie starczy panu budżetu – ostrzegł niespełniony pisarz.
Lekceważąco machnąłem ręką.
– Z poprzedniej dostawy nawet jednej piątej jeszcze nikt nie wypożyczał. To małe miasto, ludzie nie czytają wiele.
Pokiwał głową.
– Książki będą za dwa tygodnie, góra trzy – poinformował mnie i się pożegnał.
Byłem ciekawy i zaskoczony
Pod koniec miesiąca przesyłka wreszcie dotarła. Rozłożyłem książki starannie i po kolei wciągnąłem do katalogu, pozakładałem im fiszki i karty. A potem wszystkie wypożyczyłem na siebie i zabrałem do domu, by w spokoju przestudiować. Wieczorem rozłożyłem je na stole w kuchni i wziąłem pierwszą z brzegu. Był to „Sennik egipski”.
Hm, zwątpiłem na moment. Chyba nic tu nie znajdę na temat dręczącego mnie snu, bo grzyby w tamtejszym klimacie raczej nie rosną. Jednak ze wstępu dowiedziałem się, że „egipski” nawiązuje do Józefa, który był pierwszym w historii tłumaczem snów; chodziło również o pewną metodę postrzegania i objaśniania marzeń sennych.
Po raz pierwszy od dawna ogarnęła mnie taka ciekawość, że nawet nie doczytałem do końca wstępu. Przewertowałem kartki, aż znalazłem taki wpis pod hasłem: Grzyby:
„[…] zbierać – powiększenie majątku; kupować – wypadek; suszyć – daleka podróż; kroić – czeka cię strata; jeść – życie w wygodach albo choroby, upokorzenia i miłość, która przyniesie ci hańbę […]”.
Miłość, która przyniesie ci hańbę? Rany, co za bzdura! Zatrzasnąłem książkę i z niechęcią spojrzałem na pozostałe. Pewnie pełno w nich podobnych absurdów. Że też ja, stary dziad i bibliotekarz, dałem się nabrać na bajeczki dla naiwnych! Senniki? Paradne! Ludzie w miasteczku mieliby używanie, gdyby się dowiedzieli. Już i tak uważali mnie za dziwaka i podkpiwali za plecami. Mój zawód, w dzisiejszych czasach wydający się zupełnie niepotrzebny, nie przysparzał mi wielbicieli. Ani prestiżu, niestety. Wyłączyłem światło i poszedłem spać. Tej nocy nic mi się nie śniło.
Zapomniałem o tym
Kilka dni później dostałem list polecony z ministerstwa, któremu podlegały biblioteki publiczne. Parę lat temu mój wnuk wyjaśniał mi zasady działania wyszukiwarek internetowych i w jaki sposób program je indeksuje. Pomyślałem, że podobną metodę można zastosować do katalogowania książek. Teraz, w dobie internetu, ludzie nie szukają w nich rozrywki czy odprężenia, tylko bardzo konkretnych informacji. Korzystając z mnóstwa wolnego czasu i komputera w bibliotece, opracowałem więc „udoskonalony sposób katalogowania książek z wykorzystaniem słów kluczowych”.
Posłałem swój projekt do zwierzchników ponad cztery lata temu i na śmierć o nim zapomniałem. Teraz okazało się, że nie tylko dostał nagrodę, ale w dodatku zostanie wdrożony. Nagroda była finansowa, dość znaczna; do tego dochodziły jeszcze honoraria ze sprzedaży praw autorskich, płacone co roku w formie tantiem… Gapiłem się na list, siedząc nieruchomo, a w głowie huczało mi jedno zdanie z sennika: „grzyby zbierać – powiększenie majątku”. Chyba… chyba musiałem zrewidować swoje poglądy w kwestii marzeń sennych.
A jednak sny coś znaczą
Komputer w mojej bibliotece przestał się kurzyć, bo od rana do wieczora wymieniałem poglądy i uwagi na temat snów, ich objaśniania oraz znaczenia metaforycznego. Nie czułem się już jak szarlatan czy zwariowany staruszek, gdy przekonałem się, że wiedza o snach to kawałek rzetelnej nauki, połączenie psychologii z literaturą i kulturą europejską. No i część naszej historii, bo pierwsze senniki powstawały ponad trzy i pół tysiąca lat temu!
Zgromadziłem prawie wszystkie książki wydane w Polsce, które poruszały te zagadnienia. Studiowałem je, robiłem notatki, odsyłacze i czasami… wykorzystywałem swoją nowo nabytą wiedzę w praktyce. Bo w moim mieście sławy nie przysporzyła mi ministerialna nagroda, tylko plotka puszczona u fryzjera, że „rozumiem sny”. Dlatego zaczęły do mnie przychodzić różne osoby, abym im wytłumaczył, dlaczego śnią o tym czy tamtym. Staram się odpowiadać na miarę swojej wiedzy, podając źródła i wiarygodne interpretacje. Wszyscy wychodzą zadowoleni.