Reklama

Życie było prostsze, kiedy byliśmy nastolatkami. Czasami myślę o tych beztroskich dniach, kiedy wszystko, co się liczyło, to muzyka, przyjaciele i... Bartek. Poznałam go w liceum, kiedy jeszcze marzyłam o byciu artystką. Bartek był moją pierwszą miłością. Nierozłączni aż do matury. Nasze drogi rozeszły się, kiedy każde z nas wyjechało na studia do innego miasta. Wybrałam Warszawę, on Kraków. Próbowaliśmy utrzymać kontakt, ale całkowicie pochłonęło nas studenckie życie. Czasem zastanawiam się, co by było, gdybyśmy wtedy podjęli inne decyzje.

Reklama

– A co u Bartka? – spytała kiedyś moja przyjaciółka Ania, próbując mnie wyciągnąć na piwo.

– Nie wiem, nie widziałam go od lat – wzruszyłam ramionami, chociaż w głębi serca coś mnie ścisnęło.

Wiele się zmieniło od tamtej pory. Czasem myślę, że znów chciałabym poczuć tamtą radość i beztroskę. Może kiedyś...

Byłam ostrożna

Nie spodziewałam się, że los tak nieoczekiwanie postawi nas ponownie na swojej drodze. Pogrzeb naszego nauczyciela, profesora Malinowskiego, zgromadził wielu byłych uczniów. Stojąc w tłumie, poczułam, jakbym znów miała osiemnaście lat. Ujrzałam Bartka stojącego w oddali. Jego sylwetka nie zmieniła się za bardzo, choć spoważniał. Zaciekawiona podeszłam do niego. Nasze oczy się spotkały i przez chwilę czas zatrzymał się w miejscu. To było uczucie, jakbym znowu wracała do starych wspomnień, ale w innej, dojrzalszej wersji. Na początku byliśmy nieco nieśmiali, jakby każde z nas próbowało odkryć, kim teraz jesteśmy.

– Cześć – powiedział Bartek z lekkim uśmiechem, w którym można było dostrzec cień dawnych lat.

– Cześć – odpowiedziałam, próbując ukryć lekkie drżenie w głosie.

Rozmowa zaczęła się od wspomnień o profesorze, o jego niekonwencjonalnych metodach nauczania i o tym, jak potrafił nas zaskakiwać. Wkrótce zaczęliśmy wspominać nasze szkolne czasy. Śmialiśmy się, przypominając sobie nasze szkolne wygłupy i nieoczekiwane przygody.

– Pamiętasz, jak raz uciekliśmy z lekcji, żeby zobaczyć koncert w parku? – zapytał Bartek, a jego oczy błysnęły na myśl o tamtej chwili.

– Jak mogłabym zapomnieć? Byliśmy przekonani, że nikt nas nie zauważy, a profesor też przyszedł – odpowiedziałam, śmiejąc się z tamtego dnia.

Mimo upływu lat czułam, że nasze rozmowy wciąż mają tę samą swobodę. Było w nich coś niezwykłego, coś, co sprawiało, że oboje czuliśmy się znów jak dawniej. Choć byliśmy ostrożni, unikaliśmy bezpośrednich pytań o nasze obecne życie. Była to jednak rozmowa pełna niewypowiedzianych uczuć, które można było wyczytać w spojrzeniach i subtelnych gestach. Pożegnaliśmy się tego dnia bez żadnych obietnic na przyszłość, ale z ukrytym pragnieniem, by może jednak zobaczyć się ponownie. Miałam wrażenie, że oboje czuliśmy, że to spotkanie było czymś więcej niż tylko przypadkowym zetknięciem. Może to była właśnie ta druga szansa, której oboje potrzebowaliśmy.

Czułam, że coś się zmienia

Minęło kilka tygodni od naszego spotkania na pogrzebie profesora Malinowskiego. Życie toczyło się dalej swoim rytmem, ale myśl o Bartku często wracała, nie pozwalając mi o sobie zapomnieć. Nieoczekiwanie otrzymałam od niego wiadomość – zaproszenie na spacer. Byłam zaskoczona, ale również podekscytowana. Spotkaliśmy się w parku, tym samym, w którym kiedyś spędzaliśmy tak wiele czasu. Z czasem nasze spotkania stały się regularne. Podczas spacerów rozmawialiśmy o wszystkim. Czułam, że między nami znowu coś zaczyna iskrzyć, ale jednocześnie zastanawiałam się, czy to, co teraz czuję, to tylko sentyment do przeszłości, czy może coś więcej.

– Pamiętasz, jak kiedyś marzyliśmy o podróży dookoła świata? – zapytał Bartek, przywołując jedno z naszych młodzieńczych marzeń.

– Tak, byliśmy wtedy pewni, że świat stoi przed nami otworem – odpowiedziałam z uśmiechem, choć w moim głosie była nuta nostalgii.

Odkrywaliśmy siebie na nowo. Bartek stał się bardziej refleksyjny, a ja zauważyłam, że sama zmieniłam się bardziej, niż sądziłam. Rozmowy pełne były nieśmiałych prób zrozumienia, kim teraz jesteśmy, ale także lekkich żartów, które przełamywały wszelkie napięcia.

– Myślisz czasem o tym, co by było, gdybyśmy nie rozstali się po maturze? – zapytał nagle Bartek, spoglądając na mnie z powagą.

– Czasami – odpowiedziałam szczerze. – Ale teraz jesteśmy tu i mamy szansę zrozumieć siebie na nowo.

Wspólne chwile były pełne emocji, które rosły z każdym dniem. Czułam, że coś się zmienia, choć nie wiedziałam jeszcze, dokąd to prowadzi. Zastanawiałam się, czy moje uczucia do Bartka to coś, co powinno mnie zaniepokoić, czy może ucieszyć. Spotkania były jak powrót do czegoś dawno utraconego, ale jednocześnie nowego i nieznanego. Magda i Bartek z przeszłości byli już innymi ludźmi, ale ci obecni zaczynali tworzyć coś nowego. Coś, co miało potencjał stać się piękną historią, jeśli tylko odważymy się na nią otworzyć.

Zebrałam się na odwagę

Spacerując po parku, Bartek często wspominał nasze szkolne dni, a ja przyłapywałam się na tym, że czuję się tak, jakby czas cofnął się o te wszystkie lata. Ale w mojej głowie kłębiło się coraz więcej pytań. Czy to, co się między nami działo, było tylko powrotem do przeszłości, czy może zwiastunem czegoś nowego? Pewnego wieczoru, kiedy słońce powoli chowało się za horyzontem, zebrałam się na odwagę, by poruszyć temat, który od dawna mi ciążył. Usiedliśmy na ławce, patrząc na spokojne tafle wody w pobliskim stawie. Cisza wokół nas była pełna niewypowiedzianych słów.

– Zastanawiałam się ostatnio nad nami... – zaczęłam niepewnie, czując, że serce bije mi szybciej – Nad tym, co między nami się dzieje.

Spojrzał na mnie uważnie, w jego oczach pojawiło się coś na kształt zaciekawienia i niepewności. Czułam, jak napięcie wzrasta, a słowa same wypływały z moich ust.

– Myślałam o tym, czy nie powinniśmy dać sobie drugiej szansy – powiedziałam, ledwie panując nad drżeniem w głosie.

Bartek milczał przez chwilę, jakby próbował zebrać myśli. Byłam rozdarta, a jego odpowiedź mogła zmienić wszystko.

Też o tym myślałem – zaczął powoli, a ja mogłam dostrzec, że jest wzruszony – Nie mogę przestać myśleć o tym, jak dobrze się znów czuję, będąc z tobą.

Jego słowa były jak balsam dla mojej duszy. Poczułam, jak ulatuje ze mnie napięcie, zastąpione nowym, ciepłym uczuciem. Uczucie, które mówiło mi, że być może to właśnie nasz czas. Nasze spojrzenia spotkały się w pełnym zrozumienia i akceptacji uścisku. Poczułam, że to nie tylko nostalgia przyciąga nas do siebie, ale coś znacznie głębszego. Uczucie, które, mimo upływu lat, pozostało w nas żywe. Czułam się, jakbym na nowo odkrywała siebie i jego, a każda chwila spędzona razem była tego potwierdzeniem. To było jak otwarcie nowego rozdziału, którego nie mogłam się doczekać.

Miałam mętlik w głowie

Nasze spotkania były pełne pasi i namiętności. Czułam, jak emocje pomiędzy nami narastają. Nasze rozmowy były głębsze, dotykały spraw, które wcześniej zostawialiśmy na boku, bojąc się, że mogłyby przynieść więcej pytań niż odpowiedzi. Spacerując po parku, rozmawialiśmy o przyszłości. O marzeniach, które wciąż czekały na realizację i o tym, co dla każdego z nas naprawdę ważne. Bartek opowiadał mi o swojej pracy i planach na przyszłość, a ja z pasją dzieliłam się swoimi aspiracjami.

– Zawsze marzyłem o tym, by założyć własny biznes – wyznał Bartek z entuzjazmem, jakiego dawno u niego nie widziałam.

– A ja chciałabym kiedyś napisać książkę – dodałam, odważnie dzieląc się marzeniem, które do tej pory zachowywałam dla siebie.

W miarę jak nasze rozmowy stawały się bardziej intymne, zaczynałam zastanawiać się, czy to wszystko nie jest tylko chwilowym zauroczeniem. Czy uczucie, które nas łączy, przetrwa próbę czasu? Moje myśli były pełne sprzeczności. Z jednej strony cieszyłam się na nowo odkrytymi uczuciami, z drugiej zaś bałam się, że to wszystko może się nagle rozmyć jak sen. Jednak mimo wątpliwości, każde spotkanie przynosiło więcej radości i pewności. Czułam, że to, co nas łączy, jest czymś autentycznym i wartościowym. Nawet gdy nasze rozmowy dotykały trudnych tematów, jak przeszłość czy niewiadoma przyszłość, byliśmy dla siebie wsparciem.

– Czy myślisz, że naprawdę możemy zbudować coś trwałego? – zapytałam pewnego dnia, gdy siedzieliśmy przy kawie w małej kawiarni, ukrytej w bocznej uliczce.

Bartek spojrzał na mnie z uśmiechem, który mówił więcej niż jakiekolwiek słowa.

– Myślę, że jeśli tylko oboje tego chcemy, to wszystko jest możliwe – odpowiedział z przekonaniem.

Te słowa napełniły mnie nadzieją. Być może po latach poszukiwań i prób odnalezienia siebie, nasza druga szansa była tym, co naprawdę miało znaczenie. Wiedziałam, że przed nami jeszcze długa droga, ale nie czułam już lęku. Teraz czekałam na to, co przyniesie przyszłość. Z optymizmem i pewnością, że nie muszę przez nią iść sama.

Magda, 30 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama