Reklama

Mój dom zawsze był moją twierdzą. Mogłam schronić się przed całym światem, usiąść na kanapie z kubkiem herbaty i poczuć się bezpiecznie. Nasz mały świat działał bez zarzutu. Aż do dnia, w którym wprowadziła się teściowa. To miało być „tylko na chwilę”. Tak przynajmniej powiedział Kamil. Jego matka straciła mieszkanie po jakiejś chybionej inwestycji – nie do końca wiedziałam, jak to się stało, bo nie miałam nawet okazji o to zapytać. Decyzja zapadła poza mną. Mąż uznał, że nie możemy zostawić mamy w potrzebie. Byłam wściekła, ale wzięłam głęboki oddech. To przecież jego matka. Przecież się nie wyprowadza na zawsze. Tylko że już pierwszego wieczoru przestawiła mój ekspres do kawy. Drugiego zmieniła ustawienie poduszek na kanapie. A trzeciego dnia weszła do sypialni bez pukania. Mój dom przestał być moją twierdzą.

Reklama

Czułam, jak się we mnie gotuje

– Ja to bym inaczej przyprawiła, ale nic, nic… ważne, że się starasz – powiedziała teściowa, odstawiając widelec na brzeg talerza.

Spojrzałam na nią i uśmiechnęłam się blado. To był trzeci dzień jej pobytu, a ja już czułam, że coś we mnie się gotuje. Kamil, oczywiście, niczego nie zauważył. Zajadał makaron, nawet nie podnosząc wzroku.

– Smakuje ci? – zapytał, jakby nie usłyszał tej jawnej krytyki.

– No… jadalne. – Teresa wzruszyła ramionami i sięgnęła po sól.

Jadalne. Moje własne jedzenie we własnym domu. Zagryzłam wargę. To nie był czas na kłótnie. Wieczorem, gdy Kamil brał prysznic, poszłam do salonu, żeby wziąć książkę. Zatrzymałam się w progu. Moje rzeczy były poprzestawiane. Poduszki na kanapie inne niż rano. Świeczki przesunięte. A na półce… nie, nie mogło być. Nasz ślubny portret został przesunięty w kąt, a na honorowym miejscu widniało zdjęcie teściowej z Kamilem. Poczułam, jak coś ściska mnie w żołądku. Wróciłam do sypialni i czekałam, aż Kamil wyjdzie spod prysznica.

– Widziałeś to? – zapytałam, kiedy wytarł włosy ręcznikiem.

– Co?

– Twoja mama… zaczyna się tu urządzać – powiedziałam ostrożnie. – Zmienia rzeczy, przestawia meble. I to, co dziś zrobiła przy stole…

Kamil westchnął.

– Przecież to tylko na chwilę. Daj jej trochę przestrzeni.

– Przestrzeni? – prychnęłam. – To jest nasz dom!

– Wiem, ale nie bądź taka sztywna. To dla niej trudne.

Nie mogłam uwierzyć. Naprawdę nie widział problemu?

Zacisnęłam pięści

Rano, zanim zdążyłam wstać, pachniało już kawą. Weszłam do kuchni i zobaczyłam teściową, która z uśmiechem podawała Kamilowi parującą filiżankę.

– Jak dawniej, prawda? – zaświergotała. – Taka, jak lubisz. Bo wiesz, Karolcia chyba za mocną ci robi…

Kamil, oczywiście, nie zauważył ukrytej złośliwości. Ja tak.

– A ty? – Teresa odwróciła się do mnie. – Napijesz się?

– Nie, dziękuję – powiedziałam oschle i zaczęłam robić swoją kawę.

Kiedy wróciłam po pracy, w domu czuć było jeszcze większą ingerencję. Zniknęły firanki. Moje firanki, które sama wybierałam. Zamiast nich – jakieś ciężkie zasłony, w ciemnym, babcinym kolorze.

Co się stało z firankami? – zapytałam, wchodząc do salonu.

Teściowa spojrzała na mnie jak na dziecko, które nie rozumie dorosłych spraw.

– Ach, były takie nijakie, myślałam, że będzie przytulniej. Podziękuj mi później!

Poczułam, jak krew odpływa mi do głowy. Zacisnęłam pięści. Wieczorem zadzwoniłam do Pauliny.

– To twój dom – usłyszałam. – Musisz postawić granice. Teraz.

Zerknęłam do salonu, w którym siedziała teściowa. Nie wyglądała na osobę, która zamierzała się wyprowadzić.

Byłam w tym sama

Wieczorem, kiedy mama Kamila poszła do łazienki, usiadłam obok męża na kanapie.

To nie może tak wyglądać – powiedziałam stanowczo.

Podniósł wzrok znad telefonu.

– O czym mówisz?

– O twojej mamie. Ona czuje się tu jak właścicielka. Zmienia rzeczy, krytykuje mnie na każdym kroku. A ty tego nie widzisz.

Westchnął, jakbym kazała mu wynieść śmieci.

Przesadzasz.

– Przesadzam?! – podniosłam głos. – Zmieniła firanki bez pytania, wtrąca się do wszystkiego, a ty tylko wzruszasz ramionami!

Przecież nie robi tego złośliwie – burknął.

– A może czas pomyśleć o znalezieniu jej mieszkania? – rzuciłam, patrząc mu prosto w oczy.

Nie zdążył odpowiedzieć, bo w tym momencie do salonu weszła teściowa. Oczywiście, słyszała wszystko.

Wyrzucasz mnie? – zapytała z drżeniem w głosie.

– Nie wyrzucam, ale… – zaczęłam, ale już było za późno.

Twoja żona nie chce mnie pod własnym dachem! – teściowa złapała się za serce i teatralnie osunęła się na fotel. – Ja wiedziałam, że prędzej czy później to się stanie…

Kamil natychmiast podbiegł i chwycił ją za rękę.

– Spokojnie…

Patrzyłam na tę scenę i czułam, jak coś we mnie pęka. Kamil był po jej stronie. Jak zawsze.

Serce mi przyspieszyło

Następnego dnia wróciłam z pracy i już od progu czułam, że coś jest nie tak. Weszłam do sypialni i stanęłam jak wryta. Meble były przestawione. Moja komoda stała teraz pod oknem. Łóżko przesunięte. Szafka nocna – po innej stronie. A na miejscu mojej poduszki, leżał jasiek teściowej. Serce mi przyspieszyło. Wyszłam do salonu, gdzie ona siedziała spokojnie na kanapie, popijając herbatę.

– Co się stało z naszą sypialnią? – zapytałam lodowatym tonem.

Och, skarbie, nie dziękuj – uśmiechnęła się. – Myślałam, że tak będzie lepiej. Przestronniej.

– To jest mój dom! – wybuchłam. – Jakim prawem przestawiasz meble?!

Teresa spojrzała na mnie z udawanym zdziwieniem.

Oj, jaka nerwowa… Chciałam tylko pomóc.

– Pomóc? – prychnęłam. – Ty się tu urządzasz, jakbyś miała zostać na zawsze!

W tym momencie do domu wszedł Kamil.

– Co się dzieje? – spytał, patrząc na mnie i Teresę.

Twoja żona ma do mnie pretensje – jęknęła jego matka. – A ja tylko chciałam, żebyście mieli ładniej…

Kamil spojrzał na mnie z irytacją.

– Czemu robisz awanturę o takie rzeczy?

Patrzyłam na niego i czułam, jak resztki mojej cierpliwości znikają. To nie było już tylko chwilę. Teściowa czuła się tu jak u siebie. A Kamil? On jej na to pozwalał.

Wzięłam sprawy w swoje ręce

Wiedziałam, że jeśli teraz nie postawię sprawy jasno, teściowa już nigdy się stąd nie wyniesie. Wieczorem, kiedy Kamil wrócił z pracy, podałam mu telefon.

– Co to? – zapytał podejrzliwie.

Ogłoszenie mieszkania do wynajęcia – powiedziałam twardo. – Dla twojej mamy.

Spojrzał na mnie, jakbym powiedziała mu, że sprzedaję nasz dom i przenosimy się do namiotu.

Nie możemy jej tak po prostu wyrzucić…

– Nie wyrzucamy jej! – przerwałam mu. – Ale obiecałeś, że to będzie na chwilę, pamiętasz? Minęły miesiące.

Zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, do kuchni weszła teściowa.

Naprawdę chcesz się mnie pozbyć? – jej głos zadrżał, ale jej oczy błyszczały złością.

– Nie chcę, ale to nie jest twój dom – powiedziałam wprost. – Pomogliśmy ci, daliśmy ci czas, ale to nie może trwać wiecznie.

Teściowa milczała przez kilka sekund, potem uśmiechnęła się złośliwie.

– No cóż, twoja żona nie ma serca – powiedziała, patrząc tylko na niego.

Kamil wyglądał, jakby zaraz miał zemdleć. Spojrzał na matkę, potem na mnie.

– Karolina ma rację – wydusił w końcu.

Teściowa zesztywniała. Nie tego się spodziewała.

– Dobrze – powiedziała zimno. – Ale pamiętaj, synku… nigdy ci tego nie zapomnę.

Wtedy zrozumiałam, że to jeszcze nie koniec.

Nie byłam naiwna

Teściowa wyprowadziła się tydzień później. Spakowała swoje rzeczy bez słowa i przeniosła się do wynajętego mieszkania. Mąż pomagał jej nosić pudła, a ja stałam w progu i patrzyłam, jak mama Kamila opuszcza mój dom. Ale nie byłam naiwna. Wiedziałam, że to nie oznaczało końca tej wojny. Przez kolejne dni Kamil chodził przybity, a ja starałam się udawać, że mnie to nie dotyka. Ale kiedy wieczorem usiadł na kanapie i westchnął ciężko, nie wytrzymałam.

– Czego ci brakuje? Jej kontroli? – zapytałam gorzko.

– Nie, po prostu… – zaczął z pewnym wahaniem w głosie. – Wiesz, jak to jest. To moja matka.

– Tak, a ja jestem twoją żoną – powiedziałam spokojnie. – I musiałeś wybrać.

Nie odpowiedział. Przez jakiś czas było względnie cicho. Teściowa dzwoniła codziennie do Kamila, ale starałam się nie reagować. Aż do pewnego popołudnia, kiedy zadzwoniła do mnie. Bezpośrednio.

– Może wpadnę na weekend? – zaczęła słodkim tonem.

I wtedy zrozumiałam. To nie był koniec. To była tylko nowa faza tej gry. Teściowa nie odpuszczała.

Reklama

Karolina, 37 lat

Reklama
Reklama
Reklama
Loading...