„Przygruchałem sobie kochankę i chciałem z nią jeść kurki w śmietanie. Przy niej moje życie wyschło jak schabowe z niedzieli”
„Gdy poznałem Kasię, czułem się tak, jakby ktoś uchylił okno w dusznym pokoju. Była lekka, beztroska, śmiała się głośno. Przy niej byłem nie tylko ojcem, nie tylko mężem, nie tylko cholernym trybikiem w maszynie. Jedliśmy w wykwintnych restauracjach, modne dania i było mi tak dobrze, ale do czasu”.

- Redakcja
Miałem wszystko. Stabilną pracę, dom, żonę, dwoje dzieci, które rano siadały przy kuchennym stole i kłóciły się o ostatniego naleśnika. Z zewnątrz wyglądało to jak obrazek z reklamy – poukładana rodzina, mąż, który wraca punktualnie, żona, która zawsze wie, gdzie leżą czyste skarpety. A jednak wewnątrz czułem, że coś mnie omija. Każdy dzień wyglądał podobnie. Praca, powrót, obiad, czasem bajka z dziećmi, potem sen. Nie było w tym życia, tylko powtarzalne ruchy jak w zegarku. Wmawiałem sobie, że to normalne, bo przecież każdy facet w pewnym momencie tęskni za czymś więcej niż tylko rachunki i zakupy.
Kiedy poznałem Kasię, poczułem się tak, jakby ktoś uchylił okno w dusznym pokoju. Była lekka, beztroska, śmiała się głośno i nie przepraszała za to. Przy niej znów miałem wrażenie, że jestem kimś – nie tylko ojcem, nie tylko mężem, nie tylko cholernym trybikiem w maszynie. Adrenalina, ciekawość, złudzenie nowego początku... To było jak narkotyk. Jedliśmy w wykwintnych restauracjach, modne dania i było mi tak dobrze. Nie myślałem wtedy o konsekwencjach. Nie analizowałem, co będzie dalej. Liczył się ten moment, to spojrzenie, jej dotyk. Wmawiałem sobie, że „to tylko przygoda”, że w domu i tak nic się nie zmieni.
– Adam, serio, nigdy nie miałeś ochoty po prostu rzucić wszystkiego i zacząć od nowa? – zapytała Kasia, przesuwając palcem po brzegu mojego kieliszka.
– Czasem… – odpowiedziałem, choć w głowie miałem obraz Magdy układającej książki dzieci na półce.
– No widzisz. – Uśmiechnęła się i przysunęła bliżej. – Ze mną możesz.
Jej lekkość była jak kontrast do cichego domu, do Magdy, która przewidywalnie odkładała filiżankę w to samo miejsce i nigdy nie podniosła głosu. Zaczynałem żyć podwójnym życiem. W dzień mąż i ojciec, wieczorem ktoś, kto znów czuł się młodo. Wtedy naprawdę myślałem, że wygrałem.
Ogarnęła mnie panika
Stało się to nagle, szybciej, niż mogłem się spodziewać. Nie znalazła w mojej szufladzie żadnych dowodów, nie podsłuchała rozmowy, nie śledziła mnie. Nie wiem, skąd się dowiedziała. Po prostu pewnego wieczoru, kiedy wróciłem do domu, Magda stała w progu kuchni. Jej twarz była spokojna, aż nienaturalnie. Serce podskoczyło mi do gardła, bo czułem, że wszystko już wie.
– Spakuj się – powiedziała.
Patrzyłem na nią, nie wierząc w to, co usłyszałem. Spodziewałem się krzyku, łez, wyrzutów. A ona nie drżała, nie płakała, tylko patrzyła na mnie tym samym wzrokiem, którym kiedyś uciszała dzieci przy stole.
– Magda… To nie jest tak, jak myślisz – zacząłem nerwowo i taką kliszą, że aż sam w duchu się karciłem. Łapałem się pierwszego kłamstwa, jakie przyszło mi do głowy. – To był błąd, chwilowe szaleństwo, nic dla mnie nie znaczyło.
– Spakuj się – powtórzyła tym samym spokojnym tonem.
Poczułem, że ogarnia mnie panika. Próbowałem złapać ją za rękę, ale cofnęła się lekko, jakby mój dotyk był dla niej już czymś obcym.
– Przysięgam, że chciałem to zakończyć… – wyrzucałem z siebie słowa, które brzmiały coraz bardziej żałośnie. – Kocham ciebie i dzieci, to nasza rodzina jest dla mnie najważniejsza.
Ona milczała. To milczenie było gorsze niż każde wyzwisko. Czułem się, jakby między nami wyrosła ściana, której nie byłem w stanie przebić.
– Zrób to teraz – powiedziała w końcu. – Nie chcę, żeby dzieci patrzyły na twoje chore tłumaczenia.
Stałem w przedpokoju, a cisza, którą Magda obudowała się jak tarczą, wbijała się we mnie mocniej niż jej słowa. Wtedy po raz pierwszy dotarło do mnie, że przegrałem.
Czułem tylko pustkę
Spakowałem torbę w pośpiechu. Kilka koszul, spodnie, szczoteczka do zębów. Magda nie patrzyła na mnie, kiedy zamykałem zamek. Siedziała przy stole w kuchni, z filiżanką herbaty, jakby nic się nie wydarzyło. Dzieci były w swoich pokojach, słyszałem ich ciche głosy i czułem, że z każdym krokiem odcinam się od życia, które już nigdy nie będzie moje.
Nowe mieszkanie pachniało pustką. Ściany były białe, nieoswojone, nie wisiały na nich rysunki dzieci ani zdjęcia z wakacji. Wieczorami włączałem telewizor, żeby nie słyszeć ciszy, ale ta cisza i tak wracała. Początkowo myślałem, że Kasia zapełni tę przestrzeń. Że razem stworzymy coś, co zastąpi mi dom. Na początku jeszcze się uśmiechała, jeszcze żartowała, jakby nic się nie zmieniło. Ale szybko zrozumiałem, że nasze spotkania w hotelach czy restauracjach były inne niż życie na co dzień. Na co dzień jedliśmy tylko schabowe. Nagle zaczęły przeszkadzać jej moje milczenie, moje zmęczenie, to, że czasem mówiłem o dzieciach.
– Adam, czego ty właściwie chcesz? – zapytała pewnego wieczoru, siedząc na brzegu łóżka. – Nie wyglądasz na szczęśliwego.
– Sam nie wiem – odpowiedziałem, uciekając wzrokiem. – Myślałem, że to będzie inne.
– To znaczy? – uniosła brwi.
– Myślałem, że razem poczujemy, że zaczynam od nowa. A czuję... tylko pustkę.
Patrzyła na mnie chwilę, po czym wzruszyła ramionami.
– Ja nie jestem lekarstwem na twoje problemy – powiedziała i wyszła do kuchni.
Leżałem wtedy sam w obcym łóżku i po raz pierwszy pomyślałem, dlaczego liczyłem, że Magda mnie zatrzyma? Dlaczego byłem tak pewny, że będzie o nas walczyć?
Byłem żałosnym kolesiem
Minęło pół roku. Dni zlewały się w jedno, praca stała się jedynym punktem zaczepienia, a wieczory w mieszkaniu były coraz cięższe do zniesienia. Wracałem, zdejmowałem buty, siadałem na kanapie i gapiłem się w ścianę. Kiedyś myślałem, że samotność to luksus, że każdy potrzebuje chwili spokoju. Teraz czułem, że samotność jest jak zimny oddech na karku, od którego nie można się uwolnić.
Spotkanie z Magdą było przypadkowe. Szedłem przez centrum, zapatrzony w telefon, kiedy nagle usłyszałem znajomy głos dziecka. Podniosłem wzrok i zobaczyłem ich. Szli powoli, trzymając się za ręce. Magda, a obok niej nasze dzieci. Śmiali się z czegoś, co powiedział młodszy. Zatrzymałem się jak wryty. Ona wyglądała inaczej – promieniała. Włosy spięte niedbale, lekka sukienka, uśmiech na twarzy. Nie było w niej ani śladu złamanej kobiety, którą w duchu wyobrażałem sobie po moim odejściu. Była spokojna, silna, jakby uwolniła się od ciężaru.
– Cześć – odezwałem się w końcu, choć głos mi zadrżał.
Magda spojrzała na mnie chłodno, ale uprzejmie.
– Cześć, Adam.
Dzieci zatrzymały się na chwilę, popatrzyły na mnie niepewnie, a potem jedno z nich pociągnęło ją za rękę.
– Mamo, chodźmy, zdążymy jeszcze na lody.
– Tak, już idziemy – odpowiedziała im łagodnie, nie odrywając ode mnie wzroku.
– Wyglądasz… dobrze – wymamrotałem, czując, że brzmi to żałośnie.
– Dziękuję – odpowiedziała krótko i ruszyła dalej.
Stałem tam, jakbym nagle został wymazany z obrazu. Oni szli dalej, razem, uśmiechnięci, a ja byłem tylko przypadkowym przechodniem, który kiedyś miał prawo iść obok nich. Wtedy zrozumiałem, że nie przegrałem przez Kasię, tylko przez to, że nie umiałem docenić tego, co miałem w domu.
To była moja kara
Wróciłem do mieszkania, które nagle wydawało się jeszcze bardziej obce niż zwykle. Zrzuciłem kurtkę na krzesło i usiadłem przy pustym stole. Przed oczami miałem obraz Magdy – jej uśmiech, spokojny krok, dzieci, które trzymały ją za ręce. To nie była kobieta zraniona ani przygaszona. To była kobieta, która poszła dalej.
Zrozumiałem wtedy coś, czego wcześniej nie chciałem dopuścić do świadomości. Zdrada nie była przyczyną, tylko skutkiem. Objawem mojej słabości. Uciekłem w coś łatwego, zamiast spojrzeć na siebie i na nasze życie. Teraz nie mogłem nikogo obwiniać. Ani Magdy, ani Kasi. Sam zostawiłem to, co było naprawdę wartościowe. Wziąłem kartkę i długopis. Zacząłem pisać, choć wiedziałem, że tego listu nigdy nie wyślę.
„Magda, chciałem, żebyś krzyczała, żebyś walczyła, żebyś dała mi jeszcze jedną szansę. A ty milczałaś. I to milczenie zabolało bardziej niż cokolwiek innego. Dziś rozumiem, że twoja siła polegała na tym, że odeszłaś bez słów. Wygrałaś, bo potrafiłaś zostawić mnie samego z tym, co zrobiłem”.
Przerwałem, bo łzy zasłoniły mi litery. Zgniotłem kartkę i wrzuciłem do kosza. Kilka minut później zadzwonił telefon. To był Marek, mój przyjaciel.
– No i jak u ciebie, stary? – zapytał.
– W porządku – odpowiedziałem odruchowo. – Wszystko w porządku.
– Może wyskoczymy na mecz w weekend? – dopytywał.
– Zobaczę – rzuciłem, choć wiedziałem, że nigdzie nie pójdę.
Kiedy odłożyłem słuchawkę, znów zostałem sam w ciszy. I pomyślałem, że to jest moja kara. Magda nie musiała mnie ranić. Największym ciosem było to, że poradziła sobie beze mnie.
Teraz stoję w miejscu
Siedzę teraz w tym samym mieszkaniu, w którym od miesięcy nic się nie zmienia. Te same ściany, ta sama kanapa, te same wieczory. Z początku myślałem, że zdrada była dowodem na to, że wciąż żyję, że mam w sobie siłę, by przerwać rutynę. Wydawało mi się, że to ja wybieram, że to ja decyduję. Dziś wiem, że to była ucieczka. Nie od Magdy, nie od dzieci, tylko ode mnie samego. Łudziłem się, że ktoś inny wypełni pustkę, której nie rozumiałem. Tymczasem pustka została, a ja straciłem to, co naprawdę miało wartość.
Magda nie musiała mnie karać. Nie potrzebowała zemsty, nie rzucała oskarżeń. Po prostu odeszła w milczeniu. To wystarczyło. Jej cisza okazała się silniejsza od moich krzyków, próśb i kłamstw. Ona poszła dalej. Zbudowała nowe życie, w którym nie ma już dla mnie miejsca. A ja stoję w miejscu. Każdego dnia uczę się, że przegrana może przyjść nie wtedy, gdy ktoś nas zostawia, ale wtedy, gdy sami nie umiemy docenić tego, co mamy. Myślałem, że jestem zwycięzcą. Dopiero jej milczenie pokazało mi, że przegrałem wszystko.
Adam, 45 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Na polu ogórków mój mąż chodził z sąsiadką do stodoły. Udawał niewiniątko, ale czułam, że nasze małżeństwo już skisło”
- „Moje odmiany tulipanów, których nikt nie miał w okolicy, zniknęły. Gdy sąsiad zbudował szklarnię, wiedziałem, że ma coś za uszami”
- „Zostałam w domu z synkiem i poświęciłam karierę dla rodziny. Na nic mi zgrywanie matki-polki, bo mąż i tak mną gardzi”