„Przyjaciel powierzył mi misję sprawdzenia wierności jego żony. Nie podejrzewał, że czekałem na taką szansę od 10 lat”
„– Jest zbyt idealna. Wszystko robi, jak trzeba, zawsze uśmiechnięta, czuła. To podejrzane. Ktoś, kto tak się zachowuje, musi coś ukrywać – mówił z uporem, jakby to była prawda, którą znał od dawna. Nie wiedziałem, co mam powiedzieć”.
- Redakcja
Z Leszkiem przyjaźniliśmy się od zawsze, niemal odkąd pamiętam. Wspólne dzieciństwo, szkoła, pierwsze imprezy – wszystko to razem. I choć później nasze drogi zawodowe się rozeszły, zawsze trzymaliśmy się blisko. Dorotę poznałem przez niego. Od razu wpadła mi w oko, ale szybko odsunąłem te myśli na bok. W końcu była najpierw dziewczyną, a potem żoną mojego najlepszego przyjaciela. To powinno wystarczyć, prawda? Ale nie wystarczało. Z czasem moje uczucia do niej rosły, mimo że nigdy nic sobie z tego nie robiłem. Aż do teraz.
Leszek zaczął podejrzewać Dorotę o zdradę, mimo że nie miał żadnych dowodów. Jego nieufność wobec niej rosła z dnia na dzień. I wtedy wpadł na idiotyczny pomysł: chciał, żebym ją sprawdził, uwiódł nawet, żeby przekonać się, czy jest wierna. To wszystko brzmiało źle. Z jednej strony wiedziałem, że to zniszczy nasze relacje. Z drugiej… miałem swoje ukryte motywy.
Wariował z zazdrości
Siedzieliśmy z Leszkiem w naszej ulubionej kawiarni. On nerwowo stukał palcami w blat stołu, niecierpliwie czekając na moment, by się odezwać. Jego czoło było zmarszczone, a oczy wpatrzone gdzieś w przestrzeń. Wiedziałem, że coś go dręczy, ale nie przypuszczałem, że aż tak.
– Ona mnie zdradza, Robert – wyrzucił z siebie bez ogródek.
Spojrzałem na niego, próbując ukryć zaskoczenie. Znałem Dorotę dobrze. Może nawet za dobrze. Ale zdrada? Nie, to było niemożliwe.
– Leszek, zwariowałeś? Dorota? – zapytałem szybko, nie wierząc własnym uszom. – Przecież ona cię kocha, widzę to za każdym razem, kiedy jesteśmy razem.
Leszek tylko potrząsnął głową.
– Jest zbyt idealna. Wszystko robi, jak trzeba, zawsze uśmiechnięta, czuła. To podejrzane. Ktoś, kto tak się zachowuje, musi coś ukrywać – mówił z uporem, jakby to była prawda, którą znał od dawna.
Poczułem, jak mój żołądek zaciska się w supeł. Nie wiedziałem, co mam powiedzieć. Chciałem go uspokoić, ale słowa grzęzły mi w gardle.
– Znasz ją od lat, Robert. Nie zauważyłeś nigdy czegoś dziwnego? – zapytał, wbijając we mnie spojrzenie, które niemal wymagało odpowiedzi.
Zawahałem się. Nie, nigdy nie widziałem nic podejrzanego, ale... Moje uczucia do Doroty skomplikowały sytuację.
– Leszek, chyba przesadzasz. Może po prostu potrzebujesz z nią porozmawiać? – zaproponowałem, choć sam wiedziałem, że to nie wystarczy.
– Chcę, żebyś ty to sprawdził – powiedział nagle. – Jesteś jej przyjacielem, a ja ci ufam. Chcę, żebyś spróbował ją uwieść. Tylko wtedy będę miał pewność, że nic się nie dzieje.
Spojrzałem na niego z niedowierzaniem.
– To nie jest dobry pomysł. Możesz wszystko zniszczyć – odparłem, choć moje serce biło mocniej na samą myśl o byciu bliżej Doroty.
– Wiem, co robię. Jeśli ci zależy na naszej przyjaźni, zrobisz to dla mnie.
I wtedy zdałem sobie sprawę, że jego desperacja była moją szansą.
Miałem „pomóc” koledze
Kilka dni później zadzwoniłem do Doroty. Spotkaliśmy się w małej kawiarni, gdzie zawsze wydawała się zrelaksowana. Uśmiechnęła się na mój widok, jej oczy błyszczały jak zawsze. Była taka... nieskazitelna. To dziwne, jak czasem zapominamy, że ludzie, których znamy od lat, mogą nas zaskoczyć.
– Co cię sprowadza, Robert? – zapytała, siadając naprzeciwko mnie. – Leszek nic nie mówił, że planujecie jakiś wypad.
– W zasadzie… potrzebuję twojej pomocy – odparłem, starając się zachować spokojny ton. Wiedziałem, że nie mogę być zbyt bezpośredni. – Mam pewne dylematy sercowe.
Dorota uśmiechnęła się lekko, jakby to było coś naturalnego, że się jej zwierzam.
– A co się stało? – zapytała z troską w głosie. – Wiesz, że zawsze ci pomogę.
Przez chwilę wpatrywałem się w jej twarz, próbując wyczytać z niej jakiekolwiek oznaki. Wiedziałem, że to test, ale bardziej dla mnie niż dla niej. Czy miałem odwagę zrobić to, o co poprosił mnie Leszek?
– Chodzi o kobietę, którą znam od dawna – zacząłem, patrząc jej prosto w oczy. – Jest piękna, inteligentna... Ale jest zajęta.
Dorota roześmiała się cicho, zupełnie nieświadoma gry, która toczyła się między nami.
– No to masz problem, mój drogi – powiedziała lekko, uśmiechając się szeroko. – Nie powinieneś się pakować w takie sytuacje. Poza tym, skoro ją znasz tak dobrze, to na pewno jest wyjątkowa.
Jej odpowiedź była neutralna, bez żadnych ukrytych intencji. Ale to ja grałem tutaj w podwójną grę.
– Może tak, może nie. Czasem myślę, że mogłoby być inaczej, gdyby pewne rzeczy się nie wydarzyły – dodałem, dając jej subtelne sygnały.
– Robert, na pewno znajdziesz kogoś wolnego, kto doceni cię w pełni – odparła, nie dostrzegając tego, co próbowałem jej zasugerować.
Czułem narastającą frustrację. Była lojalna, to było pewne. Jednak moje uczucia do niej tylko się pogłębiały. Chciałem więcej, chciałem przekonać się, czy naprawdę nie zauważa moich aluzji, czy po prostu udaje.
Przez resztę spotkania jej odpowiedzi były spokojne, zrozumiałe, pełne sympatii, ale bez żadnej dwuznaczności. Była tą samą, oddaną żoną, jaką znałem. A jednak, im bardziej starałem się ją złapać na czymś, tym bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że to ja byłem w tym wszystkim zagubiony.
Nic go nie przekonywało
Leszek nie przestawał o tym mówić. Każda nasza rozmowa zaczynała się i kończyła na Dorocie. Jego paranoja rosła z każdym dniem, a ja byłem coraz bardziej rozdarty. Niby robiłem to, czego ode mnie chciał, ale im więcej czasu spędzałem z Dorotą, tym bardziej moje uczucia do niej się pogłębiały.
Siedzieliśmy razem u Leszka w salonie, kiedy wyciągnął butelkę whisky. Dolewał sobie, a jego ręka lekko drżała. Czułem, że napięcie wisi w powietrzu, że jego zazdrość staje się nie do zniesienia.
– Jak poszło z Dorotą? – zapytał w końcu, kiedy ledwie dotknąłem swojego drinka.
Spojrzałem na niego, starając się zachować spokój.
– Wszystko w porządku. Spotkaliśmy się, porozmawialiśmy. Zachowuje się normalnie, Leszek. Myślę, że przesadzasz – odparłem, mając nadzieję, że to zakończy temat.
Ale on tylko westchnął, patrząc w przestrzeń.
– Ona jest za dobra. Aż za bardzo. Może ty tego nie widzisz, ale ja czuję, że coś jest nie tak – powiedział, ściskając mocniej szklankę. – Daj mi znać, jakby coś się zmieniło.
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Każda moja próba przekonania go, że Dorota nic złego nie robi, tylko pogłębiała jego niepokój. A ja sam... Zacząłem mieć swoje wątpliwości. Czy to możliwe, że jej lojalność była tylko grą? A może to ja chciałem wierzyć, że coś się dzieje, by mieć usprawiedliwienie dla swoich własnych myśli?
Dni mijały, a ja coraz bardziej angażowałem się w tę dziwną grę. Dorota zaczynała zauważać, że coś jest nie tak. Spotkałem się z nią na kawie, jak zwykle, ale tym razem wydawała się bardziej ostrożna, bardziej czujna. Była w niej jakaś delikatna zmiana, jakby zaczynała dostrzegać, że nie zachowuję się normalnie.
– Robert, zachowujesz się dziwnie ostatnio. Coś się dzieje? – zapytała, patrząc na mnie uważnie.
Przez chwilę zastanawiałem się, czy nie powiedzieć jej prawdy. Czy nie wyznać jej wszystkiego – zarówno o planie Leszka, jak i o moich własnych uczuciach. Ale wtedy przypomniałem sobie, dlaczego to robiłem. Zniszczyłbym wszystko.
– Nie, to tylko stres. Dużo pracy, wiesz, jak to jest – skłamałem, a ona tylko przytaknęła, choć widać było, że nie do końca mi wierzy.
W środku czułem, jak wszystko się we mnie burzy. Wiedziałem, że coraz bardziej wciągam się w tę spiralę kłamstw, a jednocześnie zacząłem się obawiać, że nie jestem już w stanie z tego wyjść.
Byłem zdesperowany
To była impreza u wspólnych znajomych. Leszek nie mógł przyjść – miał wyjazd służbowy, a Dorota wpadła sama. Ja nie planowałem zostać długo, ale coś w jej obecności sprawiało, że nie mogłem się od niej oderwać. Kilka drinków później nasze rozmowy stały się bardziej swobodne, atmosfera między nami się rozluźniła, a ja poczułem, jak granice, które kiedyś wydawały się nieprzekraczalne, zaczynają się rozmywać.
Zaczęło się niewinnie – kilka uśmiechów, kilka wspomnień z przeszłości. Z każdym kolejnym drinkiem czułem się coraz bardziej odważny, mniej skrępowany. Ona była piękna, promienna, a ja nie mogłem oprzeć się pokusie, by być bliżej niej. Ale nie mogłem przewidzieć, co się stanie, kiedy zrobiłem pierwszy krok.
– Zastanawiałaś się kiedyś, co by było, gdybyśmy poznali się inaczej? – zapytałem, patrząc jej prosto w oczy, podczas gdy muzyka grała w tle, a wokół nas kręcili się ludzie, których ledwie zauważałem.
Spojrzała na mnie zaskoczona, a na jej twarzy pojawił się cień niepewności.
– Co masz na myśli? – zapytała ostrożnie, jakby próbowała odgadnąć, co za tym pytaniem się kryje.
– Gdybyś nie była z Leszkiem – dodałem cicho, biorąc głęboki oddech, czując jak serce przyspiesza. – Myślałaś kiedyś o tym? Jakby to mogło wyglądać? Ty i ja?
Jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, a ręka, która trzymała kieliszek, zadrżała lekko. Przez chwilę patrzyła na mnie, jakby nie dowierzała w to, co właśnie usłyszała.
– Robert, co ty mówisz? – wyszeptała, a jej głos drżał. – Znasz mnie od lat, jesteśmy przyjaciółmi. Kocham Leszka, wiesz o tym.
Ale ja nie mogłem przestać. Pijane myśli, które wcześniej trzymałem na wodzy, teraz wypływały na powierzchnię.
– Ale gdybyś mogła kochać kogoś innego... Może ja bym był tym kimś? – dodałem, niemal błagając ją wzrokiem, by powiedziała coś, co dałoby mi nadzieję.
Dorota cofnęła się o krok, jakby uderzył ją mój ton. Zaczęła kręcić głową, a jej twarz spochmurniała.
– Muszę iść – powiedziała szybko, odsuwając się, a ja czułem, jak wszystko wymyka mi się z rąk.
Próbowałem ją zatrzymać, ale ona już odchodziła, zostawiając mnie z poczuciem, że przekroczyłem granicę, której nie powinienem był nawet zbliżać.
Obserwowałem, jak opuszcza imprezę, a w mojej głowie zaczynało się rodzić coś znacznie gorszego niż żal. Wiedziałem, że teraz nic nie będzie już takie samo.
Straciłem ich oboje
Po tamtej nocy wszystko zaczęło się sypać. Dorota przestała odbierać moje telefony, unikała spotkań, a Leszek coraz bardziej się wściekał. Nie wiedziałem, co dokładnie mu powiedziała, ale jej dziwne zachowanie nie uszło jego uwadze. Zaczął podejrzewać, że jego obawy były słuszne, że coś faktycznie wydarzyło się między mną a jego żoną.
Pewnego dnia, kiedy siedziałem w mieszkaniu, Leszek zadzwonił do drzwi. Nie zapowiadał wizyty. Otworzyłem i od razu zobaczyłem w jego oczach gniew, którego wcześniej nie widziałem. Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, wparował do środka i stanął przede mną, niemal gotów do ataku.
– Co się dzieje? – zapytałem, próbując opanować sytuację.
– Dorota mi wszystko powiedziała – warknął Leszek, a jego pięści zacisnęły się mocno. – Coś mi ukrywasz, prawda? Robert, do cholery, wiem, że coś się wydarzyło.
Serce mi zamarło. Wiedziałem, że tego nie da się łatwo wyjaśnić.
– Leszek, to nie tak, jak myślisz. Nic się nie stało – próbowałem go uspokoić, choć sam w to nie wierzyłem.
Nie dał się przekonać. Jego twarz była blada, a gniew w jego oczach groźnie narastał.
– To ja byłem idiotą, że ci zaufałem – powiedział, podchodząc bliżej. – Jak mogłeś? Jak mogłeś próbować rozbić moje małżeństwo?!
– Leszek, proszę, uspokój się. Sam mnie poprosiłeś, żebym... – zacząłem, ale on natychmiast mi przerwał.
– Żebym co?! Żebym sprawdził, czy Dorota jest mi wierna? Tak, ale nie myślałem, że naprawdę się w to zaangażujesz! – wykrzyczał. – Zawsze myślałem, że jesteś moim przyjacielem!
Cisza zawisła w powietrzu, a ja poczułem, jak wszystko wymyka mi się spod kontroli. Wiedziałem, że to wszystko moja wina, że dałem się wciągnąć w coś, co zniszczyło zarówno moją przyjaźń, jak i to, co miałem z Dorotą.
– Nie wiem, co mam ci powiedzieć. Może naprawdę za bardzo się w to wciągnąłem, ale... nie zrobiłem niczego, czego byś nie chciał – powiedziałem cicho, próbując go uspokoić, ale wiedziałem, że te słowa niewiele znaczą. – Chciałeś, żebym ją sprawdził? Sprawdziłem. Ale to poszło za daleko.
Leszek spojrzał na mnie z mieszanką rozczarowania i gniewu.
– Już nie jesteśmy przyjaciółmi. Zrozum to. Już nigdy nie będziemy – wycedził przez zaciśnięte zęby, po czym odwrócił się i wyszedł, trzaskając drzwiami.
Zostałem sam. Z myślą, że straciłem wszystko – Dorotę, Leszka i przede wszystkim szacunek do samego siebie.
Powiedziałem tylko prawdę
Dorota niespodziewanie skontaktowała się ze mną po kilku dniach. Chciała się spotkać, porozmawiać. Wbrew sobie zgodziłem się. Nie wiedziałem, co mogę jej powiedzieć, jak wytłumaczyć to, co się stało. Wiedziałem tylko, że muszę spróbować naprawić, co jeszcze da się uratować, jeśli cokolwiek.
Spotkaliśmy się w tej samej kawiarni, gdzie jeszcze niedawno prowadziliśmy beztroskie rozmowy. Teraz atmosfera była ciężka, pełna niewypowiedzianych pytań. Dorota wyglądała na wyczerpaną, jej twarz nie miała tego blasku, który zawsze kojarzyłem z jej obecnością.
– Robert, dlaczego? – zapytała bez ogródek, a jej głos był cichy, niemal drżący. – Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego nie powiedziałeś mi prawdy?
Nie wiedziałem, jak odpowiedzieć. Słowa uwięzły mi w gardle.
– Leszek poprosił mnie, żebym... żebym sprawdził twoją wierność – wydusiłem z siebie, choć wiedziałem, jak absurdalnie to brzmi. – A ja... Nie mogłem odmówić.
Dorota tylko pokiwała głową, jakby próbowała zrozumieć, choć nie mogła. Jej oczy były pełne żalu, ale nie było w nich gniewu, którego się spodziewałem. Było coś gorszego – obojętność.
– Zawsze byłam lojalna wobec Leszka. Nie zasłużyłam na to… testowanie – powiedziała, a jej głos był już bardziej stanowczy, pewny siebie. – Nie wiem, co teraz zrobię. Leszek jest coraz gorszy, podejrzewa mnie o jakieś wymyślone zdrady… Mam tego dość. I was obu mam dość.
Te słowa przebiły mnie jak nóż. Wiedziałem, że jest po wszystkim. Straciłem ją na zawsze. Dorota wstała, nie patrząc na mnie, i wyszła, zostawiając mnie z tą bolesną ciszą.
W tamtej chwili zrozumiałem, że w swoim egoistycznym pragnieniu zbliżenia się do niej straciłem wszystko, co miało dla mnie wartość. Leszka – najlepszego przyjaciela, którego już nigdy nie odzyskam. Dorotę – kobietę, której nie mogłem mieć, a którą zraniłem najbardziej. A także samego siebie – bo teraz, patrząc na to wszystko z perspektywy czasu, nie rozpoznawałem już człowieka, którym byłem.
Robert, 36 lat