Reklama

Kiedy moja przyjaciółka zaprosiła nas na andrzejkowy wieczór wróżb, byłam pewna, że się zwyczajnie trochę powygłupiamy, pośmiejemy. Ale sprawa zaczęła wyglądać poważnie, gdy Ewa wyjęła z szuflady talię kart tarota.

Reklama

– Umiesz wróżyć? – zapytała Danka; w jej głosie dało się wyczuć obawę.

– To naprawdę nic trudnego. Wystarczy trzymać się instrukcji – zapewniła ją Ewa, pokazując ładnie wydaną książkę, którą zdjęła z bibliotecznej półki.

– „Tajemnice tarota” – przeczytałam na głos tytuł. – Wróżyłaś już z tego?

– Dziesiątki razy! – zapewniła nas Ewa. – Słuchajcie, dziewczyny, do tego trzeba podejść na luzie, jak do każdej wróżby.

Zobacz także

– No, nie wydaje mi się… – Danka była nadal sceptyczna. – Mnie tarot raczej przeraża. W każdym razie, ja się nie zdecyduję, wybacz – pokręciła głową.

– A wy? – Ewa spojrzała na pozostałe dziewczyny, lecz mijały sekundy, a w pokoju panowała cisza, żadna się nie zgłaszała.
I już myślałam, że moja przyjaciółka zrezygnuje z tego pomysłu, aby nam powróżyć, gdy odezwała się Aśka:

– Ja poproszę o wróżbę!

Zaskoczona spojrzałam w jej kierunku

Nawet w słabym świetle świec, które dla nastroju zapaliła Ewa, było dokładnie widać, że ma niezdrowe rumieńce na policzkach. Aśka była podekscytowana i dobrze wiedziałam dlaczego.

„Jeszcze tego brakowało, żeby zapytała o swojego męża!” – pomyślałam zdenerwowana nie mniej niż ona.

Było dla mnie jasne, że nie zada innego pytania jak to, czy Marcin ją zdradza. Był to bowiem ostatnio główny temat wszystkich naszych rozmów.
Od kiedy Asia zaczęła podejrzewać, że za późniejszymi powrotami Marcina do domu i jego roztargnieniem kryje się inna kobieta, nie było dnia, aby do mnie nie dzwoniła z kolejnymi obserwacjami. To, na co pewnie w innych okolicznościach nie zwróciłaby uwagi, zaczęło urastać do rangi dowodu nie do obalenia.

– Odkryłam w jego kieszeni kwit z pralni! Wyprał koszulę – mówiła z przejęciem. – Tłumaczy się, że zalał się kawą przed ważnym spotkaniem, a w pobliskim centrum handlowym wyprali mu koszulę w godzinę. Nawet pokazał mi t-shirt, który musiał sobie kupić, gdy czekał na jej odbiór. Powinnam mu wierzyć? – pytała mnie rozgorączkowana. – A jeśli po prostu wybrudził kołnierzyk jej szminką?

– Asiu, nie wydaje mi się – starałam się tonować jej obawy. – Marcin wprawdzie jest przystojny i na pewno może się podobać wielu kobietom, ale kocha cię bardzo i zależy mu na tobie i rodzinie. Jest odpowiedzialny… – tłumaczyłam jej cierpliwie.

– Nie wiem, mam inne odczucia. Mówię ci, Kaśka, ta niepewność mnie zabija! Nie wiem, co zrobię, jeśli on ode mnie odejdzie. Nie zniosę takiego upokorzenia. Może powinnam odejść od niego pierwsza? I zachować resztki honoru… – pytała mnie.

– Nie działaj pochopnie! – ostrzegałam. Chciałam, aby moja przyjaciółka przestała myśleć o tej wyimaginowanej zdradzie, ale ona ciągle szukała potwierdzenia, że jednak „ta trzecia” gdzieś istnieje. Dwa dni wcześniej pokazała mi napisany na brudno pozew rozwodowy, który nosiła od jakiegoś czasu w torebce, i gdy tylko miała wolną chwilę, przerabiała go, kreśliła.

A teraz zdecydowała się na wróżbę tarota. Byłam pewna, że zada dokładnie takie pytanie: „Czy mój mąż jest mi wierny?”.

I nie pomyliłam się…

Ewa jak gdyby nigdy nic potasowała karty i poprosiła Asię o ich przełożenie. A potem zaczęła je rozkładać wprawnym ruchem w tylko sobie znany układ. Wpatrywałyśmy się w to jak urzeczone.

Nieoczekiwanie skończyła i wzięła książkę do ręki. Zaczęła czytać:

– To co jest… Cesarzowa. To ty – zwróciła się do Aśki – Cesarzowa symbolizuje żonę i matkę dzieci. To, jak się czujesz, symbolizuje Wisielec. Jesteś w momencie zawieszenia, wahasz się, co robić, jak postąpić. Nie jesteś w stanie nazwać swoich uczuć – czytała płynnie z książki, jakby znała sytuację Aśki. – To, co cię czeka: Kapłanka – określiła kolejną kartę i przewróciła kartki w poszukiwaniu interpretacji. – Stabilizacja, ciepło domowego ogniska, partner, na którym możesz polegać. Żadna z twoich obaw nie znajdzie potwierdzenia! – przeczytała.

Zobaczyłam wyraźnie, jak twarz Asi w tym momencie się odpręża, jak wypływa na nią pełen ulgi uśmiech.

– Wiesz, chyba naprawdę jestem przewrażliwiona. Marcin nigdy by mi przecież tego nie zrobił – powiedziała mi potem w kuchni, gdy poszłyśmy sobie zaparzyć herbatę. – Jestem niemądra.

Odetchnęłam. Małżeństwo Aśki było uratowane. I to dzięki kilku kolorowym kartom tarota, kto by pomyślał! Dwa tygodnie później siedziałam znowu u Ewy. W rękę wpadła mi ta jej książka o tarocie. Zaczęłam ją bezmyślnie kartkować i zauważyłam, że dwie strony są sklejone. Opis karty Kapłanka zaczynał się na jednej i nie kończył, płynnie przechodząc w opis zupełnie innej karty.

Rozdzieliłam strony i ze zdumieniem przeczytałam prawdziwą interpretację; karta Kapłanka, którą wylosowała Asia oznaczała kochankę, a więc zdradę!

Lekki dreszcz przebiegł mi po plecach. Asia miała rację? Mąż ją zdradzał. A jeśli tak, to czy tarot chciał przed nią to ukryć?

– To możliwe… – przytaknęła Ewa.

– Tarot jest mądry.

Reklama

Nie powiedziałam wtedy Asi o swoim odkryciu. Jej małżeństwo przetrwało kryzys i ma się świetnie. Wprawdzie Marcin po latach przyznał się, że miał w tamtym czasie krótki romans, ale niczego to już nie zmieniło. Dobrze, że karty ukryły prawdę.

Reklama
Reklama
Reklama