Reklama

Kiedyś, będąc jeszcze nastolatkami, ja i moja przyjaciółka Magda złożyłyśmy sobie obietnicę. Postanowiłyśmy, że żadna z nas nie pójdzie do ołtarza jako pierwsza, chyba że ta druga będzie już po zaręczynach. Głupie? Możliwe, ale gdy zawierałyśmy ten pakt, obie miałyśmy po siedemnaście lat i sądziłyśmy, że to będzie pestka. Jednak po szesnastu latach stało się jasne, że jeśli nie zwolnię kumpeli z danego słowa, to nigdy nie założy białej sukni i welonu.

Reklama

Polubiliśmy się

– Obawiam się, że przyniesie mi to nieszczęście – Magda zaprzeczyła ruchem głowy, gdy zasugerowałam zerwanie naszego paktu. – Lepiej nie igrać z podobnymi kwestiami. Poza tym Marcin jest świadomy, że dałyśmy sobie słowo i przez lata bardzo nam na tym zależało. Jak zareaguje, gdy ot tak zmienię zdanie i nasza przysięga nagle stanie się dla mnie nieistotna?

– Z Marcinem nie ma żadnych problemów, on jest normalnym facetem – zachichotałam. – Jak byłyśmy młodsze, to ciągle czytałyśmy te romansidła. Ale teraz codzienność wygląda zupełnie inaczej, a ty masz prawdziwe życie.

Miałam na myśli to, że moja kumpela od trzech lat była w związku ze swoim facetem i twierdziła, że to właśnie on jest tym jedynym. Nie mieli presji, żeby od razu lecieć do ołtarza, ale każdy wie, jak to działa – prędzej czy później zapragną wziąć ślub i założyć rodzinę. Tak sobie wyobrażałam. Niby czemu moje nieudane życie uczuciowe miałoby aż tak mocno wpływać na los kogoś, kto jest mi najbliższy? Nie powinnam była oczekiwać czegoś takiego.

Marcina lubiłam, mimo że początkowo nie sądziłam, aby ich relacja przetrwała próbę czasu.

– O osiem lat od ciebie młodszy?! – zrobiłam wielkie oczy, gdy Magda wyznała mi, iż chłopak z jej biura to prawie dziecko, ale „niezwykle dojrzałe”.

– Tak, trafił do nas na praktyki… – lekko się zarumieniła. – Wiesz, szczerze mówiąc nie planowałam romansu, po prostu świetnie się dogadywaliśmy, no i jakoś tak… no wiesz…

Był od niej młodszy

Gdy go ujrzałam po raz pierwszy, nie mogłam zaprzeczyć słowom mojej przyjaciółki. Ten chłopak zdecydowanie nie był dzieckiem. Nieistotny wydawał się fakt, iż posiadał posturę futbolisty, był rosły, dobrze zbudowany i miał atrakcyjną figurę. Zaimponowało mi zupełnie co innego – jego błyskotliwość i dojrzałość uczuciowa. Uświadomiłam sobie, że w jego towarzystwie to Magda niekiedy prezentuje infantylną postawę, a on od czasu do czasu przybiera wobec niej ojcowską rolę.

– Niewykluczone, że powodem jest to, iż wychowywał się wyłącznie pod okiem ojca – zamyśliła się na głos, gdy jej o tym wspomniałam. – Jego tata służył w armii, trenował na strzelca wyborowego w oddziałach specjalnych, ale podczas urlopu dopadły go konsekwencje romansu ze swoją ukochaną. Zdążył wziąć z nią ślub, przyszedł na świat Marcin, a potem ona straciła życie w katastrofie. Ojciec zrezygnował ze służby wojskowej i poświęcił się opiece nad synem.

Dla Magdy, która ciągle był rozdygotana emocjonalnie, stanowił ideał faceta. Zawsze żartowałam, że przydałby mu się brat, bo ja również preferuję silnych i odpowiedzialnych mężczyzn.

– Cóż, nie mam brata – Marcin darzył mnie sympatią i traktował niemalże po siostrzanemu. – Super by było, gdybym miał. Moglibyśmy tworzyć jedną wielką rodzinę.

Byli dla mnie niczym najbliższa rodzina, chociaż nie łączyły nas żadne więzy krwi. Moja ukochana mama odeszła z tego świata, a taty nie widziałam na oczy od ponad dwóch dekad. Dziadkowie też już dawno nie żyli. Rozpaczliwie pragnęłam bliskości drugiej osoby, śniłam o kochającym mężu i gromadce dzieci, ale moje związki okazywały się totalną klapą.

Miałam pecha do facetów

Jeden z moich byłych facetów podniósł na mnie rękę, inny wrócił do poprzedniej dziewczyny, zapominając wspomnieć mi o tym fakcie. Z dwoma kolejnymi po prostu nam nie wyszło, a ostatni z nich zwyczajnie złamał mi serce i zostawił bez słowa wyjaśnienia.

– Słuchaj, Magda, doszłam do wniosku, że nasz układ powinien się skończyć – oznajmiłam w końcu, przybierając poważny ton. – Coś mi mówi, że małżeństwo nie jest dla mnie. Chyba już zawsze będę sama jak palec. Ale mam nadzieję, że zostanę chrzestną waszej pierworodnej córeczki!

Po długich namowach Magda wreszcie się zgodziła. Radość mnie rozpierała, gdy Marcin zadzwonił z prośbą o radę odnośnie do pierścionka zaręczynowego. Cały boży dzień spędziliśmy na poszukiwaniach idealnego, bo to miała być niespodzianka dla Magdy.

– Kurczę, mam poczucie winy, że musiałaś ze mną spędzić tyle czasu na bieganiu po tych sklepach z biżuterią – westchnął chłopak kumpeli po sześciu godzinach łażenia. – Może chociaż pozwolisz mi postawić ci coś do jedzenia w ramach zadośćuczynienia?

Przystałam na propozycję, ponieważ poczułam ssanie w żołądku, jednak perspektywa zjedzenia posiłku w lokalu gastronomicznym niespecjalnie mnie pociągała. Marcin zasłynął jako prawdziwy mistrz patelni i garnków; talent kulinarny odziedziczył w genach po swoim tacie. Dlatego z chęcią skorzystałam z oferty zjedzenia kolacji u niego i Magdy, stawiając jeden warunek – żeby przygotował risotto z grzybami, które kiedyś skosztowałam i do dziś mam je w pamięci.

Oszołomił mnie

– W porządku – przytaknął. – Tylko wiesz, musimy się jeszcze zatrzymać u mojego ojca, żeby wziąć suszone grzybki. To jest sekret tego dania. Przy okazji pochwalę się mu pierścionkiem.

Przyszły teść mojej przyjaciółki miał swoje mieszkanie w samym sercu miasta, w starej kamienicy. Dotarliśmy tam spacerkiem. Nie mam pojęcia czemu, ale wyobrażałam sobie, że drzwi otworzy nam jakiś siwy, starszy jegomość. Gdy stanęłam twarzą w twarz z opalonym, wysportowanym facetem przed czterdziestką, ubranym w opinającą ciało czarną koszulkę, po prostu zaniemówiłam.

Wiktor prezentował się jak starsza i – nie oszukujmy się – zdecydowanie bardziej pociągająca wersja Marcina. Emanował pewnością siebie, miał mocno zarysowaną szczękę, jasnobłękitne, przenikliwe oczy i szerokie barki… totalnie nie wiedziałam, jak usiąść, żeby się na niego nie gapić!

– Niezły gust, synu – pochwalił były wojskowy, oglądając pierścionek, który nota bene ja wybrałam u jubilera. – Kawał dobrej roboty, twoja Madzia powinna być zachwycona.

Zaimponowało mi to, w jaki czuły sposób wypowiadał się o partnerce swojego potomka. Odnosił się do mnie podobnie – z jednej strony dość formalnie, jakbym była szacowną panią, a z drugiej okazywał zainteresowanie niczym małemu dziecku, pytając choćby o to, czy nie zmniejszyć mocy klimatyzacji, bo chyba marzłam. Nie wspomniałam, że dygotałam nie z racji chłodu, a ze względu na targające mną uczucia.

– No i jak? Przypadł ci do gustu mój ojciec? – rzucił Marcin, gdy opuściliśmy mieszkanie, zabierając grzyby.

Ciągle o nim myślałam

Przez chwilę ogarnął mnie strach, że wszyscy odgadną, o czym myślę, patrząc na moją minę i lada moment rozniesie się plotka, że w niecałe pół godziny zauroczyłam się bez pamięci w przyszłym teściu mojej kumpeli. Ale Marcin po prostu chciał wiedzieć, jakie ogólnie odniosłam wrażenie i czy jego staruszek wydał mi się w porządku.

Moja kumpela zrobiła imprezę z okazji zaręczyn, na którą poza moją skromną osobą przybył również Wiktor. Gadaliśmy całą noc o najróżniejszych sprawach – o kinowych nowościach, zespołach muzycznych, ludach zamieszkujących Afrykę i o tym, co czeka Ziemię za kilkadziesiąt lat. Wątków do dyskusji mieliśmy naprawdę bez liku.

Kolejnego dnia dostałam wiadomość od niego i ani przez moment nie zastanawiałam się nad odpowiedzią, gdy zasugerował spotkanie w parku. Rozsiedliśmy się w pobliżu fontanny, gadając o rasach czworonogów hasających dookoła. Wiktor nagle zamilkł, po czym dość raptownie zmienił wątek.

Zostaliśmy parą

– Odbyłem dziś poranną rozmowę z Marcinem. Spytałem go, czy nie będzie miał nic przeciwko, jeśli cię zaproszę na wesele – zakomunikował mi tonem żołnierza zdającego raport dowódcy. – Nie chcę wywoływać rodzinnych konfliktów, ale przyznam ci szczerze, że nawet gdyby był temu przeciwny, i tak bym się z tobą skontaktował.

Wspaniale się złożyło, że zarówno Marcin, jak i Magda nie sprzeciwiali się naszemu związkowi. Podczas ich uroczystości zaślubin przyszliśmy razem, jako para, a w świątyni zasiadłam u boku Wiktora. Jeżeli ktokolwiek uznał to za osobliwe, nie dał tego po sobie poznać.

Magda spodziewa się teraz dziecka i żartuje sobie, że stanę się dla jej pociechy dość oryginalną chrzestną, a jednocześnie przybraną babcią. Dla hecy czasem zwraca się do mnie per „mamo”, udając, że jestem jej teściową. Obie mamy z tego niezły ubaw. Wiktor dowiedział się o naszych ustaleniach i uznał, iż przyczynił się do spełnienia mojej obietnicy, więc za to należy mu się coś w zamian.

– A co takiego? – zaciekawiłam się.

W odpowiedzi po prostu mnie przytulił.

Reklama

Kasia, 29 lat

Reklama
Reklama
Reklama