„Przyłapałam męża na zdradzie przez perfumy. Na kilometr pachniał romansem z biuściastą blondyną”
„– Robert! – krzyknęłam, nie mogąc powstrzymać łez. Oboje odskoczyli od siebie zszokowani moim nagłym pojawieniem się. – Wiktoria, to nie tak, jak myślisz! – zaczął Robert, ale ja już wiedziałam swoje”.
- Redakcja
Nasze życie było dość przewidywalne i spokojne, aż do naszej ostatniej rocznicy ślubu, która przyniosła mi coś więcej niż tylko piękne wspomnienia. Na rocznicę ślubu Robert podarował mi flakon ekskluzywnych perfum. Byłam zachwycona, bo nigdy wcześniej nie dostawałam od niego tak drogich prezentów. Perfumy miały delikatny różany, ale zarazem intrygujący zapach, który sprawiał, że czułam się wyjątkowo za każdym razem, gdy się nimi psikałam. Robert wydawał się być dumny ze swojego wyboru, co sprawiło, że czułam się jeszcze bardziej doceniona. Nasze małżeństwo nie było idealne, jak każde miało swoje wzloty i upadki, ale zawsze myślałam, że jesteśmy wobec siebie szczerzy.
Może to tylko przypadek
Dwa tygodnie po naszej rocznicy spotkałam na korytarzu Agnieszkę, naszą sąsiadkę. Agnieszka była zawsze pełna energii i uśmiechu, co sprawiało, że wszyscy ją lubili. Zauważyłam, że pachnie znajomo. Przez chwilę zastanawiałam się, skąd znam ten zapach, aż uświadomiłam sobie, że to ten sam zapach perfum, które dostałam od Roberta.
– Agnieszka, co za piękny zapach! – powiedziałam z uśmiechem. – Jakich perfum używasz?
– Dziękuję, Wiktorio! To nowy prezent od mojego... przyjaciela. To 'Rose Garden', znasz je?
– Tak, mam takie same! Robert podarował mi je na rocznicę.
Agnieszka na chwilę zamarła, ale szybko odzyskała równowagę, uśmiechając się szerzej niż zwykle.
– Jak miło! To naprawdę wyjątkowy zapach, prawda?
Wróciłam do domu z mieszanymi uczuciami. Początkowo uznałam, że to tylko przypadek. Może Agnieszka i jej "przyjaciel" po prostu mają dobry gust. Jednak coś nie dawało mi spokoju.
Czułam niepokój
Przez kolejne dni nie mogłam przestać myśleć o tej sytuacji. Zaczęłam bardziej zwracać uwagę na Agnieszkę, obserwując jej zachowanie i reakcje. Każde spotkanie z nią wydawało się coraz bardziej niezręczne, a ja czułam, że coś jest nie tak.
Spotkałam się z moją przyjaciółką Anną na kawie, aby podzielić się swoimi obawami.
– Anno, muszę ci coś powiedzieć. To może zabrzmieć dziwnie, ale mam wrażenie, że Robert mnie zdradza – powiedziałam, patrząc jej prosto w oczy.
– Co? Skąd ten pomysł? – zapytała Anna, wyraźnie zaskoczona.
– Dostałam od niego na rocznicę flakon perfum. Piękny zapach, naprawdę. Ale tydzień później odkryłam, że Agnieszka, nasza sąsiadka, ma takie same perfumy. Kiedy zapytałam ją o to, powiedziała, że dostała je od "przyjaciela". Myślisz, że to możliwe, że Robert mógłby ją...
Anna zamyśliła się na chwilę, a potem spojrzała na mnie z troską.
– Wiktorio, to brzmi niepokojąco. Ale nie wyciągajmy pochopnych wniosków. Może to naprawdę zbieg okoliczności. Musisz porozmawiać z Robertem. Zapytaj go wprost.
Wewnętrznie czułam, że muszę to zrobić, ale bałam się, co mogę usłyszeć. Czy naprawdę mogłam oskarżać męża o zdradę na podstawie perfum?
Podsłuchałam rozmowę
Zaczęłam bardziej obserwować Roberta. Zauważyłam, że często wracał późno z pracy i spędzał dużo czasu na telefonie. Jego zachowanie stało się podejrzane. Postanowiłam sprawdzić jego telefon, ale nie miałam odwagi. Pewnego wieczoru, kiedy siedział w salonie, usłyszałam, jak rozmawia przez telefon.
– Kochanie, nie mogę teraz rozmawiać. Wiktoria jest w domu – powiedział szeptem Robert.
Poczułam, jak serce bije mi mocniej. Próbowałam podejść bliżej, żeby usłyszeć więcej.
– Tak, ja też tęsknię. Spotkamy się jutro, obiecuję – kontynuował.
Moje podejrzenia zaczęły się potwierdzać. Chciałam wiedzieć więcej, więc postanowiłam go śledzić. Następnego dnia, gdy Robert powiedział, że idzie na spotkanie biznesowe, postanowiłam zostać w domu i zobaczyć, co zrobi. Udawałam, że wychodzę do sklepu, a potem szybko wróciłam do mieszkania.
Przyłapałam ich
Robert wyszedł, a ja podążyłam za nim. Zamiast jednak wyjść na zewnątrz, skręcił na klatce schodowej i zszedł piętro niżej, prosto do mieszkania Agnieszki. Serce zaczęło mi bić jeszcze mocniej. Nie wierzyłam własnym oczom. Stanęłam za rogiem i obserwowałam, jak Robert puka do drzwi. Agnieszka otworzyła mu z uśmiechem, a on wszedł do środka.
Z bijącym sercem podeszłam do drzwi, które zostawiła uchylone. Zajrzałam do środka i zobaczyłam, jak Robert i Agnieszka stoją blisko siebie. Nagle Robert objął ją i zaczęli się całować.
– Robert! – krzyknęłam, nie mogąc powstrzymać łez. Oboje odskoczyli od siebie zszokowani moim nagłym pojawieniem się.
– Wiktoria, to nie tak, jak myślisz! – zaczął Robert, ale ja już wiedziałam swoje.
– Jak mogłeś? Zdradzasz mnie z naszą sąsiadką?! – wrzasnęłam, łapiąc oddech.
Agnieszka spuściła wzrok, a Robert podszedł bliżej.
– Wiktoria, proszę, daj mi to wyjaśnić – mówił błagalnym tonem.
– Wyjaśnić?! – przerwałam mu. – Jak masz zamiar wyjaśnić to, że całujesz się z nią za moimi plecami?
Robert próbował mnie objąć, ale odepchnęłam go.
– Kochanie, to tylko chwila słabości... – próbował się bronić.
– Chwila słabości? – spytałam z goryczą w głosie. – Ile tych chwil było, Robert?
Milczał, a ja poczułam, że tracę grunt pod nogami. Zranienie i złość mieszały się we mnie, tworząc wybuchową mieszankę.
– Wiktoria, to nic nie znaczy... – zaczął znowu.
– Nic nie znaczy? Nasze małżeństwo nic dla ciebie nie znaczy? – krzyczałam, nie mogąc powstrzymać łez.
Agnieszka próbowała się wtrącić, ale uciszyłam ją spojrzeniem.
– Nie chcę cię słuchać! – syknęłam.
Robert próbował jeszcze coś powiedzieć, ale wyszłam, trzaskając drzwiami. Zbiegłam po schodach, czując, że muszę się stąd jak najszybciej wydostać. Łzy płynęły mi po policzkach, a serce bolało jak nigdy wcześniej.
Nic nie widziałam
Po powrocie do mieszkania usiadłam na kanapie, próbując uspokoić oddech. Nie minęło wiele czasu, jak usłyszałam otwieranie drzwi. Robert stał w progu z miną zbitego psa.
– Możemy porozmawiać? – zapytał cicho.
Wpuściłam go do środka, choć serce krzyczało, żeby tego nie robić. Usiadł naprzeciwko mnie, a jego oczy były pełne bólu.
– Wiktoria, muszę ci to wszystko wyjaśnić – zaczął. – To, co widziałaś, nie było jednorazowe. Ja i Agnieszka spotykamy się od kilku miesięcy.
Czułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg.
– Dlaczego, Robert? – spytałam, starając się zrozumieć. – Dlaczego to zrobiłeś?
Robert spuścił wzrok, a jego głos był pełen wstydu.
– Na początku to było tylko niewinne flirtowanie. Agnieszka zawsze była taka żywa, pełna energii. Czułem się przy niej jak dawniej, jakbym znów miał dwadzieścia lat. Spotykaliśmy się coraz częściej, najpierw na kawę, potem na kolacje. Zaczęło się od rozmów, potem były pocałunki, aż w końcu... – urwał, nie mogąc dokończyć.
– Jak mogłeś to zrobić? – spytałam z łzami w oczach. – Co z naszymi wspólnymi latami, zaufaniem?
– Nie wiem, Wiktoria. Zatraciłem się w tej nowości, w uczuciu, że ktoś mnie podziwia. Przepraszam cię za to, co zrobiłem. Byłem egoistą – odpowiedział, jego głos łamał się od emocji.
– Kochasz ją? – spytałam cicho, bojąc się odpowiedzi.
Robert milczał przez dłuższą chwilę, a potem powoli pokręcił głową.
– Nie wiem. Może to tylko iluzja.
Nie wybaczę mu zdrady
Spojrzałam na Roberta, próbując znaleźć w sobie choć cień nadziei, ale wiedziałam, że to, co się stało, nie da się cofnąć. Łzy napływały mi do oczu, ale nie mogłam ich już powstrzymać.
– Robert, nie wybaczę ci – powiedziałam cicho, z trudem powstrzymując się od płaczu. – Zdradziłeś mnie, nasze małżeństwo, wszystko, co dla mnie było ważne.
Robert wziął głęboki oddech, próbując się odezwać, ale ja uniosłam dłoń, żeby go uciszyć.
– Przez te lata myślałam, że jesteśmy sobie wierni, że nasza miłość jest prawdziwa. A ty... – głos mi się załamał. – Ty wszystko zniszczyłeś.
Robert opuścił głowę, nie mogąc znieść mojego spojrzenia.
– Przepraszam, Wiktoria. Wiem, że to nic nie zmieni, ale naprawdę żałuję.
– To za mało, Robert – odpowiedziałam. – Twoje przeprosiny nie naprawią tego, co się stało. Każdego dnia będę myślała o tym, co zrobiłeś. Nie potrafię żyć z tą myślą.
Wstałam i spojrzałam na niego ostatni raz.
– Musisz się wyprowadzić – powiedziałam stanowczo. – Nasze małżeństwo się skończyło. Nie chcę cię więcej widzieć.
Robert podniósł wzrok, jego oczy były pełne bólu i łez.
– Wiktoria, proszę... – zaczął, ale ja już byłam zbyt zraniona, żeby go słuchać.
– Idź już, Robert. Zabierz swoje rzeczy i wynocha – krzyknęłam, wskazując drzwi.
Robert powoli wstał, wziął głęboki oddech i bez słowa opuścił mieszkanie. Kiedy drzwi zamknęły się za nim, poczułam, że nie mam już siły. Osunęłam się na podłogę, płacząc.
Wiktoria, 43 lata