Reklama

Zajechałem na podjazd później niż zwykle. Szef znowu przytrzymał mnie w pracy, a telefon Magdy milczał jak zaklęty. Gdy wysiadłem z auta, poczułem w powietrzu zapach świeżo skoszonej trawy i… zobaczyłem ich. Magda i mój ojciec, Stefan. Stali razem przy rabatkach, oboje w rękawiczkach ogrodniczych, uśmiechnięci, pochylali się nad czymś – chyba nową różą. Ojciec coś jej pokazywał, a Magda śmiała się tym swoim wysokim, dźwięcznym śmiechem, którego nie słyszałem już od dawna w moją stronę. Zacisnąłem dłonie na kierownicy, zanim wysiadłem. Odetchnij, Paweł, to tylko twój ojciec i twoja żona, nic wielkiego… Ale jak wszedłem do domu i usłyszałem ich śmiech przez otwarte okno, coś we mnie pękło.

Reklama

Wieczorem przy kolacji, gdy Magda nałożyła na mój talerz ziemniaki i schabowego, nie wytrzymałem.

– Nie uważasz, że spędzasz z moim ojcem trochę za dużo czasu? – powiedziałem cicho, ale tonem, który mówił sam za siebie.

Magda spojrzała na mnie ze zdziwieniem, a potem odsunęła krzesło.

– Nie przesadzaj. To tylko wspólne hobby – rzuciła sucho, jakby to była oczywista odpowiedź.

– Ciekawe, że dla mnie nie masz czasu, ale dla niego zawsze znajdziesz – uniosłem głos, nie zważając na syna, który czytał coś w telefonie w salonie.

– Zazdrościsz własnemu ojcu? – parsknęła. Jej spojrzenie było ostre, a w jej głosie pojawiła się nuta drwiny.

– Nie, Magda, nie zazdroszczę. Po prostu zastanawiam się, kiedy w tym wszystkim znajdziesz czas dla mnie? Dla nas?

Magda odłożyła widelec i patrzyła na mnie przez chwilę, jakby mnie widziała pierwszy raz w życiu.

– Może gdybyś się interesował czymś więcej niż swoją pracą i komputerem, znalazłbyś temat, żeby porozmawiać ze mną? – wypaliła.

Zrobiło mi się gorąco. Wstałem gwałtownie, krzesło zaskrzypiało.

– Więc to moja wina? – wysyczałem. – Przepraszam, że nie jestem twoim wymarzonym mężem, który sadzi róże!

Magda też wstała, z twarzą zaczerwienioną z gniewu.

– Wiesz co, Paweł? Nie mam ochoty tego dłużej słuchać. – Wzięła talerz, poszła do kuchni i głośno odstawiła go do zlewu.

Stałem w miejscu, zaciskając pięści. Próbowałem coś powiedzieć, ale słowa utknęły mi w gardle. W głowie mi dudniło. Czułem, że coś się między nimi dzieje. Nie jestem głupi. Oni coś przede mną ukrywają… Spojrzałem na stół – pusty talerz, rozlane sosy, resztki obiadu. Patrzyłem na to i czułem, jakby całe moje życie zaczynało się rozłazić w szwach.

Coś mi tu nie pasowało

Znalazłem go w ogrodzie, jak zwykle. Klęczał przy rabacie, przycinał coś z namaszczeniem, jakby każdy liść był cholernym dziełem sztuki. Patrzyłem chwilę, zanim się odezwałem. Nie chciałem tego robić, ale coś mnie do tego pchało.

– Nie uważasz, tato, że za dużo czasu spędzasz z Magdą? – zapytałem ostro, bez ceregieli.

Stefan powoli podniósł wzrok. Spojrzał na mnie spokojnie, z tym swoim wiecznym półuśmiechem, który zawsze mnie drażnił.

– Paweł, co ty pleciesz za banialuki? Przecież to tylko ogród. – Otrzepał dłonie o spodnie i podniósł się, jakbyśmy rozmawiali o pogodzie.

Zacisnąłem zęby. Nie chciałem, żeby mi znowu wcisnął ten swój protekcjonalny ton.

– Tylko ogród? A te wasze śmiechy? Spacery? Wieczory przy winie, kiedy ja pracuję jak wół? To też tylko ogród?

Stefan westchnął i pokręcił głową.

– Przesadzasz, synu. Magda to inteligentna kobieta, lubi rozmawiać o różnych rzeczach, a ja… – zawahał się, a w jego oczach coś błysnęło – ja po prostu lubię jej towarzystwo.

Poczułem, jakby ktoś uderzył mnie pięścią w brzuch. Zrobiło mi się gorąco, potem zimno.

Lubisz towarzystwo mojej żony? – wycedziłem. – Wiesz, jak to brzmi?

Stefan spojrzał na mnie twardo.

– Paweł, opanuj się. To nie jest tak, jak myślisz. Jesteś zmęczony, wyobrażasz sobie jakieś bzdury.

Ale już nie słuchałem. Przed oczami migały mi obrazy: Magda i Stefan przy winie, ich spojrzenia, jej uśmiech. Mój ojciec, mój własny ojciec. Zacisnąłem pięści. Coś mi tu nie pasowało.

Czułem, że coś ukrywają

Wróciłem z pracy wcześniej niż zwykle. Zmęczenie ciągnęło mnie w dół, ale coś kazało mi skręcić w stronę ogrodu. Zanim otworzyłem furtkę, usłyszałem ich głosy. Zatrzymałem się i przywarłem do płotu. Nie chciałem podsłuchiwać… a jednak zostałem.

– Myślisz, że Paweł coś podejrzewa? – głos ojca, cichy, ale wyraźny.

– Nie wiem… – Magda westchnęła. – Dziś był dziwnie cichy. – W jej głosie było coś… niepokojącego.

Musimy być ostrożni. – Stefan mówił wolno, wyważając słowa. – Nie chcę, żeby to się źle skończyło.

Zacisnąłem zęby. Co, do cholery, miało się źle skończyć? O czym oni rozmawiali? Poczułem, jak krew pulsuje mi w skroniach. Wyprostowałem się i wszedłem do ogrodu, jakby nic się nie stało, ale złość aż mnie dławiła.

– Co tu się dzieje? – wyrzuciłem z siebie, patrząc to na nią, to na ojca. – Co ukrywacie przede mną?

Magda odwróciła wzrok, Stefan uniósł brwi, jakby był zaskoczony, ale ja widziałem w jego oczach cień niepokoju.

– Paweł, uspokój się – powiedział ojciec, ale głos mu zadrżał.

– Nie mów mi, co mam robić! – krzyknąłem.

Magda zacisnęła dłonie w pięści, a Stefan odsunął się o krok. Nikt się nie odezwał. Cisza ciążyła nad nami, dławiła mnie. Stałem tam, patrząc na nich, a oni patrzyli na siebie. Coś wiedzieli. Coś przede mną ukrywali. Czułem to całym sobą.

Zdradzili mnie oboje

Siedzieliśmy przy stole, jak troje obcych ludzi. Magda miała spuszczony wzrok, bawiła się obrączką na palcu, a Stefan siedział wyprostowany, jakby zaraz miał wygłosić mowę. Cisza była lepka i duszna. Przełknąłem ślinę, poczułem w ustach gorzki smak. W końcu Stefan odchrząknął.

– Paweł, to nie jest to, co myślisz… – zaczął powoli, ostrożnie dobierając słowa.

– A niby co? – parsknąłem, ledwo nad sobą panując.

Magda wciągnęła powietrze, ale nadal nie patrzyła mi w oczy. Stefan mówił dalej, jakby się przygotował:

– Magda przypomina mi twoją matkę. – Zawahał się, a potem dodał: – Spędzamy czas razem, bo lubimy podobne rzeczy. To nie jest… nic złego.

– Nic złego?! – krzyknąłem, waląc dłonią w stół. – Siedzicie tu godzinami, śmiejecie się, patrzycie na siebie jak… jak... – urwałem, bo nie mogłem wymówić tego, co miałem w głowie.

Magda w końcu uniosła głowę. W jej oczach błysnęły łzy.

– Paweł… – wyszeptała. – Ja po prostu… lubię, kiedy ktoś mnie słucha. Stefan mnie rozumie. Ty… od dawna mnie nie widzisz. Nie słyszysz.

– Co ty chrzanisz… – jęknąłem, czując, jak coś we mnie się rozpada na milion kawałkó. – To znaczy, że co? Że mnie zdradzasz z moim ojcem?

– Nie! – wybuchła Magda, a Stefan podniósł ręce w geście obronnym. – To nie jest zdrada. Przecież wiesz… to nie tak.

Ale dla mnie to było tak. Patrzyłem na nich jak na dwójkę ludzi, którzy mnie okłamali. Moja żona i mój ojciec. Miałem ochotę wyjść, rzucić wszystkim, ale siedziałem, z sercem walącym jak młot. Nie wiedziałem już, kim oni są. Kim ja jestem.

Nie wiedziałem, co mam zrobić

Nie mogłem spać. Myśli kotłowały mi się w głowie, dusiły mnie od środka. Wyszedłem z domu, jakby coś mnie goniło. Pojechałem do matki. Musiałem ją zobaczyć, porozmawiać. Drzwi otworzyła mi w szlafroku, z kubkiem herbaty w ręku.

– Paweł? Co się stało? – zapytała, a ja wszedłem, czując, że nogi mam jak z waty.

Usiedliśmy przy stole. Patrzyłem na jej zmęczoną twarz, a potem wypaliłem:

– Mamo, czy ty wiedziałaś… o tym wszystkim? O tacie i Magdzie?

Zamarła. Powoli odstawiła kubek, jakby ważyła każde słowo.

– O czym ty mówisz? – zapytała, ale jej oczy powiedziały mi więcej niż słowa. Było w nich coś… coś, co uderzyło mnie jak grom z jasnego nieba.

– Mamo, nie udawaj! Wiedziałaś! Zawsze wiedziałaś, że tata… że lubił takie kobiety jak Magda. Prawda?

Westchnęła, spuściła głowę.

– Twój ojciec… zawsze miał słabość do takich jak ona. Energicznych, pełnych życia. – Głos jej drżał. – Zawsze się tego bałam.

– Dlaczego nic nie powiedziałaś? – zaskomlałem prawie, wbijając wzrok w stół. – Dlaczego mnie nie ostrzegłaś?

– Bo to nie moja sprawa. To twoje małżeństwo. Twój ojciec… zawsze potrafił czarować kobiety. I zawsze myślałam, że Magda jest silniejsza, że się nie da… – urwała, a ja poczułem, jakby świat osunął mi się spod nóg.

Wstałem, nie mogąc już znieść tej rozmowy. Patrzyłem na moją matkę, myślałem o mojej żonie, moim ojcu – i czułem, że wszystko, co znałem, rozsypuje się jak domek z kart.

Nie wiem, co mam teraz zrobić – powiedziałem w końcu. – Naprawdę nie wiem, mamo.

– Zastanów się. Ale pamiętaj, że jesteś jednak jego synem. I jej mężem. To od ciebie zależy, co dalej – wyszeptała, a ja wybiegłem, zanim zdążyła powiedzieć coś więcej.

Nic już nie było takie samo

Siedziałem w samochodzie, zaparkowanym kilka ulic od domu. Silnik już dawno zgasł, ale ja wciąż nie miałem siły, by wrócić. Patrzyłem w ciemność przed sobą, w rozmyte światła lamp ulicznych, które widziałem jak przez mgłę. To był mój dom – a jednocześnie coś, co nagle wydawało się tak obce, jakby należało do kogoś innego. Moja żona. Mój ojciec. Ludzie, których kochałem, którym ufałem – a teraz nie wiedziałem, co czuję. Zdradzili mnie? Nie dosłownie, nie ciałem… ale emocjami, spojrzeniami, słowami, których nigdy nie powinienem był usłyszeć. I może to bolało jeszcze bardziej.

Magda próbowała wcześniej, powiedzieć, że to nic, że przesadzam… Ale ja czułem, że już nie potrafię jej wierzyć. A Stefan? Mój własny ojciec? Patrzyłem na niego i widziałem obcego faceta, który zajął moje miejsce przy mojej żonie. Nie wiedziałem, co dalej. Czy zostawić to wszystko i odejść? Czy walczyć, jak głupi, o coś, co może już dawno przestało być moje? Czy potrafiłbym jeszcze spojrzeć Magdzie w oczy i nie widzieć w nich tej dziwnej, ukrytej czułości, którą miała dla mojego ojca?

Westchnąłem, czując, jak coś ściska mi gardło. Przypomniałem sobie jej śmiech w ogrodzie, jego rękę na jej ramieniu, ich spojrzenia – i swoje własne odbicie w lustrze, jakbym patrzył na kogoś zupełnie innego. Nie wiem, co zrobię. Może wrócę, może odejdę. Na razie siedzę tu, w samochodzie, a dom za szybą wydaje mi się jak z innego życia. Może kiedyś tam wrócę. A może już nie...

Paweł, 36 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama