„Zamarłam, gdy odkryłam, co mój mąż wrzuca do sieci. Podrywanie laseczek przełknęłam, ale takie coś?”
„Iza przewinęła stronę w dół, a opis rozwiał moje wątpliwości. «Szukam nowej relacji, pełnej pasji. Lubię, gdy życie mnie zaskakuje». To były jego słowa, które wielokrotnie powtarzał. Wróciłam do domu późno”.

Związek z Andrzejem był czymś, co zawsze wydawało mi się pewne. Byliśmy razem od pięciu lat i choć może nie było fajerwerków, czułam się przy nim bezpieczna. Andrzej był typem mężczyzny, którego moja mama nazywała „stabilnym” – przewidywalny, odpowiedzialny, zawsze z planem na przyszłość. Właśnie to mnie w nim urzekło, gdy się poznaliśmy.
Była sama
Ale jak to w życiu bywa, czasem rzeczy, które wydają się pewne, mogą niespodziewanie rozpaść się na drobne kawałki. I tamtego wieczoru, gdy siedziałam z Izą w salonie, właśnie to się stało.
Iza była moją najlepszą przyjaciółką od liceum. Zupełnie inna niż ja – spontaniczna, odważna, wiecznie szukająca nowych wrażeń. Od lat była singielką, ale ostatnio coraz częściej narzekała, że wszyscy fajni faceci są albo zajęci, albo w ogóle nie istnieją.
– Chyba czas zacząć szukać szczęścia online – powiedziała. – Pomóż mi, Natalia, bo sama pewnie coś głupiego napiszę – jęknęła, podając mi laptop.
Westchnęłam z uśmiechem i usiadłam obok niej na kanapie. Zaczęłyśmy od zdjęć. Iza miała ich mnóstwo – z wakacji, z przyjaciółmi, a nawet kilka z profesjonalnej sesji, na której wyglądała jak gwiazda.
– Które wybrać? – zapytała, przeglądając galerię.
– To – wskazałam na zdjęcie z plaży, na którym miała na sobie delikatną, białą sukienkę i promienny uśmiech.
– Dobra, niech będzie – zgodziła się z uśmiechem. – A teraz opis. Musi być coś wyjątkowego.
Zaczęłam pisać, starając się uchwycić jej charakter. „Kocham podróże, dobre książki i spontaniczne przygody. Szukam kogoś, kto dotrzyma mi kroku”.
– Brzmi idealnie – pochwaliła mnie.
Nie mogłam uwierzyć
W końcu jej profil był gotowy. Przez chwilę obie byłyśmy zadowolone z naszej pracy, ale zaraz potem Iza zaczęła przeglądać profile innych.
– Ej, spójrz na tego! – wybuchła śmiechem, pokazując mi zdjęcie mężczyzny z ogromnym psem na rękach. – Myślisz, że on szuka dziewczyny czy niańki dla tego psa?
Śmiałyśmy się jeszcze przez chwilę, aż nagle Iza zamilkła.
– Natalia… patrz – powiedziała, przesuwając laptop w moją stronę.
Spojrzałam na ekran i poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Zdjęcie Andrzeja. To samo, które zrobiłam mu dwa lata temu na wakacjach w Grecji.
– To jakiś żart – powiedziałam drżącym głosem. – Ktoś musiał ukraść jego zdjęcie.
Ale Iza przewinęła stronę w dół, a opis rozwiał moje wątpliwości. „Szukam nowej relacji, pełnej pasji. Lubię, gdy życie mnie zaskakuje”. To były jego słowa, które wielokrotnie powtarzał.
Wróciłam do domu późno, mając nadzieję, że Andrzej już śpi. Ale on czekał na kanapie, oglądając telewizję.
– Andrzej, czy jest coś, o czym chciałbyś mi powiedzieć? – zapytałam.
Spojrzał na mnie z zaskoczeniem.
– O co chodzi?
– Widziałam twoje zdjęcie na portalu randkowym – powiedziałam prosto z mostu.
Wypierał się
Jego twarz zastygła na moment, ale zaraz potem zaśmiał się nerwowo.
– Serio? Portal randkowy?
– To nie tylko zdjęcie. To twój opis. Nawet słowa są twoje.
Westchnął ciężko, po czym rozłożył ręce.
– No dobra, przyznaję się. To był tylko głupi żart. Chciałem zobaczyć, jak to działa. Nic więcej.
– Żart?! – wybuchłam. – Myślisz, że to jest zabawne? Zakładać konto randkowe, pisać o nowych relacjach?
– Przesadzasz – odpowiedział, a w jego głosie słychać było irytację. – Nie zrobiłem nic złego. Po prostu byłem ciekawy.
Ale dla mnie to była zdrada. Może nie fizyczna, ale na pewno zaufania.
Kolejne dni były pełne napięcia. Andrzej próbował zachowywać się normalnie, ale ja nie mogłam przestać myśleć o tym, co się stało. Czy on naprawdę myślał, że takie coś można nazwać żartem? Postanowiłam, że na jakiś czas przeniosę się do rodziców i przemyślę temat naszego związku.
Musiałam to przemyśleć
Po kilku dniach u rodziców wróciłam do pustego mieszkania. Andrzej zostawił na stole karteczkę z krótką wiadomością: „Będę później. Jeśli chcesz, możemy porozmawiać”. Przez chwilę wpatrywałam się w te słowa, zastanawiając się, co tak naprawdę czułam. Żal? Złość? Wszystko we mnie mieszało się w chaosie.
Wrócił wieczorem. Usiadł na kanapie i spojrzał na mnie.
– Wiem, że zawaliłem – zaczął, zanim zdążyłam się odezwać. – Przez te dni nie przestawałem o tym myśleć. Przepraszam. Naprawdę nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Może to była głupota, może chęć poczucia czegoś nowego… Ale to nie znaczy, że nie kocham cię.
Jego słowa były dokładnie tym, co chciałam usłyszeć, ale wcale nie przyniosły mi ulgi. Nadal czułam, jakby coś między nami zostało złamane – coś, czego nie można było naprawić kilkoma przeprosinami.
– Zaufanie to coś, co buduje się latami, ale można je zniszczyć w chwilę – powiedziałam. – I ty właśnie to zrobiłeś. Może nie spotkałeś się z żadną z tych kobiet, ale to, co zrobiłeś, to dla mnie zdrada.
Żałował tego
Przez kolejne tygodnie żyliśmy jakby osobno. Andrzej starał się unikać konfliktów, był uprzejmy, czuły, a nawet próbował mnie rozśmieszać – tak, jak robił to na początku naszej relacji. Ale ja nie potrafiłam zapomnieć. Za każdym razem, gdy patrzyłam na niego, w mojej głowie pojawiały się jego zdjęcie na portalu randkowym i te same słowa, które kiedyś mnie urzekły, a teraz wydawały się kpiną. We mnie wciąż coś nie grało. Każdy uśmiech, każde „kocham cię” wydawało się trochę puste, jakby na pokaz.
Pewnego dnia, gdy siedziałam sama w domu, zrozumiałam coś ważnego. Nie chodziło o to, czy Andrzej naprawdę się zmienił. Chodziło o to, że ja już nie mogłam spojrzeć na niego tak samo jak kiedyś. Coś we mnie umarło tamtego wieczoru, gdy zobaczyłam jego zdjęcie na portalu randkowym. I wiedziałam, że nie da się tego cofnąć.
Nie umiałam wybaczyć
Podjęcie decyzji było trudne, ale wiedziałam, że muszę być uczciwa wobec siebie i wobec niego. Gdy Andrzej któregoś dnia wrócił z pracy, usiedliśmy przy stole i po raz ostatni porozmawialiśmy.
– Andrzej, nie dam rady – powiedziałam, czując, jak łzy napływają mi do oczu. – Próbowałam, ale to nie wystarczy. Przepraszam.
Jego twarz zdradzała ból, ale nic nie powiedział. Tylko skinął głową.
Kilka dni później spakowałam swoje rzeczy i wyprowadziłam się. To nie była łatwa decyzja, ale wiedziałam, że potrzebuję nowego początku – bez bólu, bez strachu, bez ciągłego analizowania, czy znów nie zostanę oszukana.
Czasami miłość nie wystarcza. A to, co nas kiedyś połączyło, teraz musiało się zakończyć.
Natalia, 28 lat