Reklama

Był to jeden z tych typowych poranków, kiedy zegarek na ścianie zdawał się biec szybciej niż zwykle, a ja próbowałam ogarnąć dzieci przed wyjściem do szkoły. Każdego dnia staję przed wyzwaniem, jak pogodzić pracę, dom i ich wychowanie. Nie jest łatwo, ale kto powiedział, że ma być?

Reklama

Byłam zrezygnowana

Wychodząc z domu, miałam nadzieję, że dzień przyniesie coś dobrego. Niestety, nie miałam tyle szczęścia. Na poboczu drogi, z kluczykami w ręku i bezradnym wzrokiem, patrzyłam na auto. Próbowałam dzwonić do mechanika, ale jak na złość, w tamtym momencie nikt nie odbierał.

– Wszystko w porządku? – usłyszałam nagle głos zza pleców.

Odwróciłam się, a przed sobą zobaczyłam mężczyznę o zatroskanym wyrazie twarzy. Miał na sobie robocze ubrania i ręce lekko ubrudzone smarem. Wyglądał jak ktoś, kto zna się na rzeczy.

– Chyba nie bardzo – odpowiedziałam zrezygnowana. – Auto odmówiło posłuszeństwa, a ja nie mam pojęcia, co dalej.

Mogę zerknąć? – zaproponował. Jego ton głosu był ciepły i nienachalny.

– Byłabym wdzięczna – odparłam, czując, jak ciężar trosk zaczyna powoli ustępować.

Mężczyzna, który przedstawił się jako Krzysztof, sprawnie zabrał się do pracy. Kilka chwil później silnik samochodu znowu ożył. Krzysiek uśmiechnął się szeroko, podając mi wizytówkę.

Gdyby jeszcze coś się działo, proszę dać znać – powiedział, a jego spojrzenie było szczere.

Przyjęłam wizytówkę z uśmiechem. Może to spotkanie było czymś więcej niż przypadkiem?

Westchnęłam z ulgą

Przez kilka następnych dni myśl o Krzysztofie nie dawała mi spokoju. Byłam mu naprawdę wdzięczna za pomoc i czułam, że powinnam mu podziękować. Pewnego wieczoru, kiedy dzieci zasnęły, sięgnęłam po jego wizytówkę.

Wahałam się przez chwilę, trzymając telefon w ręku. Czy to dobry pomysł, żeby się z nim skontaktować? A może powinnam to zostawić? Ostatecznie, po krótkiej walce z własnymi myślami, wystukałam numer. Włączyła się automatyczna sekretarka. Westchnęłam z ulgą i nagrałam krótką wiadomość:

– Cześć. Tu Asia, ta od zepsutego auta. Chciałam tylko podziękować za pomoc i... Może znajdziesz czas na kawę?

Odstawiłam telefon na stolik i zanurzyłam się w myślach. Im więcej o nim myślałam, tym bardziej byłam ciekawa, kim naprawdę jest ten mężczyzna. Co kryje się za tym spokojnym uśmiechem?

Rano telefon zadzwonił. Odebrałam, słysząc znajomy głos:

– Asia? Cześć, to Krzysiek. Dostałem Twoją wiadomość. Z chęcią się spotkam. Może jutro po południu?

– Jasne – odpowiedziałam szybko.

Wzbudził moją ciekawość

Spotkanie umówiliśmy w małej kawiarni. Przyszłam trochę wcześniej, żeby się uspokoić i przemyśleć, o czym chcę porozmawiać. Nie wiedziałam tylko, czy powinnam być bardziej otwarta, czy zachować dystans.

Kiedy Krzysiek wszedł do kawiarni, zauważyłam, że wyglądał na zrelaksowanego. Uśmiechnął się, machając do mnie z daleka.

– Cześć – przywitał się, siadając naprzeciwko. – Dziękuję za zaproszenie.

– To ja dziękuję. Nie wiem, jakbym sobie bez ciebie poradziła tamtego dnia – odpowiedziałam.

Zamówiliśmy kawę i zaczęliśmy rozmawiać o codziennych sprawach. O jego pracy jako mechanik, o mojej jako nauczycielki. Powoli rozmowa zaczęła przybierać bardziej osobisty ton.

– Muszę przyznać, że jestem trochę tajemniczy – zaczął Krzysiek z lekkim uśmiechem. – Ale nie zawsze tak było. Przeszłość nauczyła mnie, że czasem lepiej nie mówić wszystkiego.

To stwierdzenie wzbudziło moją ciekawość.

– Wiesz, wszyscy mamy swoje sekrety – odparłam ostrożnie, próbując nie naciskać. – Ale czasem dobrze jest się nimi podzielić.

– Może kiedyś ci opowiem – odpowiedział Krzysztof, a jego oczy błysnęły na chwilę, jakby zawierały obietnicę.

Wróciłam do domu, pełna sprzecznych emocji.

Czułam narastający niepokój

Następne spotkanie z Krzyśkiem miało miejsce w parku, gdzie dzieci mogły pobawić się na placu zabaw, a ja mogłam w spokoju porozmawiać. Krzysztof okazał się być świetnym kompanem nie tylko dla mnie, ale także dla moich pociech, co sprawiło, że zaczęłam mu jeszcze bardziej ufać.

Podczas jednej z takich wizyt usłyszałam, jak Krzysiek rozmawia przez telefon. Stojąc nieopodal, mogłam wyraźnie usłyszeć, jak mówił:

– Tak, wiem, że muszę to załatwić... Nie, nie mogę teraz rozmawiać, ale spotkamy się później... Tak, wiem, jakie to ważne... – jego głos był napięty, co nie przypominało tego spokojnego i opanowanego mężczyznę, którego poznałam.

Czułam narastający niepokój, podeszłam bliżej, a kiedy zauważył, że się zbliżam, szybko zakończył rozmowę.

– Wszystko w porządku? – zapytałam, starając się ukryć swoje zdenerwowanie.

– Tak, tak, tylko sprawy zawodowe – odpowiedział z wymuszonym uśmiechem. – Czasem klienci potrafią być wymagający.

W jego oczach pojawiło się coś, czego nie potrafiłam zidentyfikować, a moja intuicja podpowiadała mi, że to nie była cała prawda. Postanowiłam jednak nie drążyć tematu w obecności dzieci.

Niewidzialna przepaść

Nazajutrz, kiedy mieliśmy się spotkać, postanowiłam w końcu zapytać go wprost. Spotkaliśmy się w tej samej kawiarni, co wcześniej.

– Wczoraj... Wczoraj słyszałam twoją rozmowę – zaczęłam, patrząc mu w oczy. – Nie wydawało się, że to chodzi tylko o pracę. O co tak naprawdę chodzi?

Zamilkł na chwilę, a ja czułam, jak w moim sercu rośnie niepokój. W końcu odpowiedział:

– Jest coś, czego jeszcze nie powiedziałem. Moja przeszłość... To nie jest coś, z czego jestem dumny. Kiedyś zrobiłem parę błędów, które teraz próbuję naprawić. Ale to nie jest takie proste.

Nie naciskałam więcej, widząc, że jest to dla niego trudne, ale te niedopowiedziane kwestie pozostawały między nami jak niewidzialna przepaść. Czy powinnam dać mu czas na pełne wyjaśnienie?

Siedziałam przy kuchennym stole, wpatrując się w filiżankę zielonej herbaty, gdy zadzwoniła moja przyjaciółka. Jej głos zawsze działał na mnie uspokajająco, a tego wieczoru potrzebowałam wsparcia jak nigdy wcześniej. Opowiedziałam jej o Krzyśku, o naszych spotkaniach i o rozmowie, która zasiała we mnie tyle wątpliwości.

– Wiesz... – zaczęła Anka z namysłem w głosie – każdy ma coś na sumieniu. Ważne, co z tym zrobi teraz.

– Ale co, jeśli jego przeszłość jest zbyt mroczna? – wtrąciłam, próbując ukryć swoje obawy.

Czasem musisz zaufać swojemu instynktowi. Nie mówię, żebyś rzucała się w to bez zastanowienia, ale może warto dać mu szansę, by się wytłumaczył – dodała. – Może Krzysiek jest właśnie tym jedynym?

Po rozmowie z Anką poczułam się nieco lepiej, ale wciąż byłam w szoku. Jej słowa brzmiały racjonalnie, ale czy mogłam zaryzykować? Moje serce chciało dać Krzyśkowi szansę, ale rozum podpowiadał, by być ostrożną.

Spojrzenie pełne smutku

Zdecydowałam, że dam Krzyśkowi szansę na pełne wyjaśnienia. Umówiliśmy się na kolejne spotkanie, tym razem na spacer nad jeziorem, gdzie mieliśmy więcej prywatności. Czułam, że to miejsce będzie odpowiednie, by otworzyć się na trudne tematy.

Spacerowaliśmy wzdłuż brzegu, a ja czekałam na odpowiedni moment, by poruszyć ten temat. W końcu, kiedy wydawało mi się, że Krzysiek jest gotowy, zatrzymałam się i spojrzałam mu prosto w oczy.

– Jeśli mamy iść dalej z tym... – zawahałam się, szukając odpowiednich słów – ...to muszę wiedzieć więcej o twojej przeszłości.

Mężczyzna westchnął, przerywając ciszę, która między nami zapadła. Jego spojrzenie było pełne smutku.

– Kiedyś byłem kimś, kto nie zawsze podejmował dobre decyzje – zaczął, a ja wyczułam w jego głosie cień bólu. – Zadarłem z niewłaściwymi ludźmi, zrobiłem rzeczy, których teraz się wstydzę. Ale staram się to naprawić, krok po kroku.

Zamilkł na chwilę, jakby zastanawiał się, czy powinien mówić dalej. W końcu jednak kontynuował:

– To nie jest łatwe, bo niektóre rzeczy wracają. Nie wszyscy są gotowi mi wybaczyć. Ale od momentu, gdy cię poznałem, chcę się zmienić na lepsze. To dla mnie ważne.

Jego szczerość była poruszająca, ale niepokój wciąż we mnie tkwił. Czy potrafię zaufać komuś, kto niesie ze sobą taki bagaż?

Doceniam, że mi to mówisz – odpowiedziałam cicho. – Ale potrzebuję czasu, żeby to wszystko przemyśleć.

Rozumiał, nie naciskał. Spacerowaliśmy jeszcze chwilę w milczeniu, a moje myśli wirowały wokół tego, co usłyszałam. Wiedziałam, że zrozumienie i zaufanie wymagają czasu, ale czy jestem gotowa na taki krok?

Strach przed nieznanym

Minęło kilka dni, a ja wciąż nie mogłam przestać myśleć o tej rozmowie. Każda chwila, każdy wspólny moment nabierały nowego znaczenia. W mojej głowie trwała walka pomiędzy chęcią zaufania a strachem przed nieznanym.

Patrząc na swoje dzieci, zastanawiałam się, jak ich życie zmieniłoby się, gdyby Krzysiek stał się jego częścią. Czy bylibyśmy szczęśliwi?

Spotkałam się ponownie z Anką, licząc na jej wsparcie. Jej mądrość i trzeźwe spojrzenie na świat często pomagały mi znaleźć drogę w trudnych sytuacjach.

– Czasem życie rzuca nam wyzwania, które są jednocześnie szansą – zaczęła Anka, trzymając w dłoni filiżankę kawy – Może to jedna z nich. Może warto zaryzykować?

– Ale co, jeśli to ryzyko okaże się zbyt duże? – zapytałam, czując ciężar decyzji na swoich barkach.

– Nie ma gwarancji, że wszystko będzie dobrze – odpowiedziała. – Nie dowiesz się, jeśli nie spróbujesz. Ale tylko ty możesz podjąć tę decyzję.

Wieczorem, siedząc w salonie i słuchając śmiechu dzieci bawiących się w swoim pokoju, zrozumiałam, że odpowiedź na moje pytania musi pochodzić z mojego serca.

Postanowiłam dać Krzysztofowi szansę, ale z zastrzeżeniem, że będziemy budować naszą relację powoli, krok po kroku.

Reklama

Joanna, 40 lat

Reklama
Reklama
Reklama