„Przyszła teściowa robiła wszystko, by zepsuć nam wakacje nad morzem. Nieoczekiwane wsparcie dostałam jednak od teścia”
„Odwróciłam się powoli i spojrzałam na nią. Uśmiechała się z tym swoim pozornym spokojem, który bardziej irytował, niż uspokajał. Powstrzymałam się od komentarza i wróciłam do sałatki. Michał wszedł chwilę później, pogwizdując pod nosem”.

- Redakcja
Kiedy pakowałam walizkę, miałam w sobie całą gamę emocji. Trochę ekscytacji, bo przecież to pierwsze wspólne wakacje z Michałem i jego rodziną. Trochę niepokoju – bo wiedziałam, że to nie będzie zwykły wyjazd. To miała być próba generalna przed naszym ślubem. Mój pierwszy raz z jego rodzicami pod jednym dachem, przez pełne siedem dni. Na żywo. Bez możliwości ucieczki.
Byłam podekscytowana
– Spakowałaś krem z filtrem? – Michał wrzucił do bagażnika ostatnią torbę i uśmiechnął się do mnie z tym swoim łagodnym, pogodnym spojrzeniem.
– Tak, mam. I książkę też wzięłam. I sukienkę w kwiaty.
– Przecież to wszystko jedno, co kto nosi – zaśmiał się, choć dobrze wiedział, że to nieprawda.
Nie powiedziałam nic. Zapięłam pas, odpalił silnik, a ja w duchu odliczałam kilometry do tej nadmorskiej willi. Jego rodzice wynajęli ogromny dom z widokiem na morze, z tarasem, z grillem. Brzmiało jak bajka.
Powitanie teściów było zimne, jakbyśmy przyszli na obiad u wujka, a nie mieli dzielić tydzień pod jednym dachem. Teściowa uśmiechnęła się tak, że nawet zęby nie chciały się pokazać.
– O, Karolina. Wreszcie. Bo już się zastanawiałam, czy korki takie duże, czy może jednak się rozmyśliłaś – rzuciła niby z uśmiechem, niby żartem, ale ja już wiedziałam, że ten tydzień będzie długi.
Teść milczał. Tylko spojrzał na mnie i kiwnął głową. Michał, jak zawsze, wszystko bagatelizował.
– Moja mama po prostu ma taki humor. Zobaczysz, będzie świetnie.
Miało być wspaniale
Dom był piękny. Drewniane schody, ogromne okna, zapach sosen i daleki szum morza. Ale gdzieś głęboko czułam, że ten tydzień będzie inny niż wszystko, co znałam.
Drugiego dnia wstałam wcześniej niż wszyscy. Po cichu zeszłam do kuchni, chcąc przygotować śniadanie, zrobić coś miłego, zostawić po sobie dobre wrażenie. Miałam nadzieję, że to mnie trochę zbliży do jego mamy. Zaczęłam układać talerze na stole, wybierając najładniejsze z szafki.
Ułożyłam je symetrycznie, do każdego dołożyłam serwetkę – delikatne, pastelowe, które znalazłam w szufladzie. Właśnie nalewałam wodę do czajnika, kiedy weszła teściowa. Ubrana w śnieżnobiałą koszulę i lniane spodnie, wyglądała jak wyjęta z katalogu.
– Och, widzę, że już ktoś się zabrał za śniadanie – powiedziała tonem, w którym trudno było wychwycić cokolwiek ciepłego.
Odwróciłam się i uśmiechnęłam.
– Pomyślałam, że zrobię niespodziankę.
Była chłodna
Spojrzała na stół, po czym bez słowa podeszła i zaczęła przestawiać talerze.
– My zwykle układamy je tak, wiesz? Nieco bliżej krawędzi. I te serwetki… one są od wielkanocnej zastawy, ale to nic – dodała, jakby chciała zabrzmieć życzliwie, ale wyszło tak, jakby mnie poprawiała przy każdej czynności.
Zamarłam na moment, ale nie chciałam robić scen. Kiwnęłam głową i podałam jej widelec.
– Dziękuję. Aha, Karolino… może powinnaś pomyśleć o lekkim podcięciu włosów? Takie drobiazgi czasem robią ogromną różnicę w wyglądzie kobiety.
Przełknęłam ślinę i odsunęłam się krok w tył. Czułam, jak z każdym jej słowem robi mi się coraz bardziej duszno.
– Michał mówił, że pracujesz w marketingu. Ciekawe. Ale pewnie siedzisz całe dnie przed komputerem, co? Dobrze, że chociaż tu można się poruszać. Ruch to podstawa, szczególnie dla kobiet.
Zanim zdążyłam coś powiedzieć, do kuchni wszedł Michał, zaspany, rozczochrany, w szortach i t-shircie.
– O, śniadanie gotowe? Ktoś tu się postarał – rzucił i pocałował mnie w policzek.
Krytykowała mnie
Spojrzałam na niego z wdzięcznością, ale on tylko przeciągnął się i usiadł przy stole, nie zauważając napięcia.
– Karolina zaczęła, ja dokończyłam – powiedziała jego mama i postawiła przed nim filiżankę kawy. – Dobrze, że niektórym zależy na porządku przy stole.
Michał roześmiał się.
– Oj, mamo, twoje standardy zna już cała rodzina. Karola, nie przejmuj się, ona taka jest. Perfekcyjna do przesady.
Uśmiechnęłam się słabo, ale w środku już wiedziałam, że coś mnie uwiera. Nie sam ton teściowej, nawet nie jej słowa, ale fakt, że Michał nie widział, co się dzieje. Zamiast stanąć obok mnie, unieważniał moje odczucia.
Tego dnia pogoda nie dopisywała, więc zostaliśmy w domu. Michał grał z ojcem w szachy, a ja z teściową zostałyśmy w kuchni. Postanowiłam przygotować sałatkę do obiadu. Kroiłam pomidory w kostkę, gdy zza moich pleców usłyszałam:
– U nas zawsze kroimy w plastry. Wtedy nie robi się taka papka.
Zawahałam się, ale nie odwróciłam.
– Każdy ma swój sposób. Kostka też smakuje.
– Może. Ale estetyka ma znaczenie, prawda?
Wiedziała lepiej
Odwróciłam się powoli i spojrzałam na nią. Uśmiechała się z tym swoim pozornym spokojem, który bardziej irytował niż uspokajał. Powstrzymałam się od komentarza i wróciłam do sałatki. Michał wszedł chwilę później, pogwizdując pod nosem.
– Ale pachnie. Kocham te twoje pomidory, Karola – rzucił z uśmiechem, nieświadomy napięcia w powietrzu.
Później, kiedy zostaliśmy sami, powiedziałam cicho:
– Czuję się tu jak intruz.
Zerknął na mnie, zdziwiony.
– Przesadzasz. Ona po prostu lubi, jak wszystko jest po jej myśli. Taka już jest moja mama.
– A ja nie chcę się codziennie tłumaczyć z tego, jak kroję warzywa.
– Karola… – westchnął. – Nie rób z tego problemu.
Wtedy poczułam się jeszcze bardziej samotna. Moje granice były przekraczane, a on stał obok i udawał, że to tylko mała sprzeczka przy obiedzie.
Miałam tego dość
Z samego rana wyszłam na taras. Jeszcze wszyscy spali, powietrze było chłodne, pachniało żywicą. Usiadłam z kubkiem kawy, zapatrzona w dal, w milczenie, które wreszcie nie bolało. Po chwili usłyszałam kroki. Teść usiadł obok mnie bez słowa. Przez chwilę tylko piliśmy w ciszy. I wtedy odezwał się, spokojnie, bez patrzenia na mnie:
– Nie musisz grać. Ja też jej nie słucham od lat.
Zamarłam. Nie wiedziałam, czy dobrze usłyszałam. Spojrzałam na niego, ale on wpatrywał się gdzieś w przestrzeń.
– Przepraszam? – zapytałam po chwili.
– Nie udawaj przy niej. Szkoda nerwów.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Wydawało mi się, że on zawsze trzymał się z boku, nieobecny, niezaangażowany. A jednak w tych kilku słowach było więcej zrozumienia niż w całym tygodniu od Michała.
Był po mojej stronie
Poczułam, jak coś we mnie opada. Moje napięcie, frustracja, poczucie winy. To nie była tylko moja walka. Nie byłam sama. I może naprawdę nie musiałam już się tak bardzo starać.
– Myśli pan, że to się zmieni? Że ona kiedykolwiek mnie zaakceptuje?
– Moja żona nigdy nie zaakceptowała nawet mnie. Po prostu przestałem na to czekać.
Spojrzałam na niego uważnie. Miał twarz spokojną, jakby pogodzony ze wszystkim.
– I co pan zrobił?
– Nic. Żyłem dalej. Ale nie polecam.
Zamilkłam. Wiatr poruszył firanką w oknie. Teść odchrząknął, wstał i zanim odszedł, powiedział jeszcze jedno zdanie:
– Ty jeszcze możesz wybrać.
Zostałam z tymi słowami. W sercu miałam dziwne uczucie – jakby ktoś właśnie otworzył przede mną drzwi, o których zapomniałam, że istnieją.
Karolina, 27 lat
Czytaj także:
- „Zamiast studiować mapę Grecji, analizowałam boskiego przewodnika. Uczucie zrodziło się na kamienistej plaży”
- „Mąż złapał bakcyla i otworzył garażowy biznes. Zamiast się wzbogacić, straciłam coś więcej, niż oszczędności życia”
- „Pochodzę z małego miasta, ale mam wielkie ambicje. Niektórym przeszkadza, że wiejska dziewucha zarabia dużą kasę”