Reklama

Z Robertem jesteśmy razem od trzech lat, a nasze zaręczyny były najpiękniejszym momentem w moim życiu. Wpadliśmy właśnie w wir przygotowań do ślubu. Wybraliśmy datę, miejsce, zamówiliśmy salę i wysłaliśmy zaproszenia gościom, a ja już nawet znalazłam idealną suknię. Robert jest dla mnie wszystkim. Jego ciepło, inteligencja i troskliwość sprawiają, że nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła powiedzieć, że jestem jego żoną.

Reklama

Nie wiem, czego ode mnie chciała

Jednak nie wszystko jest tak idylliczne, jakby się mogło wydawać. Relacje z Grażyną, matką Roberta, od początku były napięte. Nigdy nie wydawała się zadowolona z naszego związku, a ostatnio zaczęła otwarcie wyrażać swoją dezaprobatę względem mnie. Każde nasze spotkanie kończy się nieprzyjemnymi uwagami i niechęcią z jej strony, którą trudno mi zrozumieć. Nigdy nie powiedziałam jej nic przykrego, zawsze staram się być uprzejma i uczynna. Czasami mam wrażenie, że ona jest zwyczajnie zazdrosna o swojego syna. W końcu teraz dzieli swoje uczucia pomiędzy matkę i mnie.

Robert starał się być mediatorem między mną a swoją matką, ale często czułam, że jestem w tym wszystkim sama. Andrzej, ojciec Roberta, zawsze był bardziej neutralny i starał się unikać konfliktów. Jednak to Grażyna dominowała w ich domu, a jej słowo było zawsze ostateczne. Mam wrażenie, że ojciec Roberta boi się swojej żony. Mimo to miłość Roberta daje mi siłę, by walczyć o nasz związek. Nie spodziewałam się jednak, że największe wyzwanie dopiero przed nami.

Ciągle jej coś nie pasowało

Ponieważ za połowę wesela płacili moi rodzice, a drygą połowę opłacała rodzina Roberta, musiałam z przyszłą teściową ustalać różne szczegóły.

– Chciałabym porozmawiać o ostatecznym menu na wesele – zaczęłam niepewnie, siadając naprzeciwko niej w kuchni. Spojrzała na mnie z chłodnym wyrazem twarzy. Zawsze czułam się przy niej nieswojo, jakby moje każde słowo było oceniane.

– Będę z tobą szczera – zaczęła, odstawiając filiżankę herbaty. – Nie chcę, żebyś wychodziła za mojego syna.

Słowa te uderzyły mnie jak cios w brzuch. Nie spodziewałam się takiej otwartości. Przez chwilę nie wiedziałam, co powiedzieć.

– Dlaczego? Co takiego zrobiłam, że jesteś przeciwna naszym zaręczynom? – zapytałam, starając się zachować spokój.

– To nie chodzi o ciebie osobiście. Po prostu uważam, że nie jesteś odpowiednią osobą dla Roberta. On potrzebuje kogoś bardziej… odpowiedzialnego, kogoś, kto będzie w stanie podołać wszystkim wyzwaniom, które przed nim stoją – odpowiedziała, patrząc mi prosto w oczy.

– Uważam, że jesteśmy gotowi na to małżeństwo. Kocham Roberta i zrobię wszystko, żeby był szczęśliwy – odparłam z determinacją.

– Miłość to nie wszystko, moja droga. Małżeństwo to także odpowiedzialność, finanse, wspólne plany. Nie sądzę, że jesteś na to gotowa – jej ton był zimny i bezwzględny.

Nie cierpiała mnie

Z każdą chwilą czułam narastającą frustrację. Próbowałam zrozumieć, dlaczego ta baba tak bardzo mnie nie lubi, ale jej słowa były jak mur nie do przebicia.

– Może jest coś, o czym powinnam wiedzieć? – zapytałam, podejrzewając, że za jej słowami kryje się coś więcej.

Spojrzała na mnie, jakby ważyła, czy powinna powiedzieć prawdę.

– To nie jest miejsce na takie rozmowy – ucięła, wstając od stołu. – Radziłabym ci jednak przemyśleć swoje decyzje, zanim będzie za późno.

Opuszczając dom przyszłych teściów, czułam się zdezorientowana i zraniona. Jej słowa brzmiały w mojej głowie jak ponure ostrzeżenie. Coś w jej tonie sugerowało, że za tym sprzeciwem kryje się coś więcej. Wróciłam do domu z sercem pełnym niepokoju. Robert czekał na mnie w salonie, uśmiechając się na mój widok.

– Jak poszło z mamą? – zapytał, wstając i podchodząc do mnie.

– Dlaczego twoja matka jest tak bardzo przeciwna naszemu ślubowi? – spytałam, ignorując jego pytanie.

Uśmiech zniknął z jego twarzy, a oczy stały się poważne.

– Nie wiem, kochanie. Naprawdę nie wiem. Ale zapewniam cię, że kocham cię i chcę z tobą spędzić resztę życia – odpowiedział, biorąc mnie za ręce.

– Twoja matka uważa, że nie jestem odpowiednią osobą dla ciebie. Że nie jestem wystarczająco odpowiedzialna – powiedziałam, próbując powstrzymać łzy.

Ważył, co powiedzieć

– Moja matka jest… skomplikowana. Zawsze miała wysokie wymagania, zarówno wobec mnie, jak i wobec wszystkich w naszym otoczeniu. Często kłóciliśmy się o różne rzeczy, ale nie sądziłem, że będzie się sprzeciwiać mojemu małżeństwu – jego głos drżał od emocji.

– Robert, czy jest coś, o czym mi nie mówisz? Coś, co mogłoby wyjaśnić jej zachowanie? – zapytałam, patrząc mu prosto w oczy.

– Kocham cię i nie ma niczego, co mogłoby zmienić moje uczucia do ciebie – odpowiedział.

Czułam jednak, że jest coś, co ukrywa. Coś, co może mieć ogromny wpływ na nasze przyszłe życie. Ale jak miałam to odkryć, skoro Robert nie chciał lub nie potrafił mi tego powiedzieć?

Dzień przed ślubem byłam na skraju załamania. Matka mojego ukochanego zadzwoniła i nalegała, żebym spotkała się z nią jeszcze raz. Zgodziłam się, choć miałam mieszane uczucia.

– Ewelino, muszę ci coś powiedzieć – zaczęła, gdy tylko weszłam do ich domu. – To dla twojego dobra.

– O co chodzi? – zapytałam zniechęcona, marząc tylko o tym, żeby jak najszybciej opuścić jej duszne mieszkanie.

– Jest coś, co powinnaś wiedzieć. Wiem że myślisz, że cię nie lubię, ale to nie tak. Robert ma ogromny dług. Ukrywał to przed tobą, ale będzie go spłacał latami. Nie chcę, żebyś wchodziła w to małżeństwo nieświadoma tego obciążenia – powiedziała, patrząc mi prosto w oczy.

Czułam, jak świat wali mi się na głowę

Robert nigdy nie wspominał o żadnym długu.

– Dlaczego mi tego nie powiedziałaś wcześniej? – zapytałam, próbując zapanować nad emocjami.

– Myślałam, że Robert sam ci to powie. Ale skoro tego nie zrobił, to ja musiałam to zrobić. Nie chcę, żebyś cierpiała przez jego błędy – odpowiedziała Grażyna.

Byłam w szoku. Nie wiedziałam, co zrobić ani co powiedzieć. Musiałam to przemyśleć i porozmawiać z Robertem. Wściekłość mieszała się we mnie z pogrzebanymi marzeniami o wspólnym życiu, własnym mieszkaniu i spokojnej starości we dwoje. Wróciłam do domu.

– Robert, twoja matka powiedziała mi o twoim długu – powiedziałam bez ogródek, wchodząc do salonu, gdzie Robert siedział na kanapie i oglądał jakiś film. Zobaczyłam, jak jego twarz momentalnie robi się biała jak ściana.

– No cóż… Tak, to prawda. Mam długi. Jako młody chłopak wpadłem po uszy w hazard. Przegrałem w karty ogromne kwoty, na które wziąłem pożyczki. Ukrywałem to, bo bałem się twojej reakcji. Ale to nie zmienia faktu, że cię kocham i chcę z tobą być – powiedział, a jego głos drżał od emocji.

– Dlaczego mi tego nie powiedziałeś? Dlaczego ukrywałeś to przede mną? – zapytałam, czując, jak łzy napływają mi do oczu.

Jego wyznanie wszystko zmieniło

– Bałem się, że mnie zostawisz. Że uznasz, że nie jestem wart twojej miłości. Chciałem to sam rozwiązać, zanim ci o tym powiem. Myślałem, że będę spłacał te kredyty potajemnie, a ty się nigdy nie dowiesz o tej mrocznej stronie mojej przeszłości – odpowiedział, patrząc na mnie z rozpaczą.

Byłam rozdarta. Kocham Roberta, ale czułam się oszukana i zdradzona.

– Muszę to przemyśleć – powiedziałam, odwracając się i wychodząc z pokoju.

Tej nocy nie mogłam spać. Myślałam o wszystkim, co się wydarzyło. O miłości do Roberta, o jego długu, o tajemnicach, które przede mną ukrywał. Czułam, że nasza przyszłość jest niepewna, a ja muszę podjąć decyzję, która zadecyduje o naszym życiu.

Następnego dnia, mimo wątpliwości, postanowiłam dać Robertowi szansę. Wiedziałam, że nasza miłość jest silna i że razem możemy przezwyciężyć wszelkie trudności. Ale teraz, bardziej niż kiedykolwiek, musieliśmy być ze sobą szczerzy i otwarci.

Powiedziałam mu, że jestem gotowa, by razem stawić czoła jego problemom. Oboje płakaliśmy i obiecaliśmy sobie, że już nigdy nie będziemy ukrywać przed sobą prawdy. Nasze małżeństwo z pewnością nie będzie łatwe, ale byłam gotowa walczyć o naszą miłość. A Robert obiecał, że zrobi wszystko, żebym nie odczuła, że czegoś mi w życiu brakuje. Mimo że mnie zawiódł, wierzę mu.

Reklama

Ewelina, 29 lat

Reklama
Reklama
Reklama