Reklama

Wieczór panieński miał być beztroski, radosny, pełen śmiechu. Byłam zaskoczona, gdy okazało się, że organizuje go... moja przyszła teściowa. Kobieta z klasą, ale chłodna i wymagająca. Bartek tłumaczył, że mama chce być częścią naszego szczęścia. Próbowałam się nie martwić, choć niepokój narastał z każdym dniem. To miała być moja noc, a czułam się gościem na własnej imprezie. Nie sądziłam, że ten wieczór przyniesie pytania, na które nie byłam gotowa. I odpowiedzi, które zmienią wszystko.

Reklama

Musiałam udawać

Apartament wyglądał jak z katalogu. Lśniące marmurowe podłogi, eleganckie wazony z frezjami, lampki szampana czekające na kryształowej tacy. Wzięłam głęboki oddech, poprawiłam sukienkę i weszłam z wymuszonym uśmiechem. Chciałam się cieszyć, a musiałam udawać, że wszystko jest dobrze. Wnętrze tętniło luksusem, ale brakowało czegoś ważniejszego – ciepła.

– Kochanie! – mama Bartka podeszła do mnie w beżowym garniturze, który idealnie komponował się z wnętrzem. – Cudownie, że jesteś.

Spojrzałam na gości. Dwie ciotki Bartka, jego siostry, nawet jakaś babka z Niemiec. Ale nie było żadnej z moich przyjaciółek. Coś ścisnęło mnie w gardle.

– Dlaczego nie ma Sylwii i Pauliny? – zapytała z uśmiechem, który od razu zbladł.

– Uznałam, że ten wieczór powinien mieć głębszy sens – powiedziała mama Bartka i podała mi kopertę. – To niespodzianka. Test lojalności. Z pytaniami o Bartka. Zobaczymy, czy naprawdę pasujesz do naszej rodziny.

– Żartujesz, prawda? – zaśmiałam się nerwowo.

– Ani trochę.

Jedna z ciotek dodała:

– Trzeba się poznać, zanim stanie się częścią rodziny.

Spojrzałam na kopertę jak na zatrutą strzałę. Nagle poczułam, że to nie żaden wieczór panieński. To przesłuchanie. Przesłuchanie z wyrokiem zawieszonym w powietrzu.

Wzruszyłam się

Odsunęłam kopertę na bok, jakby parzyła mnie w dłonie.

– Przepraszam, ale... czy to jest mój wieczór panieński, czy komisja śledcza?

– To test – odpowiedziała spokojnie mama Bartka, siadając na sofie z kieliszkiem prosecco. – Nasze nazwisko coś znaczy. Wchodzisz do rodziny z tradycjami. To nie jest zabawa.

– Myślałam, że chodzi o miłość, nie o sprawdzian z heraldyki – próbowałam się uśmiechnąć.

– Miłość? – mama Bartka uniosła brwi. – Miłość to chwilowe zauroczenie. Rodzina to zobowiązanie. Stabilność. Wierność.

Ciotka, ta z Niemiec, spojrzała na mnie z zatroskaną miną.

– Może to dla ciebie nowe, dziecko. Ale my musimy mieć pewność.

Czułam, jak złość miesza się z upokorzeniem.

– Nikt nie kwestionuje twojej uczciwości – odparła mama Bartka chłodno. – Ale uczciwość to nie wszystko. Bartek zasługuje na kobietę, która go rozumie. Która wie, jak funkcjonuje świat, w którym się wychował.

W tym momencie drzwi otworzyły się gwałtownie. Do apartamentu weszła Sylwia, z rozwianymi włosami i gniewem w oczach.

Wychodzimy.

– Ależ skarbie, dopiero zaczęłyśmy – mama Bartka wyprostowała się na kanapie.

I to w zupełności wystarczy – odbiła Sylwia.

Poczułam, jak jej gardło ściska się ze wzruszenia i ulgi.

Zerwałam zaręczyny

Mama Bartka uniosła dłoń, jakby gestem chciała nas zatrzymać.

– Nigdzie nie idziecie. Jeszcze nie skończyłam – powiedziała cicho, ale stanowczo. – Magda musi to usłyszeć.

– Nie mam ochoty cię słuchać – odpowiedziałam chłodno. – Nie jestem twoją uczennicą ani podwładną.

– Ale jesteś kobietą, która chce poślubić mojego syna – odparła Helena. – A ja już raz straciłam wszystko przez taką jedną...

Zapadła cisza. Nawet ciotki ucichły.

– Co? – spytałam z niedowierzaniem.

– Bartek miał trzy lata, kiedy jego ojciec zostawił mnie dla... dziewczyny znikąd. Uśmiechniętej, słodkiej. Też mówiła, że nie zależy jej na pieniądzach.– Mama Bartka zerknęła na kieliszek, ale go odstawiła. – Dwa lata walczyłam o dziecko, dom, nazwisko. I wygrałam. Ale nigdy nie zapomnę.

– Więc dlatego to robisz? – głos mi drżał, ale mówiłam spokojnie. – Bartek nie jest twoim mężem. Nie należy do ciebie.

– On jest moim synem – wysyczała Helena. – I nie pozwolę, by ktoś znów zniszczył moją rodzinę.

– Ja go kocham. Nie jestem z nim dla twoich pieniędzy ani dla mieszkania. – Zdjęłam pierścionek zaręczynowy i położyłam go na stole. – Powiedz Bartkowi, że może się ze mną skontaktować, jeśli sam będzie chciał.

Odwróciłam się i wyszłam. Cisza, która zapadła była bardziej wymowna niż jakiekolwiek słowa.

Było mi źle

Na zewnątrz było chłodno, mimo że czerwiec zapowiadał się upalnie. Siedziałam w aucie Sylwii, patrząc przez szybę na neon baru po drugiej stronie ulicy. Moje dłonie wciąż drżały, a głos matki Bartka dźwięczał mi w głowie niczym echo.

– Chcesz jechać do mnie? – spytała cicho Sylwia, wręczając mi termos z gorącą herbatą.

– Nie wiem. I nie wiem, czy chcę wracać do Bartka.

On musi wiedzieć, co się wydarzyło – Sylwia położyła rękę na moim ramieniu. – Kim naprawdę jest jego matka. Kim się stała.

– A jeśli wybierze ją? – zapytałam cicho.

– To znaczy, że nigdy nie był wart ciebie – powiedziała Sylwia bez wahania.

Zacisnęłam palce na termosie. Ciepło powoli wracało do ciała, ale w środku wciąż czułam chłód.

– Wiesz, co jest najgorsze? – szepnęłam. – Że zawsze czułam się przy niej... gorsza. Nie taka, jak trzeba. Jakbym musiała udowodnić, że zasługuję.

– A nie musisz. Już nigdy – odpowiedziała Sylwia.

Skinęłam głową. Wiedziałam, że coś się zmieniło.

Musiałam podjąć decyzję

Po godzinie Bartek pojawił się pod drzwiami Sylwii. Miał zmierzwione włosy, jakby co chwilę przeczesywał je nerwowo dłonią.

– Co się stało? – wydusił, gdy tylko stanęła w progu. –Mama mówiła, że wyszłaś, bo źle się poczułaś...

– Twoja mama zorganizowała mi coś w rodzaju przesłuchania. To był test lojalności.

Bartek zbladł.

– Żartujesz...

– Nie. I nawet nie próbuj jej tłumaczyć – uprzedziłam go. – Wiem, że ją kochasz. Ale to, co zrobiła, było przemocą w białych rękawiczkach. Upokorzyła mnie.

Usiadł na kanapie, opierając łokcie na kolanach.

– Ona... zawsze wszystko kontrolowała. Mnie też. Ale... nie sądziłem, że...

– Że posunie się tak daleko? – dokończyłam za niego. – Ja też nie. Ale posunęła się.

– Wybacz mi. Proszę. To nie miało tak wyglądać.

Spojrzałam Bartkowi prosto w oczy.

Chcę być z tobą, ale nie za wszelką cenę. Jeśli mamy iść razem przez życie, musimy być drużyną. Bez twojej matki.

Bartek kiwnął głową. Milczał dłuższą chwilę.

– Chcę być z tobą. Nawet jeśli to oznacza, że będę musiał wybrać. I wiem, co wybiorę.

Dałam sobie czas

Nie podjęliśmy decyzji od razu. Bartek wrócił do siebie, a ja spędziłam noc u Sylwii. Patrzyłam w sufit i zastanawiałam się, co tak naprawdę znaczy miłość. Rano spojrzałam w lustro i po raz pierwszy od dawna nie zobaczyłam dziewczyny, która próbuje się komuś przypodobać. Zobaczyłam kobietę, która przeszła przez próbę. Która się nie złamała. Bartek napisał wiadomość:

„Chcę rozmawiać. Bez mamy. Tylko my”.

Spotkałam się z nim w parku, na tej samej ławce, na której kilka miesięcy wcześniej obiecywali sobie wspólne życie. Bartek mówił o swojej matce – o jej samotności, kontroli, o dzieciństwie pełnym lęku przed opuszczeniem. Słuchałam uważnie, a potem położyłam dłoń na jego dłoni.

– Możemy być razem – powiedziała cicho – ale to my musimy być dla siebie najważniejsi. Nie twoja matka. Nie jej przeszłość.

Bartek nie odpowiedział od razu. Kiwnął tylko głową, ścisnął mocniej moją dłoń. I po raz pierwszy nie czułam niepokoju. Ślub nie odbył się tego lata. Przesunęliśmy go. Potrzebowaliśmy czasu. Na odbudowanie zaufania. Nie wiedziałam, dokąd nas to zaprowadzi. Ale wiedziałam, że już nigdy nie pozwolę, by ktoś decydował za mnie. Miłość to nie test lojalności. To wybór. Codzienny. Świadomy. Bez dziedziczenia win.

Magda, 27 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama