Reklama

Miałam wszystko dopięte na ostatni guzik. Sala udekorowana, orkiestra grała najlepsze hity, a jedzenie… No po prostu petarda. Nie oszczędzaliśmy na niczym, bo przecież wesele ma się raz w życiu. Chciałam, żeby było idealnie.

Reklama

Goście bawili się świetnie, a ja, choć zestresowana, czułam satysfakcję. Do momentu, gdy otworzyłam kopertę od ciotki Heli i wujka Ryśka. Przez chwilę myślałam, że to jakiś żart. Ale nie. W środku była tylko kartka z odręcznie nabazgranym zdaniem: „Nie będziemy płacić za talerzyk, bo i tak macie pieniądze”. Poczułam, jak robi mi się gorąco. Serce zaczęło mi walić tak mocno, że aż dudniło mi w uszach. Podniosłam wzrok i zobaczyłam ciotkę i wujka, spokojnie popijających drogie wino. Siedzieli przy stole jak królowie, otoczeni innymi gośćmi, którzy nie mieli pojęcia, jaką bezczelność właśnie odwalili. Zacisnęłam pięści. Tomek usiadł obok mnie, uśmiechnięty, ale gdy zobaczył moją minę, zmarszczył brwi.

– Co się stało?

– Patrz na to – wysyczałam, podając mu kartkę.

Wziął ją i przeczytał. Widziałam, jak mięśnie na jego twarzy się napinają.

– Żartujesz…

– Nie, nie żartuję – wycedziłam przez zęby. – Idę z nimi pogadać.

Tomek złapał mnie za rękę.

– Anitka, proszę…

Wyrwałam mu się. Nie. Nie tym razem. Nie pozwolę, żeby ktoś zrobił ze mnie idiotkę na własnym weselu.

To nie żart

Przemierzałam salę jak torpeda. Goście się śmiali, kelnerzy krążyli między stołami, a ja czułam, jak pod wpływem gniewu wszystko rozmazuje mi się przed oczami.

– Ciociu – zaczęłam, stając przed nimi i kładąc kopertę na stole. – Czy to jakiś żart?

Ciotka uniosła wzrok znad kieliszka.

– Och, a cóż to za ton? – powiedziała z tym swoim sztucznym uśmieszkiem.

To nie jest żaden żart – wujek wtrącił się do rozmowy i wzruszył ramionami. – Po prostu nie widzieliśmy potrzeby dorzucania się do waszej imprezy.

– „Waszej imprezy”?! – powtórzyłam, czując, że zaraz eksploduję.

– Kochanie, nie denerwuj się – ciotka znowu się uśmiechnęła. – No bo spójrz… Piękna sala, piękne dekoracje, muzyka na poziomie. Stać was, prawda?

Zamrugałam. Nie wierzyłam w to, co słyszę.

– To nie o pieniądze chodzi! – warknęłam. – To o zasady!

– Jakie zasady? – Helena zrobiła minę niewiniątka. – Że musimy ci płacić za to, że możemy tu być?

– Nie chodzi o „płacenie”! – głos mi zadrżał. – Ale skoro przyszliście, skoro jecie i pijecie, to normalne jest, że daje symboliczny prezent!

– Nie uważamy, żeby to było konieczne – ciocia wzruszyła ramionami i upiła łyk wina.

To był moment, w którym poczułam, że tak tego nie zostawię.

Zapadła grobowa cisza

– Czyli jak? – uniosłam głos. – Macie pieniądze na luksusowe wakacje, na zegarki warte tyle, co moja pensja, ale na prezent na ślub siostrzenicy już nie?

Gwar przy sąsiednich stołach zaczął cichnąć. Ludzie przestali rozmawiać i zaczęli nas obserwować.

Nie będziemy sponsorować waszych zachcianek – odpowiedziała chłodno ciocia.

Poczułam, jak się we mnie gotuje.

– No jasne! – Zaśmiałam się gorzko. – Ale jak przychodzi do tego, żeby najeść się na czyjś koszt, to pierwsi w kolejce, prawda?

Nie musisz robić sceny – mruknął wujek, ale było już za późno.

Goście przy stolikach patrzyli na nas z zainteresowaniem. Niektórzy szeptali coś między sobą.

– Sceny? – prychnęłam. – Nie, nie, kochani, to nie ja robię sceny. To wy przyszliście na moje wesele z pustą kopertą i bez grama wstydu!

Rodzice Tomka podnieśli się z miejsc, widząc, że sytuacja wymyka się spod kontroli.

– Anitko… – zaczęła jego mama, ale nie zamierzałam się zatrzymać.

– Jeśli uważacie, że nic nie powinniście dawać, to może powinniście wyjść?

Na sali zapadła grobowa cisza. Ciotka Hela zmrużyła oczy i powoli wstała.

– W takim razie wychodzimy.

Goście byli w szoku

Wujek podniósł się za nią, a ja widziałam, jak niektórzy goście zaczęli się kręcić na krzesłach, nie wiedząc, co robić.

Mam nadzieję, że kiedyś dorośniesz – rzuciła ciotka, zakładając płaszcz.

– A ja mam nadzieję, że kiedyś przestaniesz być skąpa – odpaliłam natychmiast.

Ciotka zatrzymała się na chwilę, a potem, z nosem w górze, ruszyła do wyjścia. Niektórzy goście patrzyli na mnie z uznaniem, inni wydawali się zszokowani. Tomek podszedł do mnie i położył mi rękę na ramieniu.

– Mogłaś to załatwić inaczej – szepnął.

Spojrzałam na niego, nadal gotując się w środku.

– Nie, nie mogłam.

Ale nagle poczułam coś dziwnego. Coś, czego się nie spodziewałam. Wątpliwość. Czy naprawdę chciałam, żeby ludzie zapamiętali moje wesele jako dzień, w którym wyrzuciłam ciotkę?

Mogłam to załatwić inaczej

Niecałe dziesięć minut po tym, jak ciotka Hela i wujek Rysiek opuścili salę, odczułam konsekwencje mojej decyzji. Ludzie wrócili do zabawy, ale atmosfera nie była już taka sama. Czułam to w każdym spojrzeniu, które rzucali mi ci, którzy widzieli całą scenę. Podszedł do mnie tata.

– Mogłaś to odpuścić – powiedział cicho, ale stanowczo.

– Odpuścić? – prychnęłam. – A może powinnam ich jeszcze przeprosić, że przyszli na moje wesele i zachowali się jak dusigrosze?

– Wiesz, że nie o to chodzi – westchnął. – Może i nie mieli racji, ale teraz cała rodzina będzie o tym gadać przez lata.

Zacisnęłam zęby. No i co z tego? Lepiej, żeby gadali, że dali nam puste koperty i nikt nie miał odwagi się odezwać? Tymczasem Tomek stał przy barze, popijając whisky. Nie podszedł do mnie od momentu, gdy powiedział, że mogłam to załatwić inaczej. Widocznie uznał, że lepiej będzie przeczekać moją złość. Nie dziwię mu się. Za to podeszła do mnie kuzynka, zawsze uśmiechnięta, teraz patrzyła na mnie z ostrożnym współczuciem.

– Masz rację, że się wkurzyłaś – zaczęła Ola powoli. – Ale wiesz, niektórzy uważają, że trochę się uniosłaś…

– Bo się uniosłam – warknęłam.

– No właśnie. I teraz ciotka Maryla i wujek Janek też wychodzą. Twierdzą, że to „skandal, jak potraktowałaś Helenę”.

Przeklęłam w myślach.

– Niech idą – powiedziałam, choć gdzieś w środku zrobiło mi się zimno.

A potem przyszła mama.

– Córciu… – zaczęła łagodnie, ale już czułam, że to nie będzie miła rozmowa. – Kochanie, ty wiesz, że ja zawsze jestem po twojej stronie. Ale to nie był najlepszy moment na awanturę.

– To kiedy byłby lepszy moment, mamo? – syknęłam. – Po weselu? Gdy wszyscy by gadali, że przyjęłam to bez słowa?

– Może i by gadali – westchnęła mama. – Ale przynajmniej nikt by nie wychodził w trakcie.

Spojrzałam na parkiet. Tańczyło już mniej ludzi niż wcześniej. Niektórzy siedzieli przy stolikach, rozmawiając ściszonymi głosami. Moje idealne wesele zaczynało się sypać. I wtedy przyszła do mnie babcia.

– Wiesz, dziecko – powiedziała, patrząc mi prosto w oczy – czasami największym zwycięstwem jest ugryzienie się w język.

Nie powiedziałam nic. Bo nagle nie byłam pewna, czy to ja wygrałam.

Przygryzłam wargę

W połowie wesela sala była już półpusta. Ci, którzy zostali, starali się dobrze bawić, ale czułam, że to nie było już to samo. Nawet DJ, który wcześniej rozkręcał imprezę, teraz puszczał muzykę bardziej mechanicznie, jakby nie chciało mu się już próbować. Stałam z kieliszkiem szampana przy stole, obserwując to wszystko, kiedy podszedł Tomek.

– I jak się czujesz? – zapytał cicho.

Nie odpowiedziałam od razu. Z jednej strony byłam wściekła. To nie ja zaczęłam ten cyrk, to ciotka Hela przyszła na moje wesele, jedząc i pijąc za darmo, a potem miała jeszcze czelność napisać taką notatkę. Ale z drugiej… Czy naprawdę chciałam, żeby tak wyglądał nasz wielki dzień?

– Nie wiem – powiedziałam w końcu.

– Masz rację. Helka i Rychu to skąpcy, którzy nigdy nie szanowali nikogo poza własnym portfelem. Ale… – spojrzał na mnie uważnie – czy naprawdę warto było robić to właśnie dziś?

– A kiedy miałam to zrobić?

Wzruszył ramionami.

– Może nigdy. Może po prostu powinnaś przestać ich zapraszać na rodzinne spotkania. I może przestać się przejmować, co robią. Bo teraz, czy tego chcesz, czy nie, przez najbliższe lata będą mówić tylko o tym, jak ich wyrzuciłaś z wesela.

Zacisnęłam palce na kieliszku.

– I co? Powinnam przeprosić?

– Nie, absolutnie nie. – Tomek pokręcił głową. – Ale może powinnaś przemyśleć, czy ta walka była tego warta.

Przygryzłam wargę. Goście zaczęli się rozchodzić. Część przychodziła się pożegnać, część po prostu wychodziła bez słowa. Mama i tata podeszli do nas na końcu.

– I tak było pięknie, córcia – powiedziała mama, całując mnie w policzek.

Ale ja czułam, że coś się zmieniło. Tydzień później, gdy odbierałam zdjęcia z wesela, zobaczyłam coś, co mnie uderzyło. Na zdjęciach sprzed awantury byłam szczęśliwa, śmiałam się, bawiłam, unosiłam kieliszek w toaście. Ale na zdjęciach po kłótni – miałam zaciśnięte usta, spięte ramiona, w oczach nie było już radości. Tomek podszedł do mnie.

– Wiesz… – powiedział powoli – patrząc na to wszystko, chciałbym zapamiętać tylko pierwszą część wesela.

Patrzyłam na siebie na tych zdjęciach i nagle zrozumiałam, że ja też.

Reklama

Anita, 28 lat

Reklama
Reklama
Reklama