„Przyszli teściowie grozili mi, że ślubu nie będzie, jak nie podpiszę intercyzy. Pokazałam, że nie ze mną takie numery”
„Poczułam się mocno rozczarowana. Wyobrażałam sobie naszą relację inaczej. W końcu, pod naciskiem ich spojrzeń, zdecydowałam się podpisać intercyzę. Chciałam już tylko wyjść z tej krępującej sytuacji z podniesionym czołem. Nie miałam jednak zamiaru im odpuszczać”.
- Ewelina, 29 lat
Nie pasuje do ich rodziny
Poznałam Mariusza na prywatce u naszych wspólnych znajomych. Mimo że różniliśmy się od siebie, od początku przypadliśmy sobie do gustu. Mariusz wywodzi się z bogatej rodziny, otrzymał solidne wykształcenie i jest szefem firmy, którą odziedziczył po swoim dziadku. Imponuje mi to – z takim mężczyzną można czuć się pewnie. W moim domu zawsze było skromnie. Przez to, nigdy nie myślałam o studiach – zawsze interesowałam się kosmetykami. Być może dlatego, od kilku lat pracuje jako manicurzystka. Nie mam też żadnego kontaktu ze swoją rodziną.
Po serii randek otrzymałam zaproszenie na kolację do moich przyszłych teściów. Wygląda na to, że Mariusz wiele o mnie im opowiedział. Nie mogłam być gorsza – wyszperałam sporo informacji o jego bliskich. Mama mojego przyszłego męża, pani Ewa, jest profesorem historii sztuki na Akademii Sztuk Pięknych, a tata pracuje jako chirurg plastyczny.
Byłam zadowolona z tej sytuacji, bo przecież każda z nas chciałaby od czasu do czasu udoskonalić coś w swoim życiu. Nie mogłam uwierzyć w to, jakie mam szczęście – bogaty partner i rodzina z wyższych sfer. Jak z moich marzeń! Rodzice Mariusza nie byli już tak entuzjastyczni. Już podczas naszego pierwszego spotkania nie omieszkali wypomnieć mi, że nie posiadam wyższego wykształcenia. Pani Ewa, w dość złośliwy sposób, objaśniała mi niektóre skomplikowane terminy, jakby zakładając, że nie będę ich rozumieć. Oczywiście doskonale znałam znaczenie tych słów. Przez co sytuacja była dla mnie tym bardziej upokarzająca.
Kulminacją był moment, kiedy Mariusz poprosił mnie o rękę. Przez to jego matka przez dwa tygodnie nie utrzymywała z nami żadnego kontaktu, a kiedy w końcu się odezwała, to tylko po to, aby powiedzieć Mariuszowi, że nie pasuje do ich rodziny.
Nie chcieli mnie zaakceptować
Gdy stawałam twarzą w twarz z moimi przyszłymi teściami, bywało jeszcze gorzej. Nie przechodziło im przez myśl, że mogłam kochać Mariusza – ciągle uważali, że jestem zainteresowana jedynie ich majątkiem. Zaprzeczałam, ale nie udało mi się przekonać ich do swojej osoby.
Zobacz także
Mariusz miał pełną świadomość tego, co się działo i dostrzegał niechęć rodziców. Długo z nimi rozmawiał, próbując ich przekonać, aby dali mi szansę. Namówiłam go, aby postawił ultimatum. Jeżeli nie zaakceptują naszej relacji, to przestaniemy z nimi utrzymywać jakiekolwiek kontakty. Szybko się okazało, że to było doskonałe posunięcie.
Rozpoczęliśmy przygotowania do ślubnej ceremonii. W tym jednym aspekcie wszyscy byliśmy jednomyślni – pragnęliśmy, aby to była huczna uroczystość. Trzy tygodnie przed ślubem, rodzice zaprosili nas na weekend do swojego urokliwego domu poza miastem. Myślałam, że w końcu całkowicie mnie zaakceptowali i od teraz wszystko będzie dobrze. Jednak to, co spotkało nas na miejscu, znacząco odbiegało od moich oczekiwań.
W salonie przywitały nas trzy osoby – matka, ojciec i tajemniczy, bardzo atrakcyjny mężczyzna w średnim wieku, który trzymał w rękach jakieś papiery.
– Poznajcie się. To jest pan Adam, nasz znajomy adwokat. Przygotował dla was pewne dokumenty do podpisu – powiedział ojciec Mariusza, jakby to było coś zupełnie normalnego.
– Jakie dokumenty? – zapytałam.
– Musimy załatwić wszystkie formalności związane z waszym małżeństwem. Mariusz, nie powiedziałeś jej? – włączyła się matka.
– Skarbie, przepraszam, nie wiedziałem, jak ci to powiedzieć. Moi rodzice zaakceptowali naszą relację, kiedy powiedziałem im, że podpiszesz umowę intercyzy.
– Co to jest intercyza? – zapytałam zdumiona.
– Jeżeli dojdzie do rozwodu, nie dostaniesz grosza, rozumiesz? – zapytała z przekąsem moja teściowa.
– Przecież się kochamy, więc co to za różnica? – odrzekł Mariusz.
Nie mieściło mi się to w głowie
Bez końca przerzucaliśmy się argumentami i zarzutami. Poczułam się zmanipulowana i nie miałam zamiaru niczego podpisywać. Było to dla mnie straszliwie upokarzające. Awanturę zakończył ojciec Mariusza, stanowczo deklarując, że jeżeli nie złożę podpisu na przygotowanych papierach, ślubu nie będzie. Próbowałam znaleźć zrozumienie u Mariusza – czekałam, licząc na to, że w końcu coś powie i stanie po mojej stronie.
– Po prostu to podpiszmy – powiedział cicho.
Poczułam się mocno rozczarowana. Wyobrażałam sobie naszą relację inaczej. Adwokat, który do tej pory milczał, próbował mi wytłumaczyć, że to tylko formalność. Nawiasem mówiąc, ciekawe, ile te snoby mu zapłaciły za to gadanie. W końcu, pod naciskiem ich spojrzeń, zdecydowałam się podpisać intercyzę. Chciałam już tylko wyjść z tej krępującej sytuacji z podniesionym czołem. Nie miałam jednak zamiaru im odpuszczać.
Notariusz okazał się pracownikiem Jana, najbliższego przyjaciela ojca Mariusza. Kiedy już odłożyliśmy na bok niezręczny dla mnie temat intercyzy, okazał się całkiem miłym człowiekiem. Mariusz wraz z rodzicami wybrali się do miasteczka na zakupy. Nie pojechałam z nimi. Ciągle byłam na niego zła, za to, że nie stanął w mojej obronie. Zajęta byłam opalaniem się przy basenie, w naszym małym ogrodzie, kiedy Adam zdecydował się do mnie dołączyć.
– Fajna sylwetka, ćwiczysz? – zapytał niespodziewanie.
– Zwykle to kłótnie z przyszłymi teściami – odparłam żartobliwie.
– To sztywniacy i snoby. Mam pewne pojęcie na ten temat, ponieważ mój przełożony, który jest kolegą twojego teścia, jest dokładnie taki sam. Od czasu do czasu przypomina mi, że nie pochodzę z rodziny prawników. To ich nakręca. Staraj się być ponad tym – starał się mnie podnieść na duchu.
– Gdyby to było takie łatwe. A jak ty sobie z tym radzisz?
– Czasami doprowadzają mnie szału. Lata upokorzeń, po prostu. Chciałbym im wszystkim pokazać, na co mnie stać. Jesteś pierwszą osobą, która zdaje się mnie rozumieć. Czasami czuję się w tym całym towarzystwie niesamowicie samotny.
To była moja zemsta
Wtedy podszedł do mnie i otoczył mnie ramionami, jakby chciał w ten sposób pokazać mi, że jest ze mną. W tym momencie przyszedł mi do głowy rewelacyjny pomysł. Odpowiedziałam na jego gest, a następnie zaczęłam go całować. Początkowo wydawał się trochę zaskoczony. Zsunęłam bieliznę, dając mu w ten sposób znać, że jestem gotowa na kontynuowanie naszej zabawy. Przenieśliśmy się do sypialni Adama. Na moment zapomniałam o otaczającym mnie świecie. Ale świat nie zapomniał o mnie – z uścisków wyrwał nas dźwięk pracującego silnika. Rodzice wraz z Mariuszem wrócili do domu.
– Potrzebuję twojej pomocy – wyznałam, starając się jednocześnie ogarnąć chaos wokół siebie.
– Co? W jakiej sprawie? – zaciekawił się Adam.
– Nie chcesz w końcu odpłacić im za te lata poniżenia? Powinniśmy zmodyfikować tekst tej intercyzy. Wystarczy, że podmienisz kilka stron, aby całość praw do majątku przeszła na mnie – usiłowałam przekonać go, czując, jak czas ucieka. Przecież ktoś mógł nas zauważyć. – Proszę cię – nie ustawałam. – To ty sam powiedziałeś, że nikt inny nie rozumie cię tak dobrze, jak ja – próbowałam nim manipulować. – Pomóż mi.
Był świadomy, że nikt nie może nas tam zobaczyć. Byłam pewna, że moja propozycja go obraziła i teraz nie tylko najbliżsi Mariusza będą źle o mnie myśleć. Rzeczywistość jednak okazała się diametralnie inna. Nad ranem, gdy reszta domowników jeszcze odpoczywała, usiadłam w kuchni, popijając kawę. Niespodziewanie do środka wszedł Adam.
– Zrobiłem, jak chciałaś. Niech teraz oni się martwią – powiedział.
– Serio? To wspaniałe, dzięki – odpowiedziałam, nie kryjąc swojej radości.
– Tak, poważnie. Mam tylko nadzieje, że nadal jesteśmy przyjaciółmi.
Faktycznie, nasza przyjaźń nadal trwa. Od tamtej niefortunnej sytuacji minęło już kilka miesięcy, ale mimo to spotykamy się od czasu do czasu. Adam ma swoją rodzinę. Ma żonę i dziecko, a ja jestem teraz żoną Mariusza. Mimo to, z Adamem łączy mnie coś bardzo istotnego – głęboka więź i wzajemne zrozumienie. To jest coś, czego oczekiwałabym od Mariusza, ale niestety on jest pod zbyt dużym wpływem swoich rodziców. Dlatego nie mam wyrzutów sumienia – przecież wszystko zostało w rodzinie.