Reklama

Czasem mam wrażenie, że nasz związek z Kamilem to już tylko wspomnienie. Jakbyśmy kiedyś coś mieli – coś prawdziwego, ciepłego – ale to się wypaliło, a teraz oboje udajemy, że jeszcze tli się w nas jakieś uczucie. Tak naprawdę... jesteśmy już tylko dwojgiem ludzi, którzy przez przypadek mieszkają razem. Poznaliśmy się trzy lata temu. Na jakiejś imprezie u wspólnych znajomych – on był tym cichym, zdystansowanym typem. Takim, który nic nie mówi, ale jak już coś powie, to trafia w punkt. Pociągało mnie to w nim. Jego opanowanie, jego spokój. A dziś? Dziś mam wrażenie, że tym spokojem mnie dusi. Że nie mówi już nic, bo nie ma po co. I że jeśli jeszcze raz zapytam go, jak mu minął dzień, a usłyszę tylko „spoko” – to naprawdę oszaleję.

Reklama

Seks? Rzadko. Czułość? Jeszcze rzadziej. Rozmowy? Jeśli nie dotyczą zakupów albo rachunków, nie ma tematu. Patrzę na niego i zastanawiam się, czy on w ogóle jeszcze mnie chce. Czy może już tylko przyzwyczaił się, że jestem? Postanowiłam zawalczyć. Nie chciałam, żebyśmy po prostu rozeszli się po cichu, bez próby. Zarezerwowałam escape room – taki z klimatem: stary hotel, tajemniczy znikający gość, zagadki. Myślałam, że to nas ruszy. Że coś w nas wreszcie drgnie. Chociaż odrobinę. O wszystkim opowiedziałam Marcie, mojej przyjaciółce. Od razu widziałam, że jej mina nie zwiastuje aprobaty.

– Potrzebujemy czegoś, co nas wyrwie z rutyny – powiedziałam z przekonaniem, jakbym chciała przekonać nie tylko ją, ale i siebie.

– Albo ci pokaże, że już nie ma czego ratować – odpowiedziała cicho.

Gra się zaczęła

Od początku coś było nie tak. Nie tylko z Kamilem, ale z całą tą randką. Miało być tylko nas dwoje, a tu nagle pani w recepcji uśmiechnęła się do mnie przepraszająco i oznajmiła:

– W tej wersji gry łączymy grupy. Dziś będziecie państwo z trzema innymi osobami.

Kamila to oczywiście zirytowało.

– Po co ja się zgadzałem na to coś – mruknął, kiedy prowadziła nas do ciemnego korytarza.

W pokoju panował półmrok, drewniane panele skrzypiały pod stopami, a w rogu stała stara walizka. Obok niej chłopak w czarnej koszuli i z zawadiackim uśmiechem. Już po chwili wiedziałam, jak ma na imię.

– Patryk. Cześć. W razie czego ogarniam kody i zamki szyfrowe – puścił do mnie oko.

Uśmiechnęłam się. Nie pamiętałam, kiedy ktoś ostatni raz tak na mnie spojrzał. Gra się zaczęła. Trzeba było rozwiązać zagadkę, otworzyć szafę, znaleźć wskazówki. Kamil od razu przejął dowodzenie.

– Dajcie to światło tutaj. Julia, przesuń się, nie widzę – warczał.

– Może jakbyś się tak nie napinał, byłoby milej – burknęłam.

– Może jakbyś się bardziej skupiła, już byśmy to rozwiązali – odparował.

Patryk tylko uniósł brwi.

– Hej, jesteśmy tu dla zabawy, nie dla medalu.

– Nie pytałem cię o zdanie, koleś – rzucił Kamil lodowato.

Patryk nic nie powiedział, ale jego spojrzenie mówiło wszystko. A ja... poczułam, że robi mi się ciepło na myśl, że ktoś mnie zauważa. Że patrzy, słucha, uśmiecha się, jakby naprawdę mnie widział. Kamil tego wieczoru nie widział mnie wcale.

Coś we mnie zadrżało

Z pokoju wyszliśmy w ciszy. Kamil ledwo spojrzał w moją stronę, gdy zadzwonił jego telefon.

– Muszę to odebrać – rzucił, jakby nie potrzebował uzasadnienia. – Idź do auta, zaraz przyjdę.

Tyle że nie przyszedł. Stałam przy wyjściu, z ramionami skrzyżowanymi na piersi. Obok mnie kręcił się Patryk. W końcu podszedł i spojrzał na mnie z lekkością, która kontrastowała z moim spięciem.

Chyba cię wystawił, co? – zapytał bez cienia złośliwości.

Wzruszyłam ramionami, ale głos mi zadrżał:

– Nie. On po prostu... jest ostatnio zajęty. Pracą, wszystkim.

– Mhm. A ty?

– Ja?

– Jesteś zajęta byciem niewidzialną?

Zaśmiałam się nerwowo.

– Wiem, jak to wygląda. Po prostu… rzeczywiście ostatnio mam wrażenie, że jestem dodatkiem do jego planu dnia.

Patryk przez chwilę milczał, po czym wskazał głową na małą kawiarnię po drugiej stronie ulicy.

– Mam pomysł. Nie mam planu dnia, więc możemy wypić kawę. Albo herbatę. Albo po prostu posiedzieć i udawać, że nie istnieje świat za oknem.

Zawahałam się. A potem poszłam. W lokalu pachniało wanilią i cynamonem. Usiedliśmy w kącie, zamówiliśmy dwa cappuccino. Rozmowa była... łatwa. Niewymuszona. Śmialiśmy się. Patryk opowiadał o podróżach, których nigdy nie planował, a i tak je odbywał.

– On chyba nie docenia, kogo ma przy sobie – powiedział nagle, patrząc mi prosto w oczy.

– Czasem mam wrażenie, że mnie nie widzi – wyszeptałam.

Ja cię widzę. I to całkiem wyraźnie.

Poczułam, jak coś we mnie drży. I równocześnie coś się rodzi.

Nie było już nic więcej do dodania

Wróciłam do domu późno. Drzwi do sypialni były uchylone, w środku Kamil leżał z telefonem w dłoni, światło z ekranu rozświetlało jego zmęczoną twarz. Nawet nie podniósł wzroku.

– Długo cię coś nie było – rzucił sucho.

– Miałeś po mnie wrócić, czy mi się wydaje? Ale na szczęście... miałam ochotę pospacerować – odpowiedziałam, zdejmując płaszcz. – Było ładnie, chłodno, ale…

– Nie musisz się tłumaczyć – przerwał mi. – Jesteś dorosła. Możesz robić, co chcesz.

Westchnęłam. Usiadłam na krawędzi łóżka.

– Kamil... powiedz mi tylko jedno. Czy ty mnie jeszcze kochasz?

Spojrzał na mnie pierwszy raz tego wieczoru. Jego oczy były puste.

– Nie wiem. Może po prostu jesteśmy zmęczeni.

– Zmęczeni? – wybuchłam. – To tak się teraz mówi, kiedy ktoś przestaje czuć cokolwiek? „Zmęczeni”? Ty jesteś zimny jak lód, jakby ci już na mnie nie zależało!

– A może ty już masz kogoś innego, co? – rzucił z cieniem drwiny.

Wbiłam w niego wzrok. Nie krzyczałam. Nie zaprzeczyłam.

– W escape roomie... pierwszy raz od miesięcy poczułam, że... jestem. Że ktoś mnie zauważył. Że oddycham. I to przy zupełnie obcym facecie. A nie przy tobie.

Zamilkł. Odłożył telefon. Oparł głowę o dłonie.

Nie wiem, co powiedzieć.

– To nic nie mów – odpowiedziałam cicho. – I tak już nic nie ma więcej do powiedzenia.

Całował mnie, jakby znał od lat

Napisałam do niego dwa dni później. Krótko. Bez oczekiwań: „Masz ochotę na spacer?”. Odpisał po pięciu minutach: „Zawsze mam ochotę, jeśli to z tobą”. Spotkaliśmy się w parku. Wieczorem, gdy światła latarni rysowały cienie na mokrym chodniku, a zapach wilgotnych liści mieszał się z chłodem powietrza. Patryk czekał z dwiema kawami w ręku. Jedną podał mi, drugą upił bez słowa.

– Długo się zastanawiałem, czy ci odpisać – odezwał się pierwszy. – Ale bałem się, że może to tylko była chwila. Że dla ciebie to nic.

Dla mnie to było wszystko – powiedziałam, zaskoczona własną szczerością. – Bo przy tobie... znowu się śmiałam.

Spacerowaliśmy długo, rozmawiając o rzeczach, które zwykle zostawia się na potem. O tym, co boli. O tym, czego się boimy. O tym, czego pragniemy. Patryk opowiedział mi o poprzednim związku. O tym, jak łatwo można być razem i nie być wcale. Zatrzymaliśmy się na moście. Pod nami leniwie płynęła rzeka. Milczeliśmy chwilę.

– Nie wiem, co to jest… – powiedział, wpatrując się w moje oczy. – Ale coś jest między nami.

– Nie powinnam tu być – wyszeptałam. – Ale… nie chcę też odejść.

Patryk zrobił krok do przodu, dotknął mojej twarzy. Delikatnie. Bez pośpiechu. Pocałował mnie tak, jakby znał mnie od lat.

– Zostań – powiedział cicho. – Choćby tylko dziś.

Zostałam.

Znowu poczułam się sobą

Wróciłam do mieszkania następnego dnia po południu. Kamil siedział przy stole. Rozłożone dokumenty, laptop, kawa – klasyczny obraz człowieka, który za wszelką cenę próbuje wyglądać na zajętego. Nawet nie spojrzał.

– Musimy porozmawiać – zaczęłam.

Cisza.

Spotkałam się z kimś – powiedziałam, patrząc mu prosto w plecy.

Zamknął laptopa, powoli, bez gwałtownych ruchów. Odwrócił się do mnie.

– Wiedziałem – powiedział cicho.

– Nie chodzi o zdradę. Nie spałam z nim. Ale… poczułam coś. Że znowu jestem sobą. Nie dodatkiem do twojego życia. Nie meblem.

Przez chwilę milczał, wpatrzony w swoje dłonie. A potem zrobił coś, czego się nie spodziewałam. Uśmiechnął się smutno.

– Wiesz, że sam myślałem o rozstaniu? – zapytał. – Ale bałem się, że to zniszczy cię bardziej niż mnie. Albo może to ja bałem się zostać sam.

– Zniszczy mnie? – powtórzyłam. – Ty już dawno odszedłeś. Tylko ja zostałam i próbowałam udawać, że wciąż jesteśmy razem.

– Nie jesteś zła – powiedział po chwili. – Po prostu… przestaliśmy być razem.

Usiadłam naprzeciwko, a łzy zaczęły spływać po moich policzkach.

Wiesz, że cię kochałam?

– Wiem – odpowiedział. – Ale to już przeszłość.

I właśnie w tej chwili zrozumiałam, że coś się skończyło. I że czas zrobić miejsce na coś nowego – nawet jeśli jeszcze nie wiem, czym to będzie.

Wiem już, kim nie chcę być

Nie wiem, co będzie dalej. To chyba najbardziej szczera odpowiedź, jaką mogę dziś dać. Patryk... jest. Czasem piszemy, czasem się widujemy. Nie planujemy, nie składamy obietnic. Może zostanie na dłużej. A może tylko na chwilę, potrzebną, żeby zacząć oddychać. Kamil się wyprowadził dwa tygodnie później. Bez awantur, bez dramatów. Spakował swoje rzeczy, zostawił klucze na kuchennym stole. Przy ostatnim pożegnaniu długo patrzyliśmy na siebie, jakbyśmy oboje próbowali zrozumieć, jakim cudem tak bardzo się oddaliliśmy.

Teraz jestem sama. Ale nie samotna. Uczę się żyć od nowa. Robię rzeczy, które kiedyś lubiłam – wracam do biegania, do pisania. Oglądam filmy bez przerywania ich w połowie, bo Kamil zasypiał. W kuchni znowu pachnie świeżym chlebem, a nie tylko parzoną na szybko kawą. Czasem się boję. Przyszłości. Ciszy. Tego, że może już nikt mnie tak naprawdę nie pokocha. Ale zaraz potem przypominam sobie tamten wieczór w escape roomie. I to, jak się poczułam, gdy ktoś po prostu na mnie spojrzał. Nie jestem już tą samą Julią. Nie wiem, kim będę. Ale wiem, kim nie chcę już być.

Julia, 32 lata


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama