„Randka z kolegą miała się skończyć w hotelowej wannie, a była jak zimny prysznic. Jednym zdaniem ostudził mój zapał”
„Przed naszą pierwszą randką byłam pełna nadziei i ekscytacji. Miałam wielkie oczekiwania. Marzyłam o tym, żeby ta randka była początkiem czegoś pięknego, nowej relacji, która mogłaby się przerodzić w coś więcej niż tylko chwilowe zauroczenie. Byłam pewna, że tego wieczoru wszystko się zmieni”.

- Redakcja
Nazywam się Marta i od kilku lat pracuję w dużej korporacji na stanowisku menedżera projektu. Moje życie zawodowe, choć bywa stresujące, daje mi wiele satysfakcji. Praca jest dla mnie nie tylko źródłem utrzymania, ale również miejscem, gdzie mogę rozwijać swoje umiejętności i spełniać zawodowe ambicje. W tym świecie poznałam Piotra. Współpracujemy razem od ponad roku, a nasza relacja zawsze była przyjacielska i pełna zrozumienia.
Piotr wydawał się być idealnym kolegą z pracy – zawsze uśmiechnięty, pomocny, pełen energii. Z czasem nasze rozmowy zaczęły wykraczać poza tematy zawodowe. Niewinny flirt, który początkowo pojawiał się między nami, z czasem stał się coraz bardziej intensywny. W jego obecności czułam się wyjątkowo, jakby otwierał się przede mną nowy, fascynujący świat. Nasze spojrzenia i subtelne gesty dodawały pikanterii codziennym obowiązkom.
Czułam, że coś wisi w powietrzu, coś, co oboje do siebie czuliśmy, ale nie potrafiliśmy tego nazwać. Wydawało mi się, że Piotr jest singlem. Nie mówił nic, co mogłoby sugerować inaczej. Z czasem zaczęłam zastanawiać się nad tym, co może się wydarzyć, gdy zdecydujemy się spotkać poza biurem. Przed naszą pierwszą randką byłam pełna nadziei i ekscytacji, ale też obaw, czy nasze biurowe zauroczenie przetrwa w codziennym życiu.
Miałam wielkie oczekiwania. Marzyłam o tym, żeby ta randka była początkiem czegoś pięknego, nowej relacji, która mogłaby się przerodzić w coś więcej niż tylko chwilowe zauroczenie. Byłam pewna, że tego wieczoru wszystko się zmieni.
Idealny czerwcowy wieczór
Wieczór naszej pierwszej randki był wyjątkowo ciepły, nawet jak na czerwiec. Spotkaliśmy się w niewielkiej kawiarni na obrzeżach miasta, którą wybrał Piotr. Gdy tylko przekroczyłam próg, zauważyłam go siedzącego przy stoliku w rogu. Jego uśmiech, gdy mnie zobaczył, był jak promień słońca, który rozjaśniał całe pomieszczenie.
– Marta! Jak miło cię widzieć poza biurem! – zawołał, wstając, by mnie przywitać.
– Piotr, wreszcie! – odpowiedziałam z uśmiechem, siadając naprzeciwko niego. – Cieszę się, że udało nam się spotkać.
Rozmowa płynęła swobodnie. Wspominaliśmy różne zabawne sytuacje z pracy, wymieniając się anegdotami, które wywoływały śmiech nie tylko u nas, ale i u niektórych z gości w kawiarni. To było fascynujące, jak bardzo zgrani byliśmy nie tylko zawodowo, ale również towarzysko.
– Pamiętasz ten moment, kiedy wszyscy myśleli, że prezentacja zaczyna się za godzinę? – zaśmiał się Piotr, a ja od razu wiedziałam, o czym mówi.
– I jak spanikowani biegaliśmy po korytarzach, próbując wszystko zorganizować w piętnaście minut! – odpowiedziałam, łapiąc się za brzuch ze śmiechu.
Każdy temat, który poruszaliśmy, prowadził nas do kolejnych wspomnień i odkryć. Czułam, że z każdą chwilą stajemy się sobie coraz bliżsi. Zaskakiwało mnie, jak dobrze się rozumieliśmy bez słów. Było coś niezwykle kojącego i jednocześnie ekscytującego w tej bliskości.
Czas mijał szybko, a ja czułam, że ten wieczór jest idealny. W głębi serca wiedziałam, że to dopiero początek naszej wspólnej historii. Wszystko zdawało się układać w doskonałą całość.
Byłam zszokowana i rozczarowana
Podczas kolacji atmosfera nadal była lekka i przyjemna. Cieszyłam się każdym momentem, w pełni zanurzając się w rozmowie z Piotrem. Jednak coś w jego głosie zmieniło się, kiedy nagle wspomniał o swojej partnerce.
– Wiesz, moja partnerka zawsze mówi, że powinienem częściej wychodzić ze znajomymi – rzucił z uśmiechem, ale jego słowa uderzyły mnie jak piorun.
Starałam się zachować kamienną twarz, choć w środku czułam, jak wszystko się we mnie burzy. Partnerka? Jak to możliwe, że nic nie wiedziałam? Jak mogłam się tak pomylić?
– Och, to... miłe z jej strony – odparłam, starając się, by mój głos brzmiał normalnie, choć w środku wrzało we mnie tysiące pytań.
Piotr spojrzał na mnie uważnie, jakby wyczuwał moje zmieszanie. Próbowałam dowiedzieć się więcej, nie pokazując, jak bardzo jestem zaskoczona.
– To dobrze, że masz kogoś, kto cię wspiera – powiedziałam, próbując zebrać myśli. – Czasami ciężko jest godzić życie zawodowe z prywatnym.
– Tak, to prawda – odpowiedział Piotr, jakby z ulgą, że rozmowa nie przybrała zbyt dramatycznego obrotu. – Nie chcę, żeby to zabrzmiało źle, ale musiałem upewnić się, że nasze spotkania to tylko niewinna znajomość. Nie chcę nikogo krzywdzić.
Słysząc te słowa, poczułam, jak moje serce pęka. Byłam zszokowana i rozczarowana. Wiedziałam, że nie jestem w stanie ukryć swoich emocji.
– Rozumiem – odpowiedziałam, chociaż w rzeczywistości niczego nie rozumiałam.
W mojej głowie panował chaos. Jak mogłam być tak naiwna? Jakie były prawdziwe intencje Piotra? Czułam się oszukana, a nasza rozmowa, która jeszcze przed chwilą była pełna radości, nagle stała się ciężka i napięta. Nie mogłam powstrzymać myśli o tym, jak nasze dotychczasowe interakcje wyglądały w świetle tej nowej informacji.
Byłam taka naiwna
Opuszczając restaurację, czułam, jakby świat wokół mnie nagle przybrał ponure barwy. Nogi niosły mnie automatycznie, a w głowie wciąż dudniły słowa Piotra. Oszukana, zawiedziona i zagubiona – takie emocje miotały mną, gdy szłam pustymi ulicami w stronę domu.
Gdy w końcu dotarłam, zamknęłam drzwi za sobą i opadłam na kanapę. Patrząc na sufit, próbowałam zapanować nad chaosem w mojej głowie. „Jak mogłam być tak ślepa?” – pytałam samą siebie, a moje myśli krążyły wokół jednej myśli – jak sobie z tym wszystkim poradzę.
– Marta, co się z tobą dzieje? – szeptałam do siebie. – Naprawdę myślałaś, że to coś więcej?
Wewnętrzny monolog rozbrzmiewał echem w mojej głowie, a ja nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi. Czułam się zraniona, ale również zła na siebie, że tak łatwo dałam się zauroczyć i uwierzyć w coś, co nie istniało.
Każda chwila naszej relacji teraz zdawała się być fałszywa. Czy to wszystko było tylko grą? Nie mogłam się z tym pogodzić. Musiałam znaleźć sposób, by poradzić sobie z tą sytuacją, zwłaszcza że następnego dnia musiałam wrócić do pracy i stanąć twarzą w twarz z Piotrem.
– Musisz być silna, Marta – mówiłam do siebie, próbując znaleźć w sobie determinację, by przetrwać kolejny dzień. Wiedziałam, że to będzie trudne, ale nie miałam innego wyjścia. Byłam zdeterminowana, by jakoś się z tym uporać.
Musiałam to przetrwać
Następnego dnia w pracy atmosfera między mną a Piotrem była wyjątkowo napięta. Choć oboje staraliśmy się zachować profesjonalizm, było oczywiste, że coś się zmieniło. Unikaliśmy siebie wzrokiem, a nasze rozmowy ograniczały się do niezbędnych formalności.
– Marta, mogłabyś przejrzeć te dokumenty przed popołudniowym spotkaniem? – Piotr rzucił krótko, nie patrząc na mnie bezpośrednio.
– Oczywiście, zaraz się tym zajmę – odpowiedziałam, starając się, by mój głos brzmiał neutralnie.
Gdy przechodziłam obok jego biurka, czułam, jak wzrok kolegów przeszywa nas na wskroś. Wiedziałam, że nie umknęło ich uwadze, jak nasze zachowanie się zmieniło. Wcześniejsze śmiechy i drobne gesty zostały zastąpione chłodnym dystansem.
Podczas przerwy na lunch siedziałam sama przy stole, zajęta myślami. Jeszcze niedawno zawsze zajmowaliśmy z Piotrem miejsca obok siebie, żartując i wymieniając się pomysłami. Teraz każde z nas usiadło po przeciwnych stronach stołówki, unikając kontaktu wzrokowego.
– Marta, wszystko w porządku? – zapytała koleżanka z działu, zerkając na mnie z troską.
– Tak, po prostu mam dużo pracy – skłamałam, choć w rzeczywistości czułam, jakby wszystko wymykało się spod kontroli.
Pod koniec dnia czułam się wyczerpana emocjonalnie. Wiedziałam, że muszę znaleźć sposób, by uporać się z tą sytuacją. W pracy spędzałam większość swojego czasu, a napięta relacja z Piotrem mogła wpłynąć na moją wydajność. Musiałam jakoś zapanować nad swoimi emocjami i skoncentrować się na zadaniach zawodowych.
Powinnam skupić się na sobie
Wieczorem, po powrocie do domu, wciąż nie mogłam pozbyć się myśli o tym, co się wydarzyło. W końcu zdecydowałam się zadzwonić do Ani, mojej najlepszej przyjaciółki, by porozmawiać o sytuacji z Piotrem. Wiedziałam, że jej opinia pomoże mi spojrzeć na wszystko z innej perspektywy.
– Hej, Marta! Co słychać? – Ania odebrała telefon z typowym dla siebie entuzjazmem.
– Cześć, Ania. Potrzebuję z kimś pogadać. Wszystko się skomplikowało z Piotrem – powiedziałam, próbując opanować drżenie w głosie.
– Co się stało? – zapytała, nagle poważniejąc.
Opowiedziałam jej o całej sytuacji – o naszej pierwszej randce, zaskakującej informacji o jego partnerce i napiętej atmosferze w pracy. Ania słuchała uważnie, nie przerywając, dopóki nie skończyłam.
– Marta, to nie twoja wina, że nie wiedziałaś – powiedziała z przekonaniem. – On powinien był być szczery od początku.
– Może tak, ale czuję się głupio, że tak się zaangażowałam – westchnęłam, czując ciężar rozczarowania.
– Wiesz co? Może to czas, żebyś skupiła się na sobie – zaproponowała Ania. – Jesteś świetną osobą i nie powinnaś pozwalać, by ktoś cię tak ranił. Zapomnij o Piotrze. Skup się na sobie, na swojej karierze. On nie jest tego wart.
– Masz rację, Aniu – przyznałam, czując, jak jej słowa dodają mi otuchy. – Muszę postawić siebie na pierwszym miejscu.
Rozmowa z Anią pomogła mi uporządkować myśli. Zrozumiałam, że choć nasza relacja z Piotrem się zmieniła, nie oznacza to, że muszę tracić pewność siebie. Moje życie zawodowe i osobiste nie mogły się kręcić wokół jednego człowieka, zwłaszcza takiego, który nie był wobec mnie szczery.
Marta, 38 lat
Czytaj także:
- „Tak gorliwie modliliśmy się z kolegą, że aż czułam dreszcze. Przed mężem muszę udawać, że wstąpił we mnie Duch Święty”
- „Z romantycznego wyjazdu wróciłam z płaczem. Animatorka zamiast dzieci, zabawiała mojego ukochanego”
- „Ostatnia noc przed rozwodem zaowocowała jak truskawki w czerwcu. Miałam zacząć nowe życie, ale nie jako samotna matka”