Reklama

Mam na imię Basia i od dłuższego czasu czuję, że tradycyjne randkowanie nie jest dla mnie. Kilka miesięcy temu zakończyłam związek, który trwał zbyt długo i w którym zatraciłam samą siebie. Od tamtej pory postanowiłam, że będę żyła inaczej, na własnych warunkach.

Reklama

Aktualnie spotykam się z kilkoma facetami naraz i nie mam zamiaru niczego żałować, bo nikomu niczego nie obiecywałam. Żyję chwilą, skupiam się na swoich potrzebach i nie staram się dobrze wypaść. Czy to egoistyczne? Może. Ale nareszcie czuję się wolna i szczęśliwa.

Mówiłam im szczerze, jak jest

Zaczęło się od Marka, którego poznałam w kawiarni. Przystojny, z wrodzonym urokiem, a do tego z poczuciem humoru, które mnie urzekło. Spotykaliśmy się kilka razy i zawsze było miło, ale nie czułam żadnej presji. Wiedział, że nie jestem gotowa na związek, a mimo to chciał się widywać. Było nam ze sobą dobrze, ale bez zbędnych zobowiązań.

Następnie pojawił się Piotr, którego spotkałam na imprezie u znajomych. Był całkowitym przeciwieństwem Marka – spokojny, nieco wycofany, ale pełen pasji i zainteresowań, które mnie intrygowały. Piotr, chociaż z początku nieśmiały, potrafił zabłysnąć rozmową na tematy, które nigdy wcześniej mnie nie interesowały, a jednak potrafił mnie do nich przekonać. Było w nim coś, co przyciągało mnie jak magnes.

W końcu zjawił się Adam. Pracował w tej samej firmie co ja, chociaż w innym dziale. Spotkaliśmy się przypadkiem na przerwie obiadowej. Rozmowa z nim była lekka, a śmiech, który towarzyszył naszym spotkaniom, pozwalał mi zapomnieć o stresach dnia codziennego. Adam był spontaniczny, pełen energii i zdawał się rozumieć moje podejście do życia bez zbędnych pytań i wątpliwości.

Każdy z nich był inny, a ja nie zamierzałam się ograniczać. Nie ukrywałam przed nimi, że nie szukam poważnego związku. Cieszyłam się każdą chwilą i doceniałam to, że mogę być sobą, nie zmieniając się dla nikogo. Mimo że niektórzy znajomi patrzyli na mnie z dezaprobatą, byłam pewna, że robię to, co dla mnie najlepsze.

Zaczęli mieć pretensje

W miarę jak mijały tygodnie, zaczęłam dostrzegać, jak różnie każdy z tych mężczyzn postrzegał nasze spotkania. Marek, choć z początku wydawał się rozumieć, że niczego mu nie obiecuję, zaczął wykazywać oznaki zazdrości. Często zadawał pytania o moje plany i inne znajomości, a ja nie miałam ochoty się tłumaczyć. Pewnego wieczoru, podczas kolacji, zapytał:

– Basiu, myślisz, że kiedyś mogłoby z tego wyniknąć coś więcej?

Odpowiedziałam spokojnie, bo przecież od początku stawiałam sprawę jasno:

– Marek, wiesz, że teraz chciałabym tylko cieszyć się chwilą. Niczego nie wykluczam, ale nie szukam poważnego związku.

Piotr był bardziej powściągliwy. Nigdy nie pytał wprost o nasze relacje, ale czułam, że chciałby spędzać ze mną więcej czasu. Często przynosił mi ulubione książki, wiedząc, że uwielbiam czytać. Lubiłam z nim rozmawiać, ale obawiałam się, że jego uczucia mogą stać się zbyt poważne. Starałam się być ostrożna i dbać, by nie dawać mu fałszywych nadziei.

Adam natomiast wydawał się być najbardziej wyluzowany. Nigdy nie rozmawialiśmy o przyszłości. Śmiał się, żartował i zdawał się być w pełni zadowolony z tego, co mamy. Spotkania z nim były dla mnie odpoczynkiem od codzienności. Ale i on czasem, mimo swej beztroski, rzucał mi pytania, które potrafiły mnie zaskoczyć:

– Basiu, zastanawiasz się czasem, dokąd to wszystko zmierza? – zapytał nagle pewnego dnia.

Zwykle odpowiadałam żartem, ale tego dnia spojrzałam mu w oczy i powiedziałam szczerze:

– Adam, ja po prostu chcę być szczęśliwa tu i teraz.

Prześcigiwali się propozycjach

Z każdym dniem moje życie stawało się coraz bardziej skomplikowane. Spotykałam się z trzema różnymi mężczyznami, a mimo to wciąż czułam się niezależna. Jednak zdawałam sobie sprawę, że niektórzy z nich zaczynali oczekiwać ode mnie więcej, niż byłam w stanie zaoferować. Sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli, kiedy Marek postanowił zorganizować dla nas weekendowy wyjazd nad morze. Wiedziałam, że przyjęcie takiej propozycji mogłoby być odebrane jako sygnał, że chcę czegoś więcej. Z jednej strony kusiło mnie, by spędzić z nim czas na plaży, z dala od codzienności, ale z drugiej – nie chciałam go zranić.

– Marek, to miły pomysł, ale nie wiem, czy to dobry moment – powiedziałam niepewnie, patrząc mu w oczy.

Jego uśmiech zniknął, a ja poczułam ciężar tej decyzji.

– Rozumiem, Basiu. Nie będę naciskał, ale wiesz, że zawsze jestem do dyspozycji, jeśli zmienisz zdanie – odpowiedział spokojnie, chociaż widziałam, że był rozczarowany.

Z Piotrem było podobnie. Coraz częściej zapraszał mnie na różne wydarzenia, ale ja unikałam sytuacji, które mogłyby sugerować, że jesteśmy parą. Widziałam w jego oczach, że coś się zmienia, że może czuć się przeze mnie zraniony. Dlatego pewnego dnia, podczas spaceru po parku, postanowiłam wyłożyć kawę na ławę:

– Piotr, musisz wiedzieć, że nie chcę cię zranić, ale nie mogę dać ci więcej, niż to, co mamy teraz. Nie chcę, żebyś cierpiał – powiedziałam szczerze, chociaż wewnętrznie czułam się winna.

– Rozumiem, Basia. Chcę, żebyś była szczęśliwa, nawet jeśli to oznacza, że muszę się odsunąć – odpowiedział, choć widziałam smutek w jego oczach.

To zaczęło mnie męczyć

Na spotkaniach z Adamem czułam się najbardziej swobodnie, jednak i tu zaczęły się komplikacje. Pewnego wieczoru, kiedy siedzieliśmy w jego ulubionym barze, Adam niespodziewanie poruszył temat naszej znajomości. Jego pytanie było proste, ale głęboko mnie poruszyło:

– Basiu, co tak naprawdę do mnie czujesz? – zapytał, spoglądając mi prosto w oczy.

Nie byłam pewna, jak odpowiedzieć. Ceniłam sobie jego towarzystwo, uwielbiałam nasze wspólne chwile pełne śmiechu, ale czy to wystarczało, by mówić o czymś więcej?

– Adam, lubię cię i czuję się przy tobie dobrze, ale nie jestem pewna, czy to jest coś, co powinno ewoluować w coś poważniejszego – odpowiedziałam szczerze, choć z lekkim lękiem przed jego reakcją.

– Basiu, nie martw się. Ja też cieszę się tym, co mamy, i nie chcę tego zmieniać. Ale czasem zastanawiam się, czy nie warto by było spróbować czegoś więcej – powiedział, uśmiechając się łagodnie.

To był moment, kiedy zdałam sobie sprawę, jak bardzo skomplikowałam sytuację. Mimo że wszyscy trzej mężczyźni od samego początku wiedzieli, na czym stoją, widziałam, że każdy z nich liczył na coś więcej. A ja, choć starałam się być szczera i otwarta, w końcu mogłam ich zranić. Wiedziałam, że muszę coś z tym zrobić, zanim sytuacja wymknie się spod kontroli. Decyzja, która miała nadejść, zaczęła krążyć w mojej głowie, ale nie byłam pewna, czy jestem gotowa, by ją podjąć.

Wymieniłam cały ten skład

Rozmyślałam nad swoją sytuacją przez kilka dni. Chociaż moje intencje były jasne od początku, wiedziałam, że nie mogę dłużej ignorować uczuć mężczyzn, z którymi się spotykałam. Postanowiłam spotkać się z każdym z nich osobno i szczerze porozmawiać. Pierwszym był Marek. Spotkaliśmy się w tej samej kawiarni, w której zaczęła się nasza znajomość. Czułam, że muszę być absolutnie szczera.

– Marek, muszę być z tobą szczera. Wiem, że mogło ci się wydawać, że nasze spotkania prowadzą do czegoś więcej, ale nie jestem gotowa na związek. Bardzo cię lubię, ale nie chcę cię ranić – zaczęłam niepewnie.

Marek skinął głową, ale widziałam, że te słowa były dla niego trudne do przyjęcia.

– Basiu, zawsze wiedziałem, że masz prawo do swoich uczuć. Chcę, żebyś była szczęśliwa. Jeśli to oznacza, że musimy się rozstać, to tak zrobimy – odpowiedział z powagą.

Z Piotrem spotkałam się na długim spacerze. Wiedziałam, że będzie mu trudno, ale musiałam być uczciwa.

– Piotr, jesteś wspaniałym facetem, ale nie mogę ci dać tego, czego może oczekujesz. Chcę, żebyś znalazł kogoś, kto doceni cię tak, jak na to zasługujesz – powiedziałam, starając się przekazać mu swoją sympatię.

– Dziękuję za szczerość. Mam nadzieję, że znajdziesz swoje szczęście – odparł, choć widziałam, że było mu przykro.

Z Adamem porozmawiałam podczas naszej kolejnej wizyty w barze. Wiedział, o co chodzi, zanim jeszcze zaczęłam.

Domyślam się, co chcesz mi powiedzieć. I choć będzie mi brakować naszych spotkań, cieszę się, że byliśmy ze sobą szczerzy – powiedział z uśmiechem.

– Tak, bardzo mi na tym zależało. Dziękuję, że to rozumiesz – odpowiedziałam, czując ulgę.

Po tych rozmowach poczułam, że zrobiłam to, co należało. Wiedziałam, że nie było to łatwe ani dla mnie, ani dla nich, ale prawda była najważniejsza.

Niczego nie żałuję

Po tych wszystkich wydarzeniach poczułam, że dokonałam właściwych wyborów. Każde z tych spotkań nauczyło mnie czegoś o sobie, o swoich potrzebach i o tym, co jest dla mnie naprawdę ważne. Nie żałowałam żadnej chwili spędzonej z Markiem, Piotrem i Adamem. Każdy z nich wniósł coś wartościowego do mojego życia, nawet jeśli nasze drogi musiały się rozdzielić.

Bycie szczerym było dla mnie najważniejsze. Nie chciałam budować złudnych nadziei ani dla siebie, ani dla nich. Cieszyłam się, że potrafiliśmy się rozstać w przyjaźni, bez żalu i nieporozumień. Wiedziałam, że każdy z nich zasługiwał na kogoś, kto będzie w stanie dać im to, czego ja nie mogłam.

Zyskałam dzięki temu nowe spojrzenie na życie i relacje. Zrozumiałam, że nie warto przyspieszać czegoś, co nie jest gotowe do rozwoju. Wolność, którą sobie dałam, pozwoliła mi lepiej poznać siebie, swoje pragnienia i obawy. Mogłam skupić się na swoim rozwoju, na tym, co naprawdę chciałam osiągnąć, bez presji i oczekiwań.

Choć życie w pojedynkę czasami bywa trudne, czuję się pewniejsza i bardziej zadowolona z tego, kim jestem. Być może kiedyś, gdzieś, w odpowiednim momencie, spotkam kogoś, z kim będę chciała dzielić życie w sposób, który będzie odpowiadał nam obojgu. Do tego czasu cieszę się swoją niezależnością i możliwością poznawania siebie bez ograniczeń. Bo na końcu dnia najważniejsze jest to, by być w zgodzie z samą sobą.

Reklama

Barbara, 27 lat

Reklama
Reklama
Reklama