Reklama

Kiedy mój syn oznajmił mi o swoich planach ożenku, myślałam, że padnę trupem na miejscu. Ze złością oświadczyłam mu, że zarówno ja jak i jego ojciec nie dołożymy nawet grosza do tej ceremonii.

Reklama

– Mamuś, to w ogóle nie jest kłopot, bo my nie planujemy żadnego wielkiego wesela. Chcemy tylko zorganizować uroczysty obiad z najbliższą rodziną. Na to wystarczą nam nasze oszczędności, nawet bez waszego wsparcia finansowego – odparł mój syn.

– Chyba sobie żartujesz – zaprotestowałam stanowczo. – Huczne wesele to podstawa! Jak wytłumaczę się przed całą rodziną?

Od zawsze wyobrażałam sobie, że mój syn przysięgnie miłość podczas wzniosłej ceremonii ślubu, a na przyjęciu weselnym pojawi się cała nasza rodzina. Doskonale wiedziałam, z kim pójdzie do ołtarza. Dla mnie sprawa była oczywista od momentu, gdy nasi sąsiedzi przywitali na świecie swoją córeczkę. Przez wiele lat dbaliśmy o dobre relacje, snując plany na przyszłość naszych dzieciaków. Aleksandra szalała na punkcie Jacka, on jednak ciągle umawiał się z różnymi pannami. A teraz oznajmił mi, że chce poślubić jakąś Anetę!

– Skończ już z tym, Krysiu. Naprawdę daj Jackowi się wycofać. Kompletnie nie mam pojęcia, jak cię do tego namówić – zaczął zrzędzić mój małżonek.

Musiałam coś zrobić

Nie potrafiłam usiedzieć w miejscu, kiedy widziałam, że Jacek wplątuje się w kłopoty. Zdecydowałam, że pora wziąć sprawy w swoje ręce. Wpadłam na pomysł, żeby zaprosić jego i Anetę do nas na obiad. Doszłam do wniosku, że najrozsądniej będzie, jeśli osobiście dopilnuję, aby ta panna nie poczuła się zbyt swobodnie w naszym domu. Na obiad u siebie zaprosiłam również Olę. Liczyłam na to, że może wtedy mój syn dostrzeże, jak bardzo się od siebie różnią. Marian wpadł w szał, gdy usłyszał o tym, co wykombinowałam, ale przecież zależało mi tylko na dobru naszego ukochanego syna Jacka.

Jacek i Aneta przybyli wcześniej niż planowano, jakieś trzydzieści minut przed umówioną godziną. Ledwo przekroczyła próg, a już wyrwała się z propozycją pomocy przy szykowaniu stołu. No ale ja grzecznie ją odprawiłam, co to, to nie, niech sobie nie myśli, że już jest tu gospodynią. Gdy tylko zjawiła się Ola, Jacek wtargnął do kuchni cały wzburzony.

– Skąd ona się tu wzięła? Miało być tylko w gronie rodziny!

– Traktuję ją niczym członka rodziny– odparłam, przelewając zupę do wazy.

– Ale ja nie! Czy wzięłaś pod uwagę uczuć Anety? – rzucił z pretensją.

– Owszem. I nie będę o tym rozmawiać, zajmijmy miejsca przy stole.

Podczas posiłku razem z Aleksandrą bombardowałyśmy Anetę różnymi pytaniami. Dało się zauważyć, że czuła się niekomfortowo, a ironiczne uwagi Aleksandry na temat każdej jej odpowiedzi tylko pogarszały sytuację. Kiedy obiad dobiegł końca, Aneta ponownie zaoferowała mi swoją pomoc przy sprzątaniu, ale i tym razem grzecznie odmówiłam. Zrobiłam to tylko po to, aby za moment zgodzić się na to samo w przypadku Aleksandry. Wydaje mi się, że dołożyłam już wszelkich starań, aby ta dziewczyna nie marzyła o tym, by mieć mnie za swoją przyszłą teściową.

Byłam dla niej wredna

Niedługo nadarzyła się kolejna sposobność, aby dokuczyć Anecie. Jacek zjawił się z nią na weselu mojej bratanicy.

– W naszej rodzinie panują określone reguły odnośnie stroju na tego typu uroczystościach – zakomunikowałam, skanując ją wzrokiem od stóp do głów. – Pojawiając się tu jako członkini naszej rodziny, jesteś zobligowana ich przestrzegać.

– Jest mi przykro, nic o tym nie wiedziałam, u mnie w domu nie przestrzegamy podobnych zasad – usprawiedliwiała się, zerkając na swoją rozszerzaną ku dołowi kieckę sięgającą za kolana.

– Nie obchodzi mnie, jakie zwyczaje panują w twojej rodzinie. Jeżeli nasze ci nie odpowiadają, to nie wpychaj się do nas na siłę – odwróciłam się na pięcie i odeszłam.

Powiedziałam, co myślę

Mniej więcej miesiąc po tym wydarzeniu, pojawili się u nas, żeby powiedzieć nam o planowanym ślubie. Jednak mój nieposłuszny syn zignorował moje rady. Gdy w pewnym momencie Aneta i ja byłyśmy same, wyznałam jej szczerze:

Nie zgadzam się, żebyś została żoną Jacka. Od zawsze wyobrażałam sobie zupełnie inną kandydatkę na synową. Ciężko mi się z tym pogodzić, że on postawił na ciebie.

– Ale czym sobie na to zasłużyłam? – zapytała dziewczyna, a po jej policzkach spłynęło kilka łez. – Przecież staram się być dobrym człowiekiem, a pani syn czuje się ze mną szczęśliwy.

– Teraz może tak być, ale za jakiś czas to się zmieni. Znam go od podszewki i wiem, co przyniesie mu radość w życiu. Jeśli naprawdę go kochasz, to odpuść i pozwól mu ułożyć sobie życie z kimś innym!

Naprawdę mocno się denerwowałam. Zauważyłam, że ją bardzo uraziłam, ale nie wzięłam tego do siebie. Kierowałam się dobrymi intencjami i byłam przekonana, że pewnego dnia Jacek okaże mi za to wdzięczność. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że sprawy potoczą się w innym kierunku.

Syn miał wypadek

Tamtego miłego, majowego popołudnia wydarzyło się coś okropnego, a do naszych uszu dobiegła wstrząsająca wiadomość o Jacku, który uległ poważnemu wypadkowi na drodze i w krytycznym stanie został przewieziony do szpitala. Ogarnął mnie wtedy wielki strach. Jacek przez wiele dni pozostawał nieprzytomny, pogrążony w głębokiej śpiączce i nikt nie potrafił określić, kiedy odzyska świadomość.

– Koniecznie trzeba zadzwonić do Anety i powiedzieć jej o wypadku. Na bank nic nie wie – stwierdził mój małżonek.

– Daj spokój, to nie jest konieczne – sprzeciwiłam się. – W końcu ona nie jest dla niego aż tak ważna...

– Jak to nie? Przecież to jego dziewczyna, narzeczona. Masz może gdzieś jej numer?

Zerknęłam na męża. Widziałam, że jest dość zdenerwowany.

– No dobra, chyba będzie w jego komórce – skapitulowałam.

W tamtej chwili priorytetem numer jeden było dla mnie zdrowie Jacka, nie miałam ochoty sprzeczać się o bzdury. Skontaktowałam się również z Olą, by powiedzieć jej o tym, co się stało. Miałam nadzieję, że odwiedzi go, gdy będzie leżał w szpitalu. Ona jednak stwierdziła, że może wpadnie, ale dopiero, gdy wróci do domu, bo nie przepada za szpitalnym klimatem. Jej reakcja mocno mnie zaskoczyła. Zaczęłam się zastanawiać, czy ona rzeczywiście coś do niego czuje i czy naprawdę jej na nim zależy.

Aneta czuła się winna

Kiedy dotarłam na miejsce, Aneta już siedziała przy łóżku Jacka. Na jej twarzy widniały ślady płaczu. Moje nagłe pojawienie się wystraszyło ją, ale nie puściła jego dłoni. Zbliżyłam się do nich. Wyglądała na wyczerpaną, pewnie przyjechała tu o świcie. A może jeszcze w nocy? Marian wspominał, że dzwonił do niej poprzedniego wieczoru.

– Wczoraj w nocy się posprzeczaliśmy... – odezwała się, przerywając niezręczną ciszę. – Oświadczyłam Jackowi, że nie mogę zostać jego żoną, bo nie dam rady znieść takiego traktowania. On przekonywał mnie, że to z nim mam wziąć ślub, a nie z jego mamą... I że na pewno będziemy szczęśliwą parą – po tych słowach z jej oczu pociekły łzy. – Nie mogę się z tym pogodzić! Poprosiłam go o trochę przestrzeni, żebym mogła to sobie poukładać w głowie, żeby dał mi trochę czasu dla siebie… Jakbym tak nie powiedziała, to by u mnie nocował i nic by mu się nie stało – głośno płakała.

Słysząc jej słowa, poczułam się jakby ktoś wbił mi nóż prosto w serce. Chciałam do niej podejść, objąć ją ramionami i zapewnić, że to nie jej wina, a jedynie moja. Jednak głos uwiązł mi w gardle, a ciało odmówiło posłuszeństwa. Dotarło do mnie, że to ona kocha Jacka prawdziwą miłością, a nie Aleksandra.

– Mieliśmy wziąć ślub, marzyliśmy o dwójce dzieci. Rozmawialiśmy o miejscu, gdzie postawimy nasz wymarzony domek. Tak bardzo się boją... Błagam Cię Boże, nie zabieraj mi go. – łkała, a łzy spływały po jej policzkach.

Stałam jak wryta pośrodku w szpitalnej sali. Miałam ochotę ją przeprosić, wesprzeć dobrym słowem, przygarnąć do siebie...

To była dobra wiadomość

Naraz obie usłyszałyśmy alarmujący dźwięk dobiegający z urządzeń, do których był podpięty mój syn. Przerażone, skierowałyśmy wzrok na Jacka. W tej samej chwili zjawił się doktor i poprosił nas o opuszczenie sali. Nie dałam rady znieść tego stresu i rozpłakałam się jak małe dziecko. Zasłoniłam twarz rękoma. Chwilę później poczułam, jak otulają mnie jakieś miękkie, kobiece ramiona.

– Będzie dobrze – mówiła przez łzy Aneta. – Na pewno, zostanie pani jeszcze babcią.

Kiedy w progu pomieszczenia pojawił się doktor, natychmiast poderwałyśmy się z krzeseł.

– Spokojnie, proszę pani– rzekł. – Nie ma powodów do obaw. Proszę się uspokoić. Stan pacjenta ulega poprawie, wybudza się już ze śpiączki, a jego ciało zaczyna funkcjonować prawidłowo. Mogę z całą pewnością stwierdzić, że wyjdzie z tego cało...

Musiałam ją przeprosić

Nie wierzyłam w to, co słyszę. Miałam ochotę mocno uściskać Anetę, ale jej już nie było obok. Zajrzałam do środka i ujrzałam ją siedzącą przy łóżku Jacka, wtulającą twarz w jego dłoń. Zbliżyłam się do niej i delikatnie popieściłam jej włosy.

Strasznie cię przepraszam – oznajmiłam. – Nie obwiniaj się za to, co się wydarzyło. To całkowicie moja wina.

Uniosła głowę i bacznie mi się przyjrzała tymi swoimi zaczerwienionymi od płaczu oczętami.

– Nie ma to znaczenia. Liczy się tylko to, żeby Jacek z tego wyszedł cały i zdrowy.

Mój syn po paru dniach wybudził się ze śpiączki. Kilka tygodni później był już z powrotem w domu. Aneta wprowadziła się do niego, aby zapewnić mu należytą opiekę. Zaplanowali, że w sierpniu kolejnego roku wezmą ślub i wyprawią huczne wesele. Wszyscy bliscy i przyjaciele, którzy wiedzą, co przydarzyło się Jackowi, składają mi gratulacje, że mam tak fantastyczną przyszłą synową.

I muszę przyznać, że mają stuprocentową rację, bo lepiej nie mogłam wybrać. Nie dość, że zyskałam cudowną córkę, to jeszcze mam pewność, że mój syn, jedyne dziecko, jest pod troskliwą i kochającą opieką. Żałuję tylko, że tak późno to dostrzegłam.

Reklama

Krystyna, 57 lat

Reklama
Reklama
Reklama