Reklama

Kiedy mówię „mój dom”, widzę dwie mapy, które wcale się nie nakładają. Na jednej siedzę wieczorem na kanapie z Tomkiem, mieszkamy w wynajmowanym, jasnym dwupokojowym mieszkaniu na parterze, on składa na stole klocki z resztą śrub i kabelków (jego hobbystyczne naprawy), ja doglądam rosołu i żartuję, że żona inżyniera to tak naprawdę stażystka w serwisie. Na drugiej mapie jestem „córką Heleny i Andrzeja” – w ich salonie, pod obrazem Matki Boskiej i lustrem tak dużym, że odbija wszystkie niedociągnięcia: ślady po kubkach, pył na półkach i Tomka, którego oni widzą jak plamę. Kocham go. Tomek jest spokojny, ciepły, uparty w dobry sposób. Nie pije, nie krzyczy, wstaje w soboty wcześniej ode mnie, żeby odkurzyć, bo „hałas i tak mnie obudzi”. A jednak od trzech lat każdy nasz rodzinny obiad u moich rodziców kończy się czymś, co brzmi jak przyprawa, a jest trucizną: troska. Ich troska.

– Tomek, ty nadal na tym kontrakcie, tak? – mama wkłada mu na talerz schabowego, jakby dokładała ciężaru.

– Na razie tak. Od jesieni… – zaczyna Tomek.

– Kontrakt to nie stabilizacja – wchodzi jej w słowo tata. – Anka potrzebuje bezpieczeństwa. Dom, kredyt na stałą stopę, wiesz, normalnie.

– Tato… – próbuję, ale mama już płynie:

– Znamy tylu wspaniałych chłopaków po prawie, po medycynie. Jeden z sąsiedztwa właśnie wrócił z Norwegii, mówił, że…

– Mamo, wystarczy.

W środku cała się już gotuję. Dlaczego to ja mam tłumaczyć im nasze dni? Że poranki z Tomkiem pachną tańszą kawą, ale też spokojem? Że „kontrakt” oznacza przelewy na czas i ubezpieczenie, a nie zaciąganie liny na szyję? Patrzę, jak Tomek odkłada widelec. Widzę, jak zaciska szczękę – jego jedyny zewnętrzny znak, że coś go boli.

– Aniu, ty jeszcze młoda jesteś – mama wygładza obrus. – Rozejrzyj się. Nie musisz się upierać. Zasługujesz na więcej.

A ja zasługuję na to, żeby ktoś wreszcie przestał mówić za mnie.

Coś się zmieniło na zawsze

Obiad u rodziców zawsze przypominał mi teatr, w którym ja jestem rozdarta pomiędzy dwiema scenami. Jedna – przy stole, gdzie Tomek spokojnie kroi schabowego. Druga – w mojej głowie, gdzie dźwięczą słowa rodziców jak gongi.

– Aniu, jeszcze masz czas, żeby się rozejrzeć – mama odłożyła widelec i spojrzała na mnie tak, jakby składała najpoważniejszą ofertę w moim życiu. – Życie dopiero się zaczyna, a ty już się związałaś…

– Związała się z nieodpowiednim człowiekiem – dodał ojciec, poprawiając okulary. – Tomek… ty się nie obraź, ale czy ty masz w ogóle plan na przyszłość?

Tomek przełknął kawałek mięsa, odłożył sztućce i odpowiedział spokojnie:

– Pracuję. Utrzymuję nas. Kocham Anię. To chyba dobry plan, prawda?

– To za mało – syknęła mama. – Chcemy dla niej kogoś, kto naprawdę ją zabezpieczy. Adwokat, lekarz… ktoś, kto ma przed sobą karierę.

– Mamo, tato, dość! – wybuchłam. – Nie macie pojęcia, jak wygląda moje życie z Tomkiem! On jest dobrym człowiekiem, a wy go ciągle traktujecie jak intruza!

– Bo nim jest – ojciec uderzył pięścią w stół. – Nie chcemy, żebyś za kilka lat płakała, że zmarnowałaś życie.

Słowa zawisły nad stołem jak dym. Patrzyłam na Tomka – jego oczy były smutne, ale pełne godności. A we mnie narastał gniew. Dlaczego muszę wybierać między mężczyzną, którego kocham, a rodziną, która nigdy nie zaakceptuje mojego szczęścia? Czułam, że po tej rozmowie coś się we mnie zmieniło na zawsze.

Czułam się rozdarta

Wieczorem siedzieliśmy z Tomkiem w kuchni. Lampka ze skandynawskiego meblowego rzucała ciepłe światło na blat, ale atmosfera była ciężka jak ołów. Naczynia po kolacji stały nietknięte w zlewie, a ja nie mogłam oderwać wzroku od jego dłoni – splecionych ciasno, jakby kurczowo trzymał się tej rozmowy, zanim w ogóle zaczęła się na dobre.

– Tomek… – zaczęłam niepewnie. – Wiem, że było ci dzisiaj przykro.

– Przykro? – uniósł wzrok. – Aniu, oni traktują mnie, jakby mnie w ogóle nie było. Jakbym był jakimś… etapem przejściowym w twoim życiu. Bez grama szacunku.

– Ale to nieprawda. Ty jesteś moim życiem. – Spróbowałam go dotknąć, ale cofnął rękę.

– A bronisz mnie? – zapytał nagle. – Naprawdę bronisz, kiedy mówią, że jestem dla ciebie niewystarczający? Bo ja czasem mam wrażenie, że pozwalasz im mówić wszystko, byle tylko nie zrobić awantury.

– Staram się… – słowa ugrzęzły mi w gardle. – To są moi rodzice. Nie umiem tak po prostu ich uciszyć.

– A ja mam być chłopcem do bicia? – jego głos zadrżał. – Aniu, kocham cię, ale nie dam rady wiecznie udawać, że to mnie nie dotyka. Czuję się jak gość, którego ktoś zaprosił na obiad, a potem wyprosił z kuchni, bo przeszkadza.

– Tomek… – łzy napłynęły mi do oczu. – Nie chcę, żebyś tak się czuł.

– To powiedz im w końcu, że ze mną zostajesz. Że nie mają prawa decydować za ciebie. I że to co robią, to zwykłe, ordynarne chamstwo!

Cisza ciągnęła się długo. Wiedziałam, że on ma rację. A jednak w mojej głowie rozbrzmiewał głos mamy: „Zasługujesz na więcej”. I poczułam się rozdarta bardziej niż kiedykolwiek.

Coś przede mną ukrywali

Nie planowałam podsłuchiwać. Poszłam do rodziców po sweter, który zostawiłam w przedpokoju, ale gdy stanęłam w korytarzu, usłyszałam ich głosy zza uchylonych drzwi salonu.

– Tomek nie nadaje się na męża – mówił ojciec. – Trzeba coś zrobić, żeby Anka w końcu to zrozumiała.

– Ja już próbuję od miesięcy – westchnęła mama. – Ale ona jest uparta. Myśli, że miłość wystarczy. A wiemy, jak to się skończy.

– I niech wie, że nie pozwolimy, by zniszczył jej życie. – Ojciec ściszył głos. – Poza tym… ona wciąż nie wie.

Zamarłam. Nie wie? O co chodzi?

– Andrzej, nie powinniśmy… – mama brzmiała niespokojnie.

– Powinniśmy! – przerwał jej ostro. – Jeśli ona się dowie od kogoś innego, będzie jeszcze gorzej.

Nie wytrzymałam. Otworzyłam drzwi i weszłam do salonu.

– O czym mam się dowiedzieć?! – krzyknęłam.

Rodzice spojrzeli na mnie zaskoczeni, jakby przyłapała ich na zdradzie. Mama bawiła się obrączką, ojciec nagle stracił rezon.

– Aniu, to nie tak… – zaczęła mama.

– A jak, do cholery! – przerwałam jej. – Cały czas mówicie, że Tomek mnie unieszczęśliwi, że nie ma przyszłości. A teraz słyszę, że coś przede mną ukrywacie. Co on wam zrobił?

Ojciec wstał i podszedł do mnie.

– Córciu, on… kiedyś miał problemy. Poważne. Długi, sąd, komornik. I to nie było sto lat temu. Ty nic o tym nie wiesz, bo on ci tego nie powiedział.

Słowa uderzyły mnie jak policzek. Patrzyłam na nich i czułam, jak świat zaczyna pękać – nie wiedziałam już, czy to oni manipulują, czy Tomek naprawdę ma przeszłość, o której nigdy nie miał odwagi mi opowiedzieć.

Nie mogłam tego pojąć

Tego samego wieczoru wróciłam do mieszkania. Tomek siedział na kanapie, oglądał jakieś powtórki meczów, ale od razu zobaczył, że coś jest ze mną nie tak.

– Aniu, co się stało? – zapytał, odkładając pilot.

Usiadłam naprzeciwko niego. Czułam, że dłonie mam lodowate.

– Musisz mi wszystko powiedzieć. – Głos zadrżał mi już przy pierwszym zdaniu. – Coś ukrywasz przede mną?

Zmarszczył brwi.

– Co masz na myśli?

– Moi rodzice… – westchnęłam ciężko. – Powiedzieli mi, że miałeś długi. Że była jakaś sprawa w sądzie. Że coś przede mną zatajasz. To prawda?

Tomek zbladł. Po raz pierwszy zobaczyłam w jego oczach coś, czego się bałam – panikę.

– Aniu… – urwał, po czym opuścił głowę. – Tak. To prawda.

– Dlaczego nigdy mi o tym nie powiedziałeś?! – podniosłam głos. – Myślisz, że wolałabym dowiedzieć się od nich?!

– Bałem się – wyszeptał. – To było dawno. Miałem dwadzieścia parę lat, pożyczyłem pieniądze, żeby rozkręcić firmę. Wpakowałem się w złe interesy. Spłacałem latami, komornik siedział mi na karku. W końcu wykaraskałem się z tego, ale… wstydziłem się powiedzieć. Nie chciałem, żebyś pomyślała, że jestem nieudacznikiem.

– Wiesz jak ja się teraz czuję!? – wybuchłam. – Że przez lata żyłam z kimś, kto nie miał odwagi być ze mną szczery.

– Aniu, błagam cię – Tomek chwycił mnie za ręce. – To już zamknięty rozdział. Kocham cię, nie chciałem, żebyś patrzyła na mnie przez pryzmat moich błędów.

Patrzyłam na niego i nie wiedziałam, czy widzę człowieka, którego kocham, czy kogoś obcego, kto przez lata chował przede mną część swojej historii.

Nie chciałam ich znać

Poszłam do rodziców następnego dnia, z sercem ciężkim jak kamień. Wiedziałam, że rozmowa skończy się awanturą, ale musiałam to zrobić.

– Aniu, jak dobrze, że przyszłaś – mama od razu zaczęła tonem pełnym sztucznej czułości. – Usiądź, porozmawiamy rozsądnie.

– Nie chcę już waszych „rozsądnych” rozmów! – wybuchłam, zanim zdążyłam usiąść. – Chcę, żebyście przestali niszczyć mój związek!

Ojciec skrzyżował ręce na piersi.

– Sama przyznałaś, że Tomek coś ukrywał. I to poważne rzeczy. Widzisz? Mieliśmy rację.

– Tak, miał przeszłość, ale to moje życie, nie wasze! – krzyknęłam. – Nie macie prawa decydować, z kim chcę być.

– Aniu, kiedyś nam podziękujesz – mama mówiła spokojniej, ale w jej oczach paliła się pogarda. – Miłość przeminie, a zostanie rozczarowanie. My tylko chcemy cię ochronić.

– Ochronić?! – ścisnęłam dłonie w pięści. – Wiecie, co robicie? Sprawiacie, że czuję się jak mała dziewczynka, która nigdy nie ma prawa sama o sobie decydować.

– Bo nadal zachowujesz się jak dziecko – ojciec podniósł głos. – Wierzysz facetowi, który udawał przed tobą świętego, a w rzeczywistości…

– Dość! – wrzasnęłam. – Kocham go! I jeśli to dla was oznacza, że jestem głupia, to trudno! Ale nie będę słuchać, jak obrażacie mojego męża.

Mama złapała się za czoło, ojciec pokręcił głową. Atmosfera była jak przed burzą – krzyk, łzy, wzajemne oskarżenia. Czułam, że coś między nami pęka na dobre.

To moje życie – powiedziałam drżącym głosem. – I nie pozwolę, żebyście dalej je kontrolowali.

Po tych słowach wyszłam, trzaskając drzwiami tak mocno, że aż zadźwięczały szyby.

Anna, 32 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama