Reklama

Od dwóch lat mieszkam za granicą, studiując architekturę na wymarzonym uniwersytecie. Na początku było ciężko. Nowy język, nieznane miasto, tęsknota za domem. Ale z czasem zaczęłam się tu odnajdywać. Poznałam ludzi, którzy pomogli mi poczuć się jak w domu, a wśród nich był On – Luka. Spotkaliśmy się na uczelnianym warsztacie, gdy niechcący przewróciłam jego makietę. Śmiał się wtedy, że to dobry sposób na nawiązanie znajomości. Jego uśmiech był zaraźliwy, a w oczach kryła się jakaś ciepła energia, której nie mogłam się oprzeć.

Reklama

Rodzice mieli swój plan

Z rodzicami w Polsce utrzymuję regularny kontakt. Kocham ich, ale ich wyobrażenie o mojej przyszłości znacznie różni się od mojego. Wierzą, że po studiach wrócę do kraju, znajdę pracę i założę rodzinę, najlepiej z kimś, kogo oni uznają za odpowiedniego. Staram się unikać tego tematu, bo wiem, że prędzej czy później nasze wizje życia się zderzą.

Telefon od mamy zadzwonił wieczorem, gdy wracałam z zajęć. Zawsze cieszyłam się na nasze rozmowy, ale tym razem czułam jakiś dziwny niepokój. Odebrałam i już po pierwszych minutach wiedziałam, że coś jest nie tak.

– Musimy poważnie porozmawiać – zaczęła mama tonem, który wyraźnie zdradzał, że coś planuje.

– Coś się stało? – zapytałam, próbując ukryć narastający niepokój.

– Nie, kochanie, wszystko dobrze. Po prostu z tatą myśleliśmy o twojej przyszłości – kontynuowała. – Wiesz, że znamy się z państwem K. Mają syna, Michała. Miły, ambitny chłopak. Myśleliśmy, że moglibyście się spotkać, jak wrócisz na święta.

Przystanęłam na środku chodnika, czując, jak krew odpływa mi z twarzy.

– Mamo, co ty wymyśliłaś? – zapytałam, próbując się nie zdenerwować. – Ja już kogoś mam.

Zapadła krótka cisza, po której głos mamy zrobił się ostry.

– Julka, nie bądź dzieckiem. To, co was łączy, to chwilowe zauroczenie. Nie będziesz budować życia z kimś, kogo nawet nie znamy.

– Mamo, ale to moje życie! – wybuchłam. – Nie możecie podejmować za mnie takich decyzji.

– Jesteś naszą córką. Powinnaś myśleć o rodzinie i tradycji – wtrącił tata, który najwyraźniej przysłuchiwał się rozmowie.

Zakończyłam rozmowę, zanim powiedziałabym coś, czego bym żałowała. W głowie kłębiły mi się myśli. Czy oni naprawdę uważają, że mają prawo decydować o moim życiu? Ale co, jeśli moje decyzje ich zranią? To pytanie zaczęło mnie dręczyć.

Dręczyły mnie słowa matki

Następnego dnia spotkałam się z Luką w kawiarni niedaleko kampusu. Wybierałam te miejsce, gdy czułam, że świat wali mi się na głowę – ciche, z widokiem na rzekę, idealne, by zebrać myśli. Luka od razu zauważył, że coś jest nie tak.

– Julka, co się dzieje? Wyglądasz, jakbyś nie spała całą noc – powiedział, kładąc swoją dłoń na mojej.

– Bo tak było – odpowiedziałam z wymuszonym uśmiechem. – Moi rodzice… mają wobec mnie pewne plany.

Luka uniósł brwi w geście zachęty, a ja zaczęłam opowiadać. Mówiłam o rozmowie z mamą, o planowanym spotkaniu z Michałem i o tym, jak bardzo mnie to przeraziło. Luka słuchał w ciszy, ale jego wyraz twarzy zdradzał troskę.

– I co zamierzasz zrobić? – zapytał, gdy skończyłam.

– Nie wiem – westchnęłam. – Kocham ich, ale nie mogę pozwolić, żeby decydowali za mnie. A jednocześnie boję się, że ich stracę, jeśli wybiorę inaczej.

Luka ścisnął moją dłoń mocniej.

– To twoje życie. Musisz podjąć decyzję, która uczyni cię szczęśliwą. Rozumiem, że zależy ci na rodzinie, ale… czy oni naprawdę chcieliby, żebyś była nieszczęśliwa, tylko dlatego, że tak jest dla nich wygodniej?

– Myślisz, że to wygoda? – zapytałam ostro, ale szybko złagodziłam ton. – Przepraszam. Po prostu nie wiem, czy dam radę im to wytłumaczyć.

Luka uśmiechnął się delikatnie.

– Pomogę ci. Razem znajdziemy sposób, żeby im to wyjaśnić. Nie musisz przez to przechodzić sama.

W jego oczach widziałam pewność, której mi brakowało. Poczułam wdzięczność, ale i obawę – wiedziałam, że jeśli postawię na tę relację, może mnie to wiele kosztować. Luka, jakby czytając moje myśli, dodał:

– Niezależnie od tego, co zdecydujesz, jestem przy tobie.

Te słowa były jak kotwica, która pozwoliła mi na chwilę uspokoić burzę we własnej głowie. Ale wiedziałam, że to dopiero początek walki.

Chcieli mnie zwabić do domu

Kilka dni później otrzymałam list od rodziców. To nie była zwykła wiadomość, ale pięknie zapakowana koperta, jakby treść miała mnie przekonać już samym wyglądem. Przez chwilę zastanawiałam się, czy w ogóle go otworzyć. W końcu usiadłam na łóżku i drżącymi rękoma zaczęłam czytać.

Droga Julko,
Chcemy, żebyś wiedziała, że myślimy o Tobie każdego dnia. Jesteś naszą ukochaną córką i zawsze chcieliśmy dla Ciebie jak najlepiej. Uważamy, że Twoje miejsce jest tutaj, w Polsce, gdzie są Twoje korzenie, rodzina i przyszłość. Spotkanie z Michałem to tylko propozycja, ale jesteśmy przekonani, że byłby dla Ciebie dobrym partnerem. Wierzymy, że nas zrozumiesz i wrócisz do domu. Czekamy na Ciebie z całego serca.
Kochamy, Mama i Tata.

Czytałam te słowa raz za razem, a moje emocje buzowały. Złość, smutek, poczucie winy – wszystko naraz. Jak mogli to zrobić? Jak mogli postawić moje szczęście na drugim miejscu za ich wyobrażeniem idealnej przyszłości? A jednak gdzieś w głębi serca czułam, że robią to z miłości. Tylko że ta miłość dusiła mnie zamiast wspierać.

Schowałam twarz w dłoniach, próbując powstrzymać łzy. W głowie kłębiły się pytania. Czy naprawdę mogę ich zawieść? Czy mają rację? Ale co z Luką? Czy byłabym w stanie z niego zrezygnować? Przez całą noc myślałam o tym liście, analizując każde słowo. Nie miałam odpowiedzi, ale wiedziałam, że muszę się z nimi skonfrontować. Tylko w ten sposób mogłam wyrwać się z tego chaosu.

Postawiłam sprawę jasno

Zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam do rodziców. To nie miała być kolejna rozmowa, w której ukrywam swoje uczucia. Tym razem zamierzałam powiedzieć im wszystko. Wideorozmowa połączyła się, a na ekranie pojawili się mama i tata, siedzący razem w kuchni. Ich twarze rozjaśniły się, gdy mnie zobaczyli, ale szybko zauważyli, że coś jest nie tak.

– Julka, co się dzieje? – zapytała mama z troską.

– Chodzi o ten list, który mi wysłaliście. I o Michała.

Cisza po drugiej stronie była jak głaz, który coraz bardziej przygniatał mi pierś.

To była tylko propozycja – odezwał się w końcu tata. – Chcemy dla ciebie stabilnej przyszłości, wśród ludzi, którzy cię kochają i rozumieją.

– A co, jeśli ja już mam kogoś, kto mnie kocha i rozumie? – zapytałam, patrząc na nich z determinacją.

Mama spojrzała na mnie z niedowierzaniem.

– Nie znasz go na tyle dobrze. To inny świat, inna kultura. Jak zamierzasz sobie z tym poradzić?

– Mamo, on mnie wspiera, rozumie mnie lepiej niż ktokolwiek inny. Czy to nie jest ważniejsze niż wasze wyobrażenia o idealnym kandydacie? – odpowiedziałam ostrożnie, ale stanowczo.

Tata wtrącił się, marszcząc brwi.

– To nie jest tylko kwestia uczucia. Myślimy o twojej przyszłości. O rodzinie, tradycji...

– A co z moim szczęściem? – przerwałam mu, czując, że moje emocje zaczynają przejmować kontrolę. – Czy kiedykolwiek pomyśleliście o tym, czego ja chcę?

Zapadła cisza. Mama spuściła wzrok, a tata wyglądał na wytrąconego z równowagi. Wiedziałam, że dotarłam do ich najgłębszych emocji.

– Kochamy cię, – powiedziała w końcu mama cicho. – Po prostu martwimy się, czy dasz sobie radę.

– Poradzę sobie – odparłam, próbując brzmieć pewnie. – Ale musicie mi na to pozwolić. Musicie mi zaufać.

Atmosfera była napięta, ale czułam, że zrobiłam krok naprzód. Moje słowa wywołały coś w ich oczach – może to było zrozumienie, a może tylko chwilowe wahanie. Rozmowa zakończyła się bez jednoznacznego rozwiązania, ale czułam, że muszą to przemyśleć. A ja musiałam być gotowa na wszystko.

Przy nim byłam szczęśliwa

Wieczorem spotkałam się z Luką w naszym ulubionym miejscu. Siedzieliśmy na ławce nad rzeką, a ja opowiedziałam mu o rozmowie z rodzicami. Luka słuchał uważnie, czasem tylko przytakując. Kiedy skończyłam, przez chwilę panowała cisza.

– I co teraz? – zapytał w końcu.

– Nie wiem – westchnęłam. – Czuję, jakbym stała między dwoma światami. Nie chcę stracić ani jednego, ani drugiego.

Luka wziął moją dłoń w swoją.

– Wiem, że to trudne. Nie mogę cię zmuszać do wyboru, którego nie chcesz. Ale wiedz, że niezależnie od tego, co zdecydujesz, jestem przy tobie.

– A jeśli wybiorę inaczej? Jeśli zdecyduję się wrócić do Polski? – zapytałam cicho, bojąc się odpowiedzi.

Luka uśmiechnął się smutno.

– To będzie bolało. Ale jeśli to będzie twoja decyzja, zaakceptuję ją. Bo cię kocham.

Jego słowa sprawiły, że moje serce ścisnęło się z bólu, ale jednocześnie poczułam wdzięczność. Wiedziałam, że Luka naprawdę mnie wspiera, że chce mojego szczęścia, nawet jeśli miałoby to oznaczać stratę dla niego.

– Nie wiem, co zrobię – powiedziałam w końcu. – Ale wiem jedno. Nie chcę cię stracić.

Przytulił mnie, a ja poczułam się trochę spokojniejsza. Wiedziałam jednak, że ostateczna decyzja wciąż przede mną, a jej konsekwencje mogą zmienić wszystko.

W końcu muszę zdecydować

Siedziałam przy biurku w swoim pokoju, wpatrując się w ekran laptopa. Na jednym z otwartych okien widniał e-mail od mamy, w którym pisała, że ona i tata potrzebują jeszcze czasu, by wszystko przemyśleć. Obok leżał zeszyt z niedokończonym projektem, ale moje myśli były gdzieś indziej. Czułam, jak na moich barkach ciąży decyzja, która zadecyduje o mojej przyszłości. Czy powinnam wrócić do Polski, spełniając oczekiwania rodziców, których kocham i szanuję? Czy wybrać siebie i swoje uczucia, ryzykując, że mogę ich zawieść? Każda opcja wydawała się obarczona ogromnym ciężarem.

Rodzina była dla mnie wszystkim. Wspierali mnie, odkąd pamiętam. To dzięki nim mogłam być tutaj, realizować swoje marzenia. Ale czy ich wsparcie oznaczało, że muszę żyć według ich planu? Czy moja wdzięczność była równoznaczna z posłuszeństwem? Z drugiej strony był Luka. Człowiek, który otworzył przede mną nowy świat, który pokazał mi, że miłość może być prosta i bezwarunkowa. Wiedziałam, że jeśli go zostawię, już nigdy nie znajdę kogoś takiego. Ale co, jeśli rodzice nigdy nie zaakceptują mojej decyzji? Czy Luka byłby w stanie wytrzymać życie z moim poczuciem winy?

Czułam, jak łzy spływają mi po policzkach. Przyszłość była jak mgła, w której nie widziałam żadnych wyraźnych konturów. Nagle usłyszałam dźwięk wiadomości. To był Luka. „Pamiętaj, że jestem przy tobie, cokolwiek zdecydujesz” – napisał. Jego słowa były proste, ale przepełnione wsparciem, którego tak bardzo teraz potrzebowałam. Spojrzałam na zdjęcie mojej rodziny na biurku, a potem na telefon z wiadomością od Luki. Zrozumiałam, że niezależnie od tego, co wybiorę, muszę być wierna sobie. Czasami miłość oznacza walkę, a czasami – odpuszczenie.

Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam oczy. Miałam podjąć decyzję, ale jeszcze nie dziś. Jeszcze przez chwilę mogłam być w miejscu zawieszenia, w którym nic nie było pewne. Tylko ja i moje myśli.

Reklama

Julia, 21 lat

Reklama
Reklama
Reklama