„Rodzice na starość odstawili taką szopkę, że głowa mała. Wymyślili śmieszny pretekst, by odebrać mi wspomnienia”
„Chciałam wierzyć, że jeszcze można to poskładać, ale nie byłam już tego taka pewna. Rodzice? Byli tylko ludźmi. Tak, popełnili błąd. Zaufali komuś, zaryzykowali i wszystko się posypało. Nie wiedziałam, czy kiedyś znów poczuję się w tej rodzinie bezpiecznie”.

- Redakcja
Tamtego dnia przeglądałam ogłoszenia w internecie, szukałam jakiegoś prezentu na urodziny dla koleżanki, gdy nagle coś przykuło mój wzrok. Zdjęcie działki. Naszej działki. Każdy szczegół był znajomy. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Nagłówek krzyczał:
„Sprzedam działkę, 1200 m², idealna lokalizacja, szybka finalizacja”.
Serce zabiło mi mocniej. To miejsce, które należało do naszej rodziny. Zadzwoniłam do Kuby.
– Widziałeś to? – zapytałam drżącym głosem. – Sprzedają działkę. Naszą działkę!
Brat miał zaspany głos, pewnie znów siedział po nocy w pracy.
– Jaką działkę? Co ty gadasz?
– Naszą! Sprawdź w ogłoszeniach w internecie – mówiłam szybko, czując, jak w gardle rośnie mi gula.
Kilkanaście minut później Kuba oddzwonił.
– To chyba jakiś żart. Ania coś wie?
Nie wiedziała. Nikt z nas nic nie wiedział. Siedziałam wtedy na kanapie, patrzyłam na zdjęcia w ogłoszeniu i czułam, złość. Jakby rodzice sprzedali nie tylko ziemię, ale i wszystkie wspomnienia, które tam zostawiliśmy. Jakbyśmy byli dla nich nikim – obcymi ludźmi, których nie trzeba o nic pytać. Wtedy zrozumiałam, że coś w naszej rodzinie pękło.
Ręce mi drżały z emocji
– Co to ma znaczyć?! – wykrzyknęłam, wchodząc do kuchni, gdzie rodzice właśnie pili kawę.
Ręce mi drżały, a w telefonie wciąż miałam otwarte to przeklęte ogłoszenie.
– Sprzedajecie działkę?! Naszą działkę?!
Mama spojrzała na mnie zaskoczona, jakby nie wiedziała, o co mi chodzi. Ojciec siedział cicho, patrząc gdzieś w blat stołu.
– To nasza decyzja – powiedziała mama chłodnym tonem, jakby rozmawiała z obcą osobą, a nie ze swoją córką. – Nie musieliśmy cię o niczym informować.
– Nie musieliście? – głos mi się załamał. – Tam spędziliśmy całe dzieciństwo! Tam nauczyłam się jeździć na rowerze! Kuba pierwszy raz całował się z tą dziewczyną z sąsiedztwa pod jabłonią, Ania skręciła nogę, biegając boso po trawie! A wy… sprzedaliście to?!
Czułam, że gardło mi się ściska, a oczy pieką od łez.
– Nie dramatyzuj – odezwał się ojciec, ale głos miał zmęczony i jakby nieobecny. – Nie mieliśmy obowiązku wam mówić. To była nasza decyzja.
– Nie mieliście obowiązku?! – wybuchnęłam. – A co z nami? Z naszymi wspomnieniami? Z tym wszystkim, co tam zostawiliśmy? To była rodzinna działka, nie jakaś tam ziemia, którą można sprzedać bez słowa!
Ojciec zamilkł, a mama wzruszyła ramionami, jakby chciała zakończyć temat.
– Potrzebujemy tych pieniędzy – dodała cicho. – Chcemy zabezpieczyć się na przyszłość.
– Zabezpieczyć?! – krzyknęłam. – A o nas nie pomyśleliście? O tym, jak się poczujemy?!
Nastała cisza. Ojciec w końcu westchnął, spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem i powiedział cicho, prawie szeptem:
– Czasami trzeba iść dalej.
Te słowa rozcięły mnie jak nóż. Jakby nasza przeszłość nie miała już znaczenia. Jakby wspomnienia można było sprzedać razem z kawałkiem ziemi. Opuściłam głowę, zacisnęłam pięści i wyszłam z kuchni, zanim coś we mnie pękło.
– Jeszcze tego nie rozumiecie, ale kiedyś zrozumiecie – powiedziała mama za moimi plecami, a ja miałam ochotę wrzasnąć, że nie chcę tego rozumieć.
Wyszłam z domu, a w głowie dudniło mi jedno pytanie. Co jeszcze przede mną ukrywają?
Nie mogłam się z tym pogodzić
Wieczorem zjawili się Kuba i Ania. Siedzieliśmy wszyscy w salonie. Ania płakała cicho, a Kuba zaczął pierwszy.
– Dlaczego nic nam nie powiedzieliście? – zapytał, patrząc prosto na rodziców. Jego głos był twardy, prawie drżący.
– Bo to nasza sprawa – powiedziała mama. – Nasza własność, nasze decyzje.
– Wasza własność? – syknęłam. – A nasze wspomnienia? To wszystko było nasze! Dzieciństwo, wakacje… Tam dorastaliśmy!
– Potrzebujemy pieniędzy – rzucił ojciec, patrząc gdzieś w bok. – Na emeryturę, na życie.
– Świetnie! – Kuba wstał gwałtownie, zrzucając krzesło. – Dzięki, że traktujecie nas jak obcych!
– To nie tak... – mama próbowała, ale głos jej zadrżał.
– Właśnie tak! – wykrzyknęła Ania przez łzy.
– Nie chcieliśmy was martwić – matka szepnęła, ale było za późno.
– Nie chcieliście?! – rzuciłam z goryczą. – A teraz mamy się cieszyć? Że sprzedaliście kawałek naszego życia?
Wszyscy patrzyli na siebie, jakby czekali, kto powie coś jeszcze. Cisza była nie do zniesienia. W końcu wstałam.
– Nie chcę was znać – powiedziałam cicho. – Nie rozumiem was.
Wyszłam, a Ania i Kuba zostali w pokoju. Wtedy poczułam, że to już nie jest ta sama rodzina.
Moje serce biło jak szalone
Obiecałam sobie, że nie chcę z nimi rozmawiać. Jednak coś mnie ciągnęło do rodziców. Jakaś potrzeba usłyszenia prawdy, zrozumienia, co się właściwie wydarzyło. Przystanęłam przed drzwiami, kiedy usłyszałam ciche głosy. Ojciec mówił coś nerwowo, a mama odpowiadała szeptem.
– Może powinniśmy im powiedzieć prawdę? – głos ojca był cichy, ale słyszałam w nim napięcie, jakby sam się wahał.
– Nie, lepiej nie. To by tylko pogorszyło sprawę – odpowiedziała mama, a jej głos drżał.
– Ale oni mają prawo wiedzieć – naciskał ojciec. – Nie możemy tego przed nimi ukrywać.
– Nie chcę, żeby dowiedzieli się, co się naprawdę stało – przerwała mu, a jej głos był już prawie piskliwy.
Czułam, jak coś mnie ściska za gardło. O co chodziło? Co się stało? Zamarłam, a moje serce biło jak szalone.
– Może byśmy jakoś inaczej to załatwili – ojciec westchnął głęboko.
– Przestań – uciszyła go mama. – Nie teraz.
Nie wytrzymałam. Otworzyłam drzwi, weszłam do środka i spojrzałam na nich.
– Słyszałam was – powiedziałam cicho. – Co się naprawdę stało?
Ojciec patrzył na mnie długo, jakby ważył każde słowo, a potem spuścił wzrok. Mama miała łzy w oczach, a w powietrzu zawisło coś ciężkiego, ale wiedziałam jedno – coś ukrywali. Coś, co mogło zburzyć nasz świat.
Zostałam oszukana
– Musimy wam coś powiedzieć – powtórzyła mama, ale jej głos był taki cichy, że prawie go nie słyszałam.
– To prawda – odezwał się ojciec, ciężko opierając się o stół, jakby te słowa go przygniatały. – Sprzedaliśmy działkę, bo... – Zawiesił głos, patrząc na mnie i rodzeństwo z takim zmęczeniem w oczach, jakiego nigdy wcześniej u niego nie widziałam. – Bo byliśmy w tarapatach.
– Jakich tarapatach? – zapytała Ania przez łzy.
– Wpadłem w długi – powiedział ojciec nagle, jakby coś w nim pękło. – Zainwestowałem w interes, który miał być pewny. Kolega mnie namówił… Obiecywał zyski. Myślałem, że dam radę, że się odkuję. Ale wszystko się posypało. Straciłem prawie wszystko.
– Co? – szepnęłam, czując, jak serce wali mi w piersi. – Dlaczego nam o tym nie powiedzieliście?
– Bo się bałam – odpowiedziała mama, a łzy spływały jej po policzkach. – Bałam się, że was rozczarujemy.
– A teraz co mamy zrobić? – zapytał Kuba, patrząc na nich z wściekłością. – Mamy udawać, że nic się nie stało? Że to nie była nasza działka? Nasze życie?
– Myśleliśmy, że to jedyne wyjście – ojciec mówił dalej, jakby słowa same się z niego wydobywały. – Sprzedaż działki to jedyna szansa, żeby spłacić, chociaż część długów.
Siedzieliśmy w ciszy, każdy z nas wbity w swoje myśli. W głowie dudniło mi jedno – byliśmy oszukiwani, okłamywani. A teraz, gdy prawda wyszła na jaw, nie wiedziałam, co mam czuć.
– Powinniście byli nam powiedzieć wcześniej – szepnęłam, a głos mi zadrżał. – Może moglibyśmy wam pomóc.
Mama zakryła twarz dłońmi, szlochając. Ojciec siedział nieruchomo, patrząc gdzieś przed siebie, jakby widział coś, czego my nie mogliśmy dostrzec.
Coś we mnie krzyczało
Siedzieliśmy z Kubą i Anią w moim mieszkaniu. Cisza była ciężka, jakby każdy z nas próbował złapać oddech po tym, co usłyszeliśmy od rodziców. Kuba w końcu zabrał głos.
– Nie możemy ich tak zostawić – powiedział w końcu. – To dalej nasi rodzice.
– Nasi rodzice, którzy nas okłamali – Ania wyrzuciła to przez zaciśnięte zęby. – Którzy przez miesiące udawali, że wszystko jest w porządku. My tu żyliśmy jak gdyby nigdy nic, a oni siedzieli po uszy w długach.
– Może bali się powiedzieć – mruknęłam, patrząc w podłogę. – Może nie chcieli nas martwić...
– No świetnie. A gdyby coś się stało? Gdyby zabrali im dom?– Kuba zatrzymał się przy oknie i uderzył dłonią w parapet. – Gdyby ich komornik nachodził? Mielibyśmy się dowiedzieć z listu przyklejonego do drzwi?
– Nie wiem, czy im jeszcze ufam – Ania wtuliła się w poduszkę. – Czuję się... nie wiem... zdradzona i oszukana.
– Może chcieli nas chronić – powiedziałam cicho. – Nie chcieli obciążać dzieci swoimi problemami.
Kuba prychnął.
– Tylko że my już nie jesteśmy dziećmi. Mamy swoje życie, pracę, kredyty, a teraz jeszcze... to.
Nikt nic nie odpowiedział, ale czułam, że żadne z nas nie chce zostawić rodziców samych z tym wszystkim. Nawet jeśli w środku coś we mnie krzyczało, że im się to nie należy.
Miałam swoje wspomnienia
Siedziałam w swoim pokoju, patrząc na zdjęcia z dzieciństwa – ognisko na działce, tata z gitarą, mama z ciastem. Niby to było dawno temu, ale teraz każdy kadr zdawał się mówić, że to już nie wróci. Chciałam wierzyć, że jeszcze można to poskładać, że wspomnienia nas połączą, ale nie byłam już tego taka pewna. Rodzice? Byli tylko ludźmi. Tak, popełnili błąd. Zaufali komuś, zaryzykowali i wszystko się posypało. Może bali się naszej reakcji. Może się wstydzili. A może po prostu nie wiedzieli, jak z nami rozmawiać. Nie wiedziałam, czy kiedyś znów poczuję się w tej rodzinie bezpiecznie. Czy będę w stanie im zaufać? Może nigdy nie będzie już tak samo, ale warto spróbować. Dla tej działki, dla wspomnień, dla nas. Dla rodziny.
Kasia, 32 lata
Czytaj także:
- „Mój mąż 1 zdaniem przekreślił 30 lat małżeństwa. Wierzyłam, mu na słowo, a on latami kłamał mi prosto w oczy”
- „Rodzice zawsze faworyzowali brata i okazywali mu miłość. Gdy po latach dowiedziałem się, dlaczego, byłem zrozpaczony”
- „Pozwoliłam teściowej despotce zrobić z komunii barokowy cyrk. Córka mi tego nigdy nie wybaczy”