„Rodzice dali mi kredyt zaufania, a ja zawaliłem. Za ten grill w majówkę pójdę na kolanach do Częstochowy”
„Czy powinienem był słuchać intuicji, która podpowiadała mi, żebym trzymał się z daleka od kłopotów? A może podświadomie chciałem zaryzykować i pokazać, że jestem na tyle dorosły, by w razie problemów wziąć na klatę całą odpowiedzialność? Dorosłe życie bywa strasznie skomplikowane”.

- Redakcja
To był dzień, na który długo czekałem. Właściwie od dawna marzyłem o tym, by zorganizować coś własnego, po swojemu i być w centrum wydarzeń, pokazując znajomym, że potrafię być świetnym gospodarzem. Kiedy rodzice pozwolili mi urządzić grilla na działce, wiedziałem, że to jest moja szansa. Byłem przekonany, że mimo remontu i świeżo malowanych ścian w domku, wszystko pójdzie jak z płatka.
Oczywiście rodzice wielokrotnie przestrzegali mnie, by nie wchodzić bez potrzeby do środka, ale trudno było oprzeć się pokusie wykorzystania całej przestrzeni. Widziałem w wyobraźni grill party, które wszyscy zapamiętają na długo – uśmiechnięci znajomi i zachwycone dziewczyny, rozmowy do białego rana, a ja jako perfekcyjny twórca całej imprezy. Jednak z tyłu głowy cały czas miałem głos starych: "Nie wchodźcie do domku, wszystko jest dopiero co odmalowane". Ten zakaz wisiał nade mną niczym topór i wiedziałem doskonale, jakie mogą być konsekwencje jego złamania.
Czy powinienem był posłuchać intuicji, która podpowiadała, żebym trzymał się z daleka od kłopotów? A może podświadomie chciałem zaryzykować i pokazać, że jestem na tyle dorosły, by w razie problemów wziąć na klatę całą odpowiedzialność? Mam wrażenie, że dorosłe życie to wyłącznie pasmo dylematów i rozterek pomiędzy tym, czego się pragnie, a tym, co jest właściwe. Gdy tego dnia słońce powoli chowało się za horyzontem, nie miałem jeszcze pojęcia, że wydarzenia potoczą się zupełnie nie tak, jak planowałem.
Wszystko wymknęło się spod kontroli
Grill rozkręcił się na dobre. Słońce leniwie wysyłało ostatnie promienie, które tańczyły delikatnym blaskiem na kieliszkach wina i szklankach z piwem. Atmosfera była dokładnie taka, jak ją sobie wcześniej wyobrażałem – radosna, pełna śmiechów i rozmów. Znajomi byli zachwyceni, a ja czułem się, jakbym był królem życia. Byłem szczęśliwy i chciałem, żeby to uczucie trwało w nieskończoność. Jednak wszystko zaczęło się komplikować, gdy zauważyłem Ankę z komórką w ręku, wychodzącą z wnętrza domku.
– Damian, zobacz jakie świetne fotki zrobiłam na łóżku – zawołała do mnie, z szerokim uśmiechem, machając mi przed nosem ekranem z selfiakami w różnych, rzeczywiście bardzo efektownych pozach.
Podszedłem bliżej, starając się zachować spokój, choć wewnętrznie czułem już lekko narastające napięcie. To, co zobaczyłem w środku, wywołało u mnie lekki szok. W domku panował nieopisany harmider i bałagan. Ktoś wszedł w zabłoconych butach, zostawiając ślady na podłodze, a inni rozsiedli się na sofie z nogami do góry, zupełnie nie zważając na świeżo malowane ściany. Wszędzie stały też szklanki, kieliszki i butelki. Nie wiedziałem, co mam powiedzieć. Zatkało mnie, chyba z przerażenia.
– Anka, może lepiej zostaniemy na zewnątrz? – próbowałem zasugerować, ale mój głos brzmiał niepewnie, jakby wątpił w to, co mówię.
– Damian, wyluzuj! Nic się wielkiego nie stanie. Tylko sobie tam posiedzimy. Kulturalnie – odpowiedziała z uśmiechem, który miał rozwiać moje wszelkie wątpliwości.
Starałem się nie okazywać zdenerwowania, ale w środku czułem, że wszytko jest nie tak. Czy powinienem zareagować mocniej? Czy może jeszcze bardziej rozdrażnię towarzystwo i stanę się kimś, kto psuje dobrą zabawę? Stracę swój wizerunek, który mozolnie budowałem od jakiegoś czasu w tej grupie. Moje myśli były chaotyczne, a emocje coraz trudniejsze do kontrolowania. W głowie mi szumiało. Wszystko miało być idealnie, a tymczasem czułem, jak wszystko wymyka mi się z rąk.
Kto posprząta cały bałagan?
Następnego ranka wstałem wcześnie, z nadzieją, że uda mi się posprzątać wszystko, zanim rodzice przyjadą na działkę. Na początku wydawało się, że będzie spoko – ślady błota i plamy na podłodze można było łatwo usunąć. Ale im dłużej patrzyłem na te pamiątki po imprezie, tym bardziej zaczynałem się martwić. Nie tylko podłoga wymagała gruntownego sprzątania. Zabrudzone były też białe ściany, sofa była rozdarta, a plama po winie, czy cholera wie czym, na narzucie była niemożliwa do wywabienia. Nie schodziło nawet odplamiaczem.
Poczułem zimny dreszcz na plecach. Czy naprawdę pozwoliłem, by sprawy zaszły tak daleko? Czy to możliwe, że nie reagowałem, jak znajomi demolowali nam domek? Przypomniałem sobie wczorajszy wieczór, uśmiechy przyjaciół, ich beztroskę, a teraz czułem się niemal jak rozbitek na morzu własnych decyzji.
Usiadłem na sofie, tej samej, która teraz nosiła ślady wczorajszego bardzo udanego wieczoru. Z głową opartą o dłonie, próbowałem zebrać myśli. Jak wytłumaczyć to rodzicom? Próbować ukryć szkody, czy od razu się przyznać? Nie wiedziałem, co robić, a strach przed ich reakcją rósł z każdą chwilą. Dlaczego nie byłem bardziej stanowczy? Czułem się bezradny, a sytuacja robiła się coraz bardziej dramatyczna.
Próbowałem znaleźć sposób, by naprawić ten cały bałagan, ale z każdą minutą dochodziło do mnie, że nie dam rady tego ogarnąć. W końcu zrozumiałem, że czas na wymówki się skończył, a konfrontacja była nieunikniona.
Czekałem jak na wyrok
Przez cały dzień chodziłem jak struty i nie wiedziałem, co mam ze sobą począć. Rodzice przyjechali po południu, a ja czułem się jak na szpilkach. Gdy tylko usłyszałem, jak zamykają za sobą drzwi samochodu, próbowałem zachować spokój, ale w środku byłem po prostu jednym wielkim kłębkiem nerwów.
– Coś tu nie gra – usłyszałem głos matki, gdy tylko zbliżyli się do domku. – Damian mówił, że wszystko posprzątane, a domek zamknięty.
– Może powinniśmy sprawdzić, co się dzieje – odparł ojciec, a ich kroki zaczęły zbliżać się do drzwi.
Czułem, jak serce podchodzi mi do gardła. Każdy ich krok był jak zbliżanie się katastrofy, a ja byłem jak przykuty do miejsca, w którym stałem, niezdolny do ruchu. Wiedziałem, że muszę coś zrobić, powiedzieć prawdę, zanim sami odkryją, co się stało.
Zebrałem całą odwagę, jaką miałem i podszedłem do nich, gdy tylko otworzyli drzwi domku. Widok ich twarzy, kiedy zobaczyli bałagan, był dla mnie jak cios. Zawód i niedowierzanie biły z nich jednoznacznie.
– Mamo, tato... – zacząłem, próbując uspokoić drżenie głosu. – To moja wina. Pozwoliłem znajomym wejść do środka. Nie przypilnowałem ich, kiedy robili ten bałagan.
Matka spojrzała na mnie z rozżaleniem, a jej wzrok zdawał się przeszywać mnie na wskroś. Ojciec milczał, ale widać było, że stara się przetrawić to, co właśnie usłyszał. Napięcie w powietrzu było niemal namacalne, a ja czekałem na wyrok, który miał nadejść.
Zawiodłem ich na całej linii
– Damian... – zaczęła matka, a jej głos był pełen smutku. – Nie potrafisz jeszcze stanąć na wysokości zdania. Myślałam, że możemy ci zaufać.
Te słowa zabolały bardziej niż cokolwiek innego, czego się spodziewałem. Stałem przed nią z opuszczoną głową, czując się jak dziecko, które po raz kolejny zawiodło oczekiwania. Chciałem jej powiedzieć, że się starałem, że to wszystko samo wymknęło się spod kontroli, ale słowa ugrzęzły mi w gardle.
– Przepraszam... – wymamrotałem cicho, nie wiedząc, co więcej mogę powiedzieć.
Ojciec podszedł bliżej, kładąc rękę na ramieniu matki, próbując ją uspokoić. Jego spojrzenie było bardziej współczujące, ale i tak czułem, jak ciężar całej sytuacji przygniata mnie do ziemi.
– Damian, wiemy, że nie chciałeś, żeby tak to się skończyło – powiedział, jego głos był nieco łagodniejszy. – Ale musisz zrozumieć, że odpowiedzialność to poważna sprawa.
Jego słowa wbiły się jak gwóźdź w moją głowę. Czułem, że nie jestem w stanie dłużej znieść tej sytuacji. Wybiegłem z domku, próbując uciec od ciężaru emocji, które mnie przytłaczały. Łzy napłynęły mi do oczu. Próbowałem znaleźć miejsce, gdzie mógłbym, choć na chwilę się ukryć i przemyśleć wszystko, co się wydarzyło.
Zrozumiałem swój błąd
Znalazłem się na spróchniałej ławce daleko za działką na polnej drodze. Daleko od spojrzeń rodziców i wstydu, który mnie przytłaczał. Słońce powoli chowało się za drzewami, a ja wpatrywałem się w nie, próbując zebrać myśli. Czy naprawdę nie potrafię zrobić czegoś sam porządnie i tak jak powinno być? Czy ich zaufanie jest czymś, czego nigdy nie będę w stanie odzyskać?
Głęboko zawiodłem także siebie. To, co miało być moim sukcesem, zamieniło się w porażkę. Zastanawiałem się, jak mogę naprawić to, co się stało. Czy da się to wszystko odbudować? Czy mogę na nowo nauczyć się odpowiedzialności i zachowywać się dojrzale? Myślałem, że to już za mną i że to umiem. Jak udowodnić im, że się zmieniłem i zrozumiałem swój błąd?
Zrozumiałem, że nie chodzi tylko o posprzątanie bałaganu, który powstał po imprezie. To coś więcej – to kwestia zrozumienia, czym naprawdę jest odpowiedzialność i jak dbać o coś, co ma dla mnie wartość. Wiedziałem, że to nie będzie łatwe, ale musiałem coś wymyślić. Szukałem sposobu, by rozpocząć na nowo rozmowę z rodzicami. Chciałem ich przeprosić, ale także pokazać, że nauczyłem się czegoś z tej lekcji. Nie mogłem pozwolić, by ten incydent na zawsze zniszczył nasze wzajemne zrozumienie. Zanim wróciłem do nich, w głowie stworzyłem sobie już mały plan – może nie był doskonały, ale był to krok w stronę odbudowania naszej relacji.
Damian, 20 lat
Czytaj także:
- „Na weselu koleżanka udawała moją dziewczynę, by rodzina nie truła mi głowy. Nie sądziłem, że potraktuje to na poważnie”
- „Syn sąsiada wyznał mi miłość. Nie mogłam go pokochać, bo odkryłam, co jego ojciec zrobił mojej rodzinie”
- „Ojciec zablokował mi kartę, żeby nauczyć mnie szacunku do kasy. Nie przewidział, jak to się może skończyć”