„Rodzice traktują mojego chłopaka z pogardą. Mają go za nieudacznika i wciąż powtarzają, że nie o takim zięciu marzą”
„Żyjemy z Tomkiem razem już dwa lata, a mimo to każdy niedzielny obiad u rodziców jest dla mnie jak egzamin, do którego nie da się przygotować. Moja mama – Teresa – poprawia obrus i rzuca złośliwe uwagi w stylu: Nie każdy mężczyzna musi być zaradny, prawda, Natalio?, a ojciec – Andrzej – zadaje pytania, które tylko pozornie są niewinne”.

- Redakcja
Nie wiem, kiedy przestałam się cieszyć na wizyty u rodziców. Może wtedy, gdy po raz pierwszy zobaczyłam, jak Tomasz zaciska szczękę, wychodząc z ich mieszkania. Albo gdy moja matka spojrzała na niego tak, jakby był brudnym naczyniem zostawionym na stole. A może to było jeszcze wcześniej – zanim zrozumiałam, że ich chłód to nie chwilowa niechęć, ale coś głębszego, bardziej bolesnego. Żyjemy z Tomkiem razem już dwa lata, a mimo to każdy „niedzielny obiad u rodziców” jest dla mnie jak egzamin, do którego nie da się przygotować. Moja mama – Teresa – poprawia obrus i rzuca złośliwe uwagi w stylu: „Nie każdy mężczyzna musi być zaradny, prawda, Natalio?”, a ojciec – Andrzej – zadaje pytania, które tylko pozornie są niewinne. W samochodzie Tomasz zwykle milczy, ale dziś nie wytrzymał.
– Dlaczego pozwalasz im tak się do mnie odnosić? – zapytał cicho, bez pretensji, ale z czymś, co bolało bardziej niż krzyk.
Zabrakło mi słów. Próbowałam coś powiedzieć – że są staroświeccy, że się martwią – ale on tylko spojrzał przed siebie i uruchomił silnik. I właśnie wtedy, po raz pierwszy, miałam ochotę zawrócić i powiedzieć im w twarz: „Albo mnie szanujecie, albo więcej nas nie zobaczycie”.
Rodzice mają mojego chłopaka za nic
– No to usiądźcie, obiad stygnie – rzuciła matka chłodno, nawet nie patrząc na Tomasza.
Zasiedliśmy do stołu. Rosół, ziemniaki, schabowy – klasyk z dzieciństwa. Ale zamiast smaku nostalgii czułam w ustach gorycz. Tomasz usiadł obok mnie, prosto, spokojnie. Jak zawsze, próbował być grzeczny, choć widziałam, że coś w nim się gotuje.
– Słyszałem, że Krzysiek z biura twojego ojca dostał awans – zaczął niewinnie, próbując nawiązać rozmowę.
Ojciec spojrzał na niego jak na muchę, która właśnie usiadła mu na talerzu.
– Bo Krzysiek jest ambitny. Nie siedzi na miejscu, nie zadowala się byle czym.
Zamilkłam. Tomasz tylko skinął głową.
– A ty, czym teraz się zajmujesz? – dodał ojciec z udawanym zainteresowaniem.
– Pracuję w tym samym dziale. Dobrze mi tam – odpowiedział mąż spokojnie.
– „Dobrze” to nie znaczy „dobrze dla rodziny”, synu – mruknął ojciec, jakby mówił do siebie, ale wystarczająco głośno, by wszyscy usłyszeli.
Matka dodała:
– Pewnie bo patce masz to… Zawsze była taka cicha, wycofana, nie walczyła o swoje.
Tomasz zadrżał.
– Proszę nie mówić tak o mojej mamie. To nie jest w porządku.
Zapadła cisza. Ojciec położył sztućce.
– Jeśli nie potrafisz się zachować, to może nie powinieneś tu przychodzić – powiedział z lodowatym spokojem.
Zamarłam. Chciałam coś powiedzieć, obronić go, ale tylko siedziałam, dłubiąc w ziemniakach. Wyszliśmy bez deseru. W samochodzie Tomasz nie odezwał się ani słowem. Ja płakałam po cichu.
Rozmowa z matką
Wróciłam do rodziców kilka dni później. Sama. Chciałam porozmawiać z mamą. Uwierzyć, że to był tylko zły dzień, niechciana awantura, coś, co da się jeszcze skleić.
– Mamo, możemy porozmawiać? – zapytałam, stając w drzwiach kuchni.
Stała przy zlewie, szorowała kubek jakby od tego zależał los świata.
– A o czym, kochanie?
– O Tomaszu.
Odłożyła kubek, nie odwracając się.
– Co z nim?
– Dlaczego wy go tak traktujecie?
– Bo widzę, że przysłonił ci cały świat. Usprawiedliwiasz go i ślepo mu ufasz, a jesteście razem dopiero dwa lata.
– Dopiero dwa lata? Niektórzy po tym czasie biorą ślub.
– A jesteś pewna, że wszystko o nim wiesz?
– Mamo… – urwałam. Serce waliło mi jak młot. Mów wprost. O co ci chodzi? Co ci się w nim nie podoba?
– Nie chodzi tylko o to, co mi się w nim nie podoba. Chodzi o to, czego ty nie chcesz widzieć.
Wyszłam, trzaskając drzwiami. W głowie mi huczało. Czy ona insynuuje, że Tomasz coś przede mną ukrywa? Ale przecież ja go znam. Prawda?
Podsłuchana rozmowa
Było po siedemnastej, w kuchni stał zapach smażonych jabłek. Weszłam bez pukania. Matka siedziała przy stole z ciotką Haliną. Obie pochylone nad filiżankami herbaty.
– No mówię ci, Tereska, gdyby Natalia wiedziała, co on wtedy zrobił… – szepnęła Halina, kręcąc głową.
Zamarłam w przedpokoju.
– Ale on się teraz zachowuje, jakby wszystko było w porządku. Jakby nigdy się nic nie stało – odpowiedziała matka.
– Ty wiesz, że ja nie jestem plotkara, ale tamta dziewczyna… Jak ona wtedy płakała, jak opowiadała… A potem nagle wyjechał, zniknął.
Serce mi waliło. Czułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Wparowałam do kuchni.
– O jaką dziewczynę chodzi?! Co zrobił Tomasz?!
Matka pobladła. Ciotka Halina uciekła wzrokiem w bok.
– Natalia, to nie miejsce na takie rozmowy…
– To zapytaj jego, skoro tak go bronisz! – warknęła matka, zrywając się od stołu.
Patrzyłam, jak wychodzi z kuchni. Halina tylko westchnęła.
– Ty jesteś dorosła, sama musisz zdecydować, co z tym zrobisz. Ale czasem lepiej znać prawdę, nawet jeśli boli.
A ja nie wiedziałam, czy czuję strach, czy złość. Czy matka próbuje zniszczyć moje małżeństwo, czy właśnie przed czymś mnie chroni?
Musiałam poznać prawdę
Czekałam na niego w ciszy. Siedziałam w salonie, z założonymi rękami, patrząc przez okno. W końcu usłyszałam klucz w zamku.
– Hej, już jestem – powiedział, zrzucając buty.
– Musimy porozmawiać – rzuciłam bez cienia powitania.
Zatrzymał się w pół kroku. Spojrzał na mnie, zmarszczył brwi.
– Co się stało?
– Powiedz mi prawdę, Tomasz. Co wydarzyło się, zanim mnie poznałeś? Co takiego, że moja matka i Halina mówią o tym szeptem?
Spuścił wzrok. Długo milczał, zbyt długo.
– To nie jest łatwe – powiedział cicho.
– Niech zgadnę: „to nie tak, jak myślisz”?
Usiadł naprzeciwko mnie. Po raz pierwszy widziałam go tak wycofanego. Jakby walczył z samym sobą.
– Miałem kiedyś dziewczynę. Byliśmy razem ponad rok. Po tym, jak postanowiłem z nią zerwać opowiada o mnie niestworzone historie po ludziach, że tylko się bawię kobietami.
– Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?! – głos mi zadrżał.
– Bo się bałem. Że pomyślisz to samo co oni. Że nie dasz mi szansy. Bo nie chciałem cię stracić… – szepnął.
Nie odpowiedziałam. Weszłam do sypialni i zamknęłam za sobą drzwi. Potrzebowałam ciszy. Potrzebowałam przestrzeni, żeby zrozumieć, czy to, co usłyszałam, wystarczy, by mu wybaczyć.
Konfrontacja z rodzicami
Pojechaliśmy tam razem. Bez zaproszenia, bez zapowiedzi. Chciałam, żeby zobaczyli nas oboje, że mimo wszystkich plotek, nadal chcemy być razem.
Ojciec otworzył drzwi.
– Co wy tu robicie? – spytał z niechęcią.
– Chcemy porozmawiać – odpowiedziałam. Weszliśmy bez pytania.
Matka siedziała w salonie z książką. Gdy nas zobaczyła, złożyła okulary i spojrzała na mnie z chłodnym zainteresowaniem.
– Tylko się nie rozsiadajcie. Nie mamy za wiele czasu.
– Wystarczy chwila – odpowiedziałam. – Wiem o wszystkim.
Zamarli. Tomasz stał nieruchomo.
– I co? Nadal z nim jesteś? – zapytał ojciec z niedowierzaniem.
– Tak. Bo nie jestem już dzieckiem, któremu można mówić, kogo ma kochać.
– Natalia… my chcieliśmy cię chronić – zaczęła matka.
– Nie. Chcieliście mnie kontrolować. A kiedy nie mogliście, zaczęliście niszczyć to, co było dla mnie ważne. Mam dość tego, że akceptujecie mnie tylko wtedy, gdy robię to, czego chcecie.
Ojciec wstał.
– Nie tak cię wychowałem. To brak szacunku.
Zapanowała cisza. Chciałam coś jeszcze dodać, ale nie warto było. Odwróciłam się i wyszłam. Tomasz za mną. Za nami zamknęły się drzwi. Może na zawsze.
Natalia, 27 lat
Czytaj także:
- „Zdaniem rodziców popełniłam życiowy błąd. Ich zdaniem Bartek nie nadaje się na męża, bo ma tylko wykształcenie średnie”
- „Rodzice obiecali, że pomogą mi finansowo w kupnie mieszkania. W ostatniej chwili wszystkie pieniądze dali komuś innemu”
- „Rodzice chcieli dobrze, a wyszło jak zwykle. Sabotowali moją karierę, bo uważali, że wiedzą, co jest dla mnie dobre”