Reklama

Ale ze mnie idiotka! Już jadąc z lotniska wiedziałam, że popełniłam głupi błąd – trzeba było nie ruszać się z Amsterdamu. Co z tego, że nakryłam Krzyśka na romansie z tą Greczynką mieszkającą piętro wyżej? Przecież to nic takiego – wystarczyło go rzucić, zachować godność i normalnie żyć dalej.

Reklama

Byłam zrezygnowana

Jadąc pociągiem obserwowałam typowe widoki początku zimy, które trochę uspokoiły mój wzburzony umysł. Prowizoryczne przybudówki przy domach, powiewające wszędzie plastikowe plandeki, śmieci walające się przy drodze… No tak, witaj Polsko. Jak się spodziewałam, mama i tata niezbyt ucieszyli się z tego, że wróciłam bez zapowiedzi. Mój dawny pokój zamienił się w składzik gratów czekających, aż ktoś wreszcie wywiezie je na śmietnik.

Moja nagła decyzja na pewno była dla nich szokiem, ale już nie mogłam dłużej tego znosić – złość i frustracja narastały we mnie z każdym dniem. Nie widziałam przed sobą żadnych perspektyw, popadałam w depresję, a wszędzie panował bałagan – tak się czułam, choć w mediach wciąż trąbili o świetlanej przyszłości.

Minął tydzień, gdy odezwała się Marta z pytaniem, czy nie przejęłabym po niej pracy przy sprzątaniu w Mediolanie. Od razu się zgodziłam. Oferta wyglądała zachęcająco – miałam dzielić mieszkanko blisko śródmieścia z dwiema innymi dziewczynami… No i te włoskie klimaty – gorące słońce i przystojni mężczyźni!

– Super! – zawołała podekscytowana Marta. – Odezwę się na pewno zanim zacznie się weekend. Pasuje ci?

– Już się pakuję – odpowiedziałam. – Jak tylko dasz cynk, wsiadam w samochód i ruszam.

Uważali, że jestem nadęta

Powiedziałam rodzinie o moich planach na kolejną podróż. Mam wrażenie, że wszyscy się ucieszyli. Tylko tata zaczął wypytywać, czy jestem pewna, bo właśnie znalazł mi możliwą pracę – jakieś stanowisko się zwolniło w Domu Kultury, gdzie pracował. No jasne, będę sprzedawać wejściówki na koncerty disco polo i prowadzić zabawy podczas wiejskich festynów!

– Masz sporo zadufania w sobie – stwierdziła mama, gdy zaczęłam marudzić na wszystko dookoła. – Zamiast czekać na jakieś cuda, mogłabyś spojrzeć na życie z większą dojrzałością. Zobacz, twoje koleżanki już zostały matkami.

– Faktycznie, mają dzieci. Życzę im szczęścia – mruknęłam.

O czym ona w ogóle gada? Jakbym teraz ogłosiła plany ślubne, od razu zaczęłyby się kłótnie o kasę, a gdybym niespodziewanie była w ciąży, to właśnie mama pierwsza zaczęłaby prawić mi kazania o byciu odpowiedzialną.

– W każdym razie – odezwał się tata – nie planuj niczego na niedzielę. Wybieramy się do ciotki Myszki na obiad. Chciałaby się z tobą spotkać, zanim znowu wyjedziesz.

Dlaczego musimy spotkać się z tą nadętą siostrą babci, która wiecznie narzeka, że jej wnuczka wyszła za kogoś z niższej sfery?

Nie cierpiałam jej

Pamiętam, jak ojciec zawsze się z niej podśmiewał, żartując, że zachowuje się niczym arystokratka, która je bułkę przez bibułkę…

– Coś się z tobą stało – stwierdził, gdy mu to wspomniałam. – Zrobiłaś się strasznie wybredna!

– Muszę przyznać mu rację – wtrąciła się mama. – Ostatnio na wszystko narzekasz i nic ci nie pasuje. Skoro tam było tak wspaniale, dlaczego zdecydowałaś się wrócić?

– Bo dzwoniliście i mówiliście, jak bardzo wam mnie brakuje – odpowiedziałam obojętnie, kierując się do swojej sypialni.

Telefon ciągle był przy mnie, towarzyszył mi dosłownie wszędzie, nawet podczas wizyt w toalecie. Czułam, że zaczynam wariować – sama myśl o pozostaniu tutaj przyprawiała mnie o dreszcze.

Gdy nadeszła niedziela, byłam już na skraju – kończył się weekend, a od Marty wciąż nie było żadnego sygnału. Moi rodzice zdecydowali, że na spotkanie z ciotką muszę założyć odpowiednie ubranie, a podczas posiłku grzecznie zjeść wszystko, co dostanę.

– Przestań zawracać głowę szkodliwymi tłuszczami, glutenem i innymi bzdurami – uciął ojciec.

– Zachowuj się jak należy – szepnęła mama, łapiąc mnie za rękę tuż przed wyjściem. – Wiesz przecież, że ciotka ma pieniądze i bardzo cię lubi, więc…

– Chodzi wam o spadek? – wtrąciłam, co spotkało się tylko ze zniecierpliwionym prychnięciem mamy.

Wiem, że niepotrzebnie to powiedziałam. Na moment poczułam ukłucie sumienia, dlatego założyłam sukienkę i obiecałam sobie, że będę miła.

Osaczyli mnie

Niestety, nie było to proste, ponieważ od razu po wejściu ciotka rozpoczęła istne przesłuchanie: czy mam kogoś, co zamierzam robić w życiu i kiedy pojawią się dzieci. Prowadziła swoje małe śledztwo, podczas gdy rodzice wpatrywali się we mnie jak sędziowie w średniowiecznym trybunale.

W telewizji leciał akurat odcinek serialu. W myślach błagałam, by wreszcie podano do stołu. Na dodatek ciotka coraz bardziej nerwowo zerkała w stronę telewizora. W tym momencie poczułam wibracje telefonu. Zerknęłam na wyświetlacz – dzwoniła Marta!

– Wybaczcie na moment, muszę odebrać – zerwałam się szybko z miejsca.

Ledwo upłynęły dwie minutki i sprawa była załatwiona. Wyruszam do Włoch! Gdy wróciłam na miejsce, zobaczyłam trzy pary wściekłych oczu wpatrzonych we mnie.

– Kompletny brak manier, Joanno. Gdzie twoje wychowanie! Odbierać telefon przy stole… – mruknęła ciotka z dezaprobatą.

– Tłumaczyliśmy ci to setki razy, kochanie. Rodzinne posiłki to święta rzecz – wtrąciła się mama.

Co za paranoja!

– Bardzo przepraszam za to wszystko – powiedziałam jak z jakiegoś filmu retro. – Czekałam na tę wiadomość cały tydzień. To było dla mnie coś naprawdę ważnego.

– No ale świat się nie zawalił, prawda? – tata dorzucił swój komentarz.

Znowu usłyszałam głos ciotki:

– No proszę, nagle zainteresowałeś się wychowaniem córki, Jacku? – rzuciła kąśliwie. – Zamierzasz może wyjaśnić Joannie, jak się zachowywać? Chyba trochę za późno na to, co?

To musi być jakiś żart. Takie sceny ogląda się tylko z perspektywy oddalającego się w przestworza samolotu.

– Skoro już rozmawiamy o dobrym wychowaniu, to chciałabym wiedzieć jedną rzecz… – odezwałam się, bo coś mi tu nie pasowało. – Czy puszczanie telewizji przy posiłku nie jest przypadkiem nietaktem?

Rozpętało się totalne pandemonium. Ciotka była jak chmura gradowa, obrażona na cały świat. Nie spodziewałam się po niej niczego innego. Ale że nawet mama z tatą tak zareagowali? Przecież tylko powiedziałam, jak jest – nie można sobie wybierać zasad jak dań w restauracji. Zwłaszcza jeśli samemu chce się innych moralizować! Rany, ale się cieszę, że niedługo stąd znikam…

Reklama

Asia, 28 lat

Reklama
Reklama
Reklama