„Rodzina nie doceniła darmowych wakacji i zrobiła chlew z mojego hotelu. Wystawiłam im rachunek na 5000 zł za straty”
„Od razu zauważyłam zniszczenia, jakie pozostały po wczorajszym wieczorze. Połamane krzesła, porozrzucane śmieci i uszkodzona ściana. Czułam, jak moja frustracja rośnie z każdą minutą. Przez chwilę stałam w milczeniu, zastanawiając się, jak mogłam dopuścić do tego w moim własnym hotelu. Michał i Anka udawali, że nic się nie stało”.
- Redakcja
Od pięciu lat prowadzę mały, urokliwy hotel w malowniczej miejscowości na Mazurach. To moje oczko w głowie, miejsce, w którym włożyłam całe swoje serce i pasję. Każdy pokój, każdy detal w hotelu został starannie zaprojektowany, aby goście czuli się jak w domu. Często myślę, że to nie tylko praca, ale sposób na życie.
Zaprosiłam kuzynów na urlop
Zawsze miałam bliskie relacje z rodziną, ale z biegiem lat i narastającymi obowiązkami rzadziej mieliśmy okazję się spotykać. Dlatego postanowiłam zaprosić moich kuzynów, Ankę i Michała, na wakacje do mojego hotelu. Chciałam, żebyśmy znów poczuli się jak w dzieciństwie, spędzając razem czas i ciesząc się swoim towarzystwem.
Anka i Michał są dla mnie jak rodzeństwo, chociaż różnimy się jak dzień i noc. Anka, młodsza ode mnie o pięć lat, jest niezwykle nerwowa i impulsywna. Często najpierw działa, a potem myśli, co prowadzi do wielu nieporozumień. Michał, z kolei, to typowy żartowniś i prowokator. Zawsze ma na podorędziu jakiś dowcip, czasem na granicy dobrego smaku. Wiedziałam, że ich obecność może być wyzwaniem, ale miałam nadzieję, że wspólnie spędzone chwile przyniosą więcej radości niż kłopotów. Z niecierpliwością czekałam na ich przyjazd.
Zapowiadał się piękny tydzień. Pogoda dopisywała, a hotel był gotowy na przyjęcie gości. Anka i Michał mieli przyjechać już następnego dnia. Przygotowałam dla nich najlepsze pokoje z widokiem na jezioro i włożyłam dużo serca w to, aby czuli się komfortowo.
Wpadli jak tajfun
Drzwi mojego hotelu otworzyły się z hukiem, a do środka wpadła Anka z szerokim uśmiechem na twarzy.
– Basia! – krzyknęła, rzucając się na mnie z uściskami. – Tak się cieszę, że nas zaprosiłaś!
Michał wszedł za nią, wlokąc za sobą dwie wielkie walizki. Jego niezmienny, ironiczny uśmieszek zdradzał, że już szykuje jakiś dowcip.
– No, no, siostra, widzę, że się dorobiłaś – zaczął, rozglądając się po holu. – Może zainwestujesz w jakiegoś bagażowego w przyszłym roku?
Zaśmiałam się, widząc jego typowe zachowanie. Mimo że potrafił być irytujący, zawsze dodawał kolorów każdej sytuacji.
– Witajcie, cieszę się, że jesteście – powiedziałam, obejmując go. – Mam nadzieję, że te wakacje będą dla nas wszystkich niezapomniane.
Zaprowadziłam ich do przygotowanych pokoi. Anka była zachwycona widokiem na jezioro, Michał natomiast natychmiast rzucił się na łóżko, jakby właśnie zakończył morderczy maraton.
Zaczęły się pierwsze fochy
Wieczorem zaplanowałam wspólną kolację w hotelowej restauracji. Chciałam, żebyśmy zaczęli od czegoś miłego i spokojnego, zanim cokolwiek mogłoby się popsuć. Stół był już nakryty, a kuchnia przygotowała specjalne dania na nasz powitalny wieczór.
– A więc, jak tam życie w dużym mieście? – zapytałam, gdy wszyscy zasiedliśmy do stołu.
– Nie narzekam – odpowiedziała Anka. – Praca, praca i jeszcze raz praca. Dlatego tak bardzo czekałam na te wakacje. A ty, Michał?
– Ja? Żyję jak król – odparł, podnosząc kieliszek wina. – Pracuję, kiedy chcę i bawię się ,kiedy chcę. Totalna wolność!
Anka przewróciła oczami, a ja próbowałam nie śmiać się z jego typowego przechwalania się. Wydawało się, że wieczór przebiega spokojnie, aż do momentu, gdy podano deser.
– Naprawdę musiałaś podać sernik? – zapytała Anka z lekkim sarkazmem w głosie. – Wiesz, że nie mogę jeść nabiału.
– Przepraszam, nie pomyślałam – odparłam, czując narastające napięcie.
– Jak zwykle – mruknęła Anka, odwracając się od stołu.
Michał, widząc napiętą sytuację, postanowił dolać oliwy do ognia.
– Oj, Anka, daj spokój, Basia nie jest twoją osobistą kucharką. Może zacznij sama gotować, skoro masz takie wymagania.
Anka zacisnęła usta, a ja poczułam, że sytuacja wymyka się spod kontroli. Próbowałam załagodzić konflikt, ale każda moja próba spotykała się z kolejnymi docinkami.
– Uspokójmy się – powiedziałam stanowczo. – Jesteśmy tutaj, żeby się zrelaksować, a nie kłócić. Proszę, spróbujmy cieszyć się tym czasem razem.
Oboje spojrzeli na mnie, a potem na siebie. Cisza trwała kilka długich sekund, zanim Anka westchnęła i skinęła głową.
– Masz rację, Basia. Przepraszam – powiedziała cicho.
– Ja też, siostra. Dajmy spokój – dodał Michał, chociaż w jego głosie wciąż pobrzmiewała nuta ironii.
Kolacja zakończyła się w napiętej atmosferze, ale przynajmniej udało się uniknąć większej kłótni. Mimo wszystko czułam, że te wakacje mogą nie przebiegać zgodnie z planem.
Puszczały im hamulce
Kolejne dni mijały na różnorodnych atrakcjach, które starałam się przygotować dla Anki i Michała. Chciałam, aby czuli się tutaj wyjątkowo. Niestety, moja wizja spokojnych, rodzinnych wakacji szybko została zweryfikowana przez rzeczywistość.
Jednego wieczoru zorganizowałam grilla w ogrodzie. Wieczór był ciepły, a delikatny wiatr przynosił zapach jeziora. Michał od razu przejął rolę mistrza ceremonii.
– Uważajcie, oto nadchodzi król grilla! – zawołał z szerokim uśmiechem, machając szczypcami.
Anka śmiała się, a ja miałam nadzieję, że to dobry znak. Może w końcu zaczną się dobrze bawić i spędzimy razem miły wieczór. Niestety, po kilku kieliszkach wina atmosfera zaczęła się zmieniać.
– Michał, może byś trochę przystopował z tym winem? – zaproponowałam, widząc, jak zaczyna tracić kontrolę.
– Daj spokój, Basia, co to za wakacje bez odrobiny szaleństwa? – odpowiedział, śmiejąc się głośno.
Anka, która również nie stroniła od alkoholu, zaczęła śpiewać jakieś stare piosenki. Najpierw było zabawnie, ale z czasem śpiew zamienił się w głośne krzyki i śmiech.
– Anka, ciszej, mam też innych gości w hotelu – upomniałam ją delikatnie.
– Nie bądź taka spięta, Basia! – odparła, machając ręką. – Jesteśmy tutaj, żeby się bawić!
Zniszczyli mi stół
Starałam się zachować spokój, ale zaczynałam tracić cierpliwość. Chciałam, żeby te wakacje były miłe dla wszystkich, ale zachowanie kuzynów zaczynało przysparzać mi więcej stresu niż radości.
– Uważaj, Anka! – krzyknął Michał, gdy kuzynka próbowała postawić na stole duży dzbanek z winem.
Niestety, Anka potknęła się i dzbanek wylądował na podłodze, rozlewając się wszędzie. Na domiar złego wpadła na stół, który przewrócił się z hukiem. Jedna noga była złamana, a blat solidnie obity.
– No pięknie, teraz to przesadziłaś! – wykrzyknął Michał, patrząc na zniszczenia.
– To nie moja wina! – krzyknęła Anka, odwracając się z oburzeniem. – Gdybyś nie przeszkadzał, nic by się nie stało!
Próbowałam uspokoić sytuację, ale bezskutecznie. Kuzyni zaczęli kłócić się coraz głośniej, a ja czułam narastającą frustrację.
– Dość tego! – powiedziałam stanowczo. – Obiecałam sobie, że te wakacje będą miłe i spokojne, ale widzę, że to niemożliwe. Pomóżcie mi posprzątać.
Michał i Anka spojrzeli na mnie zaskoczeni, a potem na siebie. Przez chwilę panowała cisza, zanim oboje zaczęli sprzątać.
– Przepraszam, Basia – powiedziała Anka cicho. – Nie chciałam robić kłopotów.
– Ja też przepraszam – dodał Michał, patrząc na mnie skruszonym wzrokiem. – Może rzeczywiście przesadziliśmy.
– Dziękuję – odpowiedziałam, starając się ukryć zmęczenie. – Pomóżmy sobie nawzajem, żeby te wakacje były przyjemne dla wszystkich.
Zobaczyłam skutki imprezy
Następnego ranka, gdy schodziłam na dół, od razu zauważyłam wszystkie zniszczenia, jakie pozostały po wczorajszym wieczorze. Połamane krzesła, porozrzucane śmieci i uszkodzona ściana. Czułam, jak moja frustracja rośnie z każdą minutą. Przez chwilę stałam w milczeniu, zastanawiając się, jak mogłam dopuścić do tego w moim własnym hotelu. Michał i Anka udawali, że nic się nie stało i rozmawiali o planach na dzisiejszy dzień. Postanowiłam nie zaczynać od razu od pretensji, ale nie mogłam ukryć swojej irytacji.
– Dzień dobry – powiedziałam, starając się zachować spokój. – Mam nadzieję, że dziś będzie mniej stresujący dzień.
Anka spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem.
– Oczywiście, Basia. Wczorajszy wieczór był trochę za bardzo rozrywkowy. Ale dzisiaj zamierzam się relaksować i cieszyć wakacjami.
Michał dorzucił:
– Tak, dzisiaj żadnych szaleństw. Obiecujemy.
Byli tacy dziecinni
Starałam się uwierzyć w ich obietnice, ale miałam przeczucie, że to nie będzie takie proste. Kiedy wyszłam na taras, aby odetchnąć świeżym powietrzem, usłyszałam, jak Anka i Michał zaczynają się śmiać i wspominać wczorajszą noc. Postanowiłam podsłuchać ich rozmowę.
– Pamiętasz, jak przewróciłaś ten stół? – śmiał się Michał. – To było epickie!
– Tak, a potem Basia próbowała nas uspokoić. Jakby to cokolwiek mogło zmienić – odpowiedziała Anka, chichocząc.
Moja cierpliwość się skończyła. Wzięłam głęboki oddech i wróciłam do nich.
– Widzę, że wasze obietnice mają krótki termin ważności – powiedziałam stanowczo. – Dla was to może być zabawa, ale dla mnie to mój dom i praca. Nie mogę pozwolić, żebyście niszczyli to miejsce.
Anka i Michał spojrzeli na mnie z zaskoczeniem. W ich oczach widziałam mieszankę winy i niezrozumienia.
– Basia, przepraszamy – powiedziała Anka, odstawiając kubek z kawą. – Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że to dla ciebie takie ważne.
– Może powinniśmy porozmawiać o tym, co się dzieje – zasugerował Michał. – Chcemy się bawić, ale nie chcemy ci sprawiać problemów.
Zwróciłam im uwagę
Postanowiłam, że nadszedł czas na poważną rozmowę. Zorganizowałam spotkanie w salonie, gdzie mogliśmy spokojnie porozmawiać o ich zachowaniu i o tym, co się dzieje. Usiadłam na fotelu naprzeciwko Anki i Michała, którzy wyglądali na zaniepokojonych.
– Słuchajcie, nie zaprosiłam was tutaj, żebyście robili, co wam się podoba – zaczęłam spokojnie. – Chciałam, żebyśmy spędzili miło czas jako rodzina. Ale wasze zachowanie sprawia, że zamiast się relaksować, muszę się martwić o mój hotel.
– Rozumiem, Basia – powiedziała Anka, spuszczając wzrok. – Przepraszam, że sprawiliśmy ci tyle problemów. Postaramy się to naprawić.
– Tak, nie chcieliśmy, żeby tak to wyglądało – dodał Michał. – Może możemy jakoś ci pomóc?
W tej chwili czułam mieszankę ulgi i frustracji. Przynajmniej zdawali sobie sprawę z problemu i chcieli coś z tym zrobić.
– Możecie zacząć od pomocy w sprzątaniu – powiedziałam stanowczo. – I proszę, spróbujcie zachowywać się odpowiedzialnie.
– Zgoda – powiedzieli oboje niemal jednocześnie.
Następnych kilka godzin spędziliśmy na sprzątaniu hotelu. Michał próbował naprawić stół, Anka zajmowała się porządkami, a ja starałam się uspokoić i skupić na pozytywnych stronach naszego spotkania. Mimo wszystko czułam, że nasze relacje potrzebują więcej pracy i zrozumienia.
Wystawiłam im rachunek
Zbliżał się koniec pobytu kuzynów. Wieczorem zaprosiłam Ankę i Michała na taras, gdzie przygotowałam naszą ostatnią wspólną kolację.
– Dzisiaj chciałabym porozmawiać o tym, co się wydarzyło w ciągu ostatnich dni – zaczęłam, gdy wszyscy zasiedliśmy do stołu. – Chciałam, żeby te wakacje były okazją do zbliżenia się do siebie, ale chyba nie do końca nam się to udało.
Michał odchrząknął i spojrzał na mnie poważnie.
– Masz rację, Basia. Przepraszam za swoje zachowanie. Czasem żartuję, nie myśląc o tym, jak to może wpłynąć na innych. Naprawdę chcę, żebyśmy byli bliżej siebie jako rodzina.
Anka spojrzała na niego z lekkim uśmiechem.
– Ja też przepraszam. Może czasem zbyt emocjonalnie reaguję – powiedziała. – Ale naprawdę zależy mi na tym, żebyśmy się lepiej rozumieli.
– Cieszę się, że to mówicie – odpowiedziałam, czując ulgę. – Chciałam, żeby te wakacje były dla nas wszystkich przyjemne. Niestety, nie wszystko poszło zgodnie z planem, ale myślę, że możemy wyciągnąć z tego jakieś wnioski.
Kolacja przebiegła spokojnie, choć wciąż czułam pewne napięcie. Gdy nadszedł czas na zakończenie wieczoru, wyjęłam kopertę z rachunkiem za zniszczenia. Postanowiłam, że to będzie 5000 zł wyrównania za szkody i stres.
– Mam dla was coś na zakończenie – powiedziałam, wyciągając kopertę. – To rachunek za zniszczenia, które spowodowaliście. Chciałabym, żebyście to potraktowali jako lekcję.
Byli zaskoczeni
Anka i Michał spojrzeli na mnie zszokowani.
– Rachunek? – zapytała Anka, marszcząc brwi. – Serio, Basia? Przecież jesteśmy rodziną!
– Tak, Basiu, chyba przesadzasz – dodał Michał. – Myślałem, że to wszystko załatwimy między sobą.
– Rozumiem wasze zdziwienie, ale naprawdę te zniszczenia są kosztowne. Prowadzę hotel, to jest moja praca i muszę dbać o ten miejsce – tłumaczyłam, starając się zachować spokój.
– Ale to było przypadkowe! – wykrzyknęła Anka, podnosząc głos. – Nie zrobiliśmy tego celowo.
– Tak, ale konsekwencje są realne – odpowiedziałam stanowczo. – Proszę, zrozumcie, że to nie chodzi tylko o pieniądze. To o odpowiedzialność za swoje czyny.
Michał wstał od stołu, zaciskając pięści.
– Wiesz co, Basia? To jest po prostu nie fair. Zaprosiłaś nas tutaj, a teraz chcesz nas obciążyć kosztami? To absurdalne! – krzyknął, wychodząc na taras.
Anka spojrzała na mnie z mieszaniną smutku i złości.
– Myślałam, że chodzi o spędzenie czasu razem, a nie o rachunki – powiedziała cicho, po czym wstała i poszła za Michałem.
Zostałam sama przy stole, czując się bezradna i rozczarowana. Wiedziałam, że moje intencje były dobre, ale efekt był zupełnie odwrotny od zamierzonego. Być może rzeczywiście przesadziłam, ale chciałam, żeby zrozumieli, że ich zachowanie ma konsekwencje. Rano, gdy się żegnaliśmy, Anka i Michał byli wyraźnie obrażeni. Pożegnaliśmy się chłodno, a ja czułam, że te wakacje, mimo dobrych chęci, nie spełniły swojej roli.
Barbara, 34 lata