Reklama

Przygotowania do ślubu z Natalią były bardziej skomplikowane, niż mogłem się spodziewać. Od zawsze marzyliśmy o tym dniu, a jego planowanie powinno być czystą przyjemnością. Jednak już na wstępie czułem, że coś jest nie tak. Moja rodzina, choć zazwyczaj wspierająca, od samego początku nie potrafiła ukryć niezadowolenia. Matka, a zwłaszcza dziadek Antoni, byli stanowczo przeciwni wyborowi daty na październik. W ich mniemaniu ślub w tym miesiącu przynosił pecha. Ta teoria krążyła w rodzinie od pokoleń, a jej potwierdzeniem miały być historie o rozwodach, tragediach i innych nieszczęściach, jakie spotykały niektórych naszych krewnych.

Reklama

Sprzeciw po raz pierwszy

Podczas niedzielnej kolacji w rodzinnym domu ogłosiłem z Natalią, że ustaliliśmy datę ślubu na październik. Reakcja była natychmiastowa i przewidywalna. Matka, z łyżką w połowie drogi do ust, znieruchomiała i pobladła, jakby zobaczyła ducha. Dziadek Antoni, który do tej pory milczał, nagle uderzył pięścią w stół, aż talerze zabrzęczały.

– Synu, nie możesz tego zrobić! – zaczęła matka z desperacją w głosie. – Przecież wiesz, co się stało z wujkiem Staszkiem!

– Mamo, to tylko zbieg okoliczności. – Próbowałem zachować spokój. – Nie zamierzam zmieniać daty przez jakieś stare przesądy.

– Jeśli postawisz na swoim, nie masz co liczyć na nasze błogosławieństwo – ostrzegł dziadek Antoni, jego głos brzmiał jak wyrok.

Czułem, jak narasta we mnie frustracja. Spojrzałem na Tomka, mojego starszego brata, szukając wsparcia. Choć był po mojej stronie, jego oczy zdradzały niepokój.

– Michał, może jednak warto się zastanowić? – zaproponował niepewnie.

– Zastanowić nad czym? – odparłem z rezygnacją. – Nad tym, że podporządkuję swoje życie strachom i przesądom?

Natalia siedziała obok mnie i chociaż nic nie powiedziała, wiedziałem, że zaczynała się martwić, jak ta sytuacja wpłynie na nasze relacje z rodziną. Nie spodziewałem się, że najpiękniejszy dzień naszego życia zacznie się od takiego sprzeciwu.

Podjęliśmy własną decyzję

Następnego dnia spotkałem się z matką na osobności, mając nadzieję, że uda mi się przekonać ją do zmiany nastawienia. Siedzieliśmy w kuchni, pijąc herbatę, a atmosfera była napięta.

– Jeśli się pobierzecie w tym miesiącu, sam na własne oczy zobaczysz, jakie to przyniesie skutki – powiedziała matka, a jej głos był pełen goryczy. – Nie będę na to patrzeć!

– Naprawdę odwrócisz się ode mnie przez coś tak irracjonalnego? – spytałem, próbując ukryć swoje rozczarowanie.

– To nie jest irracjonalne – odparła z determinacją w głosie. – Nie chcę stracić kolejnego syna.

Te słowa uderzyły mnie jak grom z jasnego nieba. Matka nigdy wcześniej nie wspominała o jakiejkolwiek rodzinnej tragedii, która miałaby ją skłonić do takiego myślenia. Czułem, że kryje się za tym jakaś tajemnica, której nie chciała mi zdradzić. Nie wiedziałem, czy to tylko sposób na manipulację moimi decyzjami, czy rzeczywiście obawiała się czegoś, czego nie rozumiałem.

– Nie zamierzam zmieniać daty – powiedziałem z mocą, patrząc jej prosto w oczy.

Opuściłem dom z ciężkim sercem, zastanawiając się, czy kiedykolwiek uda mi się naprawić tę wyrwę, która powstała między nami. Kiedy wróciłem do Natalii, opowiedziałem jej o rozmowie z matką, ale pozostawała niezachwiana w swoim wsparciu dla mnie. Wspólnie postanowiliśmy, że nie poddamy się presji.

Według nich to klątwa

Kilka dni później, podczas wizyty w domu rodziców, przypadkiem podsłuchałem rozmowę matki z dziadkiem. Stałem na korytarzu, zamierzając wejść do salonu, gdy usłyszałem ich głosy dochodzące z kuchni.

– Oni muszą zrozumieć, że śluby w październiku zawsze kończą się źle – mówiła matka, jej głos pełen troski.

Wszedłem do pokoju, przerywając ich rozmowę. Poczułem, jak gniew rośnie we mnie na myśl, że przez tyle lat straszono mnie czymś, co mogło być jedynie manipulacją.

– W końcu to klątwa czy wasza manipulacja? – zapytałem z niedowierzaniem.

– To nie takie proste, chłopcze – odpowiedział dziadek, patrząc na mnie poważnie. – Ale nie musisz wierzyć. Po prostu nie rób tego.

– Dlaczego wszyscy próbujecie zmusić mnie do życia w strachu? – zapytałem, czując frustrację w głosie.

Nie uzyskałem jednoznacznej odpowiedzi, ale zrozumiałem, że dla nich tradycja i lęk przed nieznanym były silniejsze niż racjonalne myślenie. Nie chciałem się temu poddać, lecz wiedziałem, że moja decyzja może ostatecznie podzielić rodzinę.

Rodzice się nie pojawili

Nadszedł dzień naszego ślubu. Październik okazał się wyjątkowo ciepły, a słońce promieniowało przez kolorowe liście drzew. Powinienem być pełen radości, ale w moim sercu czułem pustkę. Kościół był pięknie udekorowany, a wszyscy goście z radością oczekiwali na ceremonię. Niestety, na ceremonii nie było ani matki, ani dziadka, ani większości krewnych ze strony ojca. To, co miało być najpiękniejszym dniem mojego życia, stało się także jednym z najsmutniejszych.

Tomek, mój brat, był obecny, choć wyglądał na niespokojnego. Podczas gdy Natalia i ja składaliśmy przysięgi, czułem jego wzrok na sobie. Po ceremonii, kiedy wszyscy udaliśmy się na wesele, czułem, że brak obecności mojej matki ciąży na mnie jak ciemna chmura. Podczas wesela Natalia zauważyła, że jestem przygnębiony. Chwyciła moją rękę i spojrzała mi prosto w oczy.

– Nie żałujesz? – zapytała, jej głos pełen troski.

– Chciałbym, żeby chociaż mama była tu dzisiaj – odpowiedziałem, próbując ukryć ból. – To boli bardziej, niż myślałem.

Natalia przytuliła mnie mocno, a ja wiedziałem, że to ona jest teraz moją rodziną, niezależnie od tego, jak potoczą się dalsze losy moich relacji z matką. Był to moment radości i jednocześnie utraty, który zapamiętam na zawsze.

Czyżby mieli rację?

Kilka miesięcy po ślubie moje życie wydawało się wracać do normy. Jednak pewnego zimowego poranka wydarzyło się coś, co przypomniało mi o rzekomej klątwie. Miałem wypadek samochodowy. Choć nic poważnego mi się nie stało, auto było poważnie uszkodzone. Matka, jakby przeczuwając coś złego, natychmiast do mnie zadzwoniła.

– A nie mówiłam?! Klątwa zaczęła działać! – Jej głos brzmiał na przemian triumfująco i przerażająco.

– Mamo, to był zwykły wypadek! – odpowiedziałem, próbując zachować spokój. – Nie możesz całego życia podporządkować jakimś zabobonom!

– Dla ciebie to zabobony, dla mnie to rzeczywistość – jej słowa były stanowcze. – Jeśli coś stanie się Natalii, będziesz wiedział, czyja to wina.

Jak mogła nawet pomyśleć, że nasza miłość mogłaby być zagrożona przez jakąś mityczną klątwę? Rozmowa z matką była jak lodowaty prysznic, który uświadomił mi, że nasze relacje mogą nigdy nie wrócić do normy. Po tej rozmowie poczułem ciężar na sercu, którego nie potrafiłem zignorować. Z jednej strony byłem zły na matkę za to, że tak łatwo podporządkowuje nasze życie przesądom, a z drugiej – zacząłem zastanawiać się, czy naprawdę zlekceważyłem coś, co miało znaczenie dla niej i naszej rodziny.

Nie cofnę czasu

Z czasem w moim życiu zaczęły pojawiać się różne trudności. Najpierw były problemy finansowe związane z naprawą samochodu, potem małe kłopoty zdrowotne, które jednak nie były niczym poważnym. Mimo że każdą z tych sytuacji można było racjonalnie wytłumaczyć, w głowie pojawiały się myśli o klątwie, które zasiane przez moją rodzinę, teraz nie dawały mi spokoju.

Nie wierzyłem w przesądy, ale musiałem przyznać, że zacząłem się nad nimi zastanawiać. Każda kolejna przeciwność przypominała mi o słowach matki, o tym, jak bardzo martwiła się o nasz wybór października. Czasami zastanawiałem się, czy nie powinniśmy byli z Natalią wziąć tego pod uwagę, ale za każdym razem dochodziłem do wniosku, że nie mogę pozwolić, by strach kierował moim życiem.

Relacje z matką nadal były chłodne. Rzadko się widywaliśmy, a każda rozmowa kończyła się na tym samym – na ostrzeżeniach i jej nieustannych przypomnieniach o „klątwie”. Zrozumiałem, że nasza więź nie będzie taka sama, jak dawniej, ale jednocześnie wiedziałem, że muszę żyć swoim życiem. Postanowiłem skupić się na tym, co było najważniejsze – na miłości i wsparciu, jakie miałem w Natalii. To ona była teraz moją rodziną, moją przystanią w burzliwe dni. Razem zdecydowaliśmy, że nie pozwolimy, aby przeszłość, przesądy i lęki wpłynęły na naszą przyszłość. To był nasz wybór, i nawet jeśli przyszłość przyniesie trudności, zmierzymy się z nimi razem.

Reklama

Michał, 29 lat

Reklama
Reklama
Reklama