Reklama

Dwójka dzieci, pięcioro wnucząt i jedno mieszkanie do podziału. Na razie mieszkałam w nim ja – prawie osiemdziesięcioletnia seniorka, która wcale nie czuła się jeszcze tak staro. Do tego mogłam pochwalić się naprawdę dobrą formą. Jednak rodzina wiedziała swoje.

Reklama

Czekali na moją śmierć

Chyba myśleli, że zbliżam się do kresu swoich dni, bo regularnie starali się mnie wypytać, co zamierzam zrobić ze swoim mieszkaniem. A było o co walczyć. Trzypokojowe lokum w kamienicy z przepięknym widokiem na rzekę było sporo warte. Jedna z moich pociech – Asia – była nawet tak uprzejma, że chciała mi zorganizować wizytę w kancelarii notarialnej.

Trzeba ogarnąć te wszystkie sprawy spadkowe – tłumaczyła swoją decyzję.

Z kolei mój syn – Grześ – nagle zaczął martwić się o moje finanse i wciąż dopytywał, czy aby na pewno na lokalu nie ciążą jakieś niespłacone należności. Jednocześnie zapewniał, że gdyby tak było, to on mógłby te zaległości uregulować.

– Mam akurat trochę wolnej gotówki – zapewniał mnie.

Takie zachowanie moich dzieci z jednej strony mnie cieszyło, ale z drugiej – trochę działało na nerwy.

– Twój ociec nigdy nie miał problemów z terminowym uiszczaniem opłat i ja również nie mam z tym żadnych problemów – zapewniłam swojego syna.

Doskonale wiedziałam, o co tak naprawdę chodzi moim dzieciom. Moja córka wychowywała trzy dziewczynki, a syn Grzegorz dwóch chłopaków. Dodatkowo drugi raz się ożenił, a jego druga połówka była dosyć rozrzutna. I chociaż wnuki były już dorosłe, to tylko pierworodna latorośl Asi mgła pochwalić się samodzielnym lokum. Nic dziwnego, że reszta już miała chrapkę na moje mieszkanie.

Długo o tym nie myślałam

Niedawno rozmawiałam z moją kuzynką, która jest szczęśliwą babcią dziewięciorga wnucząt. Zapytała mnie wtedy, kto według mnie powinien odziedziczyć moje mieszkanie.

– Szczerze mówiąc, to jeszcze się nad tym nie zastanawiałam – odpowiedziałam zgodnie z prawdę. A potem dodałam, że przecież wciąż jestem w pełni sił i jak na razie nie wybieram się na tamten świat. – Po co mam się teraz zastanawiać, do kogo trafi mieszkanie po mojej śmierci? – zapytałam. – Niech się potem martwią prawnicy – dodałam ze śmiechem.

Marysia z niezadowoleniem potrząsnęła głową, a potem przywołała parę sytuacji, gdy nieobecność ostatniej woli nestora lub nestorki rodziny stała się przyczyną konfliktów wśród bliskich, potyczek w sądzie oraz szeregu nieprzyjemnych zajść.

– Nie lepiej od razu wskazać kogoś konkretnego z rodziny? – zapytała. A potem zaproponowała któregoś z wnuków.

Wnuki nie bardzo się mną interesowały

"Czemu nie?" –pomyślałam po kilku chwilach zastanawiania się. Ale potem doszłam do wniosku, że tak naprawdę żadne z wnucząt nie jest mi bliskie. Wprawdzie zachowywały się grzecznie, odnosiły się do mnie z szacunkiem i pomagały mi, gdy je o coś poprosiłam, jednak mimo to jakoś nie czułam, że dla któregokolwiek z nich jestem kimś specjalnym. I trudno było się temu dziwić. Każde z nich miało swoje życie i każde z nich borykało się ze swoimi problemami i zmartwieniami. Córki Joasi były pochłonięte studiami, jeden z synów Grześka planował wyjazd za granicę, a drugi... no cóż, nawet nie wiedziałam, czym się dokładnie zajmuje.

Jednak gdybym miała wybrać jednego z wnuków, to byłby to Tomasz – młodszy syn Grzegorza. Tomaszek od zawsze był takim słodkim łobuziakiem, który nie za dobrze radził sobie w szkole, nagminnie wagarował, spędzał noce poza domem i przysparzał rodzicom sporo zmartwień. "A jeszcze ta niezbyt miła historia z rozbitym samochodem Grześka" – przypomniało mi się. No tak, Tomasz to był niezły nicpoń. A mimo to miał w sobie mnóstwo uroku i potrafił rozweselić towarzystwo jak mało kto. Tak naprawdę to było kochane dziecko, któremu wybaczało się niemal wszystko.

– Myślę, to to mógłby być Tomasz – powiedziałam Marysi, gdy spotkałyśmy się kilka dni później.

– Mówisz o tym uroczym łobuziaku, który wyrósł na przystojnego chłopaka? – dopytywała. A potem dodała, że spotkała go na poczcie.

– Pani w okienku tak się zapatrzyła w jego blond włosy i migdałowe oczy, że gotowa była za nim pobiec – dodała ze śmiechem. "No tak, cały Tomaszek" – pomyślałam z rozbawieniem, ale też z dużą dawką dumy.

Zrobiłam wnukowi test

I tym oto sposobem to właśnie Tomasz stał się głównym faworytem do odziedziczenia mojego mieszkania. Zresztą reszta mojej gromadki miała już niezłe perspektywy na życie. Córki Asi studiowały przyszłościowe kierunki, które niemal na pewno gwarantowały im całkiem dobre zarobki. Podobnie rzecz się miała z Filipem, który był rozchwytywanym informatykiem i raczej nie musiał się martwić tym, ile będzie zarabiał w przyszłości. Został tylko mój najmłodszy wnuk.

Pewnego dni wykonałam telefon do Tomka z prośbą o pomoc przy pozbywaniu się starych mebli. Chciałam przy okazji przekonać się, czy chłopak przyjdzie mi z pomocą czy też wykręci się jakąś wymówką. Okazało się jednak, że Tomcio to naprawdę porządny chłopak. Nie dość, że pojawił się z uśmiechem od ucha do ucha i zapałem do pracy, to jeszcze przyprowadził kolegę do pomocy.

– Babciu, poznaj Olka – wskazał na towarzyszącego mu chłopaka. A potem rozejrzał się po moim zagraconym mieszkaniu. – No to od czego zaczynamy to wynoszenie? –zapytał.

Pokazałam im wysłużone biurko, które niegdyś należało do mojego małżonka oraz zniszczony tapczan, który niepotrzebnie zabierał przestrzeń. Młodzieńcy z zapałem zabrali się do pracy i poszło im to naprawdę szybko. A po zakończonej pracy powiedziałam wnukowi, że chciałabym z nim porozmawiać w cztery oczy.

– Ok, to ja spadam – oznajmił Olek. A potem mrugnął do Tomka. – Pamiętaj, żeby zadzwonić do Mileny – dodał.

Byłam pewna decyzji

To od razu mnie zainteresowało. Chciałam dowiedzieć się czegoś więcej o tajemniczej dziewczynie.

– Milena to siostra Olka – wyjaśnił mój wnuczek, gdy zaczęłam zadawać pytania. – Można powiedzieć, że od pewnego czasu jest moją dziewczyną – dodał zawstydzony.

Ucieszyłam się słysząc taką nowinę.. W takiej sytuacji przekazanie mu mieszkania wydawało się jeszcze lepszym pomysłem. Byłam stuprocentowo zdecydowana. I nie zamierzałam tego ukrywać. Tomek zdziwił się, kiedy mu o tym powiedziałam. A ja od razu wiedziałam, że nie udaje. Przecież zaoferował mi swoją pomoc całkowicie bezinteresownie.

– Wnusiu, a kiedy mi przedstawisz swoją dziewczynę, tę Milenę? – zapytałam od razu. Tomek spojrzał na mnie z uśmiechem i powiedział, że całkiem niedługo.

Tydzień później Tomek zjawił się w jej towarzystwie. Milena okazała się bardzo miłą i sympatyczną osobą. A dodatkowo wpatrywała się w mojego wnuka z miłością i uwielbieniem. "To świetna partia dla Tomaszka" – od razu przemknęło mi przez myśl.

W trakcie rozmowy okazało się, że Milka mieszka razem z matką, ojczymem oraz młodszym rodzeństwem i pracuje w magazynie z kosmetykami. A mimo to nie malowała się, co od razu wzbudziło moją aprobatę. A gdy jeszcze zainteresowała się moim księgozbiorem, to natychmiast poczułam do niej ogromną sympatię. Widać było, że interesują ją szczególnie dwie pozycje z mojej biblioteczki.

– Weź je do domu –zaproponowałam. – A gdy już je przeczytasz, to wymienimy swoje opinie – dodałam.

Polubiłam tę dziewczynę

Kiedy podjęłam już decyzję o przepisaniu mieszkania na Tomaszka, to chciałam to zrobić jak najszybciej. Jednak kilka dni później dopadła mnie dłuższa choroba, więc wizyta u notariusza była niemożliwa. W tym czasie najczęściej odwiedzała mnie Milena. Inni członkowie rodziny zupełnie o mnie zapomnieli.

– A dlaczego Tomek nie przychodzi? – zapytałam ją któregoś razu.

Trochę mnie zaniepokoiła ta ciągła nieobecność mojego wnuka. Okazało się, że Tomasz dostał nową pracę, która wymagała od niego dużego zaangażowania. To mnie uspokoiło i jeszcze bardziej utwierdziło w przekonaniu, że podjęłam słuszną decyzję. Już nawet wyobrażałam sobie zabawę na ślubie mojego wnuka i Milki. Nie omieszkałam powiedzieć tego Milenie.

– Sama nie wiem, czy do tego dojdzie – powiedziała cicho.

A kiedy zaczęłam ją wypytywać, to okazało się, że ich związek przechodzi kryzys.

Wszystko się jakoś ułoży – próbowałam ją pocieszyć. Jednak mina Milki mówiła zupełnie coś innego.

A jednak wnuk był nieodpowiedzialny

Niedługo potem rozeszła się plotka, że Milena spodziewa się dziecka. Od razu wezwałam wnuczka na dywanik i zapytałam go, jak zamierza zachować się w tej sytuacji. Byłam pewna, że poinformuje mnie o ślubie. Co więcej, byłam gotowa zapłacić za wesele.

– Babciu, ale my nie planujemy ślubu – powiedział Tomek z niezadowoloną miną. A mnie aż zatkało.

– Jak to? –zapytałam zaskoczona. – To w końcu zostaniesz tatą czy nie?

Tomek patrzył na mnie w milczeniu, a potem cicho westchnął.

– Owszem, zostanę – powiedział w końcu.

A potem dodał coś, co zupełnie mnie zaskoczyło.

– My już nie jesteśmy razem. Rozstaliśmy się trzy tygodnie temu. A ja spotykam się już z kimś innym.

Zatkało mnie. Oni nie są już razem? To mi się zupełnie nie mieściło w głowie.

– Jak to nie jesteście razem? – zapytałam. – A ciąża?

– Milena powiedziała mi o tym dopiero po naszym rozstaniu – usłyszałam. A potem zapewnił mnie, że uzna dziecko i będzie płacił na nie alimenty.

– Milka pogodziła się z moją decyzją – powiedział na koniec.

Od razu zobaczyłam Tomaszka z dzieciństwa – wagarującego, unikającego obowiązków szkolnych, wymykającego się ukradkiem z domu i okłamującego rodziców. A następnie rozbrajającego wszystkich swoim uśmiechem i poczuciem humoru. Teraz było dokładnie tak samo. Owszem, był uroczy i zabawny, ale jednocześnie nieodpowiedzialny. Poczułam, że swoim zachowaniem złamał mi serce. W takiej sytuacji nie mogłam przepisać mu mieszkania. Po prostu na nie nie zasłużył.

To była trudna sytuacja

Informacja o ciąży Mileny poruszyła nie tylko mnie. Rodzice Tomka próbowali namówić go na ślub.

– Przecież Milena wciąż cię kocha – argumentowali.

To jednak nie przyniosło oczekiwanych rezultatów. Tomek uparł się, że nie chce już być z Mileną.

– Mam nową dziewczynę – mówił. – A dziecko zepsuje wszystkie moje plany.

Nie mogłam tego zrozumieć. Ale co mogłam zrobić?

Kilka dni później odwiedziła mnie Milena, aby oddać pożyczone książki. Ucieszyłam się na jej widok.

– Zapraszam na obiad – powiedziałam.

Od razu zauważyłam, że była dziewczyna mojego wnuka jest totalnie załamana. Okazało się, że ojczym nic nie wie o jej ciąży.

– A już od jakiego czasu mówi, abym znalazła sobie jakieś lokum, bo nasze mieszkanie jest za małe – dodała ze łzami w oczach. – I co ja mam teraz zrobić?

Spadek dostanie najmłodszy w rodzinie

Zrobiło mi się wstyd za mojego własnego wnuka. "Jak on mógł się tak zachować?" – pomyślałam z oburzeniem. A potem od razu podjęłam decyzję.

– Zamieszkasz u mnie – powiedziałam. – Mieszkanie jest duże, wiec spokojnie się pomieścimy.

Początkowo Milena nie chciała przyjąć tej propozycji, ale potem się zgodziła. Chyba zdała sobie sprawę, że tak naprawdę nie ma innego wyjścia. A potem rozpłakała się i wtuliła w moje ramiona.

Nie wiem, jak się pani odwdzięczę – chlipała.

– Nie musisz – odpowiedziałam czule. A potem jej przypomniałam, że da mi pierwszego prawnuka.

Wspólnie przygotowałyśmy mieszkanie na przyjście nowego członka rodziny. Na szczęście pozbyłam się wielu gratów, dzięki czemu bez problemu będzie można wstawić łóżeczko, przewijak i inne mebelki dla malucha. Mój prawnuczek będzie miał osobny pokój i dużo miejsca do zabawy. Milena chciała dokładać się do wydatków, ale ja stanowczo zaprotestowałam.

– Teraz musisz oszczędzać – powiedziałam. – Dziecko sporo kosztuje, a przecież nie możemy pozwolić na to, żeby małemu czegoś brakowało.

Moja rodzina nic nie mówi na to, że zaprosiłam do mieszkania byłą dziewczyną Tomka. Wszyscy odnoszą się do mnie bardzo grzecznie i miło, ale ja nie jestem naiwna. Pewnie liczą na to, że skoro Tomek stracił moje względy, to ktoś inny z nich będzie miał szansę odziedziczyć mieszkanie. Niedoczekanie. Ja już podjęłam decyzję. Mieszkania nie odziedziczy nikt z tych sępów. Moje lokum przepiszę prawnukowi, który zyska je na własność po uzyskaniu pełnoletności. A ja zamierzam żyć jak najdłużej, aby jeszcze wiele lat patrzeć, jak mój prawnuk dorasta.

Reklama

Mirosława, 78 lat

Reklama
Reklama
Reklama