Reklama

Kiedy wprowadziłam się do domu Marka, miałam nadzieję, że stanie się on naszym wspólnym miejscem na ziemi. Niestety, mimo że minęło już kilka miesięcy, wciąż czuję się tu obco. Jego zmarła żona wciąż wydaje się obecna w każdym kącie. Zdjęcia jej uśmiechniętej twarzy, zasłony, które sama uszyła, a nawet książki na półkach, wszystko to przypomina o jej istnieniu. Co więcej, jego rodzina, wciąż traktuje mnie z pewnym dystansem. Często czuję się jak intruz.

Reklama

Nie chcę być cieniem

Strych zawsze wydawał mi się miejscem pełnym tajemnic. Pachniało tam kurzem i starością, jakby czas zatrzymał się w miejscu. Przeszukując zakamarki, natknęłam się na starą, zakurzoną skrzynię. Otworzyłam ją z ciekawością, a moje serce zabiło mocniej, gdy dostrzegłam testament Ani. Obok leżał stary album ze zdjęciami i kilka listów. Zaczęłam przeglądać zdjęcia, a każde z nich opowiadało swoją historię, której nie mogłam zrozumieć. Wieczorem, podczas kolacji, próbowałam porozmawiać z Markiem o pierwszej żonie. Chciałam dowiedzieć się więcej o jej życiu, o tym, kim była. Marek jednak był powściągliwy. Kiedy wspomniałam o testamencie, zmienił temat, jakby nie chciał o tym rozmawiać.

– Co takiego było między wami, że nie potrafisz o tym mówić? – zapytałam nieśmiało.

– To nie takie proste – odpowiedział, unikając mojego wzroku.

Poczułam ukłucie frustracji. Czyżby nadal był emocjonalnie związany z przeszłością?

– Wydaje się, jakby Ania wciąż była obecna w naszym życiu. Nie chcę być dla ciebie tylko cieniem.

Marek wziął głęboki oddech i powiedział coś, co sprawiło, że zatrzymałam się w pół słowa.

– Nigdy nie zrozumiesz, jaką więź dzieliliśmy z Anką.

Te słowa mnie zabolały. Miałam wrażenie, że mimo naszych starań przeszłość wciąż jest między nami. Wiedziałam, że muszę dowiedzieć się więcej, bo tylko wtedy będę mogła odnaleźć swoje miejsce w tej rodzinie.

W głowie kłębiły mi się myśli

Następnego dnia obudziłam się z mocnym postanowieniem. Muszę poznać prawdę. Cały czas myślałam o testamencie Ani i o tym, co może w sobie kryć. Wieczorem, gdy Marek wrócił z pracy, postanowiłam się z nim skonfrontować.

– Kochanie, musimy wyjaśnić sobie kilka spraw – zaczęłam, gdy tylko przekroczył próg.

– To znaczy? – zapytał, choć wiedziałam, że zna odpowiedź.

– Powiedz mi o testamencie Ani.

Marek spojrzał na mnie z mieszanką niechęci i niepewności.

To nie jest coś, o czym można po prostu porozmawiać przy kolacji – odpowiedział, unikając mojego wzroku.

– Dlaczego? – naciskałam. – Czego się obawiasz?

– Nie zrozumiesz...– jego głos zaczął drżeć.

Próbując opanować emocje, usiadłam na kanapie.

– Chcę zrozumieć. Ale jak mam to zrobić, jeśli mnie odsuwasz?

Marek milczał. Atmosfera w pokoju zgęstniała.

– To nie jest tak, że ci nie ufam – zaczął w końcu. – Po prostu... to może wszystko zmienić.

Nie mogłam zrozumieć, dlaczego Marek ukrywa przede mną coś, co ewidentnie było dla niego ważne. W głowie kłębiły mi się myśli o tym, co może ukrywać ten testament i dlaczego jego zawartość była tak kluczowa. Wiedziałam, że bez względu na to, co odkryję, nie mogę dłużej żyć w cieniu Ani.

Wzięłam głęboki oddech

Zaczęłam obserwować Marka i jego rodzinę bardziej uważnie. Pewnego wieczoru, gdy ukochany rozmawiał w kuchni ze swoją siostrą, usłyszałam strzępki ich rozmowy. Starałam się być dyskretna, ale ciekawość zwyciężyła i przyłożyłam ucho do drzwi.

– Nie wiem, czy powinniśmy jej to wszystko powiedzieć – mówił Marek, a w jego głosie brzmiał niepokój.

Ona ma prawo wiedzieć – odpowiedziała Anna stanowczo. – Ania chciała, żeby prawda wyszła na jaw.

Z bijącym sercem poczułam, że to jest ten moment. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do kuchni, zanim zdążyli zorientować się, że ich podsłuchiwałam.

– Czego mam się dowiedzieć? – zapytałam, starając się brzmieć spokojnie, choć w środku byłam rozedrgana.

Asia spojrzała na Marka, a potem na mnie. W jej oczach widziałam współczucie.

Testament Ani zawiera pewne informacje... – zaczęła, ale Marek przerwał jej gwałtownie.

– Nie! – zaprotestował, ale ja już wiedziałam, że muszę znać całą prawdę.

– Nie możesz tego ukrywać – powiedziała, a potem odwróciła się do mnie. – Ania wiedziała, że pewne rzeczy muszą być wyjaśnione. Nie zrobiła tego za życia, ale chciała, żeby jej testament stał się sposobem na uporządkowanie spraw.

Spojrzałam na Marka, który spuścił głowę. Wiedziałam, że cokolwiek jest zapisane w tym testamencie, może zmienić wszystko.

Łzy płynęły mi po policzkach

Wieczorem Marek w końcu zebrał się na odwagę, by opowiedzieć mi swoją historię. Spojrzał na mnie z ciężkim sercem, wiedząc, że to, co powie, może wiele zmienić.

– Zanim cię poznałem, moje życie z Anką było... pełne wyzwań. Kochałem ją, ale nasze małżeństwo nie było idealne. Było wiele rzeczy, które chciała zmienić, które chciała naprawić.

– Jakich rzeczy? – zapytałam z ciekawością, choć w duchu czułam lęk przed odpowiedzią.

Marek westchnął, przerywając na chwilę, jakby zbierał myśli.

Miała wiele problemów z moją rodziną. Zawsze czuła, że nie jest akceptowana, że musi się starać bardziej niż inni. Wiedziała, że to źródło wielu konfliktów.

Spojrzałam na niego, próbując zrozumieć, co to oznacza dla mnie i naszej relacji.

– A testament? – dopytywałam. – Co tam jest?

Marek spuścił wzrok.

– Zostawiła testament jako ostatni akt próby naprawienia relacji w rodzinie. Nie zdążyła tego zrobić przed śmiercią.

Poczułam, jak łzy spływają mi po policzkach. Cała ta historia była dla mnie zbyt trudna do zrozumienia. Nie wiedziałam, co to wszystko dla mnie znaczy. Byłam zagubiona. Mój świat właśnie przewrócił się do góry nogami.

Byłam zszokowana

Chciałam dotrzeć do sedna prawdy, choćby miało to oznaczać zmierzenie się z najtrudniejszymi faktami. W weekend wybraliśmy się do domu rodziców Marka. W trakcie kolacji, po wymianie kilku uprzejmych zdań, zebrałam się na odwagę, by poruszyć trudny temat.

– Zastanawiam się, jak wyglądały relacje Ani z wami – powiedziałam, próbując, by moje słowa zabrzmiały jak najbardziej neutralnie.

Pani Krystyna spojrzała na mnie z zaskoczeniem.

Była dobrą dziewczyną, ale nasze relacje były... skomplikowane – zaczęła, próbując wybrać odpowiednie słowa.

Pan Jan jednak nie zamierzał kłamać.

– Powiedzmy jej prawdę. Magda zasługuje na to, by wiedzieć.

Pani Krystyna westchnęła ciężko, po czym powiedziała:

Byliśmy zbyt surowi dla Ani. Chcieliśmy, by wszystko było idealne. Nie zrozumieliśmy jej problemów i obaw. To nasz błąd.

Te słowa były dla mnie szokiem. Widziałam w ich oczach żal i zrozumiałam, że to, co się działo, było bardziej skomplikowane, niż sobie wyobrażałam.

– Ona próbowała zjednoczyć nas wszystkich. Chciała, żebyśmy nauczyli się akceptować i rozumieć – dodał pan Jan.

Ta szczerość mocno mnie uderzyła. Rozmowa była ciężka, ale czułam, że powoli zaczynam rozumieć, dlaczego testament Ani był tak ważny.

W jego oczach dostrzegłam smutek

Siedząc na tarasie, patrząc na rozciągające się przede mną pola, zastanawiałam się, co zrobić. Wiedziałam, że Marek również zmaga się z przeszłością, której nie może zmienić. Rozumiałam, że jego miłość do Ani była prawdziwa i głęboka, ale teraz to ze mną próbował budować nowe życie. Jednak czy nasze uczucia wystarczą, by przetrwać tę próbę? Marek podszedł do mnie i usiadł obok. W jego oczach dostrzegłam smutek i niepewność.

Nie wiem, co przyniesie przyszłość, ale wiem, że chcę ją spędzić z tobą – powiedział cicho, trzymając moją dłoń.

Spojrzałam na niego, próbując zrozumieć, czy nasza relacja może przetrwać te burze.

– Musimy być szczerzy wobec siebie. Musimy zaakceptować to, co było, ale również iść naprzód – odpowiedziałam, starając się przekazać całą moją determinację.

Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu, trzymając się za ręce. Dotarło do mnie, że relacje międzyludzkie są niezwykle skomplikowane i nie można ich zrozumieć, patrząc tylko z jednej perspektywy. Chociaż Anka nie żyła, jej wpływ na nasze życie był nadal silny. Jednak to my musieliśmy zdecydować, czy potrafimy zbudować przyszłość, mając na uwadze całą przeszłość, która nas ukształtowała.

Reklama

Magdalena, 35 lat

Reklama
Reklama
Reklama