„Rodzina zamieszkała z moją mamą, by się nią opiekować. Kazali chodzić piechotą do lekarza, bo czekali, aż się wykończy”
„Zaczęłam mieć wątpliwości co do jakości opieki, jaką otrzymywała moja mama. Mimo to nie poruszałam tego tematu z ciocią, bo nie chciałam zepsuć naszych dobrych relacji. Miałam nadzieję, że to tylko chwilowy problem, pojedyncze przeoczenie”.
- Listy do redakcji
Nasz dom to budynek z dawnych czasów, ma tylko jedno piętro. Przez długi czas ja z rodzicami zajmowaliśmy górę, a na dole mieszkała ciocia – młodsza siostra mojej mamy, jej mąż i trójka ich dzieci. Moi kuzyni byli dla mnie jak bracia i siostry, a ciotkę traktowałam niczym drugą mamę, tyle że sporo od niej młodszą.
Dogadaliśmy się
Między naszymi familiami panowała zgoda. Jasne, czasem się sprzeczaliśmy, plotkowaliśmy o sobie nawzajem, ale nigdy na długo. Zawsze szybko zapominaliśmy o sporach. Przez lata wiodło nam się dobrze w tym układzie. Oni na dole, my na górze, a gdy trzeba to wszyscy razem – jak choćby podczas świąt. Ale wszystko się zmieniło, gdy wyszłam za mąż.
Mój partner pochodził z innej części kraju, gdzie miał stabilne zatrudnienie. Oznaczało to dla mnie konieczność przeprowadzki i pozostawienia tu chorej mamy, zdanej tylko na siebie, bo tata już nie żył. Wtedy wpadłam na pomysł, by poprosić o zaopiekowanie się nią oraz grobem taty moją ciotkę wraz z jej bliskimi. Chcąc jakoś odwdzięczyć się kuzynom za ten trud, zdecydowałam się przekazać im w zamian całe poddasze naszego domu.
Mama zgodziła się odstąpić im górę w zamian za jeden pokój na parterze. To rozwiązanie pasowało każdemu – oni zyskali dodatkową przestrzeń, która była im niezbędna, gdyż najstarszy z kuzynów stanął niedawno na ślubnym kobiercu i lada moment miał powitać na świecie swojego potomka. Dla mojej mamy z kolei oznaczało to pomoc w opiece nad domem, która z dnia na dzień stawała się dla niej coraz bardziej uciążliwa.
Pasowało im to rozwiązanie
Ciocia i wujek bardzo się ucieszyli, gdy usłyszeli o moim pomyśle. Miałam pewność, że dotrzymają słowa, więc ze spokojem w sercu przeprowadziłam się po tym, jak zamieniliśmy się mieszkaniami. I faktycznie, przez parę ładnych lat wszystko grało. Jednak po pewnym czasie zaczęło mi się wydawać, że moi krewni przestali wywiązywać się z naszych wcześniejszych ustaleń i jakby stracili zapał do wypełniania obietnic, które mi złożyli.
Zobacz także
Mogiła ojca sprawiała wrażenie opuszczonej, a matka wydawała się wyczerpana. Co prawda nie narzekała na swój los, gdyż z natury była małomówna, ale instynktownie czułam, że coś jest nie w porządku. Podczas rozmów telefonicznych z mamą próbowałam dowiedzieć się jak najwięcej o jej sytuacji
– A jak tam twoje zabiegi, mamo? Mam nadzieję, że ta rehabilitacja, na którą czekałaś całe wieki, daje jakieś rezultaty? – zagadnęłam.
– Och, wiesz, kochanie, całkiem nieźle.
– Czujesz, że trochę ci ulżyło?
– Jak się ma tyle lat na karku, to raczej niewiele już może pomóc. Te rehabilitacje to chyba bardziej dla świętego spokoju.
– No coś ty, mamo! Jeszcze niedawno nie mogłaś się ich doczekać!
Zależało mi na dobrych relacjach
– No niby tak, ale jak Janka twierdzi, takie fikołki jeszcze żadnego nie postawiły na nogi.
– Mądrala z niej… – westchnęłam. – Ale chyba cię podwozi, co?
– No jeździ ze mną, jeździ, ale…
– Ale co? – wyczułam, że nie mówi mi całej prawdy. Mama nigdy nie potrafiła mnie okłamać.
– Ale nie każdego dnia.. I w sumie słusznie, bo to czasochłonne. Sama się na to przystałam.
Zaczęłam mieć wątpliwości co do jakości opieki, jaką otrzymywała moja mama. Mimo to nie poruszałam tego tematu z ciocią, bo nie chciałam zepsuć naszych dobrych relacji. Postanowiłam poczekać i zobaczyć, jak dalej potoczą się sprawy. Miałam nadzieję, że to tylko chwilowy problem, pojedyncze przeoczenie.
Niestety, moje oczekiwania szybko się rozwiały. Zaczęły wychodzić na jaw kolejne kwestie, które jasno pokazywały, że ciocia wraz ze swoją rodziną nie dbają odpowiednio o moją mamę.
Zaniedbywali ją
Od mamy dowiedziałam się, że zepsuł jej się telewizor i nie może śledzić swoich ukochanych seriali. Rzecz jasna musiałam z niej wydusić tę wiadomość. Na moje pytanie, czemu ciocia nie poprosiła nikogo o pomoc w naprawie, odparła, że Janeczka ma masę na głowie i na pewno musi się zajmować wieloma ważniejszymi kwestiami.
– Czemu się do mnie nie odezwałaś? – ciągnęłam temat.
– Nie zamierzałam sprawiać ci problemów.
Tak zachowywała się moja mama.
Podczas ostatniej wizyty u niej odkryłam, że część lekarstw przepisanych przez doktora nie została kupiona przez wujostwo. Kiedy nadszedł czas, aby mama zażyła medykamenty, postanowiłam sprawdzić apteczkę. Mocno mnie zaskoczyło, gdy okazało się, że brakuje dwóch istotnych specyfików, które niedawno dołączyły do jej kuracji. Natychmiast udałam się do mamy, żeby ją o to wypytać, ale ona kompletnie nie miała o niczym pojęcia.
– Wiesz, że nie idzie spamiętać, co doktor wypisze – poruszyła ramionami. – Przecież Janeczka to zapamiętuje.
– I bierze kasę na medykamenty?
– Oczywiście. Czemu miałaby nie? – mama była zaskoczona.
Wtedy naprawdę mnie poniosło
Udałam się do cioci. Próbowałam zachować uprzejmość. Powiedziałam „cześć”, spytałam, jak leci, pogadałyśmy chwilkę o tym i owym, a dopiero potem przeszłam do tematu lekarstw.
– Ciociu, dlaczego mamie brakuje tabletek na ciśnienie? Chciałam jej dać, ale w apteczce ich nie znalazłam.
– Nie ma ich tam?
– Nie, nie ma.
– To nie do pomyślenia!
– Może razem się za nimi rozejrzymy. Pewnie są w jakimś innym miejscu – zasugerowałam, bo nie miałam zamiaru od razu posądzać cioci o mijanie się z prawdą.
Grzebała w szufladach, przestawiała przedmioty, ale widziałam, że tylko udaje poszukiwania. Po prostu nie kupiła tych leków. Później zapytałam wprost, czy mama dostaje regularnie tabletki,. Ciocia zapewniała, że oczywiście, zawsze tak jest. Przy tym maskowała się uśmiechem. Jednak nie dostrzegłam w jej obliczu szczerości. Ale co mogłam zrobić? Oskarżyć ich, że nie wykupują lekarstw przepisanych mamie?
Uważali, że wszystko jest w porządku
Zdecydowałam, że zostanę u mamusi o jeden dzień dłużej niż planowałam. Dzięki temu udało mi się poznać parę interesujących faktów. Chociażby to, iż pomimo że zajmuje zaledwie pojedynczą izbę, wciąż uiszcza połowę opłaty za opał, tak jak robiła to w przeszłości.
Na domiar złego, kiedy otworzyłam lodówkę, okazało się, że sporo rzeczy, które mama tam przechowywała, miało dawno przekroczony termin ważności. Dobrze, że był już wieczór, bo inaczej od razu pognałabym do wujostwa z dziką awanturą. Przecież obiecali mi, że będą mieli oko na mamę i dopilnują, żeby nie jadła przeterminowanych serów i wędlin! Nie tak dawno przecież miała poważne zatrucie pokarmowe.
Następnego dnia chciałam porozmawiać z ciocią na ten temat, ale ona udawała, że nie wie o co chodzi i wszystkiemu zaprzeczała.
– Alicjo, nie wiem o co ci chodzi, przecież my się staramy i dbamy o mamę najlepiej jak się da.
– Jak to o co? Ledwo wczoraj wyciągnęłam z lodówki spleśniały ser. Mieliście tego dopilnować.
– Eee daj spokój. Coś ci się pewnie pokićkało! – nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Pożałowałam, że to wszystko wyrzuciłam, a mogłam zachować jako dowód.
Wyzyskiwała ją
– A za opał ile matka płaci?
– Jak zwykle – ciocia spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
– Czyli konkretnie?
– No pół na pół.
– Ale czemu? Przecież zajmuje jeden pokój. Nie połowę mieszkania.
– Ale nic nie wspominała. Słuchaj, Ala, od lat tak robimy. Gdyby cokolwiek powiedziała, to byśmy zastanowili się nad tym, żeby wziąć od niej mniej. Czego się nas uczepiła…
Nasza pogawędka przebiegła właśnie w taki sposób. Pod koniec odwiedzin postanowiłam pójść jeszcze na cmentarz. Tam się okazało, że miejsce spoczynku ojca wymaga ode mnie posprzątania, gdyż zostało mocno zapomniane. Kompletnie straciłam już nadzieję, że dalsza rodzina dotrzyma słowa danego mamie, ale zdecydowałam się nie reagować zbyt pochopnie. W końcu łączą nas więzy krwi.
Po paru tygodniach wybrałam się, by zobaczyć, jak to wszystko wygląda. Niestety, sytuacja wyglądała podobnie. W lodówce znów zauważyłam produkty, które nie były świeże. Rozmowa z ciocią zaczynała mnie męczyć, więc stwierdziłam, że wystarczy tego dobrego.
Jej decyzja mnie zszokowała
Postanowiłam porozmawiać z moim mężczyzną. Doszliśmy do wniosku, że najlepszym wyjściem będzie zatrudnienie kogoś, kto się zna na rzeczy i pomoże mamie. Opiekunka, która by do niej wpadała na jakieś dwie godzinki dziennie. Miałaby podawać jej lekarstwa i ogólnie zająć się sprawami, z którymi mama sama nie daje już rady.
Przez długi czas nasze życie wyglądało w ten sposób. Moja mama mieszkała u cioci i jej bliskich, a ktoś z zewnątrz sprawował nad nią opiekę. Ja natomiast zupełnie zerwałam kontakty z kuzynami. Oni zresztą również nie wykazywali chęci do utrzymywania ze mną relacji.
Sytuacja trwała aż do chwili, gdy wyszło na jaw, że dom, który zamieszkują, da się nabyć za stosunkowo niewielką kwotę. Wtedy moja ciotka nagle zaczęła do mnie wydzwaniać, przymilając się. Ostatecznie zwróciła się do mnie z prośbą, abym wraz z mamą zrezygnowała z wszelkich roszczeń do nieruchomości.
– Razem z moim mężem chcemy nabyć ten dom – ogłosiła.
– Słucham?! – myślałam, że to tylko sen.
– Wiadomo, że ty masz swoje lokum. A my nigdzie się nie wybieramy aż do śmierci. W końcu jesteśmy jedną wielką rodziną, czyż nie?
Całkiem się odwrócili
Przez dłuższy czas głowiłam się, jak postąpić w tej sytuacji. Jeżeli przystanę na to, aby przejęli całą nieruchomość, będę miała z tym problem. Pozostanę z przeświadczeniem, że straciłam prawo do czegoś, co mi się należy. A poza tym kto wie, czy krewni mamy nie każą jej się stamtąd wynosić.?
Jednocześnie zdawałam sobie sprawę, że odmawiając, zaryzykuję całkowite zerwanie stosunków rodzinnych. W takiej sytuacji nie miałabym już szans na jakiekolwiek wsparcie z ich strony – choćby minimalne, w najbardziej dramatycznych okolicznościach.
Ostatecznie to małżonek pomógł mi podjąć słuszną decyzję. Uspokoił mnie, mówiąc, że na sto procent poradzimy sobie z tą sytuacją. W ostateczności możemy dać więcej pieniędzy pani opiekującej się moją matką, aby była do dyspozycji również w nagłych przypadkach. A co z grobem? Trudno, istnieją przecież przedsiębiorstwa zajmujące się dbaniem o miejsca pochówku.
Skontaktowałam się telefonicznie z ciocią, aby poinformować ją o naszym postanowieniu. Nie mamy zamiaru rezygnować z naszych praw własności. Istnieje możliwość, abyśmy wspólnie nabyli to lokum, jednak później będą zobowiązani, razem z wujkiem, do oddania nam naszej części pieniędzy – rzecz jasna według aktualnych stawek rynkowych.
Zapłaciła za to najwięcej
Gdybym przytaczała, co odpowiedziała na tę ofertę, musiałabym użyć mnóstwa przekleństw. Od tego momentu zaczął się prawdziwy dramat. Ciocia wraz z bliskimi całkowicie odcięli się od matki. Nie dość, że przestali jej pomagać, to jeszcze zaczęli ją traktować jak powietrze. Udawali, że w ogóle nie istnieje. Mama ogromnie to przeżywała. W końcu chodziło o jej własną siostrę. Przecież trzymała do chrztu jej dziecko, a teraz ona odwracała głowę na jej widok i patrzyła na nią z obrzydzeniem.
– Nigdy bym nie pomyślała, że pod koniec swojego życia doświadczę czegoś tak okropnego – wyznała mi podczas jednej z naszych ostatnich pogawędek przez telefon.
Odeszła zaledwie parę miesięcy po tym, jak jej siostra i siostrzeńcy zerwali z nią kontakt. Ciągle dręczą mnie wyrzuty sumienia, że to przeze mnie. Nie daję sobie z tym spokoju. Przecież mogliśmy dać temu spokój.
Czasem zastanawiam się, czy inna decyzja nie przyniosłaby lepszych rezultatów i pozwoliła mamie żyć dłużej. Jednak gdy moja ciotka nie przyszła pożegnać siostry w dniu pogrzebu, dotarło do mnie, że nie mogę polegać na kimś, kto jest tak zapatrzony w siebie. Czułam ogromny smutek. Od tamtej pory ciągle zadaję sobie pytanie, czy słusznie postąpiłam, nie przekazując jej rodzinnego domu.
Alicja, 39 lat