Reklama

Ostatnie miesiące mojego życia przebiegały w spokojnym rytmie. Praca w biurze, kilka wypadów z przyjaciółmi na piwo w piątkowe wieczory, a weekendy spędzane na spacerach z psem po parku. Moje życie było, cóż, dość przewidywalne, choć może dla niektórych nudne. Miałem czterdzieści lat i nie spodziewałem się już żadnych rewolucji. Może dlatego informacja o spadku po Robercie spadła na mnie jak grom z jasnego nieba.

Reklama

To było nieoczekiwane

Człowiek, którego nigdy nie miałem okazji poznać, mój bogaty dziadek stryjeczny, teraz zostawił mi cały swój majątek. Gdy tylko przeczytałem list od notariusza, moje myśli zaczęły krążyć wokół tej zagadkowej postaci. Dlaczego właśnie ja? I co na to wszystko powie reszta rodziny?

Czekała mnie podróż do rodzinnego domu. Musiałem się przygotować na niezbyt ciepłe powitanie i jeszcze mniej sympatyczne rozmowy. Ale nie mogłem tego uniknąć.

Na progu przywitała mnie ciotka Janina z wymuszonym uśmiechem. Była ubrana elegancko, jak na każdą okazję, ale jej oczy pozostawały zimne.

– Włodek, miło cię widzieć. Chociaż okoliczności… cóż, dość niezwykłe.

Za nią pojawił się jej syn Stefan, który spojrzał na mnie z mieszaniną irytacji i zazdrości. Od zawsze zazdrościł innym sukcesów, nawet tych najmniejszych.

– Cześć, kuzynie – rzucił, nie ukrywając sarkazmu. – Jakie to uczucie nagle stać się bogaczem?

– Nie wiem jeszcze. Ale liczę, że wkrótce się dowiem.

Rozmowy o formalnościach spadkowych szybko przerodziły się w coś, co bardziej przypominało salę sądową. Janina i Stefan nie kryli swojej niechęci.

– Robert zawsze był dziwny – zaczęła ciotka, przerywając formalne uprzejmości. – Nigdy nie pasował do naszej rodziny. A teraz, to całe zamieszanie… nie rozumiem, dlaczego właśnie ty. Pewnie oszalał na starość. To jedyne wyjaśnienie – głos Stefana był przepełniony goryczą.

Musiałem poznać prawdę

Napięcie między nami rosło. Każda wypowiedziana uwaga była jak iskra w beczce prochu. Musiałem zachować zimną krew, ale jednocześnie coraz bardziej chciałem dowiedzieć się, dlaczego moja obecność tak ich drażni. Czy to tylko zawiść? A może coś więcej? Tego wieczoru miałem więcej pytań niż odpowiedzi.

Po napiętym spotkaniu z wujostwem poczułem potrzebę porozmawiania z kimś bardziej wyrozumiałym. Marta, moja kuzynka, była jedyną osobą, która nie patrzyła na mnie jak na intruza. Jej delikatna natura i zdolność do załagodzenia najtrudniejszych sytuacji była nieoceniona w naszej rodzinie.

– Nie rozumiem, dlaczego wszyscy są tak wrogo nastawieni. Nie znałem Roberta, a już na pewno nie miałem wpływu na jego decyzję o testamencie. Dlaczego to wszystko wywołuje tyle emocji?

– Robert był skomplikowaną postacią. Jego decyzje często były nieprzewidywalne. Miał trudne relacje z rodziną, zwłaszcza z Janiną i jej synem. Myślę, że jego testament jest jak ostatni akt buntu wobec nich.

– To dlatego wszyscy są tak zdenerwowani? – spytałem.

– Tak, ale myślę, że jest w tym coś więcej – odpowiedziała Marta z namysłem. – Może Robert widział w tobie coś, czego nie widział w innych. Może chciał, żebyś spojrzał na tę rodzinę z innej perspektywy.

Byli dla mnie wrogami

Jej słowa zmusiły mnie do refleksji.

– To możliwe, ale nie sądzę, żeby oni byli gotowi na taką zmianę.

Marta uśmiechnęła się smutno.

– Zmiana nigdy nie jest łatwa, zwłaszcza w naszej rodzinie. Ale wiem, że ty potrafisz wprowadzać spokój tam, gdzie inni widzą tylko chaos. Jeśli ktoś ma pomóc nam wszystkim zrozumieć decyzję Roberta, to właśnie ty.

Jej słowa dodały mi odwagi. Choć sytuacja była trudna, zaczynałem dostrzegać, że mogę odegrać rolę mediatora w tej rodzinnej rozgrywce. Ale zanim zacznę wprowadzać zmiany, musiałem dowiedzieć się więcej o Robercie i jego prawdziwych motywach.

– Cieszę się, że mam cię po swojej stronie – powiedziałem szczerze. – Bez ciebie czułbym się tutaj całkowicie zagubiony.

Rozmowa z Martą dodała mi sił. Choć wciąż miałem wiele pytań, wiedziałem, że nie jestem w tej sytuacji sam. Byłem gotów odkryć prawdę, niezależnie od tego, co przyniesie przyszłość.

Wieczór zbliżał się ku końcowi, a ja czułem, że coś wisi w powietrzu. Byłem w swoim pokoju, próbując uporządkować myśli, kiedy nagle usłyszałem podniesione głosy dochodzące z salonu. Ostrożnie uchyliłem drzwi, ciekawy, co wzbudzało takie emocje.

Czułem, że to zawiść

Ciotka Janina i Stefan rozmawiali ze sobą bardziej niż intensywnie. Przysunąłem się nieco bliżej, starając się nie wydać najmniejszego dźwięku.

– Nie możemy tak tego zostawić – mówił Stefan. – Ten testament nie ma sensu. Musimy znaleźć sposób, by go podważyć.

Ciotka spojrzała na niego ze zmarszczonym czołem.

– Potrzebujemy solidnych dowodów, inaczej Włodek nie odpuści.

– To absurdalne, że Robert zdecydował się przekazać wszystko właśnie jemu – kuzyn mówił z irytacją. – Nigdy nie był blisko z rodziną, zawsze trzymał się z boku. A teraz co? Nagle daje wszystko komuś, kogo ledwo znał?

Następnego dnia postanowiłem skonfrontować się z rodziną.

– Wiem wszystko. Dlaczego planujecie podważyć testament Roberta?

– To nie tak, jak myślisz – zaczęła ciotka. – Robert zawsze był dla nas zagadką. Ale myśleliśmy, że jego decyzja była impulsywna. Nie sądziliśmy, że naprawdę miał powód, by zostawić ci majątek.

– Coś więcej musiało się za tym kryć – naciskałem. – Dlaczego jesteście tak zdesperowani, by to zmienić?

– Robert był czarną owcą naszej rodziny, ale to nie znaczy, że jego decyzje były irracjonalne. On zawsze był inny – zaczęła Janina, patrząc w dal, jakby przywoływała wspomnienia z odległej przeszłości. – Już jako młody chłopak wyróżniał się na tle rodziny. Nie interesowało go to, co robiliśmy, miał swoje własne pasje i idee.

Zrozumiałem go

Z każdym jej słowem czułem, jak buduje się przede mną obraz człowieka, którego nigdy nie miałem okazji poznać.

– Co go tak odróżniało? – zapytałem, starając się zrozumieć, co sprawiło, że stał się czarną owcą rodziny.

– Nie chciał podążać ścieżką, którą wytyczyła mu rodzina, nie interesował go nasz biznes – kontynuowała Janina, jej głos nabierał coraz większej intensywności. – Od zawsze marzył o wolności, chciał być niezależny. Stworzył swoje własne imperium jako konkurencję dla firmy swojego ojca. Zamiast rozwijać rodzinny biznes, wolał iść własną drogą, co doprowadzało ojca do szału.

Zrozumiałem, że Robert stał się symbolem buntu przeciwko oczekiwaniom rodziny, które były dla niego zbyt przytłaczające.

– Dlaczego zdecydował się przekazać majątek właśnie mnie? – zapytałem, nadal próbując rozwikłać tę tajemnicę.

– Może dlatego, że widział w tobie część siebie – odpowiedziała Janina, z nutą smutku w głosie. – Kogoś, kto potrafi patrzeć na świat inaczej, kto nie boi się być sobą.

Musiałem to udźwignąć

Słuchając jej słów, poczułem nagły przypływ emocji. Robert był kimś, kto pragnął wolności i niezależności, i choć nie znałem go osobiście, zaczynałem rozumieć jego decyzję. Z drugiej strony, czułem żal wobec rodziny za to, jak traktowali Roberta i jak teraz próbują mnie odsunąć od tego, co stało się moim udziałem.

Bez słowa wstałem od stołu i wyszedłem na zewnątrz. Nocne powietrze było chłodne, ale potrzebowałem chwili samotności, by przemyśleć wszystko, co właśnie usłyszałem. Szedłem powoli przez ogród, próbując zrozumieć swoje miejsce w tej rodzinnej historii.

Wiedziałem, że to dopiero początek mojej drogi ku odkryciu prawdy o Robercie i jego życiu. Czułem, że muszę dowiedzieć się więcej, znaleźć odpowiedzi na pytania, które ciągle mnie nurtowały. I mimo, że relacje z rodziną były teraz bardziej skomplikowane niż kiedykolwiek, wiedziałem, że nie mogę się poddać.

Reklama

Władysław, 52 lata

Reklama
Reklama
Reklama