Reklama

Mam na imię Alicja, trzydzieści lat, analityczka w dużej korporacji. Praca? Stabilna. Biurko numer 17 w open space. Od ósmej rano do szesnastej trzydzieści – arkusze, tabele, wykresy. Przerwa na kawę o 10:15, zawsze wtedy ustawia się kolejka przy ekspresie. Ludzie gadają o niczym. Żartują, jakby występowali w sitcomie, a ja tylko kiwam głową i odliczam do weekendu.

Reklama

Tak przynajmniej było do momentu, kiedy do firmy nie przyszedł Michał.

Michał… Nowy w dziale analiz. Wysoki, z takimi oczami, że człowiek zapominał, jak się odmienia czasowniki. Uśmiechał się do mnie od pierwszego dnia. Na początku myślałam, że tak ma po prostu – miły dla wszystkich. Ale potem było „Lubisz mocną kawę?” i ten jego świdrujący wzrok. Zaczęło się niewinnie. Kilka spojrzeń, jedno „Fajna ta twoja sukienka”, „Może kiedyś wyskoczymy na lunch poza firmą?”. Nic wielkiego. Taka gra.

Kasia z biura patrzyła podejrzliwie. Ona wie wszystko o wszystkich, więc jej spojrzenia były jak radar. Ale mnie to wtedy nie obchodziło. Bo przecież to on był żonaty, nie ja. Ja tylko odbijałam piłeczkę.

A potem przyszedł pierwszy moment, kiedy serce zaczęło mi walić szybciej na dźwięk jego głosu. Złapałam się na tym, że maluję się rano inaczej. Że wybieram koszulę, którą Michał kiedyś skomplementował. Że jestem głupsza, niż przypuszczałam.

A on? On potrafił podejść do mnie przy ekspresie i powiedzieć:

– Ty naprawdę jesteś tu jedyną osobą, z którą mogę normalnie pogadać.

A potem wracał do niej. Do Karoliny. Codziennie.

Dałam się ponieść uczuciom

Tego dnia zostaliśmy w biurze dłużej. Projekt miał być na rano, Michał zaoferował pomoc. Nie zdążyliśmy zamówić nic do jedzenia, więc poszliśmy do najbliższej piekarni po kanapki i zjedliśmy je w pustej sali konferencyjnej, przy rozłożonych laptopach. Śmiał się z moich literówek, a potem powiedział, że podoba mu się, kiedy marszczę brwi, gdy się koncentruję. To było głupie, ale zrobiło mi się ciepło.

Około dwudziestej drugiej wszystko było gotowe. Zamknęłam komputer, Michał spojrzał na mnie inaczej niż zwykle. Trochę ciszej powiedział:

Chyba powinniśmy to jakoś uczcić.

Wyszliśmy na zewnątrz. Noc była cicha, chłodna. Poszliśmy kawałek w stronę jego samochodu, a potem przystanęliśmy. Nie pamiętam, kto zaczął. Może on pochylił się pierwszy, może ja nie cofnęłam głowy. Nasze usta spotkały się w pół drogi. Trwało to chwilę, a zaraz potem wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do mnie.

Nie było w tym napięcia ani niepewności, jakbym wiedziała, że to nie pierwszy raz, tylko coś, co miało się wydarzyć wcześniej, ale z jakiegoś powodu czekało. Michał był czuły, mówił, że długo o tym myślał. Nie pytałam, co znaczy „długo”.

Leżeliśmy potem obok siebie. Milczał. Zapytałam:

– Żałujesz?

Odwrócił głowę, patrzył na sufit.

– Nie wiem. Chyba nie. Chociaż to wszystko jest… – urwał.

– Skomplikowane?

Kiwnął głową.

– Ale coś do mnie czujesz? – zapytałam.

Nie odpowiedział od razu. Przesunął dłonią po moim ramieniu i powiedział tylko:

Nie potrafię przestać o tobie myśleć.

Potem zasnął, a ja długo jeszcze patrzyłam w ciemność. Rano wstał pierwszy, ubrał się szybko i wyszedł, rzucając tylko:

– Dzięki za wczoraj. Napiszę.

Długo nie pisał. Już miałam sobie powiedzieć, że to było tylko raz, że nic się nie zmieniło, że to głupstwo. Ale przed szesnastą przyszła wiadomość: „Nie mogę przestać o Tobie myśleć”.

Zwodził mnie, a ja mu ufałam

Michał zaczął do mnie pisać niemal codziennie. Czasem tylko jedno zdanie – „Tęsknię” albo „Chciałbym cię teraz zobaczyć” – czasem całe akapity. Było w tym coś, czemu nie potrafiłam się oprzeć. Każda jego wiadomość wprowadzała we mnie niepokój, ale i przyspieszała mi puls. Zaczęłam łapać się na tym, że sprawdzam telefon częściej niż zwykle, że ustawiam go ekranem do góry, czekając, aż zaświeci.

Spotkaliśmy się kilka razy. Wciąż u mnie. Nigdy nie u niego. Nigdy nie w hotelu. Czasem zostawał na noc, ale zawsze wychodził wcześnie rano. Za każdym razem czułam się gorzej. Wstawałam z przekonaniem, że robię coś, czego nie powinnam. A potem znów mnie przyciągał.

Pewnego wieczoru, kiedy leżeliśmy w półmroku, zapytałam:

– Zostawisz ją?

Długo milczał. Oparł głowę na moim ramieniu.

– Tak – odpowiedział w końcu. – Ale to nie jest takie proste.

– Co w tym trudnego? Skoro z nią nie jesteś szczęśliwy?

– Jesteśmy razem od lat. Wszystko mamy wspólne. Rodzinę, znajomych, mieszkanie, rachunki. To nie jest tylko kwestia spakowania walizek.

– Ale chcesz to zrobić?

Odwrócił się w moją stronę i spojrzał mi w oczy.

– Daj mi trochę czasu. Nie chcę niczego zepsuć. Muszę to zrobić tak, żeby nie ranić wszystkich wokół.

Chciałam mu wierzyć. Chciałam wierzyć, że mówi prawdę. Ale coś mi nie pasowało. Bo kiedy w sobotę wieczorem nie odpisał przez kilka godzin, a potem napisał tylko: „Karolina miała zły dzień. Musiałem z nią pogadać”, poczułam się jak jakaś rezerwowa opcja.

Zaczęłam analizować każde słowo, każde opóźnienie w odpowiedzi. Miałam wrażenie, że zaczynam się zmieniać w osobę, której nie rozpoznaję. Czasem rano patrzyłam w lustro i myślałam: to nie tak miało wyglądać.

A potem znów przychodziła wiadomość. „Z tobą wszystko wydaje się prostsze”. I znów dawałam mu szansę.

Zaczęły się plotki

W pracy coś zaczęło się zmieniać. Kasia, z którą siedziałam biurko w biurko, coraz częściej rzucała mi dziwne spojrzenia. Jakby chciała coś powiedzieć, ale nie wiedziała jak. Albo wiedziała, ale wolała, żebym sama się domyśliła.

Zespół też zaczął szeptać. Czułam to. Kiedy przechodziłam obok kuchni, rozmowy milkły. Kiedy Michał wchodził do sali, ludzie przestawali się śmiać.

Szef zaprosił mnie na krótką rozmowę. Powiedział, że jest nowy projekt i dobrze byłoby, gdybym się nim zajęła – sama. Michała przydzielił gdzie indziej.

Po pracy złapałam go na korytarzu.

– Czyli co teraz? Przestajesz się do mnie odzywać?

– Nie, po prostu... Karolina coś podejrzewa. Muszę to jakoś ogarnąć. To chwilowe. Proszę, zaufaj mi.

Nie odpowiedziałam. Patrzyłam tylko, jak cofa się o krok. Jak mówi „chwilowe”, ale wygląda, jakby chciał zniknąć na dobre.

Wyszłam wcześniej. Wiedziałam już, że jestem w tym całkiem sama.

Czułam się oszukana

Czekałam, aż zostanie sam. Widziałam przez szybę, jak reszta zespołu wychodzi z salki. Wzięłam głęboki wdech i weszłam za nim, zanim zdążył zamknąć drzwi.

– Kłamałeś – powiedziałam cicho, ale wyraźnie. – Nigdy nie miałeś zamiaru jej zostawić.

Michał podniósł głowę znad telefonu. Przez chwilę wyglądał, jakby naprawdę nie wiedział, co powiedzieć.

– Alicja, to wszystko jest... skomplikowane.

– Nie. To nie jest skomplikowane. To jest proste. Mówiłeś mi to, co chciałam usłyszeć. A potem wracałeś do niej, jakby mnie nie było.

Nie odpowiedział. Wzdychał, przestępował z nogi na nogę. Uśmiechnął się krzywo, próbując chyba obrócić wszystko w żart.

– Nie róbmy scen.

– Scen?! – powtórzyłam. – Ja przez ciebie nie śpię po nocach. Ukrywam się w pracy, bo nie wiem, kto już wie. Sama sobie wmawiałam, że jestem dla ciebie kimś więcej. A ty... Ty nawet nie potrafisz powiedzieć, że ci na mnie zależy.

Nie zaprzeczył. Patrzył na mnie, jakby był już gdzieś indziej, z kimś innym. Może właśnie z nią.

Wyszłam z sali bez słowa. Po drodze do szatni zerwałam identyfikator z szyi. Wiedziałam, że nie wrócę tu w poniedziałek. Nie miałam już czego tu szukać.

Musiałam coś zmienić

W niedzielę nie wyszłam z mieszkania. Usiadłam na sofie z kubkiem zimnej kawy i wpatrywałam się w okno. Świat pędził gdzieś dalej, a ja tkwiłam w miejscu. Telefon leżał obok mnie, milczący, jakby sam się obraził.

O siedemnastej przyszła wiadomość. „Tęsknię”.

Nie otworzyłam jej od razu. Przeczytałam tylko na podglądzie. Nie odpowiedziałam. Nawet nie próbowałam nic napisać. Po prostu ją skasowałam.

Pół godziny później przyszła kolejna. Tym razem od Kasi: „Jeśli chcesz pogadać, jestem”.

Długo się wahałam. W końcu odpisałam tylko: „Może jutro”.

Nie wiedziałam, czy wrócę do pracy. Może znajdę coś innego. A może wyjadę. Wciąż miałam klucze do mieszkania po babci na drugim końcu kraju. Tam nikt mnie nie znał.

Wieczorem otworzyłam szafę, spojrzałam na swoje firmowe ubrania i zamknęłam ją z powrotem. Jeszcze nie teraz. Jeszcze nie wiem.

Alicja, 33 lata


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama