„Romansowałam z nauczycielem syna. Musiałam wybrać między miłością, a dobrem własnego dziecka”
„– Nie musisz go faworyzować, zwłaszcza, że on już cię nie znosi – zaczęłam mówić szybciej, coraz bardziej zdenerwowana. – On nie toleruje cię, a teraz jeszcze ja... – wstrzymałam oddech, czując, jak narasta we mnie frustracja. – Może to wszystko jest po prostu zbyt skomplikowane?”.
- Redakcja
Od rozwodu minęły dwa lata, a ja wciąż uczę się, jak to wszystko ogarnąć. Praca, dom, chłopcy – czasem mam wrażenie, że to za dużo. Piotrek zamknął się w sobie odkąd skończył 17 lat, a Olek... Olek to zupełnie inna bajka. Sześciolatek pełen energii, który potrafi nie dać mi chwili wytchnienia. Ale on przynajmniej chce być blisko, bawić się, opowiadać o swoim dniu. Z Piotrkiem... Nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio usiedliśmy na dłużej i porozmawialiśmy.
Poznaliśmy się w parku
Popołudnia w parku stały się naszą małą tradycją. Po pracy zabieram Olka i idziemy tam, gdzie on może się wyszaleć, a ja... no cóż, odpocząć chwilę. Przynajmniej od myślenia o tym, że jestem sama. Tam go poznałam. Roberta.
Właściwie zaczęło się od dzieci. Olek biegał jak szalony z grupką kolegów, a ja patrzyłam, jak śmieje się do Patryka, syna Roberta. Pierwszy raz zagadnął mnie, gdy Olek zaczął domagać się, żebyśmy jeszcze zostali.
– Dzieciaki mają energii więcej niż my wszyscy razem wzięci, co? – zagaił, uśmiechając się ciepło, a ja automatycznie odwzajemniłam uśmiech.
– Oj, tak. Mam wrażenie, że gdyby mogli, spędzaliby tu całe dnie – odpowiedziałam, trochę nieśmiało.
Nie jestem w tym dobra – rozmowy z mężczyznami po rozwodzie to nie mój świat. To było miłe. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz rozmawiałam z kimś dorosłym tak... swobodnie. Robert wydawał się spokojny, pewny siebie, a ja... ja czułam, że może coś w nim jest. Ale z drugiej strony – mam dwóch synów. Jak by to wyglądało? Piotrek miałby jeszcze jeden powód, żeby zamknąć się w sobie jeszcze bardziej. A Olek? Nie wiem, czy w ogóle by zrozumiał, że w moim życiu pojawił się ktoś nowy.
Czułam motylki w brzuchu
Olek, oczywiście, biegał z Patrykiem jak opętany, a ja wciąż zerkałam na Roberta. Z każdym dniem nasze rozmowy stawały się dłuższe, a ja zaczęłam czekać na te popołudnia z dziwną ekscytacją. Gdy się pojawiał, czułam motyle w brzuchu – tego dawno nie było.
– Mamo, mogę jeszcze zostać z Patrykiem? – Olek podbiegł do mnie, uśmiechając się szeroko.
To był jego stały numer, zawsze chciał zostać dłużej.
– No dobrze, ale tylko pół godziny – zgodziłam się, jak zawsze.
Olek skakał z radości i biegł z powrotem do kolegi.
Robert wykorzystał chwilę.
– Wygląda na to, że nasze dzieciaki dobrze się dogadują – zauważył, a ja nie mogłam się powstrzymać, żeby nie uśmiechnąć się szerzej.
– Tak, wydaje się, że są nierozłączni – odpowiedziałam, patrząc na bawiące się dzieci.
Z jednej strony, czułam, że powinnam być ostrożna. Z drugiej, Robert miał w sobie coś, co sprawiało, że chciałam go poznawać bardziej. Ale jak to wszystko pogodzić?
Zaczęliśmy się spotykać
Nie sądziłam, że to wszystko pójdzie tak szybko. Z Robertem zaczęliśmy widywać się regularnie, a każdy dzień w parku był dla mnie jak mała ucieczka od codzienności. Czułam się znów jak kobieta, nie tylko matka. Flirt był lekki, bez zobowiązań. Przynajmniej tak to sobie tłumaczyłam. Jednak z każdym spotkaniem coś we mnie rosło – ta dziwna, zapomniana dawno iskra, której nie potrafiłam ugasić.
– Może w ten weekend wybralibyśmy się razem do zoo? – zaproponował pewnego dnia Robert, gdy siedzieliśmy na ławce, obserwując nasze dzieci.
– Zoo? – spojrzałam na niego zaskoczona. To był pierwszy raz, kiedy zaproponował coś poza parkiem.
– Patryk mówił mi, że Olek kocha zwierzęta. Moglibyśmy zabrać ich razem. Tylko my czworo – uśmiechnął się. Ten jego uśmiech… Sprawiał, że wszystkie moje wątpliwości na chwilę znikały.
To byłby krok naprzód, prawda? Ale co z Piotrkiem? Nie powiedziałam mu jeszcze o Robercie. Zresztą, jak miałabym to zrobić? Piotrek i tak ledwo mnie zauważa, a gdyby wiedział, że zaczynam się z kimś spotykać… Czy powinnam ryzykować? A może powinnam zaczekać, aż z Robertem będę pewna na sto procent? Mimo tych wszystkich myśli, zgodziłam się. Nie mogłam się oprzeć, by chociaż przez chwilę poczuć, że moje życie może być normalne. Może mogłabym zbudować coś nowego.
Starszy syn mnie zaskoczył
Pod wieczór, gdy Piotrek wrócił ze szkoły, wyczułam, że coś jest nie tak. Zanim zdążyłam zapytać, z hukiem rzucił plecak na podłogę i usiadł przy stole, wbijając wzrok w telefon. Niby nic nowego, ale coś w jego twarzy mówiło mi, że dzień był wyjątkowo ciężki.
– Coś się stało? – spytałam, podchodząc bliżej.
Piotrek spojrzał na mnie spod byka. Wiedziałam, że nie lubi takich pytań, ale jakoś musiałam go zacząć.
– Nic – odparł krótko, ale widziałam napięcie w jego szczękach.
– Piotrek, widzę, że coś jest nie tak. Z matematyki? – próbowałam.
Zawsze miał problemy z tym przedmiotem, ale ostatnio narzekał, że nowy nauczyciel jest wyjątkowo wymagający. Jego twarz natychmiast się zmieniła, a oczy zaiskrzyły gniewem.
– Ten idiota mnie wykończy – syknął, nie podnosząc wzroku znad telefonu.
Zamarłam. „Idiota”? Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak wprost kogoś nazwał. Piotrek zwykle nie używał takich słów.
– Kto? – zapytałam ostrożnie, chociaż coś już zaczęło mi świtać.
– Ten nowy nauczyciel matematyki. Robert M., czy jak mu tam. Myśli, że jest Bogiem, a wszyscy inni to kretyni – wybuchnął, a ja poczułam, jak robi mi się gorąco.
Robert? Mój Robert?
– Może on po prostu chce, żebyś się bardziej starał – odpowiedziałam, próbując utrzymać spokojny ton. Wiedziałam, że Piotrek łatwo traci cierpliwość.
– A skąd ty to wiesz? – odparł nagle podejrzliwie, unosząc na mnie wzrok. – Wiesz coś, czego ja nie wiem?
Zakręciło mi się w głowie. Jak miałam to rozegrać? Nie mogłam mu teraz powiedzieć prawdy. Nie w takim momencie.
– Nie, po prostu... czasami nauczyciele chcą, żebyśmy pracowali nad sobą – próbowałam wybrnąć, ale Piotrek przewrócił oczami.
– Jasne – mruknął i wrócił do swojego telefonu, wyraźnie odcinając się od rozmowy.
Wszystko się skomplikowało
Wyszłam do kuchni, czując, jak moje serce bije coraz szybciej. Robert, nauczyciel Piotrka? Jak mogłam tego nie wiedzieć? Moje myśli kłębiły się chaotycznie. Z jednej strony czułam, że zasługuję na to, by być szczęśliwa. Z drugiej... wiedziałam, że to skomplikuje wszystko. Piotrek miał dość swoich problemów, a teraz ja jeszcze miałam mu to powiedzieć?
Nie mogłam przestać o tym myśleć. Robert, nauczyciel Piotrka? Jak to możliwe, że nigdy nie padło to nazwisko? Zdałam sobie sprawę, że nigdy nie zapytałam Piotrka o jego nauczycieli z imienia, a Robert... on też nigdy nie wspomniał o tym, że ma mojego syna w klasie. Może nie wiedział? Może Piotrek był tylko jednym z wielu uczniów, a Robert nie skojarzył, że to mój syn?
Tego wieczoru leżałam w łóżku i wpatrywałam się w sufit. Czułam ciężar sytuacji. Powinnam z nim o tym porozmawiać. Musiałam. Ale jak miałam to zrobić? Część mnie chciała się wycofać, zakończyć to wszystko, zanim sytuacja wymknie się spod kontroli. Jednak druga część – ta, która chciała być z Robertem – walczyła z tym impulsem.
Musiałam go uświadomić
Następnego dnia, gdy spotkaliśmy się w parku, postanowiłam poruszyć ten temat. Olek od razu poleciał do Patryka, a ja zbliżyłam się do Roberta, czując dziwną mieszaninę niepokoju i niepewności.
– Musimy porozmawiać – zaczęłam, zanim zdążyłam się rozmyślić.
Robert spojrzał na mnie zaskoczony, ale po jego minie widziałam, że wyczuł, że to coś poważnego. Usiadł na ławce obok mnie, a ja wzięłam głęboki oddech.
– Piotrek R. to mój syn– wyrzuciłam to z siebie, zanim strach mnie sparaliżował. – Piotrek, twój uczeń.
Robert patrzył na mnie chwilę w milczeniu, jakby próbując zrozumieć, co właśnie usłyszał. Potem jego oczy rozszerzyły się ze zdziwienia.
– Twój syn? – powtórzył, jakby nie dowierzał.
– Tak – potwierdziłam, czując narastającą panikę. – Piotrek chodzi do twojej klasy, a ja... – przerwałam na chwilę, próbując znaleźć właściwe słowa. – Ja nie wiedziałam, że to ty. Nie wiedziałam, że uczysz mojego syna.
Robert przejechał dłonią po włosach, jakby próbował uporządkować myśli.
– Kurczę, Sylwia... Nie miałem pojęcia – powiedział w końcu, patrząc na mnie z mieszanką zaskoczenia i niepewności. – Piotrek nigdy nie wspominał twojego nazwiska. Zresztą, w szkole traktuję uczniów profesjonalnie, nie wdaję się w życie prywatne...
Mogłam to przewidzieć. Powinnam była być bardziej ostrożna. Ale jak miałam to przewidzieć? Przecież Robert nie wyglądał na nauczyciela, z którym Piotrek miałby taki problem. A jednak... Co teraz? Czy mogę po prostu udawać, że nic się nie stało?
Czułam się przytłoczona
Nie mogłam zrzucić winy na Roberta, przecież to nie była jego wina, że uczy mojego syna. Ale co teraz? Jak mamy z tym żyć?
– Nie wiem, co robić – powiedziałam w końcu, przerywając ciszę. – Piotrek już ma problemy z matematyką. A teraz, jeśli dowie się, że spotykam się z jego nauczycielem...
– Sylwia, spokojnie – Robert próbował mnie uspokoić. – Mogę być profesjonalny. To, co się dzieje między nami, nie ma wpływu na szkołę. Piotrek nawet nie musi wiedzieć.
– Nie musisz go faworyzować, zwłaszcza, że on już cię nie znosi – zaczęłam mówić szybciej, coraz bardziej zdenerwowana. – On nie toleruje cię, a teraz jeszcze ja... – wstrzymałam oddech, czując, jak narasta we mnie frustracja. – Może to wszystko jest po prostu zbyt skomplikowane?
Robert zmarszczył brwi, wyraźnie zaniepokojony.
– Sylwia, nie chcę, żebyś z tego rezygnowała – powiedział, łagodząc ton. – Rozumiem, że to trudne, ale naprawdę mi na tobie zależy. A z Piotrkiem... Mogę spróbować inaczej podejść do jego nauki. Mogę być bardziej wyrozumiały.
Spojrzałam na niego, próbując zdecydować, czy to wszystko ma sens. Z jednej strony czułam, że Robert jest kimś wyjątkowym, kimś, kto może wypełnić pustkę po moim nieudanym małżeństwie. Z drugiej strony... Piotrek.
Musiałam powiedzieć synowi
Minęły dwa tygodnie. Każde spotkanie z Robertem było napięte, a każde słowo Piotrka pełne frustracji. W domu narastała cisza, którą przerywały tylko krzyki Olka. Piotrek, kiedy tylko wracał z lekcji, zamykał się w swoim pokoju. Wiedziałam, że jego niechęć do Roberta nie brała się tylko z tego, że jest wymagającym nauczycielem. Czuł, że coś jest nie tak, ale nie wiedział jeszcze co. A ja tkwiłam między młotem a kowadłem – między uczuciem do Roberta a troską o mojego syna. To była droga, której nie potrafiłam już cofnąć.
Zdecydowałam się porozmawiać z Piotrkiem. Może to nie była najlepsza decyzja, ale czułam, że nie mogę już dłużej unikać prawdy.
– Piotrek, możemy porozmawiać? – zapytałam, podchodząc do stołu, przy którym siedział z zeszytami rozłożonymi dookoła.
Spojrzał na mnie, ale w jego oczach widziałam tylko chłód.
– Jeśli chcesz mi powiedzieć, żebym więcej się uczył, to już wiem – rzucił z goryczą.
– Nie, Piotrek, chodzi o coś innego. O mnie i o Roberta – powiedziałam to tak szybko, że ledwo zdołałam złapać oddech po tych słowach.
W jego oczach zapanowała mieszanka szoku i złości.
– Co? – zapytał, jakby nie wierzył w to, co słyszy. – Mówisz o moim nauczycielu?
Zrobiło się cicho, a ja poczułam, jak serce bije mi coraz szybciej. Wiedziałam, że nie będzie łatwo, ale nie spodziewałam się, że to wszystko rozpadnie się tak gwałtownie.
– Tak, Piotrek. Spotykam się z nim od jakiegoś czasu... – mówiłam cicho, niemal szeptem, próbując zapanować nad łzami, które napływały mi do oczu. – Nie wiedziałam, że jest twoim nauczycielem, dopóki nie zaczęliśmy rozmawiać o szkole.
– Jak mogłaś mi to zrobić? – wybuchnął, wstając nagle z krzesła. – To jest mój nauczyciel, mamo! Człowiek, którego nie mogę znieść, a ty się z nim spotykasz?!
– Piotrek, posłuchaj mnie... – zaczęłam, próbując go uspokoić, ale on już się odwrócił, ruszając w stronę drzwi.
– Nie chcę tego słuchać! Zawsze robisz wszystko, co chcesz, a potem oczekujesz, że ja się z tym pogodzę! – krzyczał, a ja czułam, jak coś we mnie pęka. – To wszystko twoja wina! Tylko o siebie dbasz!
Piotrek wybiegł z kuchni, trzaskając drzwiami swojego pokoju. Stałam tam, próbując powstrzymać łzy, ale wiedziałam, że straciłam coś więcej niż tylko chwilową kłótnię. Straciłam zaufanie mojego syna.
Kilka dni później spotkałam się z Robertem. Wiedziałam, że to musi być koniec. Nie mogłam pozwolić, żeby moja relacja z nim zniszczyła wszystko, co zostało z mojej rodziny. Piotrek był dla mnie najważniejszy, nawet jeśli na razie nie mógł tego zrozumieć.
– Robert, musimy przestać się spotykać – powiedziałam, gdy usiedliśmy na ławce w parku, tym samym miejscu, gdzie wszystko się zaczęło.
Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem, jakby wiedział, co nadchodziło.
– Sylwia, naprawdę chciałem, żeby to się udało – powiedział cicho, a ja poczułam w sercu ukłucie bólu.
– Ja też, ale... to jest zbyt trudne. Piotrek nie może tego zaakceptować, a ja nie mogę go stracić. Przepraszam – wyszeptałam, z trudem powstrzymując łzy.
Robert nie protestował, nie próbował mnie przekonywać. Zrozumiał. Pochylił głowę i westchnął.
– Rozumiem – powiedział tylko. – Jeśli to najlepsze dla ciebie i twoich synów, nie będę się sprzeciwiał.
Wiedziałam, że to była właściwa decyzja, ale ból rozstania ciążył na moich ramionach. Wróciłam do domu, do Olka i Piotrka, ale w sercu czułam pustkę. Zrobiłam to dla dobra mojego syna, ale pytanie, czy kiedykolwiek będziemy mogli odbudować naszą relację, pozostawało bez odpowiedzi.
Sylwia, 40 lat