„Romantyczną kolację w walentynki zepsuł mój syn. Czy jako samotna matka nie mam prawa do własnego szczęścia?”
„Czułam się, jakbym stała na granicy przepaści, a każde słowo mogło mnie zepchnąć w dół. Chciałam powiedzieć coś, co go uspokoi, ale żadne słowa nie wydawały się wystarczająco mocne. Konflikt, zamiast wygasać, tylko się pogłębiał”.

Życie samotnej matki nie jest łatwe. Zawsze stawiałam na pierwszym miejscu mojego syna Adama, odkąd jego ojciec odszedł od nas ponad dziesięć lat temu. Byłam dla niego wszystkim: matką, ojcem, przyjacielem. Wciąż pamiętam te bezsenne noce, kiedy po cichu wstawałam z łóżka, by przytulić go, gdy płakał w swoim pokoju. Z czasem nauczyliśmy się radzić sobie we dwoje, ale czasami zastanawiam się, czy gdzieś po drodze nie zapomniałam o sobie.
Dałam mu wszystko
Przez lata moje życie było jak jeden długi dzień: praca, dom, Adam, i tak w kółko. Często zastanawiałam się, czy kiedyś nadejdzie moment, gdy będę mogła odnaleźć własne szczęście. Aż pojawił się Paweł.
Spotkaliśmy się przypadkiem, a potem zaczęliśmy się widywać. On jest inny. Słucha mnie, śmieje się z moich żartów, sprawia, że czuję się wyjątkowa. Ale gdy powiedziałam Adamowi o Pawle, zauważyłam, jak jego twarz stężała. Nie powiedział nic wtedy, ale jego milczenie mówiło więcej niż słowa.
Czasami boję się, że Adam myśli, że chcę go zastąpić. Nic bardziej mylnego! Chcę tylko, by zrozumiał, że jako matka też mam prawo do odrobiny szczęścia. Lecz czy moje szczęście zawsze musi oznaczać jego nieszczęście? Stoję przed trudnym wyborem, a serce mi się kraje na myśl o zranieniu kogokolwiek z nich.
Nie myślał o mnie
Próbowałam jakoś go przekonać.
– Chciałabym, żebyś spróbował go poznać. To dla mnie ważne.
– Dlaczego? Bo teraz on jest dla ciebie ważniejszy niż ja? – zapytał z goryczą, a jego słowa uderzyły mnie prosto w serce.
– Nie, Adam, to nie tak – próbowałam tłumaczyć. – Jesteś moim synem, zawsze będziesz najważniejszy. Ale mam prawo do tego, żeby być szczęśliwa, prawda?
Widziałam, jak jego oczy zapalają się złością.
– Prawo do szczęścia? A co z moim szczęściem? Myślisz, że dobrze mi z tym, że ktoś obcy wpycha się do naszego życia? – wybuchł. – Jesteś egoistką!
Każde jego słowo było jak nóż wbijany prosto w moją duszę. W głowie kłębiły się myśli, czy naprawdę jestem samolubna, czy może on nie rozumie, że każdy ma prawo do miłości.
– Proszę, zrozum mnie – próbowałam jeszcze raz. – To dla mnie nowe, trudne, ale…
– Nie chcę go tu widzieć! – przerwał mi, wstając z krzesła.
Wyszedł z kuchni, a ja zostałam sama. Czułam się rozdarta, próbując pogodzić jego potrzeby z moim pragnieniem miłości. Wiedziałam, że nie będzie to łatwe.
Myślał o sobie
Kilka dni później znowu spróbowałam porozmawiać z Adamem. Czułam, że muszę to zrobić, zanim wszystko wymknie się spod kontroli.
– Chciałabym jeszcze raz wrócić do tematu Pawła – zaczęłam, starając się nie brzmieć zbyt natarczywie. – Wiem, że to dla ciebie trudne, ale…
– Trudne? – przerwał mi z irytacją. – Mamo, ty chyba nie rozumiesz. Wprowadzasz obcego faceta do naszego życia i oczekujesz, że po prostu go zaakceptuję?
– To nie tak, że oczekuję – próbowałam tłumaczyć. – Chciałabym, żebyś go poznał. Może z czasem…
– Z czasem co? Zawsze byłaś tu dla mnie, a teraz czuję, że się odsuwasz.
Te słowa sprawiły, że coś we mnie pękło. Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu, ale starałam się je powstrzymać.
– Przykro mi. Nie chcę, żebyś tak się czuł. Po prostu próbuję znaleźć równowagę między naszym życiem a moimi potrzebami – wyznałam, a głos mi zadrżał.
– Potrzebujesz równowagi? A ja? Moje potrzeby? – Adam podniósł głos, a ja poczułam, jak narasta napięcie. – Dlaczego to zawsze musi być o tobie?
Nie spodziewałam się
Czułam się, jakbym stała na granicy przepaści, a każde słowo mogło mnie zepchnąć w dół. Chciałam powiedzieć coś, co go uspokoi, ale żadne słowa nie wydawały się wystarczająco mocne. Konflikt, zamiast wygasać, tylko się pogłębiał.
Postanowiłam, że w Walentynki zaproszę Pawła do domu na kolację. Modliłam się, by wszystko przebiegło bez zgrzytów. Adam miał być wtedy u kolegi i wrócić dopiero rano.
Nakryłam stół białym obrusem, postawiłam na nim najładniejszą zastawę, licząc na przyjemną atmosferę. Byłam bardzo podekscytowana.
Paweł przyszedł punktualnie. Przygotowane przeze mnie potrawy bardzo mu smakowały. Kiedy po kolacji usiedliśmy w salonie z kieliszkami wina w dłoniach nagle usłyszałam zgrzyt klucza w zamku. Zamarłam.
Gdy Adam wszedł do domu i zobaczył, że mam gościa, ze złości aż cały poczerwieniał. Widziałam, jak zaczyna kipieć od emocji. W końcu nie wytrzymał.
– Co on tu robi? Mówiłem, że nie życzę go sobie w moim domu!
– To tak samo mój dom – odparłam spokojnie. – Jest tutaj, bo go zaprosiłam, bo chcę przyjemnie spędzić walentynkowy wieczór.
– Wiesz co? Mam dość – powiedział Adam. – Nie chcę tego słuchać!
Wszystko zepsuł
– Adam, proszę – próbowałam go zatrzymać, ale on już zmierzał w kierunku drzwi.
– Nie! – odwrócił się, trzaskając drzwiami. – Nie będę udawał, że wszystko jest w porządku, gdy nie jest!
Paweł milczał, pozwalając mi uporządkować myśli. Czułam się, jakbym przegrała walkę, której wynik z góry był przesądzony. Wszystko, co się wydarzyło, krążyło mi w głowie niczym nieustająca mantra.
Adam od zawsze był wrażliwy na zmiany w naszym życiu. Z każdą kolejną próbą wprowadzenia kogoś nowego czuł się coraz bardziej zagrożony. Czy kiedykolwiek dostrzegałam, jak bardzo potrzebuje mojego wsparcia i zrozumienia? Przypominałam sobie nasze wcześniejsze rozmowy, w których wyraźnie dawał mi do zrozumienia, że czuje się odsunięty na bok. Wtedy może wydawało mi się to przesadą, ale teraz, gdy miałam chwilę na refleksję, dostrzegałam, jak wiele było w tym prawdy.
– Elu – przerwał moje rozmyślania Paweł, dotykając delikatnie mojej dłoni. – Nie możesz obwiniać się za to, co się stało.
Byłam załamana
– Wiem, ale… czuję, że nie zrobiłam wystarczająco, by zrozumieć, co czuje Adam – odpowiedziałam, spoglądając na niego zmartwiona. – On jest wszystkim, co mam, a ja go zawiodłam.
– Nie zawiodłaś go – starał się mnie pocieszyć. – Dajesz z siebie wszystko, co najlepsze. Może po prostu potrzebujecie więcej czasu.
Słowa Pawła były rozsądne, ale ja wciąż nie potrafiłam wyciszyć poczucia winy. Moje potrzeby były ważne, ale czy mogłam postawić je ponad potrzebami Adama? Zawsze byłam dla niego oparciem i nie chciałam, by teraz czuł się zagubiony. Rozmyślając o tym, zdałam sobie sprawę, że muszę znaleźć sposób, by pokazać mu, że wciąż jestem po jego stronie.
– Muszę z nim porozmawiać, gdy wróci – powiedziałam w końcu, czując determinację w głosie. – Nie wiem, czy mi się uda, ale muszę spróbować naprawić to, co zepsułam.
Paweł kiwnął głową, wiedząc, jak bardzo mi na tym zależy. Byłam wdzięczna za jego zrozumienie, ale jednocześnie czułam, że przede mną długa droga do naprawienia relacji z Adamem.
Elżbieta, 59 lat