Reklama

Jestem Małgosia. Od dawna marzyłam o romantycznym wyjeździe z ukochanym, gdzieś z dala od zgiełku miasta. Pragnęłam oderwać się od codzienności i spędzić trochę czasu tylko z Hubertem. Od chwili, gdy się poznaliśmy, wiedziałam, że to ten jedyny. Był ciepłym, pełnym humoru człowiekiem, który potrafił rozśmieszyć mnie nawet w najgorsze dni.

Reklama

– Wyobraź sobie, Gośka, my i ten domek na wsi, wieczory przy kominku... – mówił Hubert, gdy przeglądaliśmy ogłoszenia o wynajmie.

– I poranki z widokiem na jezioro – dodałam, nie kryjąc entuzjazmu.

Nie mogłam się doczekać wyjazdu. Planowaliśmy wspólne spacery, romantyczne kolacje, a przede wszystkim, czas dla siebie bez pośpiechu i codziennych obowiązków. To miał być nasz czas, czas, który nas zbliży i umocni nasz związek. Wszystko wydawało się takie proste i oczywiste. Czy to nie ironia, że życie potrafi zaskoczyć w najmniej oczekiwanych momentach?

Wszystko było nie tak

Dotarliśmy na miejsce w sobotnie popołudnie. Świeże powietrze wypełniało nasze płuca, a dźwięk fal uderzających o brzeg jeziora przyjemnie uspokajał. Domek z zewnątrz wyglądał dokładnie tak, jak sobie wyobrażaliśmy. Otoczony był małym ogrodem pełnym dzikich kwiatów, a na werandzie czekały na nas dwa bujane fotele.

– Spójrz, jak tu pięknie! – zawołałam, otwierając drzwi wejściowe.

W środku było jednak nieco inaczej. Kominek, który miał być sercem naszego romantycznego wyjazdu, nie działał. Meble były stare i podniszczone, brakowało naczyń i pościeli. Hubert próbował wziąć to na wesoło.

– No cóż, kochanie, przynajmniej nie będziemy się martwić, że się przegrzejemy. Jest klimat! – zażartował, ale ja nie byłam w nastroju na żarty.

– Nie sądzisz, że powinniśmy to wcześniej sprawdzić? – powiedziałam, próbując ukryć irytację.

Usiedliśmy w kuchni, gdzie światło dzienne padało przez małe okno. Rozmawialiśmy o tym, jak mogło dojść do takiej pomyłki. Nasze wyobrażenie o idealnym miejscu prysło jak bańka mydlana.

– To miał być nasz czas. Czemu nie dopytałeś o te szczegóły? – wybuchłam, a moja frustracja wylała się w słowach.

– Może rzeczywiście powinienem sprawdzić to lepiej, ale to przecież była nasza wspólna decyzja, prawda? – odpowiedział spokojnie Hubert, choć czułam, że w jego głosie pojawia się nuta zniecierpliwienia.

Nie tego się spodziewaliśmy. Rozczarowanie, które pojawiło się tak szybko, zaczęło kłaść cień na nasze plany.

Atmosfera zaczęła się psuć

Zapowiadała się trudna noc w domku. Było zimno i czuć było wilgoć. Hubert, chcąc poprawić nam nastrój, zaproponował spacer.

– Co powiesz na małą przechadzkę? Powietrze jest takie świeże, może nam to pomoże? – zapytał, uśmiechając się nieco sztucznie.

– Nie, nie mam ochoty – odpowiedziałam szybko, wpatrując się w zasnute chmurami niebo. Zaczynało padać, co tylko pogłębiało mój nastrój.

Zaczęliśmy rozmowę, która przerodziła się w kłótnię. Słowa, które początkowo miały być próbą wyjaśnienia sytuacji, szybko stały się ostrzejsze i bardziej bolesne.

– Naprawdę nie rozumiem, jak mogłeś nie zauważyć tych wszystkich problemów! – rzuciłam z wyrzutem, nie kontrolując już emocji.

– A ty? Przecież to ty wybierałaś ten domek, twierdząc, że wygląda jak z bajki! – odbił piłeczkę Hubert, równie zirytowany.

– To ty rezerwowałeś nocleg, mogłeś sprawdzić opinie – kontynuowałam, choć wiedziałam, że to nic nie zmieni.

– Dlaczego zawsze musisz wszystko zwalać na mnie? – odparł Hubert, jego głos brzmiał coraz chłodniej.

Słowa, które padły, zostawiły nas w ciszy. Czułam, jak rozczarowanie przekształca się w gniew i żal. To, co miało nas zbliżyć, teraz zdawało się tworzyć barierę.

Wszystko się posypało

Nad ranem obudziłam się z uczuciem ciężkości na sercu. Przez okno widziałam, jak mgła snuła się nad jeziorem, a cisza wokół była niemal namacalna. W kuchni usłyszałam, jak Hubert krząta się, pakując nasze rzeczy.

– Wyjeżdżamy? – zapytałam cicho, wchodząc do pokoju.

– Tak, myślę, że to najlepsze, co możemy teraz zrobić – odpowiedział beznamiętnie, nie patrząc mi w oczy.

Usiadłam przy stole, czując, jak narasta we mnie żal i smutek.

– Hubert... – zaczęłam, ale nie wiedziałam, jak dokończyć.

– Wiem. Ten wyjazd miał być inny, miał nas zbliżyć, a wszystko popsuł – powiedział z goryczą w głosie.

Spojrzałam na niego, szukając zrozumienia i wsparcia, ale on wyglądał na równie zagubionego jak ja.

– Nie sądziłam, że kilka dni w domku może tak wiele zmienić – przyznałam z westchnieniem.

– Może to znak, że coś powinno się zmienić – odpowiedział, a jego słowa były jak cios prosto w serce.

Pakowaliśmy się w milczeniu, każde z nas pogrążone we własnych myślach. Ciężar niewypowiedzianych słów zawisł w powietrzu, a ja czułam, że nie mam już siły, by go unieść.

Miałam mętlik w głowie

Podczas drogi powrotnej cisza w samochodzie była przytłaczająca. Hubert prowadził skupiony na drodze, a ja pogrążyłam się w myślach, próbując zrozumieć, co poszło nie tak.

Czyja to wina? – pytałam samą siebie, próbując znaleźć odpowiedzi. Przypominałam sobie nasze wspólne chwile, pełne śmiechu i radości, a teraz wydawało się, że oddaliliśmy się od siebie bardziej niż kiedykolwiek.

Zaczęłam się zastanawiać, czy problem tkwił we mnie, w moich oczekiwaniach, czy może w rzeczywistości, która okazała się inna niż nasze marzenia. W głowie miałam mętlik, mieszaninę smutku i żalu.

Przypomniałam sobie, jak wiele razy czułam, że Hubert jest tym jedynym, że to z nim chcę budować przyszłość. A teraz, po jednym nieudanym wyjeździe, zaczęłam wątpić we wszystko, co nas łączyło.

W końcu zdecydowałam się przełamać ciszę.

– Myślisz, że to wszystko było warte tej kłótni? – zapytałam, próbując zrozumieć, co czuje Hubert.

– Nie wiem. To nasza pierwsza poważna próba. Może dzięki niej dowiemy się, czy to, co jest między nami, ma sens – odpowiedział, a w jego głosie słychać było zarówno smutek, jak i nutę nadziei.

Droga ciągnęła się w nieskończoność, a ja nie mogłam przestać myśleć o tym, co przyniesie przyszłość. Czy to będzie koniec, czy może nowy początek?

To była trudna lekcja

Gdy wróciliśmy do domu, czułam się, jakbym zostawiła część siebie w tamtym domku nad jeziorem. Weszłam do środka, rozejrzałam się po znajomych ścianach, które nagle wydały się obce. Usiadłam na sofie, próbując uporządkować myśli.

Hubert stanął w drzwiach, trzymając nasze walizki. Nie spojrzeliśmy sobie w oczy, choć oboje czuliśmy, że coś się zmieniło.

– Gośka, ja... – zaczął, ale przerwałam mu, podnosząc dłoń.

– Dajmy sobie czas, dobrze? Muszę to wszystko przemyśleć – powiedziałam cicho, z trudem powstrzymując łzy.

W jego oczach widziałam zrozumienie, ale także ból. Odłożył walizki i wyszedł, zostawiając mnie samą z myślami.

Zaczęłam zastanawiać się, czy naprawdę powinniśmy pracować nad związkiem, czy może czas na coś innego. Nasze słabości zostały obnażone, a ja nie byłam pewna, czy jesteśmy gotowi, by je przezwyciężyć. Zawsze wierzyłam w naszą miłość, ale teraz nie wiedziałam, czy to wystarczy.

Siedząc w ciszy, pomyślałam o przyszłości. Nie była już tak oczywista, jak wcześniej. Byłam pełna sprzecznych emocji – z jednej strony pragnęłam bliskości i wsparcia, z drugiej czułam potrzebę samotności, by zrozumieć, czego naprawdę chcę.

Nie wiedziałam, co przyniesie jutro, ale jedno było pewne – ten wyjazd zmusił mnie do refleksji nad naszym związkiem i nad sobą samą. I choć nie było to łatwe, wierzyłam, że każde doświadczenie jest lekcją, którą musimy przeżyć, by iść dalej.

Małgorzata, 30 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama