Reklama

Po długim i wyczerpującym związku z Tomkiem, wróciłam do domu mojej mamy, szukając spokoju i ukojenia. Warszawa, z jej hałasem i wspomnieniami, stała się nie do zniesienia. Każdy zakątek przypominał mi o nim – o jego uśmiechu, o chwilach pełnych radości, ale też o dniach pełnych nieporozumień i rozczarowań.

Reklama

Potrzebowałam czegoś, co pozwoli mi na nowo odnaleźć równowagę. Ogród mamy wydawał się być idealnym miejscem. Praca w ziemi, sadzenie i pielęgnacja roślin, pozwalały mi skupić się na czymś konkretnym i uciec od natarczywych myśli. Coraz lepiej odnajdywałam się w nowej rutynie, aż coś się zmieniło.

Pewnego ranka w skrzynce na listy znalazłam pojedynczy kwiat. Na początku myślałam, że to zwykły przypadek, ale sytuacja powtórzyła się kolejnego dnia. I następnego. Codziennie w skrzynce pojawiały się świeże, różowe tulipany. Moje ulubione. Zaczęłam się zastanawiać, kto i dlaczego zostawia je specjalnie dla mnie.

Rosła we mnie ciekawość

Podczas śniadania z mamą, nie mogłam powstrzymać się od podzielenia się z nią moimi spostrzeżeniami.

– Mamo, codziennie rano znajduję w skrzynce tulipany. Myślisz, że to przypadek? – zapytałam, spoglądając na nią z niepewnością.

Mama uśmiechnęła się ciepło, przerywając chwilowo nalewanie herbaty do filiżanek.

– Może masz jakiegoś adoratora? – zasugerowała z uśmiechem, ale ja tylko machnęłam ręką.

– Nie wierzę w takie rzeczy. Nie po tym, co się stało z Tomkiem – westchnęłam, starając się nie myśleć o przeszłości.

W myślach wróciły do mnie obrazy naszych kłótni. Tomek nigdy nie potrafił wyrazić tego, co naprawdę czuje. Czułam się zignorowana, niedoceniana. Jak mógłby teraz zmienić się w kogoś, kto zostawia kwiaty? Nigdy nie był nawet odrobinę romantyczny. Poza tym było to po prostu niemożliwe. Mieszkałam teraz przecież daleko od Warszawy.

Kwiaty stały się jednak nieodłącznym elementem moich poranków. Każdy kolejny dzień rozpoczynałam od sprawdzenia skrzynki na listy. I chociaż nie chciałam się do tego przyznać, tajemnicze tulipany zaczynały mnie coraz bardziej intrygować.

W sercu poczułam dziwne ukłucie

Pewnego dnia wybrałam się do lokalnego sklepu po kilka niezbędnych rzeczy. Nie spodziewałam się niczego szczególnego, dopóki nie zobaczyłam znajomej sylwetki w tłumie. Tomek. Wyglądał na zmieszanego, jakby nie wiedział, co ze sobą zrobić, gdy mnie zobaczył. Nie zbliżył się, nie odezwał się, a ja nie miałam zamiaru robić tego pierwsza.

Poczułam, jak irytacja rośnie we mnie niczym fala przypływu. Co on tu robił? Czyżby te kwiaty były jego dziełem? Przyspieszyłam kroku, próbując zignorować dziwne ukłucie w sercu.

Nazajutrz, zgodnie z rytuałem, w skrzynce czekał na mnie kolejny kwiat. Zaczynałam nabierać podejrzeń, ale wciąż nie mogłam uwierzyć, że Tomek zdobyłby się na taki gest. Z drugiej strony, co jeśli jednak to on? W mojej głowie panował mętlik, a ja nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi na żadne z pytań, które mnie dręczyły.

Kolejnego ranka postanowiłam wcześniej niż zwykle wyjść po chleb do piekarni, może z nadzieją, że w końcu złapię kogoś na gorącym uczynku. I rzeczywiście, los mi sprzyjał. Zaledwie przeszłam kilka kroków od domu, zobaczyłam Tomka podjeżdżającego swoją furgonetką. Zatrzymałam go, zanim zdążył uciec.

To ty? To ty zostawiasz mi te kwiaty? – zapytałam bezpośrednio, nie kryjąc ani zdziwienia, ani frustracji.

Poczułam się oszukana. Przepełniła mnie złość pomieszana z nutą rozczarowania i rezygnacji. Może po cichu liczyłam, że prawda będzie inna, a może po prostu było mi żal. Żal, że dopiero teraz Tomek zdobył się na romantyczny gest, kiedy mieliśmy za sobą tyle konfliktów. To było jak kubeł zimnej wody na moją głowę.

Tomek zatrzymał się, wzdychając głęboko, jakby próbował zebrać myśli.

– Tak. Chciałem, żebyś wiedziała, że… żałuję. Że myślałem o tym, co się stało – powiedział, patrząc mi prosto w oczy.

– I co? Myślisz, że kilka kwiatów to wszystko naprawi? – spytałam, nie mogąc ukryć sceptycyzmu w głosie.

– Nie. Ale to jedyne, na co miałem odwagę – przyznał, opuszczając wzrok.

Stałam tam chwilę, próbując zrozumieć, co właściwie czułam. Zanim zdążyłam podjąć jakąkolwiek decyzję, odwróciłam się i odeszłam, zostawiając go z niedokończonymi słowami. W mojej głowie kłębiły się myśli, a ja nie wiedziałam, co z nimi zrobić.

Zalała mnie fala wspomnień

Mimo że próbowałam się skupić na czymś innym, nie mogłam przestać myśleć o naszej rozmowie. Tomek znowu pojawił się w moim życiu, a ja nie wiedziałam, jak sobie z tym poradzić. Chwile, które spędziliśmy razem, wracały do mnie, mieszając się z goryczą i żalem.

Przypominałam sobie nie tylko kłótnie i rozczarowania, ale też te ciepłe momenty, kiedy myślałam, że wszystko się ułoży. W końcu przyznałam sama przed sobą, że i ja nie byłam bez winy. Moje oczekiwania często były za wysokie, a cierpliwość zbyt mała.

Nagle kwiaty, które znajdowałam, przestały wydawać się natrętnym gestem. Były czymś więcej – próbą dotarcia do mnie, próbą naprawienia tego, co poszło nie tak. Może była w tym jakaś szczerość? Decyzja dojrzewała we mnie, choć nadal nie byłam pewna, co powinnam zrobić. Wiedziałam jednak, że muszę porozmawiać z Tomkiem i dowiedzieć się, co właściwie planuje.

Kilka dni później postanowiłam spotkać się z Tomkiem. Znalazłam go na rynku, gdzie zaczął przyjeżdżać swoją furgonetką. Podeszłam do niego zdecydowanym krokiem, choć serce waliło mi jak młotem.

– Czego właściwie oczekujesz, Tomek? – zapytałam, próbując zachować spokój.

Spojrzał na mnie, a w jego oczach dostrzegłam coś, czego wcześniej nie widziałam – szczerość i zmęczenie.

– Nie liczę na cud. Ale chciałbym, żebyśmy chociaż spróbowali porozmawiać – odpowiedział cicho, prawie jakby się bał, że jego słowa mogą mnie spłoszyć.

Wahałam się, rozważając wszystkie za i przeciw, ale w końcu powiedziałam: – Może powinniśmy pójść na spacer?

Nasza rozmowa była pełna emocji. Tomek przyznał się do swoich błędów, a ja, niechętnie, musiałam przyznać się do swoich. Było w tym coś oczyszczającego, coś, co pozwalało mi zrozumieć, że oboje nie jesteśmy już tacy sami jak kiedyś.

– Nie wiem, czy potrafię ci jeszcze zaufać – wyznałam szczerze, choć nie bez trudu.

– Nie proszę cię, żebyś teraz mi zaufała. Ale może… dasz mi szansę, żebym to odbudował? – zapytał, a ja wiedziałam, że jego słowa są pełne nadziei i obaw.

Coś we mnie zmiękło

Nie dałam Tomkowi jednoznacznej odpowiedzi. Czułam się rozdarta między chęcią dania mu kolejnej szansy a obawą przed kolejnym rozczarowaniem. Kiedy jednak pod koniec spaceru podał mi jeszcze jeden, ostatni już kwiat, coś we mnie zmiękło. To był prosty gest, a jednocześnie pełen znaczenia. Nie wiedziałam, co przyniesie przyszłość, ale po raz pierwszy od dawna poczułam, że nie muszę się spieszyć z decyzją.

Wróciłam do domu, trzymając różowego tulipana w dłoni. Usiadłam w ogrodzie, który stał się moim schronieniem, wpatrując się w rośliny. Wiedziałam, że muszę się zastanowić, co naprawdę czuję. Nie mogłam już dłużej uciekać od tej odpowiedzi. Niezależnie od tego, co się wydarzy, postanowiłam, że dam sobie czas na zrozumienie własnych uczuć.

Czasami życie nie daje prostych odpowiedzi, ale każdy krok, jaki podejmujemy, prowadzi nas do kolejnego rozdziału naszej historii. I choć ten etap mojego życia wciąż nie miał klarownego zakończenia, byłam gotowa stawić czoła temu, co miało nadejść. Być może miłość nie zawsze musi być prosta, ale może właśnie dlatego jest tak wyjątkowa. To nie był koniec, lecz początek czegoś nowego – nieznanej drogi, którą chciałam odkryć.

Reklama

Zuzanna, 29 lat

Reklama
Reklama
Reklama