Reklama

Profesor znowu oddał mi pracę z oceną poniżej moich oczekiwań. Patrzyłam na czerwone poprawki, zaciskając zęby. „Nie rozwinięto w pełni argumentacji” – serio? Przecież ten esej był lepszy od większości prac w grupie! Czułam, jak narasta we mnie frustracja. Uczyłam się, starałam, a on i tak mnie skreślał. Jakby miał do mnie jakiś osobisty uraz.

Reklama

Obmyśliłam plan

Siedziałam z Anią w akademiku, bawiąc się długopisem.

– Może on się na ciebie uwziął? – rzuciła.

– Na to wygląda – westchnęłam. – Może jakby myślał, że mam na niego haka, to trochę by odpuścił…

Ania spojrzała na mnie podejrzliwie.

– Co kombinujesz?

Uśmiechnęłam się pod nosem.

– Nic wielkiego. Po prostu… wystarczy zasugerować, że coś jest na rzeczy. Ludzie sami dopowiedzą sobie resztę.

Nie skomentowała. Może myślała, że żartuję. Ja już wiedziałam, że nie.

– Zauważyłyście, jak na mnie patrzy? – rzuciłam kolejnego dnia w stołówce.

Natalia i Paulina spojrzały na mnie z zaciekawieniem.

– Kto? – zapytała Natalia.

– Profesor J. – odpowiedziałam cicho, jakby to miała być tajemnica. – Na ostatnich zajęciach cały czas zerkał w moją stronę. I znowu tylko mnie odpytał na koniec.

Paulina prychnęła.

– Może po prostu trafiło na ciebie?

– Może – wzruszyłam ramionami. – Ale czuję, że traktuje mnie inaczej niż was.

Uwierzyli mi

Natalia uniosła brew.

– Serio?

– Nie wiem, może sobie coś wkręcam – westchnęłam przeciągle. – Ale mam wrażenie, że chce mnie sprawdzić… Jakbym była dla niego jakaś wyjątkowa.

Paulina spojrzała na mnie uważnie, ale to Natalia pierwsza zachichotała.

– Jeśli to prawda, to w sumie… – urwała, patrząc na mnie z rozbawieniem.

– W sumie co? – spytałam z niewinną miną.

– W sumie mogłabyś to jakoś wykorzystać.

Roześmiałyśmy się, ale ja już czułam, że plotka ruszyła. Nie minął tydzień, a na korytarzach szeptano o tym coraz częściej. Tymczasem ja czułam się coraz pewniej. Ludzie zaczęli szeptać, niektórzy patrzyli na mnie z ciekawością, inni z zazdrością. Ania była jedyną, która wydawała się tym naprawdę przejęta.

– Kasia, to zaczyna wyglądać dziwnie

– Przecież to tylko plotki – wzruszyłam ramionami. – Nikt nie ma żadnych dowodów.

– Ale co, jeśli ktoś zacznie szukać?

Ostrzegała mnie

Uśmiechnęłam się lekko.

– Może ktoś powinien nas „przypadkiem” zobaczyć razem?

Ania wstała z fotela.

– Nie wierzę, że to robisz. To już nie jest zabawa. Możesz mu zniszczyć życie – Ania patrzyła na mnie poważnie.

Przewróciłam oczami.

– Przestań dramatyzować.

– To nie są tylko plotki. Ludzie zaczynają w to wierzyć.

Wzruszyłam ramionami.

– Jeśli zacznie się tłumaczyć, to znaczy, że coś jest na rzeczy.

Ania pokręciła głową, ale wiedziałam, że i tak nic nie zrobi.

Tego wieczoru na forum uczelnianym pojawił się anonimowy post: „Czy profesor J. romansuje ze studentką?”. Komentarze posypały się natychmiast. „Zawsze dziwnie na nią patrzył”. „Podobno dostaje lepsze oceny”. „To się powinno zgłosić!”.

Przewijałam telefon, a kumpela patrzyła na mnie z niepokojem.

– Serio, Kasia. To się robi chore – powiedziała nagle. – Widziałam profesora J. na korytarzu. Wyglądał na totalnie załamanego.

Nie przejmowałam się

– To jego problem – wzruszyłam ramionami. – Poza tym… ja go nawet nie lubię. Po prostu chcę zobaczyć, jak się wytłumaczy.

Ania pokręciła głową.

– Jesteś niemożliwa.

Kilka dni później na uczelnianym forum ktoś wrzucił nagranie. Kliknęłam. Moje własne słowa zabrzmiały w pokoju: „Ja go nawet nie lubię. Po prostu chcę zobaczyć, jak się wytłumaczy”. Zrobiło mi się gorąco.

W komentarzach wrzało. „Więc to była manipulacja?”. „Dla zabawy rozwaliła komuś życie?”. „Żenada”. Nagle cała ta sytuacja przestała mnie bawić. Nie miałam już kontroli.

Dostałam wezwanie do gabinetu dziekana. Po drugiej stronie biurka profesor J. patrzył na mnie bez wyrazu.

– To nie było na serio… to był tylko żart… – zaczęłam cicho.

Dziekan spojrzał na mnie surowo.

– Żart? Nazwałaby to pani żartem, gdyby pani zrobił ktoś coś takiego?

Było mi wstyd

Nie wiedziałam, co powiedzieć.

– Profesor nie chce wnosić sprawy do sądu – kontynuował dziekan. – Ale oczekujemy publicznych przeprosin. I niech pani wie, że to nie pozostanie bez konsekwencji. Zostaje pani zawieszona w prawach studenta.

Serce waliło mi w piersi. Wyszłam z gabinetu, a na korytarzu czekała Ania.

– I jak? – spytała cicho.

Nie odpowiedziałam. Dopiero teraz dotarło do mnie, że wszystko, co sobie budowałam – oceny, reputacja, przyszłość – właśnie legło w gruzach. Było po wszystkim.

Mój świat nie runął nagle, jak budynek zrównany z ziemią przez eksplozję. Nie było jednego wielkiego momentu, w którym wszystko się skończyło. Nie. Moje życie rozpadało się powoli, kawałek po kawałku, jak wyschnięta glina, która kruszy się pod byle dotknięciem.

Na początku byłam w szoku. Chciałam walczyć, tłumaczyć, szukać wyjścia. Ale każde drzwi, które próbowałam otworzyć, już dawno były zamknięte.

Część osób udawała, że mnie nie zna. Inni patrzyli na mnie z nieskrywaną satysfakcją. W końcu ktoś napisał wiadomość do mojego ojca – o wszystkim się dowiedział. Rodzice byli wściekli. Matka płakała, ojciec nie chciał ze mną rozmawiać. A potem przyszło oficjalne zawieszenie. Wiedziałam już, że nikt nie stanie po mojej stronie.

Wszystko straciłam

Kolejne tygodnie były koszmarem. Ojciec milczał przez kilka dni, aż w końcu rzucił, że „wstydzi się mieć córkę, która robi takie rzeczy”. Matka próbowała mnie bronić, ale nawet ona patrzyła na mnie inaczej. Nie wiedziałam, co dalej robić.

Uczelnia była zamkniętym rozdziałem. Profesor nadal tam pracował, ale wiedziałam, że na zawsze zostanie tym „profesorem, o którym krążyły plotki”. Nawet jeśli większość ludzi uwierzyła w jego niewinność, szeptany ślad podejrzeń już nigdy go nie opuści.

Ja natomiast straciłam wszystko. Bez studiów, bez znajomych, bez perspektyw. Chciałam zniknąć.

Pewnego dnia natknęłam się na profesora w parku. Siedział na ławce, wpatrzony w telefon. Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby podejść. Może chciałam usłyszeć, że mi wybacza. Gdy mnie zobaczył, jego twarz nawet nie drgnęła.

– Przepraszam – powiedziałam cicho.

Nic nie odpowiedział. Po chwili wstał i odszedł. Patrzyłam, jak znika za zakrętem, i zrozumiałam, że ja również zniknęłam. Dla niego. Dla wszystkich. I że sama na to zasłużyłam.

Reklama

Katarzyna, 22 lata

Reklama
Reklama
Reklama