„Rzuciłam faceta, bo bardziej kochał sport niż mnie. Nie sądziłam jednak, że z niego taki wytrwały maratończyk”
„Nie powinnam mieć do nikogo pretensji poza sobą. W końcu sama podjęłam decyzję, by rozstać się z Sebastianem. Wiedziałam, że ciężko pracuje na treningach i raczej nie myśli o romansach. Mimo to nie potrafiłam poradzić sobie z samotnością”.
- Listy do redakcji
Gdy tylko zobaczyłam Sebastiana na tej działce, od razu poczułam, że ten weekend będzie totalną porażką. No jasne, można było się tego spodziewać – w końcu przyjaźnił się z nimi wszystkimi tak samo jak ja, ale… Moi znajomi mogli mieć trochę więcej wyczucia i nie zapraszać w to samo miejsce mnie i mojego eks.
Rzucał spojrzenia w moją stronę
– Daj spokój, przecież po tym, jak zakończyłaś związek z Sebastianem, kręciłaś jeszcze z tym Damianem – odparła moja kumpela. – Sorry, ale uznałam po prostu, że już ochłonęliście i nie będziecie mieli problemu z tym, żeby się tutaj zobaczyć. Poza tym Sebastian nie widział w tym nic złego…
– Czyli jego o to zapytałaś! – wrzasnęłam, oskarżycielsko celując w nią palcem.
– Spoko, luzik, dziewczyno! Możesz mieć tutaj niezłą zabawę – Zośka wzruszyła ramionami. – Przecież to nie randka we dwoje, całe towarzystwo to osiemnaście osób! Możesz nawet nie zamienić z nim słowa przez cały weekend.
„Racja, święta racja…” – westchnęłam w myślach. No i rzeczywiście, jakoś tak się złożyło, że w sobotę zdołałam trzymać się z dala od Sebastiana. Jasne, przywitaliśmy się normalnie, ale to tyle. Potem wtopiłam się w inne grono, a i on specjalnie nie zabiegał o kontakt ze mną.
Zobacz także
Kiedy się ściemniało, chłopcy wpadli na pomysł, żeby rozpalić ognisko.
– Upieczemy sobie kiełbaski! W starym, harcerskim stylu! Zapomnijmy o tych nowoczesnych grillach, zrobimy tak, jak za dawnych lat: prawdziwy ogień buchający w górę! – podnieceni pomysłem, od razu pobiegli po drewno.
Zabawa trwała w najlepsze, mimo że chyba nie radzili sobie najlepiej. Zza starej drewnianej szopy słychać było śmiechy i krzyki. Nadchodził wieczór, a z opałem na ognisko był ciągle problem. Czułam się nieswojo, ponieważ Sebastian, zamiast przygotowywać drewno, wycinał patyki na kiełbaski, spoglądając na mnie od czasu do czasu.
– Sprawdzę, co oni tam robią, bo jak tak dalej pójdzie, to będziemy jeść kanapki z serem – powiedziałam w pewnej chwili, lekko dziwnym tonem.
Kiedy tylko zajrzałam za szopę, wiedziałam już na sto procent, że możemy pożegnać się z marzeniami o ognisku do końca naszych dni!
Chłopaki, nieźle wstawieni po calutkim dniu dawania w palnik przy browarkach, pocięli raptem parę kawałków drewna.
– Jaro, podaj mi ten topór, bo, chłopie, jeszcze sobie coś zrobisz – zarządziłam energicznie, zmierzając w kierunku pniaka.
Cała zabawa skończyła się nieszczęściem
Potrafiłam ciąć drwa na kawałki – tego nauczył mnie dawno temu mój dziadek. Najwyraźniej jednak uraziłam ambicję Jarka. Gdy podeszłam do pnia, on zamachnął się mocno siekierą, uderzając z całej siły w leżącą na nim brzozową szczapę. Rozległ się głośny trzask, polano pękło na pół, wokół posypały się drobne odłamki drewna i nagle…
– Aaauu! – wrzasnęłam z bólu, chwytając się ręką za oko.
– Co się dzieje? – zapytał z niepokojem Piotrek, gdy otoczyli mnie ciasnym kółkiem.
– No pokaż wreszcie, co ci jest! – niecierpliwił się Marek.
Z niechęcią odsunęłam rękę od lewego oka, które sprawiało mi potworny ból.
– O rany! – rozległo się wokół przerażone westchnienie, więc domyśliłam się, że oko musiało wyglądać naprawdę kiepsko.
– Wbiła ci się drzazga! Musimy zaraz jechać do szpitala! – zawołała Ania i nagle wszyscy zamilkli.
Wiedziałam, że każdy z nas miał już za sobą po parę piw, więc kto miałby poprowadzić auto?
– Zamówmy taksówkę. A może od razu pogotowie! – wyrwała się jedna z dziewczyn.
Nagle dobiegł mnie zdecydowany męski głos:
– Ja siądę za kółkiem. Przecież nic nie wypiłem.
Faktycznie, jak mogło mi wylecieć z głowy! Sebek sportowiec! Za każdym razem, gdy ma zawody, nie wypija nawet odrobiny alkoholu.
– No to ekstra! – Zosia i cała reszta towarzystwa odetchnęli z ulgą.
Kiedy usadowiłam się w samochodzie obok mojego eks, całą trasę do lecznicy dziękowałam w duchu losowi, że… mam poranioną i osłoniętą tymczasowym opatrunkiem akurat lewą gałkę oczną. Chociaż dzięki temu nie musiałam na niego patrzeć i mogłam fantazjować, że jadę na nocny dyżur w towarzystwie kompletnie innej osoby.
Usiłowałam to sobie zwizualizować. Niestety, moje wysiłki spełzły na niczym... „Nawet fury nie wymienił, od kiedy zerwaliśmy ze sobą!” – rozważałam coraz bardziej podminowana.
Mieli mi za złe, że z nim zerwałam
Doskonale pamiętałam te komfortowe, miękkie fotele, obite trochę już zużytą skórzaną tapicerką. Właśnie na nich przeżyliśmy nasz pierwszy raz… A do tego ten specyficzny aromat, unoszący się w samochodzie. Jego ulubione perfumy i woda po goleniu… Nawet ich nie zmienił. „A niech to szlag, wychodzi na to, że w jego życiu nic się nie zmieniło, poza mną oczywiście!” – przeszło mi przez myśl.
Nie powinnam mieć do nikogo pretensji poza sobą. W końcu sama podjęłam decyzję, by rozstać się z Sebastianem. Miałam dość tego, że ciągle gdzieś wyjeżdżał – na obozy treningowe czy turnieje szermierki. Zdawałam sobie sprawę, że ciężko pracuje na treningach i raczej nie myśli o romansach. Mimo to nie potrafiłam poradzić sobie z samotnością.
Czułam się, jakbym była singielką, choć przecież byłam w związku. Aż w końcu jednego dnia stwierdziłam, że mam tego dosyć. Powiedziałam Sebastianowi, że między nami koniec.
Myślałam, że gdy już mu powiem o swojej decyzji, to da sobie spokój z szablą i floretem, i postawi na związek ze mną. Ale nic z tego. Zasmucił się tym, że odchodzę, a po paru dniach pojechał na następne zawody.
– Kochanie, jeżeli zerwałaś z nim przez to, że ma swoją pasję, to niezbyt mądrze postąpiłaś! – stwierdziła stanowczo moja mama. – Facet bez jakiegoś hobby to żadna partia.
Zaczęłam się umawiać z Damianem i początkowo byłam przeszczęśliwa, że jest niemal cały czas przy mnie, zarówno w dzień, jak i w nocy. Jednak po pewnym czasie zaczęła mnie drażnić jego ciągła obecność i to, że nie miał żadnych innych zainteresowań oprócz mnie.
– Ty jesteś moją pasją – ciągle to powtarzał, kiedy sugerowałam mu, aby w końcu czymś się zajął.
Aż w pewnym momencie po prostu mnie sobą znudził.
– Sama nie masz pojęcia, czego chcesz – mama pokręciła wtedy głową z niedowierzaniem.
Koleżanki też się na mnie obraziły, a zwłaszcza Zosia, która przepadała za Sebastianem i chyba nie potrafiła mi wybaczyć zakończenia tego związku. Czyżby to był powód, dla którego teraz zaprosiła go na wspólny wyjazd?
Podstępnie wypił mój koniak!
– No to jesteśmy. Mam wejść z tobą do środka? – odezwał się Sebastian, wyrywając mnie z ponurych myśli.
Przytaknęłam, bo bardzo potrzebowałam, żeby ktoś był teraz przy mnie. Nawet jeśli miałby to być on.
– Miała pani niesamowite szczęście. Okazuje się, że drzazga nie trafiła w gałkę oczną, a jedynie w powiekę, którą zdołała pani zamknąć na czas – usłyszałam słowa lekarza.
Mimo wszystko wypisał mi zwolnienie i zalecił, żebym przez kilka najbliższych dni nosiła opatrunek na oku.
Razem z Sebkiem opuściliśmy gmach szpitala.
– Masz ochotę wrócić na działkę? – spytał mój były partner, nachylając się w moją stronę.
– Chyba nie. Będę wdzięczna, jeśli zawieziesz mnie pod dom, o ile to nie problem – podjęłam decyzję. – Potem skontaktuję się z Zośką, aby przywiozła mi moje rzeczy.
Dotarliśmy na miejsce i było mi niezręcznie tak po prostu opuścić Sebka pod klatką schodową. W końcu stracił przeze mnie ponad cztery godziny, a na dworze zdążyła już zapaść ciemność.
– Może wpadniesz do mnie na herbatę albo szklankę wody? – rzuciłam propozycję, na co Sebastian przytaknął skinieniem głowy.
Zaparzyłam herbatę, a sobie nalałam kieliszek koniaku. Po tych wszystkich wydarzeniach strasznie chciałam napić się czegoś mocniejszego. Niestety, nie udało mi się nawet skosztować trunku. Kiedy na moment poszłam do toalety, po powrocie ujrzałam, że mój koniak… jest popijany przez Sebka!
– Wybacz, ale musiałem się trochę wyluzować – powiedział z rozbawieniem, widząc moją zaskoczoną minę.
– Okej, ale… W takim stanie nie możesz siadać za kółkiem! – wrzasnęłam.
– I tak już nie zdążymy z powrotem. Poproszę Zosię, aby zabrała również moje graty – stwierdził zwyczajnie.
„Ale przecież nie możesz w takim stanie wrócić do siebie, gamoniu!” – przeszło mi przez myśl, po czym oznajmiłam z rezygnacją w głosie:
– No dobra, co tam, jakoś przygotuję ci posłanie na sofie…
Sebastian to wytrwały sportowiec
Przygotowując posłanie dla Sebastiana – trudno powiedzieć, czy przez moje ślepe oko, czy może z nerwów – ciągle zahaczałam o meble. Doprowadzało mnie to do szału, dlatego przeklinałam jak stary marynarz.
– Pomogę ci – bez wahania zaproponował mój były partner.
– Daj spokój, nie potrzebuję! – warknęłam na niego niczym rozjuszona kotka. – Tobie to przychodzi bez trudu, w końcu wszystko widzisz!
– Serio? To może zróbmy tak, żeby było sprawiedliwie! – chwycił z kanapy mój szalik i zasłonił nim swoje oczy, po czym nie widząc zbyt wiele, zaczął mi pomagać.
– Kompletny świr! – wymamrotałam pod nosem i wybuchnęłam gromkim śmiechem.
Sebastian, ledwo co widząc, parę razy na mnie wpadł, co chwilę muskał moje ręce i barki. Zrobiło mi się nagle strasznie gorąco. Już wcześniej, gdy siedzieliśmy w aucie, znajdował się blisko mnie, a teraz to już w ogóle…
Znieruchomiałam, bo po chwili dał sobie spokój z udawaniem, że niby chce tylko pościelić łóżko. Zaczął mnie dotykać po całym ciele, a jego wargi szukały moich, sunąc po dekolcie, szyi, coraz bardziej w górę…
Wzięłam głęboki oddech.
– No chodź tu... – delikatnie popchnął mnie na pościel i zaczął powoli pozbywać się moich ubrań.
Jego pieszczoty tego wieczoru były zupełnie odmienne od tych, które znałam z poprzednich zbliżeń. Tym razem ledwo muskał opuszkami palców moją skórę. Jednak sama bliskość jego dłoni sprawiała, że czułam bijące od nich gorąco. Każdy, nawet najmniejszy meszek na moim ciele zareagował na tę podniecającą grę. Cała płonęłam z pożądania! Poczułam, jakbym unosiła się w przestworzach!
Kiedy nad ranem leżeliśmy wtuleni w siebie, padnięci po całonocnych igraszkach, rozdzwonił się mój telefon.
– Siemka, przywieźć ci twoje rzeczy? – zapytała radośnie Zośka.
– Byłoby super – odpowiedziałam.
– A Sebkowi również? – dodała przebiegła babka, niby takim zwyczajnym tonem.
– Jemu także – odrzekłam, próbując brzmieć równie luźno.
Potem dałam się porwać kolejnemu przypływowi żądzy. Cóż, Sebastian to zawzięty sportowiec…
Patrycja, 23 lata