Reklama

Na peronie ledwo powstrzymałam łzy. Wiem, to dziwne… Nie jestem przecież nastolatką, a zachowuję się jak dzieciak, bo mój Jeremi wyjeżdża na prawie dwa miesiące. Mąż podszedł do sprawy spokojnie:

– Nie martw się, te siedem tygodni minie błyskawicznie – uśmiechnął się, kiedy się żegnaliśmy. – Masz czas na swoje sprawy i spotkania z przyjaciółkami. Zawsze narzekałaś, że nie masz wolnego. Ludzie patrzą, więc może powstrzymaj łzy.

Rzeczywiście, było na co się gapić – kobieta na peronie roniła łzy.

– Chyba już pójdę – westchnęłam ciężko, wiedząc, że jeśli zostanę, choć minutę dłużej, zupełnie się rozkleję.

Widok mojego męża odjeżdżającego pociągiem był przytłaczający. Kocham Jeremiego nad życie i może jestem od niego trochę zależna albo może raczej od jego opieki i męskiego towarzystwa.

Wszystko działo się za szybko

– Uważaj na siebie, skarbie – Jeremi pocałował mnie w usta i żartobliwie dodał, żebym była grzeczna.

Gdyby ktoś powiedział mi wtedy, że już za kilka dni zdradzę męża, nie uwierzyłabym. Jednak wszystko działo się bardzo szybko… Pierwsze dni samotności w pustym mieszkaniu spędziłam na porządkowaniu szaf, prasowaniu i układaniu rzeczy. Aż nagle zadzwoniła Lena:

– Hej, kochana! Słyszałam, że Jeremi wyjechał! Załóż coś ładnego, zabieram cię na wyskokowe koktajle! – zawołała radośnie.

– Daj spokój, Jeremi zaraz zadzwoni – próbowałam protestować, ale Lena uśmiechnęła się i machnęła ręką.

– Dzwonić może, a kto mówi, że odbierzesz? – śmiała się. – Wpadnę po ciebie przed siódmą.

Ubierałam się w pośpiechu – krótka sukienka, delikatny makijaż, szpilki – przy wyrafinowanej Lenie nie mogłam wyglądać jak zwykła dziewczyna.

– Wspaniale cię widzieć! Lecimy do „Paradiso”, zarezerwowałam stolik – oznajmiła Lena, podając mi rękę.

Otulił mnie swoją marynarką

W klubie „Paradiso” nie spędziłyśmy zbyt dużo czasu, bo Lena miała ochotę spróbować specjalności w nowym lokalu „Cornella”.

– Tam będzie też mój nowy szef! – ciągnęła mnie za rękę przez tłum gości, a po chwili zmieniła plany: – O, widzę Kubę!

Szybko znalazłyśmy się w loży z dwoma wysokimi brunetami. Nim zdążyłam zamówić coś do picia, znajomi Leny zaprosili nas na prywatną imprezę na przedmieściach.

– Chyba powinnam wracać do domu – zawahałam się, wsiadając do auta, ale Lena tylko śmiała się i wciągała mnie do środka.

– Wyluzuj się! Twój Jeremi pewnie teraz intensywnie pracuje i nie myśli o niczym innym – zachęcała.

Na miejscu w willi czekał głośny tłum. Było mi duszno i kręciło mi się w głowie. Wyszłam na taras, by odetchnąć, gdy nagle poczułam czyjąś obecność tuż obok:

– Robi wrażenie, prawda? – odezwał się głos. Odwróciłam się i ujrzałam wysokiego blondyna w eleganckim garniturze, uśmiechającego się tajemniczo.

– Jestem Andrzej, przyjaciel pana domu – podał mi rękę.

– Zuzanna. Nikogo tu nie znam – zaśmiałam się, wskazując na Lenę.

– Zaraz to zmienimy. Założę się, że w ciągu godziny staniemy się najlepszymi znajomymi – powiedział Andrzej i otulił mnie swoją marynarką. – Chodź, wróćmy do środka, bo jest trochę za chłodno.

– Wewnątrz jest duszno, wolę zostać jeszcze chwilę – odpowiedziałam, patrząc na migoczące światła miasta.

Usiedliśmy w wiklinowych fotelach i zaczęliśmy po prostu rozmawiać.

Pocałował mnie pierwszy

To on pocałował mnie pierwszy. Delikatnie nachylił się nade mną i musnął moje wargi swoimi. Powinnam była się wycofać, ale energia wieczoru i zawroty głowy sprawiły, że poczułam, jak świat nagle staje się pełen ekscytujących możliwości. Muzyka z salonu cicho rozbrzmiewała w tle, a my całowaliśmy się w rytm spokojnego jazzu. Czułam się jak w bajce. Andrzej wziął mnie za rękę i poprowadził do jednej z gustownie urządzonych sypialni gospodarza.

– Nie powinniśmy… – zaczęłam protestować, ale jego uśmiech i dotyk były tak pociągające, że słowa uwięzły mi w gardle.

Kiedy opadliśmy na łóżko, myśli o Jeremim jeszcze przez chwilę kłębiły się w mojej głowie, ale namiętność i czułość Andrzeja szybko je zagłuszyły. „Czemu nie mogę chociaż raz zaszaleć?” – podpowiadał mi chyba jakiś diabelski głos w myślach. Tamtej nocy byliśmy blisko kilka razy, zanim w końcu zapadłam w głęboki sen. Rano obudziłam się z lekkim zawrotem głowy i poczuciem winy. Szybko wzięłam prysznic, ubrałam się i wróciłam do domu, zastanawiając się nad tym, co się wydarzyło.

Po powrocie Jeremiego do domu wyrzuty sumienia towarzyszyły mi nieustannie. Jednak codzienna rutyna stopniowo odciągała myśli od tamtej nocy. Wspomnienie Andrzeja powoli blakło, choć ich echo wciąż wywoływało w moim sercu dziwne drżenie.

W Sylwestra Jeremi zabrał mnie do domu swojego nowego szefa, Damiana. Początkowo wolałabym spędzić czas w górach ze znajomymi, ale wspólne życie wymaga kompromisów. Impreza była formalna i sztywna. Żona Damiana krążyła po domu z miną znudzonej księżniczki, a sam Damian wydawał się poważny i nieco zamyślony. Przed północą Jeremi szepnął:

– Obiecaj, że spróbujemy jakoś przetrwać ten wieczór.

– Dobrze, będę starać się wtopić w tłum – odpowiedziałam, starając się ukryć zmęczenie i myśli o Andrzeju.

Nie mogłam złapać tchu

Wtedy zauważyłam przystojnego blondyna wchodzącego do salonu. Towarzyszyła mu filigranowa szatynka w jasnej sukience. Ów blondyn mnie dostrzegł, a jego uśmiech był lekko ironiczny. Był mi to dobrze znany blondyn oczywiście.

– Proszę, proszę, świat naprawdę jest mały – powiedział, podchodząc.

– Co tu robisz? – spytałam zaskoczona.

– Świętuję, a ty sama? – odpowiedział z nutą żartu w głosie. W tym momencie Jeremi podszedł do nas:

– Zuzanna, poznaj Andrzeja. Razem pracujemy od niedawna – przedstawił go z uśmiechem.

Natychmiast poczułam ucisk w klatce piersiowej. Musiałam się wycofać. Pobiegłam do toalety, aby złapać oddech. Kiedy wyszłam, Andrzej czekał już w korytarzu:

– Panuj nad sobą. Trochę aktorstwa nie zaszkodzi, w końcu jesteśmy tu z partnerami – szepnął z uśmiechem.

– Masz żonę, prawda? – spytałam, nie mogąc ukryć zdziwienia.

– I co z tego? – odparł lekko, mrugając. – Północ już blisko. Uśmiechnij się i nie wzbudzaj podejrzeń.

Kurczowo zacisnęłam palce na ramieniu Jeremiego. Wszystko wokół mnie wirowało.

Co się dzieje? – zapytał zaniepokojony.

– Chyba trochę za dużo emocji dzisiaj – skłamałam, mając nadzieję, że uda nam się wkrótce wyjść z tego domu.

Po Sylwestrze dni mijały powoli, wciągając mnie w codzienną rutynę. Myśli o Andrzeju nadal pojawiały się w najmniej oczekiwanych momentach, wywołując w mojej głowie mieszankę ekscytacji i poczucia winy. Jeremi był blisko, jak zawsze, opiekuńczy i czuły, ale ja czułam, że część mnie już się zmieniła.

– Zuzanno, coś się dzieje? – zapytał pewnego wieczoru, widząc mój zamyślony wyraz twarzy.

– Nic takiego, po prostu zmęczenie – uśmiechnęłam się, choć nie do końca kłamałam.

Czułam, że muszę uporządkować swoje uczucia, zanim cokolwiek w naszym małżeństwie ulegnie nieodwracalnym zmianom.

Nie dałam się ponieść 2 raz

Kilka dni później Andrzej napisał do mnie wiadomość i poprosił o spotkanie. Początkowo chciałam ją zignorować, ale ciekawość wzięła górę. Spotkaliśmy się w małej kawiarni na obrzeżach miasta. Rozmowa była lekka, pełna śmiechu i drobnych flirtów, choć oboje wiedzieliśmy, że balansujemy na granicy ryzyka.

– To było szalone, co się wtedy stało, tamtej nocy… – wyznał, patrząc mi w oczy.

– Wiem… – odpowiedziałam szczerze, czując mieszankę wstydu i ekscytacji. – Ale muszę się trzymać swojej rzeczywistości. Nie chcę nikogo skrzywdzić.

Jego spojrzenie zmieniło się na bardziej poważne.

– Rozumiem… ale chyba też wiesz, że to, co czułaś, było prawdziwe – powiedział spokojnie.

Wróciłam do domu z mieszanką ulgi i napięcia. Zrozumiałam, że to, co zrobiłam, to był tylko impuls i jednorazowy wyskok. Musiałam postawić granice, zanim stracę kontrolę nad własnym życiem i małżeństwem. Jeremi zauważył zmianę w moim zachowaniu, ale nie naciskał. Powoli wracaliśmy do rutyny, a ja starałam się odbudować naszą emocjonalną więź. Wspólne wieczory, spacer po parku, rozmowy o codziennych drobiazgach – wszystko to przypominało mi, dlaczego kiedyś zakochałam się w nim.

– Cieszę się, że wróciłaś do mnie w pełni – powiedział któregoś wieczoru, obejmując mnie. – Chcę, żebyśmy znów byli blisko.

Część mnie była ostrożna, a część pragnęła zapomnieć o całym incydencie. Wiedziałam, że zaufanie, raz złamane, odbudowuje się bardzo powoli. Każdy gest Jeremiego, każdy jego uśmiech i drobne czułości pomagały mi stopniowo odbudowywać naszą więź.

– Zuzanno, możemy spróbować od nowa? – spytał kiedyś, patrząc mi w oczy.

– Tak, spróbujmy – odpowiedziałam, bo czułam, że to właściwa decyzja, choć wymaga cierpliwości i czasu.

Nasza miłość była inna niż kiedyś

Powoli życie wróciło do równowagi. Zrozumiałam, że choć emocje bywają silne i nieprzewidywalne, najważniejsze jest to, co budujemy każdego dnia. Jeremi i ja znów byliśmy blisko, a nasze relacje stały się dojrzalsze. Andrzej zniknął z mojego życia, jakby nigdy nie istniał, pozostawiając wspomnienie jednej szalonej nocy, która jednak nauczyła mnie wiele o sobie samej. Od tego czasu starałam się bardziej świadomie wybierać codzienność, cieszyć się bliskością mojego mężczyzny i doceniać każdy drobny moment spędzony z rodziną. Nasza miłość była inna niż kiedyś – dojrzalsza, głębsza i bardziej świadoma, a ja wiedziałam, że warto o nią walczyć, mimo popełnionych błędów.

Zuzanna, 36 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama
Reklama
Reklama