„Samotne macierzyństwo dało mi siłę. Wszyscy obchodzili się ze mną jak ze zgniłym jajem, a teraz mi zazdroszczą forsy”
„W domu sytuacja była zła. Ojciec wpadał w coraz większe alkoholowe furie, a matka oskarżała mnie o wszystko. Teraz kiedy patrzę na siebie w lustrze, widzę kobietę, która odnalazła swoją siłę”.
- Redakcja
Wracałam do domu z kliniki, kurczowo ściskając wyniki badań w kieszeni płaszcza. Deszcz padał z szarych, niskich chmur, a kałuże rozpryskiwały się pod moimi krokami. W głowie miałam chaos. Najbardziej przerażała mnie wizja rozmowy z rodzicami. Wiedziałam, że jeśli powiem im prawdę, nie będzie odwrotu.
Weszłam do mieszkania cicho jak złodziej, żeby nie zwrócić uwagi ojca, który zwykle o tej porze oglądał telewizję z butelką w ręku. Na szczęście w salonie panowała cisza – chyba znowu zasnął. Mama krzątała się w kuchni, przekładając kolejne słoiki z półki na półkę.
Usiadłam na łóżku w swoim pokoju, wyciągnęłam telefon i napisałam wiadomość do Oli. „Musimy pogadać”.
Kilka godzin później spotkałyśmy się w parku. Ola przyszła razem z Klaudią, co było dla mnie miłym zaskoczeniem. Nie musiałam długo zbierać się na odwagę, żeby powiedzieć przyjaciółkom, co się stało.
– Jestem w ciąży – powiedziałam, ledwo panując nad drżeniem głosu.
Ola spojrzała na mnie z szeroko otwartymi oczami.
– Nie wiem, co powiedzieć...
– Moi rodzice... oni mnie zniszczą, jak się dowiedzą – powiedziałam, a łzy napłynęły mi do oczu.
– Nie martw się – powiedziała Ola, chwytając mnie za rękę. – Masz nas. Przejdziemy przez to razem.
– Kochana, to trudne, ale nie jesteś sama – dodała Klaudia, choć jej ton był mniej przekonujący.
Na chwilę poczułam ulgę. Wtedy jeszcze wierzyłam, że mogę liczyć na ich pomoc.
Gniewny monolog matki
Życie w naszym domu przypominało chodzenie po polu minowym. Nigdy nie wiedziałam, kiedy ojciec wybuchnie, ani co wywoła kolejny gniewny monolog matki. Dlatego postanowiłam milczeć o ciąży. Póki mogłam, ukrywałam rosnący brzuch pod luźnymi swetrami.
Pewnego wieczoru ojciec wrócił wcześniej niż zwykle, zataczając się w progu.
– Gdzie kolacja?! – huknął, a jego głos niósł się po całym domu.
Mama wybiegła z kuchni, rzucając mu kilka ostrych słów, ale on tylko machnął ręką i osunął się na kanapę. Patrzyłam na tę scenę z korytarza, czując, jak strach ściska mi gardło.
Następnego dnia, kiedy próbowałam zjeść śniadanie, matka wpadła do kuchni z groźną miną.
– Przestań chodzić z tym smutkiem na twarzy – powiedziała, rzucając ściereczkę na blat. – Ludzie myślą, że coś jest nie tak.
Spojrzałam na nią, nie mogąc uwierzyć, że to jedyne, co miała mi do powiedzenia.
– A może jest? Może warto czasem zapytać, co czuję? – odparłam ostro.
Mama uniosła brew ze zdziwienia.
– Twoje uczucia są najmniej istotne, jeśli niszczą naszą reputację – odpowiedziała chłodno, a potem wyszła z kuchni.
Czułam się jak w pułapce bez wyjścia.
Przyjaciółki mają swoje życie
Spotkania z Olą były coraz trudniejsze do zorganizowania. Zawsze miała jakąś wymówkę. Kiedy w końcu zgodziła się na kawę, od razu zauważyłam, że coś jest nie tak.
– Co się dzieje? Obiecałaś, że będziesz przy mnie – powiedziałam wprost, nie chcąc owijać w bawełnę.
– Jasne, ale sama widzisz, jak to jest... Mam swoje życie. Nie mogę ciągle myśleć o twoich problemach – odpowiedziała, unikając mojego spojrzenia.
– Moje problemy? Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami – powiedziałam, próbując ukryć rozczarowanie.
Ola westchnęła i wzruszyła ramionami.
– Jesteśmy, ale to wszystko mnie przerasta. Nie wiem, jak ci pomóc.
Klaudia z kolei zaczęła traktować moją ciążę jak temat tabu. Na każdą wzmiankę reagowała niezręcznym milczeniem albo szybką zmianą tematu. Gdy w końcu zdecydowałam się z nią skonfrontować, wybuchła.
– Nie chcę o tym rozmawiać. To nie moja sprawa – powiedziała szorstko.
– Ale obiecałaś, że będziesz mnie wspierać.
– Czego ode mnie oczekujesz? Że nagle rzucę wszystko i będę zajmowała się twoim życiem?
Byłam zszokowana jej słowami. W tamtej chwili zrozumiałam, że nie mogę na nikogo liczyć.
Byłam wściekła
Pewnego dnia dowiedziałam się, że Klaudia opowiedziała o mojej ciąży kilku wspólnym znajomym. Słyszałam o tym od przypadkowych osób, które rzucały mi współczujące spojrzenia. Byłam wściekła.
– Jak mogłaś? Myślałam, że mogę ci zaufać – powiedziałam, gdy spotkałyśmy się przypadkiem.
– Nie zrobiłam tego specjalnie. Po prostu... nie wiem, jak ci pomóc – odpowiedziała, unikając mojego wzroku.
– Właśnie to jest najgorsze. Nie musisz mieć odpowiedzi, wystarczy być przy mnie – powiedziałam, czując, jak łzy napływają mi do oczu.
Kilka dni później Ola otwarcie powiedziała, że nie chce się angażować w moje życie.
W domu sytuacja była równie zła. Ojciec wpadał w coraz większe alkoholowe furie, a matka oskarżała mnie o wszystko, co nie pasowało do jej perfekcyjnego obrazu rodziny.
– Nie jesteś w stanie nic zrobić dobrze – rzuciła pewnego wieczoru, kiedy próbowałam pomóc jej w kuchni.
Czułam, jak wszystko wokół mnie się wali.
Mam kontrolę nad swoim życiem
W końcu zebrałam odwagę i zaczęłam szukać grup wsparcia dla samotnych matek. Miałam ogromne obawy przed pierwszym spotkaniem. Bałam się, że zostanę oceniona, że nikt mnie nie zrozumie. Gdy jednak weszłam do sali, zobaczyłam kobiety w różnym wieku, siedzące w kręgu i rozmawiające swobodnie. Czułam, jak napięcie w moim ciele zaczyna znikać.
– Cześć, jestem Julka – powiedziałam niepewnie, zajmując wolne miejsce.
Jedna z kobiet, może o dziesięć lat starsza ode mnie, spojrzała na mnie ciepło.
– Cześć. Miło cię poznać – powiedziała.
Podczas spotkania usłyszałam wiele historii – o samotnych porodach, walkach o przetrwanie, ale też o małych sukcesach, które dawały siłę do dalszej walki. Wychodząc, czułam się zaopiekowana. Tu nikt nikogo nie oceniał.
Kolejnym krokiem było podjęcie pracy. Wiedziałam, że nie mogę liczyć na pieniądze od rodziców. Po kilku tygodniach udało mi się odłożyć na wyprawkę dla dziecka.
W tym czasie w domu sytuacja wcale się nie poprawiała. Ojciec pił coraz więcej, a matka była jak chodząca bomba zegarowa – każda rozmowa z nią kończyła się kłótnią. Mimo to zaczęłam czuć, że mam kontrolę nad swoim życiem.
Wieczorami siadałam przy laptopie, przeglądając strony z poradami dla przyszłych mam. Może to były drobiazgi, ale sprawiały, że czułam się silniejsza. Dzień po dniu budowałam w sobie przekonanie, że dam radę.
Mam prawo walczyć o siebie
Poranek, w którym poszłam na kolejne USG, był wyjątkowo spokojny. Po raz pierwszy od dawna czułam, że wszystko jest tak, jak powinno być. W gabinecie lekarz zaprosił mnie na kozetkę, a po chwili na ekranie pojawił się zarys mojego dziecka.
– Proszę spojrzeć – powiedział, wskazując malutką postać.
Łzy napłynęły mi do oczu, gdy zobaczyłam, jak moje dziecko porusza rączką.
– To... to jest piękne – wyszeptałam, nie mogąc oderwać wzroku od monitora.
– Wygląda na zdrowe i rozwija się prawidłowo – powiedział lekarz z uśmiechem.
Wychodząc z gabinetu, trzymałam w ręce zdjęcie USG. Patrzyłam na nie przez całą drogę do domu, czując mieszankę emocji – radość, nadzieję, ale też strach przed przyszłością. Wiedziałam jednak, że mam w sobie siłę, by stawić czoła przeciwnościom losu.
Po powrocie do domu zaczęłam szukać tanich mieszkań do wynajęcia. Wiedziałam, że nie mogę dłużej mieszkać w domu rodzinnym. Musiałam stworzyć dziecku spokojne miejsce.
Z czasem moja determinacja zaczęła przynosić efekty. Praca dawała mi stały dochód, a grupa wsparcia stała się moją drugą rodziną. Zaczęłam też pisać bloga i dzieliłam się swoimi doświadczeniami jako samotna matka. Z czasem na blogowaniu zaczęłam zarabiać niemałe pieniądze.
Teraz kiedy patrzę na siebie w lustrze, nie widzę już tej zagubionej dziewczyny, którą byłam jeszcze niedawno. Widzę kobietę, która odnalazła swoją siłę.
Julia, 25 lat